18.06.2022

O smutnym pisaniu i kwiatkach na balkonie

Samosiejki na balkonie, gęsiówka piaskowa i mniszek lekarski na pierwszym planie. 

Czytam teksty Pawła Lęckiego na Facebooku. Są smutne i długie. Pisze pięknie choć pesymistycznie i tylko na Facebooku. Co jest dla mnie fenomenem. Długie teksty na Facebooku? Dla mnie, jako dyslektyka, to zbyt trudne. Na blogu łatwiej poprawiać, edytować i znowu poprawiać. I łatwiej wracać. Pisać długie teksty na Facebooku, gdy większość jedynie przewija (skroluje)? A tu trzeba się zatrzymać i przeczytać długą relację. Opis współczesnego świata dzień po dniu. Długie i pesymistyczne. Podwójnie trudne. Chcielibyśmy nieustającej, łatwej i prostej zabawy, jak na Tik-Toku. Przypominają mi się słowa Stefana Żeromskiego, te o rozdrapywaniu ran, by nie zabliźniły się błoną podłości. 

Pan Paweł Lęcki ostatnio napisał "mógłbym w ogóle stąd zniknąć i zająć się na przykład hodowlą kwiatów na balkonie." Czytam jego długie i krótkie teksty na Facebooku, choć nieregularnie. I brakuje mi, gdy nie mogę znaleźć jego tekstu (czasem algorytm Facebooka je chowa). Są przeważnie smutne (teksty a nie algorytmy, choć tego drugiego bym nie wykluczał). Codzienne streszczanie wydarzeń w Polsce i na świecie. Świat w pigułce.

Kwiatki na balkonie można hodować równolegle z pisaniem, drogi Panie Pawle. Te kwitnące z nektarem to będą opowieści dla owadów, pisane innym, biologicznym językiem. Kwiatki w sensie rośliny. Nie tylko te kwiatowe (nasienne). Trochę ziemi w skrzynce, może być ziemia jałowa, taka byle jaka, z podwórka, co oddawać będzie trudy codziennego życia. Tak, tak, rośliny i zwierzęta w mieście nie mają lekko. I można je obserwować. Pozwolić rosnąć.
 
Można tylko wystawić skrzynkę z ziemią i czekać aż samo coś urośnie. Nasiona będą w glebie (glebowy bank nasion) albo wiatr coś przyniesie z pobliskich wysp bioróżnorodności. Można także samemu coś przynieść z wycieczki miejskiej lub podmiejskiej, jakieś nasiona. Pole do obserwacji nad przemijaniem w skrzynce balkonowej. Zmaganie się „chwastów” z życiem. Czasem jakieś owady odwiedzą. Kałuży nie będzie ale zdjęcia także można robić. Świat, który odbija się w tym, co rośnie i żyje w skrzynce balkonowej. Tym, co zmaga się z życiem. Bo wyrośnie to, co wynika z przeszłości, zawartej w glebowym banku nasion. Oraz to, co w pobliżu w małych wyspach bioróżnorodności. To, co obok, wpływa na to co tu i teraz. jednym słowem wszystko ze wszystkim jest powiązane i wszystko ze wszystkiego pochodzi. 
 
A wyżej fotograficzny przykład z mojej skrzynki balkonowej. Rzadko tam tak bywa, bo żona sadzi porządne kwiaty z kwiaciarni. Ja wolę te dzikie, samosiejki. Zawsze jednak zostanie jakaś zapomniana doniczka w kącie, czekająca na zasadzenie czegoś pięknego. I funkcjonuje jako mała wyspa bioróżnorodności, produkująca propagule. Dzikie i samoistne, jeszcze nie uporządkowane ludzką ręką i specyficznym poczuciem porządku, kontroli. Wolę landart i niekoszone miejskie trawniki od "zadbanych" rabat kwiatowych. Nie narzucać lecz wspierać to, co się samo rozwija. Wspierać dosiewaniem, architekturą krajobrazu, niewielkimi zabiegami.

Tak jak Paweł Lęcki czuję się w obowiązku opowiedzieć i opisać świat i bieżące wydarzenia. Bo bez tego opisania stają się jakieś niezauważone, nieważne, nieistniejące. Lubię smutne pisarstwo Pawła Lęckiego (choć nie lekko się czyta o złych stronach naszej rzeczywistości), bo pisze niejako za mnie o tym co złe i smutne, z czym trudno się pogodzić, co boli. Skoro jest, w pisarstwie Pawła Lęckiego, dostrzeżone, to ja już nie muszę opisywać, marudzić, kasandrzyć. On to robi za mnie. A z pewnością przyjemniej pisze się o radosnych i szczęśliwych chwilach, o pięknie i nadziei. Pisze za mnie i za wielu. Być może dlatego ma tak dużo czytelników (subskrybentów, obserwujących jego profil). Ludzie nie lubią złych wiadomości, wolą ułudę byleby była optymistyczna. A jednak potrzebujemy prawdziwego, pełnego obrazu świata. Na łące są nie tylko kwitnące rośliny, do których przylatują trzmiele i motyle. Są także krowie odchody, do których przylatują muchy i żuki gnojarze. 

Staram się nie marudzić (zbyt często) by nie zatruwać goryczą innym życia. I sobie. Z pisarstwem Pawła Lęckiego jest inaczej - czytasz tylko wtedy, kiedy chcesz. Nie wciska się na siłę przed niczyje oczy. Choć i tak nie brakuje niezadowolonych, że pisze i czytają by krytykować. Staram się nie marudzić by nie zgorzknieć. Paweł Lęcki robi to za mnie. Łyka tę truciznę świata, bierze smutki "na klatę" za innych. I pomaga je dostrzec, bo chcemy dostrzegać pełnię świat a nie tylko kolorowe reklamy.

Czytam i zgadzam się z dostrzeganą przez niego szarzyzną, niewygodą codziennego świata. Jest potrzebny. Jako ten, który dostrzega i opisuje. Ktoś o bystrzejszym, społecznym, wzroku i wrażliwszej spostrzegawczości. Dostrzega niewygodne zło więc ja mogę szukać promyków nadziei. Tu i teraz. Mogę próbować czynić świat piękniejszym. Trudno jednak skupiać się na piękniejszych chwilach, gdy się przemilcza zło, dziejące się tuż obok. To byłoby oszustwo. Świat musi być opisany, opowiedziany, dostrzeżony i przemyślany. W każdym jego aspekcie. Przemilczanie zła z brudnej, ulicznej kałuży byłoby jakimś oszustwem i krzywdą, wyrządzaną tym cierpiącym, zasmuconym, przygaszonym, plączącym. Tu i w Ukrainie. Dostrzeganie negatywnych skutków głupoty działań pisowskiej władzy, przekrętów, jakie czynią, demoralizację jaką wywołują swoimi obłudnymi działaniami nie tylko w propagandowej telewizji i mediach, swoją niekompetencją w działaniach gospodarczych i społecznych. Ktoś to opisywanie musi wziąć na siebie, By inni nie musieli tego przeżywać tak intensywnie i byli wolni od tego pesymistycznego brzemienia. Przynajmniej w części. 

Lubię czytać relacje Pawła Lęckiego, bo są skrótem wydarzeń, przeglądem wiadomości w skrócie i to ładnie językowo opisane. Nowa forma literatury na Facebooku, znak czasu. Smutek oddaje i moje niepokoje, np. ocieplaniem się klimatu i skutków z tego wynikających, katastrofą w edukacji itd. A najbardziej irytujące jest to, że większości można byłoby uniknąć, wystarczyłoby tak niewiele w zakresie ludzkiej aktywności. Irytująca i dołująca jest ta samodestrukcyjna głupota społeczna. Dlaczego jest gorzej gdy mogłoby być lepiej? Trudno mi to zrozumieć. I jeszcze trudniej zaakceptować. Krytykowanie i opisywanie jest pierwszym krokiem niezgody na taki świat. Tkwię w beznadziejnej próbie zmieniania na lepsze. 

I spisuję swoje refleksje. Bo świat nieopisany byłby jakimś ludzkim zaniedbaniem. 

5 komentarzy:

  1. Chciałam pochwalić się moją balkonową łąką, ale nie widzę tutaj możliwości udostępnienia zdjęć...
    W każdym razie - są tam niebieskie kwiatki i żółte, i różowe... I przylatują do tego kawałka łąki pszczoły...
    Pozdrawiam.
    Iwona Janus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zamieścić zdjęcia w komentarzach. Jedynie link.

      Usuń
  2. Czytam FB Pawła od kilku lat i mam zaszczyt należeć do grona Jego znajomych. Pański, Profesorze blog odwiedzam od czasu do czasu. I czytam z wielką przyjemnością. Niestety, nie hoduję w tym roku kwiatów na balkonie. Połamana noga i biodro z kilogramem tytanu, włożonego w moje kości, aby się zrosły, nie pozwalają mi na nadmierną ruchliwość. Ale obiecuję - na przyszły rok będę kwiatki hodować. Na razie zostały mi tylko doniczkowce. Serdecznie dziękuję za cenną obecność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Profesorze, myślałam, że tylko ja mam taką unikatową dziką skrzynkę niespodziankę. Rok temu trochę przypadkiem została jedna skrzynka pusta bez ziemi do której napadała deszczówka i zaczęły odwiedzać mòj balkon spragnione ptaki. Sukcesywnie zaczełam uzupełniać wodę i zaczęło odwiedzać mnie coraz więcej skrzydlatych gości. W tym roku ulepszyłam poidło o spory kamień aby łatwiej było usiąść mniejszym ptaszkom. W tej chwili mam również poidło dla owadów. Zwykła miska wypełniona keramzytem, kamykami wodą. Mimo ponurej rzeczywistości trzeba zadbać o to na co mamy jakiś wpływ. Czasami aby coś zmienić na lepsze trzeba zacząć od małych kroczków.

    OdpowiedzUsuń