6.04.2024

Coraz bardziej podoba mi się ten zakaz prac domowych



Dyskusja o zadawaniu prac domowych, wymuszona najpierw planami a teraz wydanymi decyzjami ministerialnymi, trwa w najlepsze. I to jest dobre. Pokazuje jak bardzo potrzebna jest głęboka zmiana w naszej edukacji. W jakimś sensie są to zmiany trzeciorzędne lecz na poważniejsze i dogłębniejsze zmiany środowisko nauczycielskie (i rodzice) nie jest jeszcze gotowe. Zbyt "przeczołgani" zostali przez poprzednią władzę (likwidacja gimnazjów, brak nauczycieli, aranżowany hejt). Jest jak ze złamaną ręką, która została źle zestawiona i teraz trzeba łamać kości ponownie by poprawnie je nastawić. Jest to niezbędne lecz pacjent jest mocno wymęczony. Ale to zupełnie inny temat. Wróćmy do prac domowych.

Potrzebna jest ogromna zmiana w sposobie myślenia o edukacji. Mówi się o tym od dawna. Kluczowym elementem do wszelkich zmian w edukacji są nauczyciele. Gdyby byli dobrze przygotowani do współczesnych wyzwań, to żadnych nakazów i braku zakazów z pracami domowymi nie byłoby potrzeba wprowadzać. Ostatnie podwyżki płac były niezbędne, ale nie uczynią jeszcze zmiany jakościowej. Są jak plaster na ranę. Łagodzą ból i ułatwiają gojenie się lecz trzeba czasu i dodatkowo zupełnie innych lekarstw. Nauczycieli mamy jakich mamy i szybko nie będzie lepszych w swojej uśrednionej masie. Bo zawsze są nauczyciele znakomici, przeciętni i beznadziejni. Ważne są tylko proporcje między tymi grupami. Na razie nie poprawiliśmy systemu kształcenia nauczycieli ani systemu dokształcania i wsparcia. Nawet jak się już pojawią to na widoczne zmiany trzeba będzie poczekać co najmniej kilkanaście lat. Ale do brzegu, bo znowu dygresje wyprowadziły mnie na pełne morze...

Praca domowa. Uczymy się cały czas, i w szkole, i w domu i w drodze do domu czy szkoły. Nawet w wakacje. Lecz potrzebujemy wytchnienia i odpoczynku. Do czego potrzebna jest praca domowa? Do powtarzania, przetwarzania i utrwalania wiedzy. Uczy w jakimś stopniu obowiązkowości i systematyczności. Ale czy tych cech nie można osiągnąć inaczej? Tym bardziej, że system prac domowych był w polskich szkołach stanowczo nadużywany. Co widać w przemęczeniu i stanie psychicznym wielu uczniów. Zbyt wielu nauczycielom nie włączyła się w porę czerwona lampka ostrzegawcza. Zadawali nawet na weekendy i na święta. Brak prac domowych najbardziej dezorientuje nauczycieli przyzwyczajonych do systemu podawczego. Brak prac domowych utrudnia im pracę i wytraca z przyzwyczajeń dydaktycznych.

Nauczyciele podawczego bardzo łatwo zastąpić algorytmem komputerowym, platformą edukacyjną online i przygotowanymi pomocami (podręczniki, zasoby online itp.). Tak więc nauczanie podające i tak jest już mocno zagrożone. Brak prac domowych niewiele tu zmieni w sensie wymuszania zmian w swojej pracy. 

Pierwszą dwójkę (wtedy to była najniższa ocena) dostałem chyba w pierwszej klasie. I to na początku roku szkolonego. Za brak odrobionej pracy domowej. Do dzisiaj pamiętam to mojej zdziwienie. Ocena niedostateczna zadziałała mobilizująco. Przestraszyła w jakimś stopniu. To było ponad pół wieku temu. Elementem behawioryzmu jest system kar, które mają modyfikować nasze zachowania i przyzwyczajenia. Naturalną reakcją jest unikanie kary. Ludzki mózg ewoluował do strategii na przetrwanie. I wie jak unikać kar by przetrwać, by przeżyć. 

Brak pracy domowej? To może odpisać na przerwie przed lekcjami? W szatni lub na szkolnym parapecie w czasie przerwy. Karami w koncepcji behawiorystycznej uczymy w jakimś stopniu pilności i systematyczności (strachem). Ale taka strategia wychowawcza uczy także ściągania. Immamentny skutek uboczny. Jeśli praca domowa jest zbyt trudna, to szukamy kogoś, kto ją za nas wykona. Bo chcemy uniknąć kary. Pracę domową za nas wykonać mogą na przykład rodzice, starsze rodzeństwo, koledzy. A teraz algorytmy sztucznej inteligencji. Już co najmniej od dwóch lat nie ma sensu zadawania prac domowych w formie wypracowania, eseju, zrobienia prezentacji. Bo w celu uniknięcia kary (mózg nastawiony jest na przetrwanie!) prace domowe wykona sztuczna inteligencja, dostępna w telefonie. Możliwe, że część nauczycieli jest tego świadoma a mimo to uczestniczy w tym systemie udawania: wy udajecie, że zrobiliście sami, ja udaję, że nie wiem, że ściągaliście. W ten sposób nauczyciele dbają o swoje przetrwanie: zwierzchnik i inne gremia oceniające (w tym rodzice) mają wrażenie, że w klasie jest wysoki poziom bo nauczyciel dużo wymaga. I daje dużo pracy dzieciakom na każdy dzień. Są rodzice, którzy niepokoją się jak nie ma dużo zadanych prac do domu. Przecież musi widzieć, po pocie, kapiącym z czoła, że jego dziecko ciężko się uczy. Spory odsetek ludzi szanuje tylko tego, kogo się boi. I z wdzięcznością przyjmuje każdą ulgę: nauczyciel dużo wymaga, że nie jestem w stanie tego opanować. Ale potem na klasówce daje ściągać. Ludzki pan.

Gdy u ucznia brak pracy domowej, np. przez zapomnienie, to szybko ten fakt trzeba ukryć i ściągnąć by uniknąć kary. Lub wymyślić jakąś szkolną wymówkę (paluszek i główka to szkolna wymówka) - te nawyki zostają niektórym nawet na studiach.  Ale brak odrobionej pracy może wyniknąć także dlatego, że uczeń nie umie, nie wie jak ją wykonać. Pomoże rodzic w domu? Wytłumaczy? Zrobi za niego? Rodzi się także rozbudowany system korepetycji. Istniał od zawsze, gdzie jedni uczniowie pomagali innym, biorąc za to jakieś drobne pieniądze. Czasem dzięki korepetycjom sami mogli ukończyć szkołę, bo brakowało funduszu z domu. Korepetycjami dorabiali na swoje utrzymanie. 

Przeciążenie polskich uczniów (choć nie tylko naszych) nauką w domu wynikać może z dwóch powodów: 1. Zajęcia dodatkowe (języki, szkoła muzyczna, balet, konie, taniec, szachy, sport. 2. bo są korepetycje. Niemalże druga szkoła. Przed maturą rodzice szaleją. Sami byliśmy zaniepokojeni i namawialiśmy syna na korepetycje. Nie zgodził się. Przetrwał naszą panikę edukacyjną i rodzicielską giełdę.

Ad 1. To szkoła już nie wystarcza? Trzeba tworzyć druga, domową? Bo czy te dodatkowe zajęcia to zainteresowania dziecka czy druga szkoła? Czyli ukryty postulat by jednak nie odchudzać podstawy programowej i zwiększyć liczbę godzin w szkole?

Ad2. Szkoła nie wystarcza? Trzeba łatać zaległości i braki korepetycjami? Sam kiedyś też brałem korepetycje. W pierwszej klasie liceum groziło mi niepromowanie do kolejnej klasy z języka polskiego. Dostawałem same dwóje z klasówek i wypracowań. Nasza klasa, tak jak i inne w tym czasie, była liczna - powyżej 30 uczniów. Chodziłem na płatne korepetycje do nauczycielki z tej samej szkoły. Zajęcia indywidualne, jeden na jeden. Nauczyła mnie pisać, bo nauczyła kompozycji wypracowania. Dysortografia pozostała. Błędy ortograficzne pozostały ale przynajmniej kompozycja była, to nie bałem się pisać. I jakoś na trójki wyciągałem. A czy tego, co na korepetycjach, nie mogła mnie nauczyć moja nauczycielka z klasy? Przecież to ta sama szkoła! Bo w licznej klasie nie ma szansy na indywidualizację? Bo nie było ani tradycji nauczania zindywidualizowanego, bo nie było na to dodatkowych godzin? A może po części i dlatego, że taka była tradycja i koncepcja nauczania? 

W korepetycjach brałem udział także z drugiej strony. Pomagałem m.in. z chemii innym uczniom. Ale towarzysko. Uczyliśmy się razem, zupełnie niekomercyjnie. Ucząc innych sam jeszcze bardziej korzystałem, bo to było powtarzanie i przetwarzanie wiadomości oraz sposobu rozumienia. Czy teraz nie ma możliwości na wzajemną pomoc i wspólne uczenie się? Może teraz łatwiej jest organizować płatne korepetycje? 

Czy można zaufać własnemu rozwojowi? Czy trzeba odgórnego autorytaryzmu by mieć pod kontrolą i by wymusić na przykład uczenie się w domu, w czasie wolnym. Lub wymusić na nauczycielach brak ocenianej pracy domowej?

A co zrobić z koncepcją odwróconej lekcji? Czy tę aktywność uznać za pracę domową czy jednak nie? Praca własna zamiast pracy domowej? Zmiana nazwy czy zmiana koncepcji pedagogicznej? Podobnych pytań jest znacznie więcej. I bardzo dobrze, że rodzą się takie pytania.

W erze AI łatwiej ściągać i łatwiej w ten sposób unikać kary. Lepsza jest motywacja wewnętrzna a więc dobrowolność i brak ocen. Lepsza jest ciekawość i nastawienie na rozwój. To już od dawna praktykują nieliczni nauczyciele z polskich szkół. Szkoda, że byli tak nieliczni, często na dodatek ściągani do polskiego kotła, flekowani by nie odbiegali od innych w swoich metodach. Teraz przynajmniej będą mieli większą swobodę działania. Flekowani będą ale już potajemnie, poza plecami, nieoficjalnie.

Rodzic też jest edukatorem. Jak ma się tego nauczyć? Tworzyć środowisko edukacyjne własnemu dziecku, włączając w to czas wolny i zrozumienie jak ważna jest nuda.  Dzięki pracy domowej rodzice mają dziecko "z głowy" (w młodszym wieku wyręczali się smartfonami lub tabletami czy telewizją). Dziecko ma zajęcie, jest w jakiś sposób zaopiekowanie nie tylko w szkole ale i w domu. Z tego samego powodu rodzice zapisują swoje dzieci na korki, konie, tańce, judo itp. Mniej okazji do samoorganizacji czasu wolnego. Nie nudzą się, nie wymyślają sobie zajęć.

Praca domowa ucznia - zadawać czy nie zadawać? Praca własna, odwrócona lekcja czy projekt to też aktywności w domu. Czy systematyczności, obowiązkowości i powtarzania materiału można uczyć inaczej niż przez pracę domową? Można.

Coraz bardziej podoba mi się ten zakaz prac domowych. Od dłuższego czasu, a zwłaszcza od pojawienia się czatu GPT, zadawanie pisemnych prac domowych, w tym prezentacji, mija się z celem jeśli uczeń sam nie chce tego zrobić. Jeśli musi, to uruchamia się strategia na przetrwanie, napisze za niego algorytm. Nawet nie musi prosić kogoś innego "napisz za mnie". Można oczywiście żyć w pozorach i udawaniu, że trzymam wysoki poziom, bo moi uczniowie piszą tyle esejów, wypracowań, prezentacji, że klękajcie narody. Tak jak na akademickich egzaminach - wyśrubowany poziom wiedzy pamięciowej o potem udawanie, że się nie widzi jak studenci ściągają. Wdrażanie systemowe do dwulicowości, udawania, oszukiwania. A teraz trzeba kombinować jak to zrobić inaczej czyli bez prac domowych. I dobrze. Ten ferment jest bardzo dobry. Choć nie jest wystarczający. polskiej szkole potrzebne są bardziej systemowe zmiany. Nie uciekniemy przed nimi jeśli chcemy być w czołówce gospodarczej i cywilizacyjnej, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz