1.07.2023

Myślenie zabija czyli przekleństwo Homo sapiens?

Justin Gregg, Przekleństwo homo sapiens. 
Dlaczego myślenia zabija.
Wydawnictwo Dolnośląskie, Poznań 2023
Podobno nie powinno się osądzać książki po okładce. Ale co powiedzieć gdy na okładce znajduje się błąd ortograficzny? A może nie jest błędnie zapisana nazwa gatunkowa Homo sapiens tylko użyto tych samych słów w innym sensie, np. jako określenie filozoficzne typu homo faber, homo ludens? I wtedy zbieżność nazw jest przypadkowa. Tak rozpocząłem intrygujące poszukiwania poprzez lekturę książki. Do tytułu wrócę jeszcze później.

Niewątpliwie „Przekleństwo homo sapiens” jest dobrze i sprawnie warsztatowo napisaną opowieścią o behawiorze zwierząt i procesach myślowych w świecie przyrodniczym. Stawiane są także bardzo ważne współcześnie pytania o kondycję ludzkości. Sporo ciekawych przykładów ze świata zwierząt. I dużo filozofii z Fryderykiem Nietzsche w tle, z wnioskami, które mi się nie podobają. Dostrzegam sporo błędów w zaprezentowanej argumentacji. Mam więc mieszane odczucia po lekturze. Książka od czytelnika wymaga uważności i samodzielnego, krytycznego myślenia w odniesieniu do poglądów, zaprezentowanych przez autora.

Książka odpowiada na pytanie, dlaczego mimo znakomitej umiejętności myślenia przyczynowo- skutkowego i umiejętności stawiania pytań dlaczego ludzkość popełnia błędy, które zagrażają naszej przyszłości. Błędy, które mogą doprowadzić do wymarcia Homo sapiens. Dokładne omówienie myślenia chwilą oraz w dłuższej perspektywie czasowej, wraz z analogiami  w świecie przyrody, jest moim zdaniem największą wartością opisywanej książki. Jest jednak sporo błędów w argumentacji i trochę fałszywych odniesień do świata przyrody. 

W książce przewija się odświeżony mit szlachetnego dzikusa Jeana-Jacquesa Rousseau. Tylko tym razem w odniesieniu do zwierząt i przyrody, a nie dzikiego (pierwotnego) człowieka. Człowiek jest zły (w tym kontekście myślenie i ludzka inteligencja), świat dzikiej przyrody jest lepszy (myślenie zwierząt). Taka idealizacja pojawia się dość często w konfrontacji z zagrożeniami, jakie ludzka cywilizacja tworzy dla biosfery i dla siebie samej. Sam w młodości tak myślałem. Jest to bardzo częsty sposób myślenia o świecie i swoistej, uzasadnionej troski o przyszłości. Zagrożenia są rzeczywiste. Diagnoza niekoniecznie poprawna. Książka Justina Gregga dobrze wpisuję się w aktualny dyskurs naszej kultury.

Głównym lejtmotywem jest Fryderyk Nietzsche – pojawia się we wstępie, gdy autor przedstawia wybitnego filozofa, który zmarł z powodu depresji (a więc taki mądry, a jego myślenie stało się przyczyną śmierci),. Potem pojawiają się wybrane słowa tego filozofa jako motto przed każdym rozdziałem, by wreszcie na końcu – niczym spinająca klamra – podsumować wywody zaprezentowane w książce Justina Gregga w nawiązaniu do ssaków morskich (narwale). Dobrze to współgra z angielskim tytułem opisywanej książki. W polskim wydaniu tytuł i okładka są zbyt mocno oderwane od zawartości (okładka niezbyt trafnie opisuje/ilustruje/anonsuje treść).

W dużym stopniu wywody Gregga są polemiką z poglądami o wyższości człowieka nad światem przyrody, o wyższości ludzkiej inteligencji jako ukoronowaniem ewolucji. Justin Gregg rozpoczyna swoją opowieść „Nietzsche żałował, że nie jest głupi jak krowa (bo nie musiałby wówczas rozmyślać nad egzystencją), lecz zarazem żałował krów, tak głupich, że nad egzystencją mnie rozmyślają.” Rozwodzi się nad definicjami inteligencji, nawiązując nawet do sztucznej inteligencji. A wszystko w kontekście adaptacji do środowiska. Niewątpliwie ludzka umiejętność myślenia jest adaptacją do środowiska, umożliwia szybkie dostosowywanie się do zmian, szybsze niż zmiany genetyczne i selekcja naturalna. Podaje liczne przykłady, gdy myślenie prowadzi do złych stuków. Jednocześnie idealizuje świat przyrody i świat zwierząt. Ta idealizacja wynika z przemilczania wielu aspektów życia biologicznego.

Podaje różne definicje w rozumieniu inteligencji. Moim zdaniem, tak jak w wielu innych definicjach, nie jest problemem w definicji (niemożność zdefiniowania) tylko problem w konsensusie co do tych definicji. Podaje przykłady sukcesów ludzkiej inteligencji, w tym w odkrywaniu sekretów wszechświata. Dodaje jednak, że „potrafimy (…) wykorzystywać te sekrety [wiedzy o świecie], aby siać śmierć i zniszczenie.” To prawda, nie umniejszam zagrożenia w postaci ludobójstwa, wojny nuklearnej czy globalnych zmian klimatu. Nie wynika to jednak z ludzkiej inteligencji jako takiej i jej wartości dostosowawczej. Wiele innych adaptacji biologicznych ma swoje skutki uboczne, niedoskonałości. I wiele innych gatunków także doprowadzało do zmian w biosferze i wielkich czy małych wymierań. W małej skali to pojawianie się gatunków obcych i powodowanie wymierania gatunków rodzimych. Te prawidłowości dobrze opisuje ekologia, wyjaśniając dlaczego jest tak dużo gatunków na Ziemi i od czego to zależy. Pojawienie się organizmów zdolnych do fotosyntezy doprowadziło do pojawienia się tlenu w atmosferze i globalnych zmian klimatu, co skutkowało dużym wymieraniem na Ziemi. Człowiek nie jest tu jakimś wyjątkiem (co nie jest oczywiście ani usprawiedliwieniem ani pocieszeniem). Wyjątkiem jest to, że teraz jesteśmy gatunkiem kluczowym w biosferze i jesteśmy świadomi zagrożenia, jakie stwarzamy dla siebie i dla własnej egzystencji. Wiemy co się może wydarzyć, a mimo to jako ludzkość podejmujemy wiele destrukcyjnych działań. I to jest dysonansem – skoro jesteśmy inteligentni i mamy wiedzę, to dlaczego tak głupio i destrukcyjnie w długiej skali postępujemy? Na wiele takich pytań Justin Gregg odpowiada, odwołując się do myślenia w kategoriach tu i teraz. W kategoriach biologicznych i ewolucyjnych moim zdaniem miesza pojęcia z różnych kategorii. Dlatego jego wywód odbieram jako niespójny.

W kilku miejscach swoich rozważań pomija np. kumulatywność wiedzy i jej kolektywny charakter. Różnorodna głupota poszczególnych działań ludzkich lepiej jest zrozumiała jeśli uwzględnimy społeczny aspekt naszego gatunku i zwykłą rywalizację o zasoby. Czy inteligencja i specjalizacja w myśleniu „dlaczego” wiedzie „nasz gatunek na takie manowce, absurdalne i szkodliwe z punktu widzenia ewolucji, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby nam poprzestać na wyuczonych skojarzeniach.”? Czyli tak jak u wielu zwierząt. Moim zdaniem to błędne wnioskowanie. Autodestrukcyjne zagrożenie ludzkości wynika z naszego sukcesu populacyjnego (który dała nam inteligencja i umiejętność myślenia ale i społeczny charakter gatunku), jest nas po prostu zbyt dużo. Podobne efekty zaobserwujemy w gąsiorze z sokiem owocowym i drożdżami: na początku jest dużo jedzenia i przestrzeni, w miarę fermentacji przybywa komórek drożdży, ale przybywa także produktów metabolizmu w postaci alkoholu etylowego. Przy większym stężeniu drożdże giną, mimo że jest jeszcze cukier, a więc są jeszcze zasoby pokarmowe. Problemem nie jest jednostkowe myślenie tylko funkcjonowanie na poziomie całej cywilizacji, całego społeczeństwa i tu należałoby szukać rozwiązania w obliczu rzeczywistych zagrożeń dla całej ludzkości.

Nie jest prawdą, że ”zwierzęta potrafią podejmować fantastycznie korzystne decyzje, nie zadając pytań dlaczego coś się dzieje”. W świecie przyrody też jest śmierć, konkurencja i rywalizacja u gatunków społecznych. Czasem doprowadzająca nawet do katastrof populacyjnych czy ekosystemowych. Wynikają oczywiście z innych przyczyn i innych zależności przyrodniczych. Moim zdaniem w rozważaniach nad zagrożeniami, generowanymi przez ludzkość, nie należy idealizować świata przyrodniczego. Bo to droga na manowce i nie daje recepty na przetrwanie Homo sapiens na Ziemi.

Rozdział 7 „Ludzkie poczucie wyjątkowości. Czy naprawdę wygrywamy?" jest podsumowaniem wcześniejszych wywodów. Pytanie to jest jak najbardziej zasadne i warte częstego stawiania. „Czy byłoby nam lepiej (jednostkom i całemu gatunkowi), gdyby wyposażono nas w mózg jakiegoś innego zwierzęcia?”. To zadnie dobrze ilustruje nowe wcielenie mitu szlachetnego dzikusa, jakie przewija się w całej książce Justina Gregga. Moim zdaniem w naciągany sposób autor opisuje sukces ewolucyjny różnych gatunków. Że bakterii jest ogromnie dużo? Ale przecież to miliony gatunków i całe układy ekologiczne i ekosystemowe, a nie pojedynczy gatunek tak jak Homo sapiens! Że niektóre plany budowy są niezmienne przez wiele milionów lat? Dlatego niby właśnie krokodyle odniosły większy sukces ewolucyjny od człowieka? Przewaga prostych umysłów, bo nie wymyśliłyby bomby atomowej czy globalnej konsumpcji, przyczyniającej się do emisji gazów cieplarnianych, co zagraża dalszej egzystencji Homo sapiens na planecie Ziemia? Wobec cyklu życiowego naszej gwiazdy – Słońca - za jakiś miliard lat żadne życie i żaden gatunek nie będzie mógł żyć na Ziemi. Niezależnie jakie proste lub złożone będzie miał procesy myślowe.

Justin Gregg odnosi się w swojej książce do niezwykle ważnych i aktualnych problemów naszego świata. Przytacza wiele ciekawych i oryginalnych przykładów z ewolucji myślenia, pojawienia się myślenia przyczynowo - skutkowego. Miesza jednak pojęcia biologiczne z etycznymi, opisuje np. szczęście „tym, co cenią wszystkie gatunki zwierząt, jest maksymalizacja przyjemności i minimalizacja cierpienia.” Moim zdaniem prowadzi to na manowce w rozważaniach o przyszłości ludzkości i w rozwiązywaniu rzeczywistych zagrożeń dla nas, jakie sami sobie tworzymy.

Oryginalna okładka wydania angielskiego.
A co z tym Homo sapiens w tytule na okładce? Autor jest biologiem, w całej książęce nazwy gatunkowe, w tym Homo sapiens, pisane są poprawnie. Dlaczego znalazł się błąd na okładce i w polskim tytule? To efekt marketingowego podkręcania, by wzbudzić zainteresowanie. Wyszło kiepsko. A pewnie za sprawą niejednoznacznego i mało precyzyjnego zapisu w internetowym słowniku języka polskiego (korzystają gazetowi i wydawniczy redaktorzy). W wielu książkach i czasopismach pojawia się błędne zapisanie „homo sapiens” w odniesieniu do nazwy gatunkowej człowieka. Owszem, tak jak słownik zaznaczono poprawne są obie wersje, tyle tylko, że "homo sapiens" oznacza coś innego niż Homo sapiens. Przecież "może" i "morze" też są poprawnymi zapisami, ale każde oznacza coś innego. Szukając przyczyn błędu na okładce zajrzałem do oryginalnego wydania książki Justina Gregga. Brzmi on zupełnie inaczej (i bez błędu): „If Nietzsche Were a Narwhal: What Animal Intelligence Reveals About Human Stupidity".  Zdecydowanie lepiej oddaje zawartość książki, akcentując Nietzsche’go oraz nawiązanie do narwali. W polskim tytule zbytnio starano się uwypuklić „śmiertelność” myślenia. To przesadne podkręcanie klickbajtowe. Wyolbrzymiona sensacyjność, zbytnie wypaczenie głównej myśli autora i na dodatek zrobiono błąd ortograficzny w tytule. Na internetowej stronie autora (https://www.justingregg.com/narwhal), w opisie książki także popełniono błąd ortograficzny „Homo Sapiens”. Najwyraźniej stronę internetową ktoś autorowi prowadzi, bo jako biolog sam tego błędu by nie popełnił. A sam autor chyba nie sprawdził dokładnie, tego co w jego imieniu ktoś umieszcza. Marketing czasami szkodzi. Drugi wniosek jest taki, że w społeczeństwie wyraźne są braki w wiedzy przyrodniczej i biologicznej. Dlatego potrzebne są książki popularnonaukowe. Lepiej jednak gdyby nie było błędów ani na okładce ani tym bardziej w zawartości. 

Z uwagi na ważkość poruszanych problemów i stawianych pytań, z trudem przebijających się do świadomości ogółu społeczeństwa oraz decydentów,  polecam tę książkę do uważnego, choć krytycznego przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz