Pół miliona odwiedzin na niniejszym blogu to swoisty kamień milowy, pokazujący przebytą drogę. Co ta liczba znaczy? I jak ją interpretować? Pół miliona wydaje się dużą liczbą. Lecz są w tym także moje własne wyświetlenia. A nawet liczba wyświetleń (odwiedzin) nie oznacza, że tyle osób przeczytało. To tylko liczba kliknięć, czasem celowych, czasem przypadkowych. Nie oznacza liczby "przeczytań". Moment przekroczenie liczby 500 000 wyświetleń prognozuję z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Ciekawe czy uda się trafić z publikacją zaplanowanego posta "w samą dziesiątkę". To znaczy czy ukaże się w odpowiednim momencie. Licznikowa liczba wraz z publikacją posta będą widoczne razem tylko przez chwilę, bo potem i tak do sprawdzenia będzie historia w oderwaniu od tego chwilowego kontekstu.
Ponad pięć lat pisania, ponad 810 tekstów, ponad 1400 komentarzy, 18 obserwatorów (prenumeratorów). No i te pół miliona odwiedzin. Ale ważniejsze jest to czy i ile zostało u czytelników z tej zamieszczonej treści. Nie chodzi o to, że ktoś widział lecz czy przeczytał i jaki to wywołało efekt. Komentarze też nie są dobrym wskaźnikiem. Część czyta i nie komentuje. Z kolei wśród komentarzy trafia się także zwykły spam bez związku z treścią. Spam niczym nasiona roślin, czepiające się ubrania lub zwierzęcej sierści, by rozprzestrzenić się. Blog jest dla nich tylko narzędziem rozprzestrzeniania (kasuję w miarę systematycznie).
Jak zmierzyć oddziaływanie? Jakie liczby byłyby przydatne i gdzie ich szukać? W kilku miejscach część postów jest przedrukowywana lub komentowana. Niestety nie mam odpowiedniej statystyki, bo nie śledzę i nie zliczam. Dowiaduję się tylko o części "przedruków". Ponadto po niektórych tekstach odzywają się dziennikarze i jest ciąg dalszy w formie wywiadów. Zapewne znacznie więcej jest milczących czytelników. I dobrze, że wszystkiego nie widać nawet w czasach elektronicznego śledzenia i baz danych. Nigdy informacja zwrotna nie będzie pełna. Pozostanie sporo do interpretacji i domysłów. Piszę z potrzeby wewnętrznej a nie dla klikalności (liczb). Piszę, by porządkować swoje własne myśli i by wykorzystywać jako dodatkowy kanał publicznej komunikacji. I by udostępniać swoje zdjęcia. Robimy ich bardzo dużo i bezużytecznie leżą na dysku. A tak, przynajmniej dla części znajduję zastosowanie.
To już trzecie wcielenie mojego, osobistego bloga. Pierwszy - na Bloxie, już nie istnieje ("spłonął" niczym stary papirus w bibliotece aleksandryjskiej). Udało się uratować wpisy i umieścić je w nowym serwisie (https://czachorowski.home.blog/). Treść tekstową udało się odzyskać lecz ilustracje i pierwotne formatowanie uratowane zostało tylko w części. Odzyskane jak zeszyt z powodzi, coś wygładzone, uzupełnione lecz już nie takie samo. Podobne, prawie jak przepisane ręcznie na nowo. Tak czy siak, do tej statystyki należałoby dodać także te z wcześniejszych blogów. Jednak żadne liczby nie pokażą wszystkiego, należy odnosić się do nich z rezerwą.
Na niniejszym blogu widać pewną skazę, naznaczoną moją dysleksją. Mam na myśli liczne błędy, które ciągle staram się eliminować. Czasem uda się szybko poprawić, czasem później (ale już z błędem tu i ówdzie przedrukują). Zaletą bloga jest szybkość i samodzielność publikacji jak również możliwość samodzielnego poprawienia ewentualnych niedociągnięć. Ale ta samodzielność jest również wadą. Bo w redakcji nad tekstem pracuje kilka osób. Czasem nawet recenzenci a nie tylko redaktor techniczny. Wydłuża to czas publikowania lecz podnosi jakość. I uniwersalność. Praca zespołowa to praca redakcyjna, kilka osób, kilka spojrzeń. Samemu można szybko lecz mniej doskonale. Dyskusja i dialog znacznie pomagają stworzyć lepszą treść (merytorycznie i w formie). Bo przecież nie tylko literówki, lecz i przejrzystość przekazu jest udoskonalana. Szybko nie znaczy dobrze. Blog jest jedną z form komunikacji nowej piśmienności, łączący szybkość komunikacji ustnej z dopracowaniem i uniwersalnością komunikacji piśmiennej. Dalej w tej ewolucji komunikacji poszły media społecznościowe - nowa oralność i nowa piśmienność. Czasy po piśmie. Pisząc niniejszego bloga odkrywam ten nowy świat. Świat stający się, świat na granicy różnych kultur. Odkrywam aktywnie.
Co zostanie? Zainteresowanie przyrodą u kogoś? Może jakieś rozważania dotyczące edukacji? A może ktoś sięgnie po polecaną książkę? Najczęściej czytane są teksty przyrodnicze (tak wskazują ułomne statystyki). A może tylko najczęściej do nich ktoś przypadkowo zagląda? Wszystko przemija prędzej czy później. Nawet treść zapisana na papierze. Trwa w innych istnieniach, tak jak życie biologiczne. Osobniki umierają, a życie trwa, zmienione, przekształcone lecz trwa. Ważny jest obieg treści. Treść jest przenoszona dalej, mimo że forma ulega zmianie. Śledzenie treści jest znacznie trudniejsze. Nie tylko nauka lecz i cała kultura jest kumulatywna.
Wiele zapewne jest śladów nieuświadomionych, niezauważonych. W tradycji naukowej jest cytowanie, wskazywanie wkładu innych osób, poprzedników. Jest więc to celowe wskazywanie przynajmniej tych uświadomionych źródeł i wkładu poprzedników. Jak już wspomniałem kultura ludzka ma charakter kumulatywny ale także konektywny i kolektywny. A nauka jest częścią kultury.
Kumulatywność wskazuje na powolną ewolucję i przekształcenia. Konektywność nawiązuje do wzajemnego uwarunkowania i oddziaływania, tak jak w ekosystemie. Kolektywność podkreśla zbiorowy i zespołowy charakter tworzenia kultury (i nauki). Najpierw przez dziesiątki tysięcy lat Homo sapiens żył tylko i wyłącznie w kulturze mówionej. Po kulturze oralnej przyszła piśmienna. Teraz rozwija się post-oralna i post-piśmienna, nowa mówioność z innymi formami, krótszymi, szybszymi. Blogi są jej małą częścią i to wczesną. Nowa mówioność nie znalazła jeszcze wyraźnego odzwierciedlenia w tradycji naukowej. Może w edukacji jest podobnie. Uczymy się nie tylko z książek i nie tylko w szkole lecz i w małych porcjach, w internecie. Trzecia szkoła? A może czwarta, Za pierwszą uznalibyśmy kontakt bezpośredni, przy pracy. Ten rodzaj przekazu ciągle trwa choć ma znacznie mniejsze znaczenie, wyparty przez kolejne wcielenia "szkoły". Drugim etapem, powstałym w kulturze oralnej, były starożytne akademie, w których specjalnie zbierali się uczniowie wokół mistrza i rozmawiali. Trzecie wcielenie szkoły powstało w kulturze piśmiennej, z książkami i podręcznikami. Była "nakładką" na uczenie się w bezpośrednim kontakcie i w dyskutowaniu. Nie wyparła dawnych form lecz je uzupełniła i zajęła główne miejsce. W końcu, w epoce przemysłowej, narodziła się szkoła instytucjonalna jaką znamy: z klasami, podręcznikami, zeszytami, wypracowaniami, odpytywaniem przy tablicy itp., łączyła i uzupełniała wcześniej wymienione formy. Teraz rodzi się kolejne, piąte już chyba ewolucyjne wcielenie szkoły: małe porcje internetowe i za pośrednictwem multimediów, przyswajane przez całe życie. Kolejne stadia rozwojowe niczym w rozwoju owadów, każde wykorzystuje poprzednie stadia i coś dobudowuje nowego. Ewolucja komunikacji i coraz wyraźniejsze uwidacznianie się noosfery.
Tyle mogę wyczytać z półmilionowego kamienia milowego. Zrobić przerwę w wędrówce, siąść i snuć refleksje. Ile przeszedłem i dokąd biegnie ta droga. Czasem te refleksje daleko odbiegają od tematu przebytej drogi.
Prawie trafiłem. półmilionowe odwiedziny miały miejsce tuż przed północą. Czyli formalnie w dniu poprzedzającym publikację. Ale gdy się wpis pojawił była już osiągnięta ta liczba. Nie było trudno prognozować przy ostatnio w miarę stałym tempie oglądalności. Czasem jednak zarażają się dni z mniejsza liczba odwiedzin lub wyraźnie większą. Nic takiego nie zaszło i udała się prognoza prawie idealnie.
OdpowiedzUsuń