19.08.2023

Pasikonik zielony na prześcieradle - co on tam robi?

Tajemnicze obiekty na prześcieradle, sierpień 2023. Fot. Małgorzata Musielok.
 

Przyzwyczailiśmy się, że mieszkamy w naszych domach sami. Owadzich gości traktujemy jako niepożądanych intruzów. Ale w naszym sąsiedztwie pojawiają się nie tylko owady synantropijne i pasożytnicze. Wiele innych trafia zupełnie przypadkiem. Nasze domy to pułapki, które można wykorzystać badawczo by dowiedzieć się jakie owady żyją w naszej okolicy. Polecam na przykład książkę pt. "Nie jesteś sam w domu" , w której zawarte są przykłady takich szeroko zakrojonych badań. Wraz z wyjaśnieniem dlaczego są takie ważne. Otwarta przyszłość dla nauki obywatelskiej. 

Do domu łatwo wejść, nawet przez uchylone okno, szpary czy różne wywietrzniki. Nocne owady chronią się w czasie dnia, dzienne szukają nocnego schronienia. Jedne uciekają przed drapieżnikami inne w pogoni za pokarmem. Nasze mieszkanie to taka swoista dziupla lub szczelina skalna w nowym typie ekosystemu - urbicenozie. Łatwo wejść lecz trudno z niego wyjść. Zapewne widzieliście nie raz muchy, osy, pszczoły lub inne owady bezskutecznie tłukące się o szyby okien, gdy próbują wyjść a raczej wyfrunąć. Tracą orientację i nie znajdują widocznej przez nas trasy ucieczki i wyjścia. Czasem im pomagamy i wypuszczamy na zewnątrz. Ale tych z żądłami to raczej się obawiamy i szybciej zabijemy gazetą  niż złapiemy i wypuścimy. A w domowym schronieniu dla owada brakuje pokarmu, jest za sucho i szybko ginie. Jak uwięziony w klatce (a raczej karcerze). Musielibyśmy inaczej projektować domy. Widziałem takie, w górach, z szeroko rozsuwanymi oknami na przestrzał - łatwo wlecieć i łatwo wylecieć, więc gospodarz nie miał problemu z owadami, mimo że praktycznie mieszka na łące górskiej. Ewentualnie montujemy moskitiery. Ale kto by tam projektował ludzkie mieszkania z myślą o ochronie owadziej bioróżnorodności? Fanaberie?

Zatem wlatują i zazwyczaj giną. Z braku jedzenia i wody. Za wyjątkiem tych nielicznych. Tych z preadaptacjami i które stają się synantropijne. W rozważaniach nad towarzyszącymi nam organizmami, od wirusów i bakterii po owady i rośliny warto sięgnąć do jeszcze jednej książki: Rob Dunn "Historia naturalna przyszłości. Co prawa przyrody mówią o losie człowieka." Znajdziemy tam sporo wartościowych informacji i rozważań nad gatunkami współwystępującymi, związanymi z nami różnymi relacjami ekologicznymi. Bez nich byśmy nie przetrwali. A one bez nas. Ten krąg się poszerza w miarę rozwoju cywilizacyjnego. Miasta to nowe siedlisko, w którym na naszych oczach zachodzą różnorodne procesy ewolucyjne. Obserwujemy kolonizacje i procesy adaptacyjne. Jednym się udaje innym nie. 

Ten wstęp był potrzebny by nadać szerszy kontekst zamieszczonemu wyżej zdjęciu. Kilka dni temu otrzymałem taki list wraz ze zdjęciami:

"Szanowny Panie Profesorze, piszę do Pana w związku z artykułem na blogu: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/2018/07/o-pasikoniku-zielonym-ktory-do-ozka-sie.html
Otóż dzisiaj wraz z rodziną wróciłam z urlopu (BTW byliśmy na Mazurach). Po powrocie okazało się, że na środku pokoju dziecięcego leżał martwy pasikonik. To jednak nie wszystko, bo w łóżku córki znajdowało się coś zaskakującego. Myślałam początkowo, że to jakieś mini grzyby tam wyrosły, ale potem wpadłam na pomysł, że mogą to być jednak odchody tego pasikonika. Przeszukując sieć natknęłam się na Pana blog i informację, że to mogą być jednak złożone jaja. Będę wdzięczna za rzucenie fachowym okiem na fotografie i informację, czy dobrze myślę. Załączam zdjęcia znalezisk.
Wyrażam zgodę na ewentualną publikację zdjęć.
Ps. W prześcieradle naprawdę zostały spore dziurki po wyciągnięciu tych "jaj", także tytuł artykułu na blogu był dla mnie bardzo adekwatny.
Z wyrazami szacunku
Małgorzata Musielok"

Beż wątpienia na zdjęciu widać samicę pasikonika zielonego (i najprawdopodobniej złożone przez nią jaja). To nie jest owad synatropijny. Choć często spotykany także w miastach. Samica tego pasikonika do mieszkania czytelniczki trafiła przypadkiem, przez jakąś szczelinę. I gdy uwięziona w mieszkaniowej pułapce poczuła wolę Bożą, próbowała znieść jaja. Nie było gleby, więc wykorzystała coś zastępczego. Jednak "ziarna padły na skałę", nie wykiełkują. Jaja nie przezimują, nie rozwinie się kolejne pokolenie pasikoników. Nieudana i wymuszona próba kolonizacji nowego siedliska. Czasem takie próby kończą się jednak sukcesem. I rozpoczyna się ewolucyjny proces dostosowywania do nowych warunków. Pasikoniki są owadami drapieżnymi, nie mają szans przystosować się do warunków domowych. Za mało w nim pożywienia i nie ma pór roku. Jest natomiast konkurencja w postaci drapieżnych pająków. Zielony kolor pasikonika, który maskuje je w trawie i wśród liści drzew, nie jest przydatny w warunkach domowych. A i pojedyncze mieszkanie, swoista "wyspa", jest zbyt małe na utrzymanie nawet pojedynczego osobnika. Kolejnym problemem byłoby wydostanie się z takiej "wyspy" by znaleźć partnera do reprodukcji. Tak więc niektóre plany budowy i strategie życiowe nie mają szans na adaptację do życia w naszych mieszkaniach (chyba że zmienimy nasze mieszkania). Są tylko śladem tego, co wokół domów, co jest w mieście. 

Znalezisko pasikonika i jego jaj świadczy o obecności gatunku w pobliżu domu. Sprawdzajcie to, co leży gdzieś za łóżkiem, w kątach i szparach, czasem w lampkach oświetleniowych. To próby badawcze, pozwalające ocenić bioróżnorodność w waszej okolicy. Możemy poznawać przyrodę bez wychodzenia z domu. Na przykład z opisywanej sytuacji można policzyć liczbę złożonych jaj. Nie wiem czy już ktoś kiedyś liczył ile samica pasikonika składa jaj. Policzycie te na zdjęciu? Czy ta liczba się powtarza i jest typowa dla pasikonika zielonego? 

Samica pasikonika zielonego i zebrane jaja z prześcieradła. Fot. Małgorzata Musielok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz