Dawne jezioro Płociduga Mała, niedawno niepotrzebnie osuszone ponownie. Naturalny zbiornik do małej retencji w mieście. Listopad 2023 r. |
Pracownik uniwersytetu w zasadzie ciągle czuje się wywoływany do odpowiedzi przy tablicy, jak na konkursie lub egzaminie. Mam na myśli pytania (wywiady, setki itp.) z różnych mediów. Przynajmniej ja tak mam. Zaskakujące pytania ale z możliwością przygotowania się do odpowiedzi. Czasem miej czasem więcej tego czasu ale jednak jest. Nawet jak wypowiedź w studio czy na żywo na antenie to mniej lub bardziej temat wypowiedzi jest znany wcześniej. Można się przygotować. Niemniej stres jest. Na dodatek nie chodzi tylko o odpowiedź merytoryczną. Forma bywa także wymagająca. Czasem wypowiedź jest krótka (lub bardzo krótka), więc trzeba możliwie zwięźle ułożyć treść. A i tak nie do końca wiadomo, co wybiorą a co wytną. Najlepiej więc od razu syntetyczną i treścią odpowiedź przygotować w swojej głowie. Studentom też dajemy czas na przygotowanie się do odpowiedzi ustnej. realne przygotowanie do sytuacji pozaszkolnych, pozauniwersyteckich.
Zmierzam do tego, że wykładowca na uniwersytecie też jest często odpytywany i nie występuje w roli wszystkowiedzącego, który narzuca temat i co najwyżej sam odpytuje. Siłą rzeczy uniwersytet staje się coraz bardziej otwarty a nasi studenci znacząco się zmieniają. Są bardziej różnorodni. Bowiem społeczną misją uniwersytetu jest upowszechnianie wiedzy. Trzeba się uczyć opowiadać w nietradycyjny sposób. Dwie trzy minuty a nie półtoragodzinny wykład. Mini wykłady i wiedza w małych porcjach, na dodatek dla bardzo zróżnicowanego odbiorcy.
Po tej dygresji pora przejść do zasadniczego tematu, wywołanego przez Telewizję Olsztyn, która niedawno zapytała mnie o zbiorniki do małej retencji, wybudowane w Olsztynie. Odpowiedziałem a teraz próbuję nieco szerzej i dokładniej opisać.
Zbiorniki retencyjne w miastach - po co one są? Zbierają głownie wodę opadową po deszczach. Ich zadania są różnorodne. Po pierwsze zapobiegają podtopieniom w czasie gwałtownych i ulewnych deszczy. Na skutek ocieplenia klimatu możemy spodziewać się coraz większej liczby gwałtownych opadów. Sumarycznie w ciągu roku wody z nieba spadnie mniej więcej tyle samo lecz nierównomiernie rozłożonej w czasie. Przy krótkim a intensywnym deszczu woda szybko spływa, zwłaszcza w miastach, gdzie wiele powierzchni asfaltowych i betonowych jest nieprzepuszczalnych lub słabo przepuszczalnych dla wody. W rezultacie woda szybko spływa i mogą tworzyć się lokalne podtopienia. Systemy kanałów burzowych budowane były w miastach do zupełnie innych warunkowo i stare nie są w stanie skutecznie odprowadzić wody przy gwałtownej ulewie. Liczne choć niewielkie zbiorniki retencyjne mają za zadanie zatrzymać i przetrzymać przez jakiś czas tę wodę.
Po drugie woda spływająca z ulic jest zanieczyszczona. Jeśli od razu trafia kanałami burzowymi do rzek i jezior to je zanieczyszcza. W zbiornikach retencyjnych przynajmniej w części może odstać się i oczyścić. W ten sposób możemy wspomagać naturalne procesy samooczyszczania wód powierzchniowych.
Trzeci powód jest być może najważniejszy. Chodzi o przeciwdziałanie suszy. Jeśli woda stagnuje, a nie szybko odpływa do Bałtyku, to ma czas wsiąkać i zasilać wody podziemne. Umożliwia to odnawianie wód głębinowych. Takie zbiorniki retencyjne są jednym z elementów szerszego systemu małej retencji w miastach. Obok nich powinno się budować małe zbiorniki typu "beczka pod rynną", zbierające wodę deszczową, którą potem można wykorzystywać do różnych celów, np. do podlewania roślinności w mieście. Kolejnym rozwiązaniem są liczne porowate i przepuszczalne powierzchnie, np. trawniki i łąki kwietne (zamiast betonu). A im więcej próchnicy w glebie tym większa chłonność gleby. Dlatego lepsze są łąki kwietne o rzadszym koszeniu oraz jesienne pozostawianie liści. Nie grabić by liście mogły z pomocą bezkręgowców i grzybów zmieniać się w próchnicę. Zimowy śnieg, nawet jeśli spadnie, to szybko znika. Tracimy więc ten sposób retencjonowania wody. Szybko musimy wdrożyć inne sposoby, także zielone dachy. Piszę o wielu różnych małych i rozproszonych elementach systemu retencji. Nie chodzi więc o duże i drogie inwestycje tylko i liczne, małe i powszechne. Wtedy woda zostaje w wielu miejscach. I w wielu miejscach jest dostępna.
Warto często podnosić problem retencji wody jako skarbu narodowego. Tak, woda jest cennym skarbem i nie można go roztrwaniać. A niewielkie tereny podmokłe, takie jak dawne jezioro Płocudiga Mała powinny być w tym celu wykorzystywane. Nie trzeba wielkich inwestycji. Wystarczy tylko mądre zarzadzanie usługami ekosystemowymi w mieście.
Kiedyś było to jezioro, położone w pobliżu średniowiecznego Olsztyna. W czasach "pruskich" zostało osuszone, wykopano rowy melioracyjne. Po wojnie nie było wykorzystywane gospodarczo i powoli się samoczynnie zrenaturalizowało. Małe śródmiejskie bagienko, teren podmokły. Jeszcze niedawno liczne były tu żaby, traszki, ślimaki, chruściki, kałużnice, pływaki a nawet zaczęły gniazdować gęsi gęgawe. Kilka lat temu, na wniosek dewelopera, który wybudował na skraju kilka bloków, ponownie zostało osuszone. Odnowiono i pogłębiono rowy melioracyjne. Zniknęły traszki, żaby, liczne bezkręgowce. Zrobiło się cicho i ponuro. Ale po kilku latach wody jest znowu tyle samo. Niczego więc nie osiągnięto w sensie obniżenia poziomu wody. Jednak nie ma w nim już tak bogatego życia. Miasto się rozrosło brak dobrych korytarzy dla hydrobiontów i amfibiontów. Dalej jednak może służyć jako zbiornik małej retencji. I to bez kosztownych inwestycji. Konieczne są jednak działania, które odbudują bioróżnorodność tego miejsca. Będzie to nie tylko zbiornik retencyjny ale i wartościowy teren rekreacyjny dla mieszkańców. No i oczywiście małe refugium ochrony bioróżnorodności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz