Człowiek jest istotą społeczną a mimo to czasem poszukuje samotności. By w ciszy i z dala od życia społecznego przemyśleć, porozważać, snuć refleksje. Kiedyś wystarczyło nieco odejść od chaty czy obozowiska, by nad brzegiem rzeki, patrząc na przepływająca wodę, lub na łące czy na skraju lasu, patrząc na przepływające chmury, rozmyślać w pustelniczej ciszy. Nawet w dawnych społecznościach, gdy nie było jeszcze telewizji, radia, internetu, prasy i gwarnego życia ulicznego, ludzie uciekali "na pustynię", w puszczę, czyli tam gdzie pusto jest od innych ludzi. Czasem wystarczyło kilka chwil, czasem kilka dni a czasem było to wiele lat.
Eremici i pustelnicy nie żyli jednak w pełnej izolacji. Odwiedzali ich inni ludzie by czerpać z pustelniczych przemyśleń. By korzystać z myśli, które rodziły się z dala od gwarnego życia społecznego. Z dala od agory, rynku gdzie informacje szybko się rozchodziły. Kiedyś z ust do ust, dzisiaj z telefonu do telefonu czy z laptopa do laptopa. Życie społeczne cechuje się wieloma kontaktami społecznymi, wieloma relacji i szybką wymianą informacji, także tych kto z kim i dlaczego. Być może w tym gwarze intensywnej wymiany informacji nie zauważamy rzeczy ważnych i bardzo istotnych. Stąd tęsknota do samotnego wyciszenia lub korzystania z przemyśleń eremitów. Oni to zrobili za nas. Pustelnicy - wyspecjalizowany zawód, rzemiosło. A taka specjalizacja możliwa jest w dużych, zorganizowanych społecznościach, w których można się specjalizować i dzielić zadaniami. W tym sensie nawet pustelnik nie żyje całkiem na pustyni. Trochę z boku a jednak w większej społeczności.
To, co przemyśli pustelnik, bardzo wolno się rozchodzi. Bo rzadko kto odwiedza pustelnika, rzadko jego myśli wysłucha i przeniesie dalej, do szybszego obiegu społecznego. Nawet jeśli taki eremita spisuje swoje refleksje to i tak dużo później docierają do krwiobiegu kulturowego. Na dodatek potrzebuje innych ludzi, którzy przekażą i upowszechnią jego przemyślenia. Jeśli jest w pełni odizolowany, to jego refleksje znikną bezpotomnie wraz z nim.
To, co przemyśli pustelnik, bardzo wolno się rozchodzi. Bo rzadko kto odwiedza pustelnika, rzadko jego myśli wysłucha i przeniesie dalej, do szybszego obiegu społecznego. Nawet jeśli taki eremita spisuje swoje refleksje to i tak dużo później docierają do krwiobiegu kulturowego. Na dodatek potrzebuje innych ludzi, którzy przekażą i upowszechnią jego przemyślenia. Jeśli jest w pełni odizolowany, to jego refleksje znikną bezpotomnie wraz z nim.
Piszę na blogu jak jakiś eremita. Mało kto przeczyta (w świecie z 8 miliardami ludzi), dlatego rozważania i refleksje wolno się rozchodzą. Czy treść trafi na odpowiedni grunt i będzie cytowana, przetwarzana dalej w kulturze i rozpowszechniania dosłownie lub w postaci przetworzonej? Mój tekst też jest w jakimś stopniu przetworzeniem tego, co już w kulturze jest. Myśli są jak materia krążąca w ekosystemie - nieustannie przetwarzana na każdym poziomie troficznym. Niby te same atomy lecz inaczej ułożone.
Metabolizm myśli i treści - nie tworzymy z niczego, lecz z tego co sami zaczerpniemy z rozległej kultury, od innych osób, co sami przeżyjemy i doświadczymy. Ale przecież nawet te oryginalne doświadczenia i wynikające z nich przemyślenia się powtarzają. Przecież przed nami żyło tyle milionów ludzi, którzy kochali, płakali, obserwowali ptaki, motyle, żaby a nawet chruściki. Żyjemy w tym samy świecie, w tych samych prawach przyrody, w tych samych procesach. Czasem różne oryginalne odkrycia i refleksje są zapominane. By potem inni ludzie odkryli je na nowo. Na nowo ubrali w słowa i wprowadzili do kultury, na nowo uruchomili w metabolizmie ludzkiej kultury.
Ucząc się także przetwarzamy. Każdy z nas samodzielnie wbudowuje nowe informacje do swojego, wewnętrznego systemu wiedzy. I tak przez całe życie zdobywamy nowe informacje, niczym pokarm, i przetwarzamy, a potem w mniej lub bardziej zmienionej postaci przekazujemy innym ludziom.
Tak i ja, niczym skorupka jajka, czym wcześniej nasiąkłem, tym na blogu trącam. Wszystkiego dobrze trącanego w Nowy 2024 Roku.
Pustelnik idzie na pustynie, bo to, żeby opróźnić się z tego co zbętne (zewnętrzne). Żeby stać się pusty. Zrobić miejsce na przeczuwaną przez niego bardziej wartościową wiedzę, a może raczej samowiedzę. Taka potrzeba. Takie powołanie. Przede wszystkim dla siebie. A czasem i dla innych. Taka potrzeba.
OdpowiedzUsuńPisanie bloga to jednak inna para kaloszy. Zawsze jest prawdopodobieństwo, że zaskoczy. Że człowieka sławnym/rozpoznawalnym/wziętym uczyni (np. taka Babka od histy). Że tak jak ja włączy się w strumień myśli i coś dopowie do wiecznej dyskusji o losie człowieka. A człowiek faktycznie czy dawniej czy dziś ten sam. To w ogóle, bo w szczególe alergicy, autystycy, lgbt, buddyści, ateiści, zielonoświątkowcy, scjentolodzy, miłośnicy anime... i tak 8 mld kulturowo-genetycznych mieszanek. No, może 1 mld, bo to tak na prawdę głównie Zachód. Niemniej, bardziej kolorowo niż dawniej. Czasy bardzo ciekawe, co dla chińczyków podążajacym za odwiedznym tao oznacza przekleństwo.