![]() |
Przygotowanie do zajęć, czekam na studentki i studenta. |
Głównym celem wykładu na trawie było doświadczanie. Myślałem o przyszłej pracy studentek, przyszłych nauczycielek przedszkoli i klas 1-3 a także edukatorów freelancerów. Ale wyszło niespodziewanie także coś innego, dostałem feedback o całym uniwersytecie. I tak, jak przeczuwałem, taki rodzaj zajęć ważny jest także dla studentów i tego jak się czują na uniwersytecie. Jedno zdarzenie, pozwalające jeszcze raz spojrzeć na zmiany dokonujące się w edukacji, w tym także na uniwersytetach. I warto o tym napisać, zastanowić się i podyskutować.
Konkretne doświadczenie: granie w gry planszowe na świeżym powietrzu, wspólne jedzenie ciasta, swobodna rozmowa – to było nasze konkretne doświadczenie. Tak będą organizowali przyszli nauczyciele zajęcia w przedszkolu i szkole. Mogli nie tylko usłyszeć o róznych formach edukacji ale i sami doświadczyć tego procesu. Bez presji, bez formalności. Dodatkowym dla mnie efektem była możliwość budowanie pogłębionych relacji ze studentami, bardziej ich poznać, np. pasje do czarno-białych zdjęć analogowych.
Refleksyjna obserwacja: studenci (i ja!) mieli czas na zastanowienie się nad tym, jak zmienia się dynamika grupy, jak wiedza rodzi się w dyskusji, jak proste doświadczenie integruje i uczy. To właśnie te refleksje znalazły się później w ich dziennikach. Ja tez zagrałem w jakąś grę, uczyłem się zasad od studentów. I mogliśmy po prostu porozmawiać, tak jak przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli.
Abstrakcyjna konceptualizacja: z tych obserwacji naturalnie wyłaniały się ogólniejsze wnioski dotyczące znaczenia relacji, środowiska uczenia się, roli zabawy w edukacji, czy nawet tego, jak proste elementy przyrody mogą stać się częścią procesu dydaktycznego. Jak rozpoznawać rośliny, które z nich są jadalne, jak upleść wianek z polnych kwiatów i wiele innych prostych a ważnych doświadczeń. Były także dyskusje o roli podwórka i próba połączenia tego wszystkiego z teoria pedagogiczną.
Aktywne eksperymentowanie: dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej to kluczowe. Przeżywając to doświadczenie na własnej skórze, zyskali inspirację i gotowe narzędzia do zastosowania w przyszłej pracy z dziećmi. Poczuli, jak ważne jest tworzenie przestrzeni do nauki, a nie tylko wypełnianie jej treścią. Dla mnie także. Będę organizował częściej takie wykłady i to także dla studentów biologii czy biotechnologii.
Dlaczego tak ważne jest, aby od czasu do czasu "wychodzić na łono przyrody" z naszymi studentami?
Po pierwsza zrywamy z rutyną a zaskoczenie jest ożywcze dla ludzkich mózgów i zwiększa skuteczność zapamiętywania. Tak przynajmniej podpowiadają odkrycia neurobiologii. Zmiana otoczenia pobudza umysł, zwiększa kreatywność i przełamuje monotonię.
"Pozwólmy dzieciom również tego doświadczyć..." Studencka refleksja o pikniku edukacyjnym i jej zastosowaniu w pracy z dziećmi to dla mnie najcenniejsza ewaluacja. To dowód na to, że proces uczenia się był autentyczny i transformujący. Jeżeli nasi przyszli nauczyciele sami doświadczą radości z nauki poza schematem, to z większym prawdopodobieństwem będą potrafili przenieść te wartości do pracy z najmłodszymi.
Niech nasze dzieci, podobnie jak studenci na trawie, poczują, że nauka to nie tylko wkuwanie faktów, ale przede wszystkim odkrywanie, doświadczanie, współpraca i radość bycia razem. To budowanie relacji, to zrozumienie świata poprzez interakcję z nim.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ten wykład "na trawie" to była jedna z najlepszych decyzji. Trudna i ryzykowna, ale warta wysiłku. Chyba częściej będę korzystał z tej formy. A Ty, drogi Czytelniku, kiedy ostatnio wyszedłeś poza utarte schematy, by uczyć się lub uczyć innych? Podzielisz się w komentarzach swoimi doświadczeniami, refleksjami czy krytyczną opinia?
Spotykam się z opiniami, że wykład na trawniku, z grami planszowymi i ciastem, to kwintesencja tego, jak powinna wyglądać nowoczesna edukacja – angażująca, inspirująca i bliska życiu. Widok wykładowcy ze studentami siedzących na łące i grających w gry planszowe to tylko pozornie coś banalnego. W gruncie rzeczy odnosi się do projektowania przestrzeni i sytuacji do uczenia sie. Dobrze to oddaje neologizm , które stworzyłem wykorzystuję - projekczyciel (nauczyciel + projektant). To również idealny temat na wpis na bloga, który łączy perspektywę wykładowcy akademickiego z refleksjami studenckimi. Bo to już trzeci sezon, gdy studenci mogą wybrać praktyczną formę egzaminu. Wybierają między typowym testem wielokrotnego wyboru (sprawdza wiedzę) a pisaniem przez cały semestr dziennika refleksji. Przy okazji ja mam nieoficjalna ewaluację - czytam o czym i jak piszą, w tym o formie zajęć, nie tylko na moim przedmiocie. Dziennik refleksji to poszukiwanie praktycznej form sprawdzania wiedzy i umiejętności i wdrażania do działania. Nie tylko sprawdzanie wiedzy lecz uczenie się na własnych błędach, gdy błąd nie jest oznaką porażki lecz elementem uczenia się i rozwoju.
Zacznijmy od szczerego wyznania: nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla wykładowcy niż moment, w którym studenci sami werbalizują to, co intuicyjnie czuliśmy, organizując nietypowe zajęcia. Ostatnio, prowadząc wykład z edukacji społeczno-przyrodniczej dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, postanowiłem zrezygnować z rzutnika, formalnego wykładu i sztywnych ławek. Zamiast tego, rozłożyliśmy koce na trawniku, przynieśliśmy gry planszowe i ciasto. Efekt? Przeszedł moje oczekiwania. Studencki feedback zawierał ważne stwierdzenie: gdy nauka przestaje być "chodzeniem na studia".
To, co najbardziej uderzyło mnie w jednym ze studenckich dzienników refleksji, to fragment, który idealnie oddaje sedno problemu współczesnej edukacji: "Nie chcę już tylko „chodzić na studia”. Chcę się uczyć. Głęboko, uważnie, razem z innymi. I jeśli trzeba do tego tylko koca i odrobiny słońca – to naprawdę warto spróbować."
To zdanie to nie tylko ewaluacja moich zajęć, to manifest. Studenci nie chcą być biernymi odbiorcami wiedzy. Pragną zaangażowania, interakcji i głębszego sensu. Tradycyjny model transmisji wiedzy, choć wciąż ma swoje miejsce, często pomija kluczowy element procesu uczenia się: doświadczenie. Tłem teoretycznym dla wykładu dla mnie był m.in. cykl Kolba , zastosowany w praktyce, czyli edukacja, która żyje. Cykl Kolba to model uczenia się przez doświadczenie, który podkreśla znaczenie czterech etapów: konkretnego doświadczenia, refleksyjnej obserwacji, abstrakcyjnej konceptualizacji i aktywnego eksperymentowania. Nasz "wykład na trawie" był tego dobrym przykładem.
Zacznijmy od szczerego wyznania: nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla wykładowcy niż moment, w którym studenci sami werbalizują to, co intuicyjnie czuliśmy, organizując nietypowe zajęcia. Ostatnio, prowadząc wykład z edukacji społeczno-przyrodniczej dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, postanowiłem zrezygnować z rzutnika, formalnego wykładu i sztywnych ławek. Zamiast tego, rozłożyliśmy koce na trawniku, przynieśliśmy gry planszowe i ciasto. Efekt? Przeszedł moje oczekiwania. Studencki feedback zawierał ważne stwierdzenie: gdy nauka przestaje być "chodzeniem na studia".
To, co najbardziej uderzyło mnie w jednym ze studenckich dzienników refleksji, to fragment, który idealnie oddaje sedno problemu współczesnej edukacji: "Nie chcę już tylko „chodzić na studia”. Chcę się uczyć. Głęboko, uważnie, razem z innymi. I jeśli trzeba do tego tylko koca i odrobiny słońca – to naprawdę warto spróbować."
To zdanie to nie tylko ewaluacja moich zajęć, to manifest. Studenci nie chcą być biernymi odbiorcami wiedzy. Pragną zaangażowania, interakcji i głębszego sensu. Tradycyjny model transmisji wiedzy, choć wciąż ma swoje miejsce, często pomija kluczowy element procesu uczenia się: doświadczenie. Tłem teoretycznym dla wykładu dla mnie był m.in. cykl Kolba , zastosowany w praktyce, czyli edukacja, która żyje. Cykl Kolba to model uczenia się przez doświadczenie, który podkreśla znaczenie czterech etapów: konkretnego doświadczenia, refleksyjnej obserwacji, abstrakcyjnej konceptualizacji i aktywnego eksperymentowania. Nasz "wykład na trawie" był tego dobrym przykładem.
Konkretne doświadczenie: granie w gry planszowe na świeżym powietrzu, wspólne jedzenie ciasta, swobodna rozmowa – to było nasze konkretne doświadczenie. Tak będą organizowali przyszli nauczyciele zajęcia w przedszkolu i szkole. Mogli nie tylko usłyszeć o róznych formach edukacji ale i sami doświadczyć tego procesu. Bez presji, bez formalności. Dodatkowym dla mnie efektem była możliwość budowanie pogłębionych relacji ze studentami, bardziej ich poznać, np. pasje do czarno-białych zdjęć analogowych.
Refleksyjna obserwacja: studenci (i ja!) mieli czas na zastanowienie się nad tym, jak zmienia się dynamika grupy, jak wiedza rodzi się w dyskusji, jak proste doświadczenie integruje i uczy. To właśnie te refleksje znalazły się później w ich dziennikach. Ja tez zagrałem w jakąś grę, uczyłem się zasad od studentów. I mogliśmy po prostu porozmawiać, tak jak przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli.
Abstrakcyjna konceptualizacja: z tych obserwacji naturalnie wyłaniały się ogólniejsze wnioski dotyczące znaczenia relacji, środowiska uczenia się, roli zabawy w edukacji, czy nawet tego, jak proste elementy przyrody mogą stać się częścią procesu dydaktycznego. Jak rozpoznawać rośliny, które z nich są jadalne, jak upleść wianek z polnych kwiatów i wiele innych prostych a ważnych doświadczeń. Były także dyskusje o roli podwórka i próba połączenia tego wszystkiego z teoria pedagogiczną.
Aktywne eksperymentowanie: dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej to kluczowe. Przeżywając to doświadczenie na własnej skórze, zyskali inspirację i gotowe narzędzia do zastosowania w przyszłej pracy z dziećmi. Poczuli, jak ważne jest tworzenie przestrzeni do nauki, a nie tylko wypełnianie jej treścią. Dla mnie także. Będę organizował częściej takie wykłady i to także dla studentów biologii czy biotechnologii.
Dlaczego tak ważne jest, aby od czasu do czasu "wychodzić na łono przyrody" z naszymi studentami?
Po pierwsza zrywamy z rutyną a zaskoczenie jest ożywcze dla ludzkich mózgów i zwiększa skuteczność zapamiętywania. Tak przynajmniej podpowiadają odkrycia neurobiologii. Zmiana otoczenia pobudza umysł, zwiększa kreatywność i przełamuje monotonię.
Po drugie budujemy relacje międzyludzkie. Nieformalne środowisko sprzyja otwartej komunikacji i budowaniu silniejszych więzi między studentami oraz między studentami a wykładowcą. Znikają bariery, pojawia się autentyczność.
Po trzecie uczymy się także przez zmysły. Przyroda angażuje wszystkie zmysły. Słońce na skórze, zapach trawy, śpiew ptaków – to wszystko wzbogaca doświadczenie uczenia się, czyniąc je bardziej zapadającym w pamięć.
Po czwarte i bardzo ważne uświadamiamy kontekst. W przypadku edukacji społeczno-przyrodniczej jest to szczególnie ważne. Jak lepiej mówić o przyrodzie, niż będąc w niej? Jak lepiej uczyć o społeczności, niż budując ją w praktyce? A na dodatek mamy w Kortowie dużo zieleni i zielone trawniki oraz łąki kwietne. Przy dobrej pogodzie można wyjść z sali wykładowej i z wykładowej rutyny. Studenci nie powiedzą pod nosem "O, znowu Power Point". Wyjście ze strefy wykładowego komfortu może być ożywcze także dla samego wykładowcy. Owszem, wymaga wysiłku przygotowania wykładu inaczej. Lub nawet zrezygnowania z wykładu na wykładzie poprzez zwiększenie aktywności samych studentów.
"Pozwólmy dzieciom również tego doświadczyć..." Studencka refleksja o pikniku edukacyjnym i jej zastosowaniu w pracy z dziećmi to dla mnie najcenniejsza ewaluacja. To dowód na to, że proces uczenia się był autentyczny i transformujący. Jeżeli nasi przyszli nauczyciele sami doświadczą radości z nauki poza schematem, to z większym prawdopodobieństwem będą potrafili przenieść te wartości do pracy z najmłodszymi.
Niech nasze dzieci, podobnie jak studenci na trawie, poczują, że nauka to nie tylko wkuwanie faktów, ale przede wszystkim odkrywanie, doświadczanie, współpraca i radość bycia razem. To budowanie relacji, to zrozumienie świata poprzez interakcję z nim.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ten wykład "na trawie" to była jedna z najlepszych decyzji. Trudna i ryzykowna, ale warta wysiłku. Chyba częściej będę korzystał z tej formy. A Ty, drogi Czytelniku, kiedy ostatnio wyszedłeś poza utarte schematy, by uczyć się lub uczyć innych? Podzielisz się w komentarzach swoimi doświadczeniami, refleksjami czy krytyczną opinia?
PS. dlaczego w podpisie do zdjęcia są studentki i student? Bo w licznej grupie pań jest i jeden mężczyzna, jak rodzynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz