29.06.2025

Jestem człowiekiem kultury pisma lecz zanurzonym w przeszłości i przyszłości



Niniejszy esej można byłoby zatytułować tak: Moje słowa i  nasza ewolucja. Osobista opowieść o podróży przez kultury komunikacji.

Jako biolog i popularyzator nauki, często pochylam się nad ewolucją – nie tylko tą biologiczną, która kształtowała nasze ciała przez miliony lat, ale też kulturową, która w zawrotnym tempie zmienia nasze umysły i sposób, w jaki żyjemy. Kiedy patrzę na swoje codzienne obcowanie ze słowem, zarówno tym wypowiadanym, jak i pisanym, widzę w nim miniaturową historię ludzkości. To, w jaki sposób komunikujemy się dzisiaj, jest hybrydą pradawnych mechanizmów i błyskawicznie ewoluujących technologii. Jesteśmy w samym środku gwałtownie zachodzącej ewolucji kulturowej.

Pomyślmy o rozmowie. Przez co najmniej 150 tysięcy lat Homo sapiens, i nasi przodkowie wcześniej, polegali na kulturze słowa, czyli oralnej. To wtedy rodziła się nasza inteligencja społeczna, zdolność do współpracy, przekazywania doświadczeń. Rozmowa była wszystkim – ulotna, efemeryczna, ale niesłychanie potężna w budowaniu wspólnoty i pamięci zbiorowej. Najwyraźniej jestem introwertykiem. Lubię kontakty i rozmowy z ludźmi, ale dość szybko wyczerpuje się moja pojemność bezpośrednich kontaktów i przy nadmiarze rozmów wolę pisanie czyli kontakt asynchroniczny. Dziś często rezygnuję z telefonu na rzecz maila (kiedyś pisałem dużo listów papierowych), być może dlatego, że jestem introwertykiem i cenię sobie czas na przemyślenie odpowiedzi. A może to efekt wyrastania i głębokiego zakorzenieni w kulturze pisma?  Ten mail jest też w pewnym sensie powrotem do trwalszej formy zapisu, w przeciwieństwie do rozmowy telefonicznej, która nie pozostawia po sobie niemal żadnego śladu – poza tym w naszej ulotnej pamięci. To dowód na to, jak mocno jesteśmy zakorzenieni w tych pradawnych mechanizmach, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kultura pisma wprowadziła linearny zapis i umożliwiła dopracowywanie wypowiedzi, poprawianie jej szczegółów i logiki

Moje własne życie i myślenie są głęboko zakorzenione w kulturze pisma. Choć pismo narodziło się kilka tysięcy lat temu, to właśnie ostatnie 200 lat przyniosło jego intensywny rozkwit, rewolucjonizując edukację, naukę i społeczeństwo. Wyrosłem w świecie, gdzie słowo pisane dominowało: książki, podręczniki, gazety, czasopisma. To właśnie w tej kulturze ukształtowałem swój styl, sposób myślenia i porządkowania informacji. Dużo czytałem a od początku edukacji szkolnej uczyłem się pisać. I rozsmakowałem się linearności refleksyjnego namysłu pisma.

Moje biurko często przypomina mozaikę tej kultury. Luźne, recyklingowe kartki – zapisane z jednej strony, wyrwane z kalendarza, kawałki opakowań, nieaktualne plakaty. Wykorzystuje je ponownie do zapisywania rodzących się myśli czy jako okruchy pamięci krótkotrwałej (rozumianej nie w kontekście pracy mózgu lecz właśnie kultury pisma - te karteczki to pamięć krótkotrwała i tylko część przejdzie do długotrwałej). Przekładam je, komponuję, czasem przepisuję, zestawiam jak klocki czy puzzle w bardziej dopracowane myśli i treści. To mój osobisty system zarządzania wiedzą, odzwierciedlający linearność i jednocześnie elastyczność myślenia, które pielęgnuje pismo. Niektóre z tych notatek nigdy nie ujrzą światła dziennego w dopracowanej formie, pozostają jedynie ulotną chwilą poczętych pomysłów, ale ich istnienie jest dowodem na potrzebę materializacji myśli.

Podobnie rzecz ma się z papierowymi, podręcznymi notesami. To efemeryczne formy zapisu, często wyrzucane po przepisaniu najważniejszych treści, ale ich rola w procesie twórczym jest nie do przecenienia. Są jak pierwsze, surowe gliniane tabliczki – szybki szkic, uchwycenie idei, zanim ta ucieknie. Niczym dodatkowe neurony w mózgu, pierwsza pamięć zewnętrzna. Dawniej dużo pisałem tekstów do czasopism papierowych i typowych publikacji. Teraz też piszę ale już krótsze felietony dl kwartalnika VariArt i miesięcznika Wiadomości Uniwersyteckie. Teksty są dostępne także poza "papierem", bo są udostępniane internetowo jako pliki PDF.

Dziś jednak jedną nogą stoję już w kulturze postpiśmiennej. To era, w której dominacja linearnego tekstu ulega erozji na rzecz dynamicznych, multimedialnych form komunikacji. Moje pisanie ewoluuje wraz z nią. Do tekstów pisanych dochodzą także radiowe felietony czy internetowe rolki (krótkie formy wideo).

Przykładem są moje aktywności w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Facebooku czy Instagramie. To często połączony przekaz obrazu i treści, gdzie fotografia czy grafika jest równie ważna, co słowo. To odejście od czystego tekstu na rzecz hybrydowych form, które angażują więcej zmysłów i są dostosowane do szybkiej konsumpcji informacji. Podobnie jest z blogiem, który od lat zastąpił moje pisanie do tradycyjnych czasopism. To uporządkowany, ale elastyczny sposób dzielenia się wiedzą, często pozwalający na natychmiastową interakcję z czytelnikami. Coraz częściej nawet naukowe publikacje przenoszą się w to cyfrowe środowisko.

Nadal jednak wracam do zeszytów z notatkami – tych nie wyrzucam. To moje prywatne archiwum, „twardy dysk” myśli, do którego wracam, by budować na dawnych pomysłach. Pisanie felietonów do kwartalników i miesięczników wciąż stanowi dla mnie ważny kanał, choć przyznaję, że kiedyś większe artykuły do gazet były normą, a dziś są rzadkością. To wyraźny sygnał zmian – prasa papierowa ustępuje miejsca cyfrowym platformom, a czytelnicy zmieniają swoje nawyki.

Wszystkie te formy komunikacji doskonale ilustrują ideę konektywizmu – teorii uczenia się i wiedzy, która podkreśla, że wiedza nie rezyduje wyłącznie w naszych indywidualnych mózgach. Już w kulturze oralnej wiedza była rozproszona w wielu mózgach, przekazywana z pokolenia na pokolenie, weryfikowana i modyfikowana przez wspólnotę. To była pierwsza forma społecznej pamięci rozproszonej. Pojawienie się pisma i książek sprawiło, że wiedza rozproszyła się w wielu pozaludzkich nośnikach. Książka stała się przedłużeniem umysłu, pozwalając na kumulację i przechowywanie informacji na skalę, o której nasi przodkowie mogli tylko pomarzyć. Biblioteki stały się zewnętrznymi „mózgami” ludzkości.

Dziś, w erze postpiśmiennej, konektywizm osiąga nowy wymiar. Wiedza jest rozproszona nie tylko w mózgach i książkach, ale przecież i w elementach internetowych i cyfrowych. Internet to gigantyczna, dynamicznie zmieniająca się sieć połączeń, gdzie każdy link, każda strona, każdy post jest węzłem informacji. Moje pisanie – czy to na blogu, czy w mediach społecznościowych – staje się częścią tej globalnej sieci, dodając nowy węzeł do nieustannie rosnącej pamięci cyfrowej. Wiedza jest płynna, dostępna na wyciągnięcie ręki, a jej wartość często leży w umiejętności nawigacji po niej i tworzenia nowych połączeń.

Tak więc, stoję tu – jako człowiek mocno ukształtowany przez kulturę pisma, z jedną nogą głęboko zanurzony w pierwotnej kulturze słowa, a drugą już nieśmiało stąpającym w wirtualnym świecie kultury postpiśmiennej. To fascynujące skrzyżowanie trzech różnych kultur komunikacji i współpracy międzyludzkiej. Każda z nich wnosi swoje unikalne cechy, kształtując nie tylko moje pisanie, ale i sposób, w jaki postrzegam świat i uczestniczę w globalnej wymianie myśli.

Ta ewolucja komunikacji jest odbiciem naszej własnej ewolucji jako gatunku. Od szeptów przy ognisku, przez rzędy liter na pergaminie, aż po błyskawiczne strumienie danych w cyberprzestrzeni – zawsze dążyliśmy do dzielenia się, łączenia i budowania na wspólnej wiedzy. Moje pisanie jest częścią tej niekończącej się opowieści, świadectwem, jak daleko zaszliśmy i jak wiele jeszcze przed nami w tej nieustannej podróży słowa i sensu.

Pojawianie się nowych kultur nie eliminuje tych poprzednich. Jedynie inaczej rozkładają się akcenty. I w każdej musimy się umieć poruszać. Dobrze jest mieć świadomość odmienność przekazy tych trzech różnych kultur: oralnej, piśmiennej, i postpiśmiennej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz