(Pamiątkowe zdjęcie z Francji. Wszędzie w Unii Europejskiej czuję się jak w domu, u siebie. Europa demokratyczna, moja ojczyzna.) |
Pokojowa nagroda Nobla dla Unii Europejskiej, jaka nie tak dawno została przyznana (w roku 2016), daje mi dużą satysfakcję. Czuję się Europejczykiem i podwójnie jestem dumny. Raz z faktu bycia Europejczykiem, dwa za docenienie niezwykle wartościowego pomysłu, jakim jest Unia Europejska. Europa bez wojen, integrująca się, poznająca się, współpracująca, wspierająca się. Warto ją rozszerzać o kolejne kraje. Nie zatrzymywać zazdrośnie tego, co wartościowe, tylko dla siebie. Osobom wierzącym przypomnę, że flaga Unii Europejskiej ma inspiracje Maryjne, a solidarność europejska i uniwersalizm dobrze wpisują się w chrześcijaństwo i katolickość.
Kiedyś Europa nieustannie szarpana była wojnami. To niestety może wrócić. Dalej się różnimy, rozwijamy swoją lokalność i odmienność, nie zatracamy ani kultury ani języka. Wręcz przeciwnie. Silny wspiera słabszego. Różnorodność ubogaca - egoistyczna ksenofobia upośledza. Pomysł na "Unię" jest nawet naśladowany, mniej lub bardziej wiernie, w innych częściach świata. Mimo trudności i narzekania wiecznych malkontentów i przestraszonych, dumny jestem z Unii Europejskiej.
Czuję się Europejczykiem, ale wcale nie przestaję być Polakiem czy Warmiakiem. Te wartości się dopełniają a nie wykluczają. Na przykład w UE czuję kontynuację w znacznie poszerzonej wersji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Łatwiej podróżować bez wiz i stania w długich kolejkach na granicy. I wszędzie czuję się jak u siebie, czy to w Wilnie, Rumunii, Francji, Niemczech, Wiedniu, Daugavpils. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo, my Europejczycy, jesteśmy do siebie kulturowo podobni. Na dodatek Unia Europejska niesie w sobie wiele ideałów chrześcijańskiej Europy. Dla mnie ma to znaczenie.
Łączą nas wspólne wartości. Zbyt często mówimy o gospodarce i pieniądzach, za mało o wartościach. A przecież Unia Europejska to unia wartości, a nie tylko unia gospodarcza! Nie boję się świata i odmienności. Wiedza pozwala zrozumieć świat nas otaczający. Wiedza jest w tym sensie źródłem szczęścia. I tak też widzę uniwersytet. Nie jako wyższą szkółkę zawodową, ale jako miejsce, gdzie zdobywa się prawdziwą wiedzę i prawdziwe szczęście (wiedza jak żyć i być szczęśliwym, spełnionym). Owszem, jest to projekt daleki od zakończenia. Tak jak i Unia Europejska. Banalnie napiszę: to nasz zbiorowy obowiązek. I czuję się dumnym obywatelem Europy, który może płacić składki i wspierać słabszych. Nie jestem parobkiem, patrzącym jedynie na UE jako międzynarodową pomoc społeczną. W miarę wzrostu dochodów chcę budować coraz dłuższy stół a nie coraz wyższy płot. Dzielenie się ubogaca.
Jestem dumnym Europejczykiem, ciągle zgłębiającym naszą wspólną, europejską historię (jak i regionalne, warmińskie dziedzictwo). A łączy nas dużo od wielu stuleci, nawet tysiącleci. W 2016 roku, jako Europejczyk, zostałem pokojowym współnoblistą. Na zdjęciu wyżej uwiecznione jest małe francuskie miasteczko Montierchaume, merostwo, miejsce wrześniowego spotkania ze Stowarzyszeniem Francja-Polska. W jednym, różnorodnym domu. Wspólny dom, wspólna duma.
Długa majówka jest okazją do radosnego świętowania. Preferuję patriotyzm dnia codziennego. Przedkładam budowanie więzi i pielęgnowanie otwartego dziedzictwa nad nadęte słowa i puste gesty. W czasie tej długiej majówki będę między innymi malował stare dachówki, wyrzucone słoiki i butelki, namawiał do filozofii zero waste, tworzenia giveboxów i wykorzystywania bumerangowych torebek. I kilku innych rzeczy. I to w miejscu mojego urodzenia, w Lidzbarku Warmińskim. Z urodzenia jestem Warmiakiem, Polakiem, Europejczykiem. Albo na odwrót: jestem Europejczykiem, Polakiem, Warmiakiem. Konektywna komplementarność. Wspólnotowość w egzystencji.
Jakiś czas temu, w ramach internetowego "patriotycznego" hejtu i ludowej lustracji, ukazał się taki komentarz do mnie adresowany: (2016-03-10 15:43): „(…) Bardzo mnie ciekawi skąd się wziął, skąd wziął nazwisko i inne podobne elementy. Mimo jego grzebania w genealogii, jakoś nie można rzeczywiście umiejscowić go w dziejach rodziny pozostałych Czachorowskich. Czyżby podrzutek jak "Komorowski"? Ciekawe...” A nieco wcześniej, „prawdziwy Polak” o imieniu Majsbek, syn byłego wojskowego z czasów PRL, który przeszedł na islam (stąd to imię syna), pouczał mnie o patriotyzmie, polskości i zarzucał mi "targowicę". Kiedy korzystając z okazji zapytałem o jego genealogię… nic mi nie napisał (mimo deklaracji i obietnic). Zarzucał, że brukam tak zasłużone nazwisko (czyli moje, bo ośmielam się krytykować obecną władzę). Ale o tym „zasłużeniu” nic nie potrafił napisać, mimo moich nalegań. Z jego korespondencji wyciekała nacjonalistyczna bufonada, nakręcona przez „narodową” propagandę, ostatnio coraz obficiej płynącą z "publicznych" mediów.
Skąd się wziął Czachorowski? Osobiście urodziłem się w sercu Warmii, w Lidzbarku Warmińskim. Natomiast pierwsze wzmianki o moich przodkach z Czachorowa pojawiają się już w XV wieku. Czachorowo to wieś na północnym Mazowszu, przy granicy z Ziemią Dobrzyńską. Począwszy od XVI w. zachowały się już liczne zapiski metrykalne, pozwalające odtworzyć moją genealogię. Pierwsi Czachorowscy na Prusy dotarli już chyba w XV czy XVI wieku. Bezpośredni wywód genealogiczny mam od XVII wieku (północne Mazowsze, Ziemia Dobrzyńska). Nawiązując do tradycji mogę napisać, że pieczętuję się herbem Rogala (drobna szlachta szaraczkowa bez chłopów pańszczyźnianych). Nie jestem "podrzutkiem" ani sroce spod ogona nie wypadłem. Luki w historii rodu staram się systematycznie uzupełniać (z myślą nie tylko o sobie). Zbieram historię szeroko rozumianego rodu i losy ludzi, rozsianych już po całym świecie. Dlatego śmiało mogę pisać, że jestem Europejczykiem, tak jak moi przodkowie w ciągu udokumentowanej historii połowy tysiąclecia. Do komunikacji z członkami rodu i rodziny muszę używać nie tylko języka polskiego, ale i rosyjskiego, białoruskiego, angielskiego, portugalskiego itd. różnice nie przeszkadzają w poczuciu więzi. Po kądzieli jestem Wilniukiem. Zatem w pełni mogę czuć się potomkiem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, Unii Polski i Litwy. A teraz czuję się pełnoprawnych i odpowiedzialnym obywatelem Unii Europejskiej.
Jestem Europejczykiem polskiej narodowości, warmińskiego urodzenia. Świadomość wspólnej Europy, wspólnych wartości, w tym solidarności i współodpowiedzialności za nasze losy, jest dla mnie wartością nie tylko deklarowaną. Unia Europejska jest ukoronowaniem marzeń i zabiegów wielu pokoleń nie tylko Polaków. To mądre rozwinięcie i kontynuacja unii polsko-litewskiej i Rzeczypospolitej Obojga Narodów, to szersze spełnienie pomysłów na monarchię austro-węgiersko-polską (choć dużo bliższa mi republika i demokracja od monarchii). I wielu innych, wcześniejszych, podejmowanych prób federalizacji i budowania wspólnoty europejskiej. Należę do szczęśliwego pokolenia, które dożyło dobrych, unijnych czasów. I wiem, że nie jest to dane nam raz na zawsze, że trzeba każdego dnia zabiegać, starać się, pracować.
Państwa narodowe to późny wymysł i na razie bardzo krótkotrwały. Nacjonalizm jest efemerydą. Zdecydowanie wolę solidarność w pełnym słowa tego znaczeniu, ponad ksenofobię, prywatę, lokalne kompleksy. Unia Europejska jest dla mnie symbolem rozwoju cywilizacji. Europa to ciągła i nieustająca odpowiedzialność i wyzwanie. Bo nic nie jest dane raz na zawsze, co poskreślam już po raz trzeci. Unia Europejska jest znakomitym pomysłem na współistnienie bez wojen, bez zwalczających się nacjonalizmów i nieustannego przesuwania granic. Mogę jechać do Wilna (do rodziny) jak do swojego miasta, bez szabelki, konfliktów, przepychanek. I nie czuję się zagrożony, gdy na Warmii i Mazurach mieszkam z Ukraińcami, Portugalczykami, Niemcami, Francuzami, Rosjanami, Romami itd.
Dla mnie i mojego pokolenia wspólna Europa bez granic z zasiekami jest spełnieniem marzeń. Jednak do tej pory, na lotnisku przy kontroli paszportowej odczuwam jakiś lekki niepokój, gdzieś głęboko skrywany strach. Bo pamiętam dawne kontrole graniczne, ze szlabanami, drutami kolczastymi. Mój syn nie ma tych obaw. Wyrósł w Europie bez granic. Jeździ do Brukseli, Dijon, na Sycylię, do Irlandii tak jak do Warszawy, Gdańska czy Krakowa. To dla niego normalne (i to mnie cieszy). Po wielu latach nie czuję już wstydu, kompleksów czy zażenowania, gdy wyjeżdżam prywatnie czy służbowo do krajów „Europy Zachodniej”. Nie czuję się gorszy, nie czuje się jak ubogi krewny. Czuję się dumnym Europejczykiem, co w niczym nie umniejsza mojej polskości. Unia Europejska daje mojej polskości i warmińskości siłę i poczucie pełni.
Jestem Warmiakiem, Polakiem, Europejczykiem, katolikiem, jestem wolnym człowiekiem. Polska od zawsze była w Europie. Nigdy z niej nie wychodziliśmy. Choć bywały okresy przymusowego izolowania, ograniczającej żelaznej kurtyny. Teraz nie chcę być ponownie odgrodzony od Europy przez nacjonalistyczny i ksenofobiczny pseudopatriotyzm zakompleksionych ludzi. Moich rodaków...
Cywilizacyjnie i kulturowo byliśmy i jesteśmy w Europie. Mam na myśli wartości i kulturę a nie położenie geograficzne. Symbolicznie Chrzest Polski, którego jubileusz niedawno obchodziliśmy, był formalnym przypieczętowaniem oficjalnej obecności w Europie. Nawet nazwa herbata (herba tea) wskazuje na naszą kulturową przynależność do Europy Zachodniej a nie Wschodniej (gdzie używają nazwy czaj).
Obecnie symbolem naszej aktywnej i odpowiedzialnej przynależności do Europy jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Nie tylko należymy ale i współtworzymy Europę. I nie chcę, abyśmy z tej roli w jakikolwiek sposób rezygnowali. Jestem Europejczykiem i nim pozostanę. Każdą smutę można przetrwać. A w rodzinie są różne historie oraz chwalebne i mniej chwalebne czyny, które udało się udokumentować w rodzinnej historii. Jak i w pełni europejskie koligacje.
Myślę, że wiedza zarówno co do własnych korzeni jak i wiedza co do historii Europy jest najlepszym remedium na ksenofobię, nacjonalistyczną agresję i zaściankowy egoizm. Czy już niebawem będę musiał wyrabiać paszport by jeździć do rodziny rozsianej po całej Europie? Jestem obywatelem, dlatego chodzę na wybory i aktywnie współuczestniczę w tworzeniu przyszłości. Na najbliższe wybory do parlamentu europejskiego także się wybieram.
PS. w nawiązaniu do słów Pawlaka z Samych swoich, ludzie nie dzielą się na Polaków, Niemców, Ruskich, ale tak po prostu, na mądrych i głupich.
[..." ludzie nie dzielą się na Polaków, Niemców, Ruskich, ale tak po prostu, na mądrych i głupich..."]
OdpowiedzUsuńci drudzy także godni szacunku, ale...
kiedy głupstwo staje się majestatem to ja muszę się napić