11.08.2021

Maluję na wyrzuconych przedmiotach by jak dąb rozsiewać nadzieję na przetrwanie

 

Maluję na wyrzuconych przedmiotach by jak dąb rozsiewać nadzieję na przetrwanie. Z wielu żołędzi, które co roku wyrastają na dębie, dużo zostanie zjedzonych przez różne zwierzęta małe i duże. Inne trafią na glebę nieprzyjazną. Nawet z tych, które wykiełkują, większość zginie w wieku młodej siewki. Inne urosną ale zostaną zjedzone lub połamane zostaną zanim wydadzą kolejne owoce. Ale nieliczne wyrosną w okazałe drzewa i wydawać będą przez lata kolejne nasiona. Osobniki szybko przemijają, nawet wiekowe dęby. Ale gatunek trwa znacznie dłużej w tej sztafecie pokoleń. Zmienia się w ewolucji w kolejne gatunki. Trudno więc szybko i łatwo odczytać tę nieustającą sztafetę na drzewie życia (tym zajmuje się filogeneza). Ale ona jest. Choć trzeba podkreślić, że i życie na Ziemi nie jest wieczne...

Wiem, że zniknę, bo wszystko przemija. Ale chciałbym aby coś ocalało, aby cokolwiek pozostało jak najdłużej. Na przykład moje malowane butelki, dachówki, kamienie czy płytki ceramiczne. I liczę, że jakiś czas przetrwają razem z przekazem, jaki wraz z tymi malowanymi przedmiotami staram się pozostawić. By przetrwały - ciągle tworzę nowe, ciągle maluje. Niczym dąb, który corocznie wydaje nowe nasiona. Maluje i rozdaję. Widzę jak giną, niektóre się po prostu rozbiją, na innych zniszczy się malowany obraz, inne zostaną wyrzucone na śmietnik. Ale może krócej lub dłużej będą dostępne w przestrzeni publicznej (lub kameralnej) lub trwać będą pośrednio jako kulturowe (artystyczne) oddziaływanie, jako przekaz określonych treści, nieustannie przetwarzanych. Tak jak żołędzie zjedzone przez mysz a ta zjedzona przez sowę stanowią przepływ energii i materii w sieci troficznej. Nieustanne przetwarzanie i oddziaływanie. Ta sama energia, te same pierwiastki ale już w nowej, przetworzonej postaci. 

Maluję ginącą bioróżnorodność by ocalić choć pamięć o niej. Oraz by wywierać wpływ na emocje i skłonić do ochrony ginącego świata. Maluję na rzeczach wyrzuconych, pozornie niepotrzebnych. To nawiązanie do recyklingu, reusingu i upcyklingu. Malowanie niczym praca Syzyfa. Co i jak długo przetrwa, także w formie przetworzonej w ogromny ekosystemie kulturowym? 

Zapraszam na Street Art Festiwal w Olsztynie (już 18 września 2021 r.). Poszumimy razem, niczym dęby w lesie, pomalujemy, porozmawiamy. Coś może po nas wartościowego pozostanie... poprzez wypowiedź artystyczną, widoczną w przestrzeni ulicznej miasta oraz w naszych osobistych przeżyciach i refleksjach.

PS. Ilustracja fotograficzna pochodzi z pleneru Malality w ogrodzie Pałacu Młodzieży w Olsztynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz