25.08.2021

Zjeść, zasiać czy wyrzucić na śmieci?

Przy osiedlowym śmietniku. Gałązki tui
(pozostałość po przycinaniu krzewów),
leżące mirabelki, rosnące rośliny:
babka szerokolistna, mniszek i inne
oraz owocnik grzyba - czernidlaka kołpakowatego.
No i niezidentyfikowane śmieci w worku, 
(zapewne biomasa). Efekt naszej wiedzy
i niewiedzy, czyli tego jak 
rozumiemy procesy zachodzące w 
otaczającym nas świecie.
Masz przed sobą owoce, zjadasz ze smakiem ale przecież nie wszystko. Pozostają jakieś obrane skórki oraz nasiona. Jedne są twarde, inne nieco gorzkie. I tu rodzi się dylemat: zjeść, zasiać czy wyrzucić. Prosta niby decyzja ale wymaga sporej wiedzy. I jest testem czy rozumiesz otaczający nas świat oraz zachodzące w nim procesy. Sprawdź się w tym teście.

Zjeść. Na przykład pestki od jabłek, arbuza, winogron. Da się rozgryźć. Ale czy to zdrowo? Niektóre pestki zawierają kwas pruski (czy wiesz które?). To sposób obrony nasion przed zjedzeniem (zaszkodzić zjadającemu i zniechęcić do dalszego zjadania). Zawartość kwasu pruskiego w pestkach jabłek jest niewielka. Bo to ilość czyni lekarstwem lub trucizną. Śmiało możesz zjeść. Chyba, że zaczniesz zbierać pestki z jabłek i gruszek a potem hurtowo zjesz większą ilość. Wtedy może zaszkodzić. Bez wiedzy i rozumienia świata ani rusz. Sama informacja, wyczytana gdzieś w gazecie lub portalu o tym, że w tych pestkach jest kwas pruski, nie wystarczy by sensownie podejmować decyzje. Potrzebne jest rozumienie docierających informacji.

Pestki z wiśni, śliwek, czereśni, moreli, brzoskwiń dodatkowo zabezpieczone są twardą łupiną. Nie da się w większości ich rozgryźć. Pojedyncze można zjadać (przy sporym wysiłku dobrania się do środka) ale w większej ilości zaszkodzą. Nawet jak wrzucimy owoce do słoja by zrobić nalewkę. Lepiej, żeby nie miały pestek bo wtedy po takiej nalewce, długo stojącej w nastawie owoców z pestkami, głowa dodatkowo mocno zaboli. To jeszcze jeden przykład, że braki we własnej wiedzy i rozumieniu otaczającego nas świata (zachodzących procesów) mogą kończy się dla nas tragicznie. 

A może rękodzieło i sztuka (jeszcze jedna opcja, nieuwzględniona w tytule)? Może z pestek i nasion zrobić jakieś ozdoby? Nasi przodkowie od wieków w takim rękodziele przygotowywali przeróżne ozdoby. Zatem zebrane nasiona czy pestki może warto wykorzystać do zrobienia unikalnej biżuterii czy innych, wyklejkowych prac plastycznych? Z pewnością warto. Wysiłek artystyczny i fizyczny. A przy okazji mała sekwestracja węgla, przyjazna na klimatu. Co to jest sekwestracja węgla i zmiany klimatu? To już osobna opowieść...

Zasiać. Można na różne sposoby, np. po prostu wyrzucić gdzieś na ziemię, w lesie, na łące, nad jeziorem, tam gdzie akurat jesteśmy i zjedliśmy owoce. Zwracalibyśmy w ten sposób przyrodzie jej cząstkę. Biomasa wraca do ekosystemu, nasiona mogą być zjedzone przez inne zwierzęta małe i duże lub staną się pokarmem dla grzybów. Ale jest też i zagrożenie, bo w ten sposób możemy do lokalnej przyrody wprowadzać gatunki obce i inwazyjne. Drzewa owocowe jak najbardziej powinny znaleźć się w krajobrazie kulturowym, na wsi i w mieście. Wzdłuż dróg, rowów, na miedzach itp. Wzbogacą lokalną różnorodność. Ale nie w rezerwatach dzikiej przyrody.

A czy nie zaszkodzą lokalnym odmianom i przez hybrydyzację nie będą zagrażały lokalnej bioróżnorodności? W sklepach mamy odmiany przemysłowe, z wielkich sadów produkcyjnych. Dobierane są wg konkretnych cech. Mają małe szanse na zaaklimatyzowanie się w wiejskim czy miejskim krajobrazie. Oczywiście rozsądniej byłoby wprowadzać do krajobrazu dawne, stare i ekstensywne odmiany grusz, jabłoni, wiśni, śliw czy czereśni. A więc odmian, charakteryzujących się relatywnie dużą wielkością drzew i długim okresem życia. Czy w sklepie kupisz jabłka papierówki? Raczej nie, bo to delikatne owoce i do spożycia na miejscu. Bardzo źle znoszą przechowywanie i transport. Smak papierówek poznasz jedynie na miejscu. Nie w supermarkecie lecz na wakacjach w gospodarstwie agroturystycznym. Albo na wakacjach u babci lub wujka.

Preferencje handlowe się zmieniły. Pojawiły się zupełnie nowe odmiany roślin owocowych, stare ulegają zapomnieniu i systematycznie zanikają. Szkoda tej różnorodności i unikalnych zasobów genowych. Dla ich ocalenia tworzy się różnego rodzaju "banki genów" czyli sady, w których gromadzi się po 2-3 egzemplarze zanikających odmian i w ten sposób zachowuje dla potomnych. Wcześniej jednak trzeba wyszukać je i przewieźć szczepki lub nasiona. Potrzebna lokalna i regionalna inwentaryzacja. Ale i my do tego procesu możemy się przyczynić, przez sadzenie starych odmian w mieście lub na wsi, na miedzach, rowach, na obrzeżach. Potrafisz rozpoznać stare odmiany jabłoni, grusz, wiśni?

Jeśli więc w czasie wędrówki zerwałeś z polnego drzewa owocowego jabłko, gruszkę, śliwkę, to nasiona koniecznie pozostaw w tym środowisku lub wysiej gdzieś dalej, w podobnym krajobrazie. Może wzejdą i unikną kos namiętnych wykaszaczy wszystkiego.

Rośliny produkują nadmiar nasion i tylko niewielki procent z nich ma szansę wykiełkować a jeszcze mniej dorosnąć do reprodukcyjnej dojrzałości. Ekologiczni oportuniści wytwarzają ogromne ilości nasion ale z małą ilością substancji zapasowych. Specjaliści ekologiczni wytwarzają dużo mniej nasion lecz zawierają one dużo substancji zapasowych (łatwiej im wykiełkować w cieniu innych drzew). To duże nasiona (kasztany, żołędzie itd.). Jeśli będziesz rozrzucał nasiona to niewielkie są szanse, że coś z nich wyrośnie. Zasadź w domu, wyhoduj z siewki małe drzewko i dopiero takiego "podrostka" zasadź w odpowiednim terenie. Może przybędzie przydrożnych alei czy szpalerów na miedzach. Albo będzie więcej drzew owocowych w miastach. Dla ludzi i dla zwierząt. 

A jak już wykonasz ten pierwszy krok z drzewami i roślinami owocowymi (bo w mieście można sadzić np. dynie), to może rozochocisz się i zaczniesz rozsiewać nasiona drzew dzikorosnących, takich jak głogi, jarzębiny, śliwy tarniny. A potem nasiona roślin zielnych by wzbogacać w bioróżnorodność miejskie trawniki i łąki kwietne. Można produkować "bomby kwietne", "bomby nasienne". 

Wyrzucić na śmietnik. Ale wrzucić do pojemnika z resztkami organicznymi czy do śmieci zmieszanych? Czy nasiona nadają się na kompost? Test na naszą wiedzę o recyklingu i właściwym segregowaniu odpadów z naszego domu. Kto by się tym przejmował? Tak, głupiec niczym się nie przejmuje i nie bierze odpowiedzialności za swoje działania. Tych zostawmy. Dalsza część tekstu nie jest dla głupców. 

Jeśli trafi do odpadów zmieszanych to powiększać będzie wysypiska śmieci i podnosić koszty utylizacji odpadów komunalnych. Odzwierciedleniem tego będą coraz wyższe opłaty. Zatem przeznaczyć do pojemnika z bioodpadami (a te mogą być różne, jedne na kompost inne do innego wykorzystania biomasy, np. energetycznego). A może od razu do  środowiska? Niech zjedzą inne zwierzęta a być może coś wyrośnie, Do środowiska? Tak, ale dużo zależy od gatunku rośliny, by nie wprowadzać gatunków obcych i inwazyjnych. A jeszcze ważniejsze pytanie - gdzie? W krajobrazie kulturowym jak najbardziej ale z refleksją w przypadku parków narodowych i rezerwatów przyrody. Tam użytkowe rośliny takie jak jabłonie, wiśnie, dynie nie są mile widziane. 

Po co roślinom owoce? To pytanie zostawiłem na koniec. Części generatywne roślin, bogate w azot i inne cenne substancje od samego filogenetycznego początku były łakomym kąskiem dla zwierząt roślinożernych. Jak w takich warunkach ocalić potomstwo? W ewolucyjnym procesie rośliny, kosztem wydatków energetycznych, deponowały w nasiona substancje gorzkie i trujące, by odstraszyć zarodniko- i nasionożerców. Lub ukryć w twardej łupinie czy pestce. Co prawda trudniej wykiełkować ale i łatwiej swoje potomstwo uchronić przed zjedzeniem. 

Zjadanie nasion to nie tylko strata dla rośliny, to także możliwość dyspersji, przemieszczania się na duże odległości z wykorzystaniem zwierząt (zoochoria). Owoc to swoista danina: masz tu coś smacznego, zjedz, ale nasiona nie ruszaj. Przy okazji zjadania owoców rozsiewane są nasiona. Niektóre są przystosowane do tego, by przejść przez przewód pokarmowy i zachować siłę kiełkowania (czy próbowaliście rozgrzebywać odchody różnych domowych i dzikich zwierząt by sprawdzić co w nich jest? I czy znajdujące się tam nasiona mogą wykiełkować? Jak to sprawdzić?). Słodki owoc kusi do konsumpcji a nasiono zostaje gdzieś dalej przeniesione. Do nowego miejsca. W tym procesie zoochorii (czego szczególnym przypadkiem jest antropochoria*) rośliny wędrują i kolonizują nowe obszary. W tym sensie owoc jest specyficznym biletem podróżnym.

Odpowiadając na tytułowe pytanie zdecydowanie opowiadam się za odpowiedzią zasiać. Mądrze zasiać, wiedząc co, gdzie, kiedy i dlaczego. Mamy wpływ na środowisko. Może być od dobry i konstruktywny. Do tego oczywiście potrzeba wiedzy. Zatem dokształcaj się i działaj. A zacząć można od refleksji nad tym, co zrobić z pestkami owoców, które właśnie zjadłaś/zjadłeś.

PS. A co z grzybami, takimi jak czernidlak na zdjęciu? One też są elementem lokalnej bioróżnorodności. O wspomaganiu ich dyspersji też warto pomyśleć. Ale to już trochę trudniejsza sprawa. Wymaga większej wiedzy i zrozumienia procesów.


* Czy traktując antropochorię za szczególny przypadek zoochorii nie upowszechniam ideologii ekologizmu przez animalizację człowieka? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz