Wakacyjne podróże po Polsce skłaniają do refleksji. Od wczesnego dzieciństwa podróże kojarzą mi się z dworcami kolejowymi. Przesiadki, poczekalnie, oglądanie zabawek w dworcowych kioskach, stanie na peronie i zmieniające się pociągi. Wtedy jeszcze kursowały parowozy a dworce kolejowe tętniły życiem.
Minęło kilkadziesiąt lat. I dworce wydają się mocno opuszczone i puste. Bez wątpienia dużo mniej ludzi podróżuje koleją. Wiele linii zamknięto, zlikwidowano sporo połączeń. Pociągi skały się krótsze, lokalnie kursują szynobusy. Zupełnie inny świat.
Niektóre z zabitymi oknami i drzwiami, powoli się rozpadają. Umierający świat mojego dzieciństwa. Inne pięknie odrestaurowane, jeszcze inne zbudowane zupełnie od nowa. Co dziwne, te nowe też są puste. Stoją biletomaty, paczkomaty, czasem tylko jakaś czynna kasa biletowa. Wszystko zautomatyzowane. Kawiarnie nie działają... bo nie ma klientów.
Czuję, że czas upływa a świat się zmienia. Inaczej podróżujemy, mniej spotkań z ludźmi, więcej korzystania z automatyzacji. Bilet można kupić sobie online z wykorzystaniem własnego telefonu. Podobnie ze sprawdzeniem rozkładu jazdy. I w rezultacie na dworcach kolejowych mniej jest obsługi, mniej ludzi. Zniknęły dawne rozmowy na poczekalni i w pociągach. Siedzimy czytając książki lub parzą w ekrany smartfonów. Niby obok siebie ale każdy w swoim świecie.
Jakość pusto.
Mój świat powoli odchodzi...
Ale ja dalej podróżuję pociągami. Czekam na dworcach lub przystankach i patrzę na zmieniający się świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz