Zdjęcie z Muzeum w Kielcach. |
Czy historia jest pełnoprawna nauką czy też tylko odtwarzaniem opowieści o różnej narracji? Nauka , nawet ta historyczna (bo nauki biologiczne tez są w dużym stopniu historyczne w metodologii) poszukuje praw ogólnych i zasad, które pozwalają nie tylko na rekonstrukcję (np. filogenezy) ale i przewidywanie zjawisk. Nauka poszukuje powtarzalnych wzorców. W naukach społecznych tez się do tego dąży. Czy w historii można doszukać się jakichkolwiek prawidłowości i powtarzalnych wzorców? Czy wszystko jest unikalnym i niepowtarzalnym przypadkiem? Jak przebiegają procesy społeczne? Od czego zależą? Rekonstrukcje historyczne (te zamierzone i te w formie naturalnych eksperymentów) pozwalają zrozumieć przeszłość. Czyli sytuacje, których już nie ma. ja często sięgam do opracowań historycznych by zrozumieć... teraźniejszość.
Tożsamość jest chyba dobrym przykładem edukacji ustawicznej. Uczymy się przez całe życie, zakorzeniamy, poznajemy, wzbogacamy o nowe doświadczenia i przemyślenia. Kim jestem i z kim czuję wspólnotę? Tożsamość dojrzewa w miarę jak poszerzają się nam horyzonty. Przez kilkanaście ostatnich lat poznawałem zagmatwaną i wieloaspektową historię Warmii i Mazur, krainę w której żyję. Wiele przeczytanych książek, wiele odbytych wędrówek, spotkań, czytanych wspomnień. Od kilku lat poznaję starozakonną część polskości.
W szkole dowiedziałem się, że w Oświęcimiu naziści zamordowali 6 milionów Polaków (w narracji PRL byli tylko Polacy i nikogo więcej..). Nie spotykałem Żydów w swoim otoczeniu. Czasem pojawiali się w opowieściach babci i dziadka z Wileńszczyzny, czasem na kartach szkolnych lektur. Czytając biografię znakomitych Polaków ze zdziwieniem dowiadywałem się, że byli pochodzenia żydowskiego. W całkowicie wolnej już Polsce pojawiały się muzea, książki, wspomnienia. Ten fascynujący świat dopiero zacząłem odkrywać, na krakowskim Kazimierzu, w Tykocinie, Szczebrzeszynie, w Kielcach itd. I z dokumentów odkrywałem przedwojenny, polski antysemityzm. Ale ciągle w głowie miałem szkolne symbole Polaka, który ryzykował życie dla ratowania Żydów… Coś tu się nie zgadzało, prawdziwy obraz okazywał się bardziej złożony i wielowarstwowy.
Książka Grossa była dla nie szokiem. Najpierw zareagowałem wyparciem – przecież to nie jest możliwe, to na pewno był jakiś margines. A przecież dziwaczny antysemityzm był obecny cały czas w życiu publicznym. Dziwiło mnie to niepomiernie: jak może istnieć antysemityzm bez Żydów… najpewniej to element większej całości, która można nazwać ksenofobią... Domena nauk socjologicznych.
Kilka lat temu zacząłem czytać „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów” Mirosława Tryczyka. To już nie tylko Jedwabne…. Wstrząsająca lektura, burząca dobre samopoczucie. Ale bardzo pomagająca w zbudowaniu pełnej tożsamości. Książka historyczna z dokumentami, napisana bardzo wszechstronnie i rzetelnie. Przedstawiająca nie tylko fakty ale także tło historyczne i wieloaspektowe uwarunkowania. Pozwala zrozumieć. Jedwabne, Kolno, Łomża i kilka innych miejscowości, które poznałem wcześniej w czasie badań hydrobiologicznych. Przejeżdżaliśmy przez nie w drodze po próby z chruścikami. A w Drozdowie mieliśmy studencki obóz naukowy. Ktoś mówił o wizytach Dmowskiego, ale gdzieś to było w tle i poza zainteresowaniami. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czym jest nacjonalizm i narodowa demokracja… Teraz ksenofobia ponownie nabrała wiatru w żagle… Potem owdiedziłem muzem pogromu kieleckiego. To już było po wojnie, trudno zrzucić winę na Niemców, jako okupantów.
Dlaczego. To słowo często się pojawiało w trakcie lektury. Miałem także na myśli współczesne pogromy i ludobójstwa w Bośni, Afryce, teraz w Azji. I to, co było kiedyś, dawno w historii Homo sapiens. I co zrobić, by nie było więcej? Akurat mamy nawrót do nacjonalizmów i agresji…
„Miasta śmierci” pokazują jak zwykli, normalni Polacy… mordowali Żydów, z własnej inicjatywy. Gdyby nie wojna, nie zniszczenie państwowości polskiej, nie wydarzyło by to się to nigdy? Jeden z polityków jakiś czas temu powiedział, że wojna kształtuje charaktery…. Myli się, wojna przede wszystkim wypacza charaktery. Jest i bohaterstwo ale jest i dużo zwykłej zbrodni, łajdactwa, rabunku. I to zostaje w narodzie na długo. Zrastają się rany ale blizny długo uwierają. Ale drugą przyczyną pogromów w czasie II wojny światowej był polski antysemityzm, kształtowany przez ONR, Stronnictwo Narodowe czy Narodową Demokrację (o zgrozo, ten pierwszy znowu w powraca ze swoimi pochodami, ideologiami, agresją i ksenofobią i nawet jest wspierany przez aktualną władzę). Pogromy były już w okresie międzywojennym; wybijanie szyb w sklepach żydowskich, oblewanie towarów naftą czy pobicia Polaków kupujących w sklepach żydowskich. Trzecią, uzupełniająca przyczyną była chęć zemsty na Związku Radzieckim (bo to były tereny okupowane przez Armię Czerwoną od 17 września 1939).
I w tych warunkach, przy powszechnym antysemityzmie, ujawniły się złe cechy. W pogromach uczestniczyło wielu ludzi, w tym wykształceni, nauczyciele, elita prowincjonalnych miasteczek. Pojawiła się chciwość i pazerność. I ci zwykli ludzie w kilku miasteczkach na Podlasiu zamordowali co najmniej kilka tysięcy Żydów, obywateli Rzeczypospolitej, swoich sąsiadów…
Wielu z tych zbrodniarzy, którzy organizowali i uczestniczyli w pogromach, wcześniej współpracowało z okupantem radzieckim, potem współpracowało z hitlerowcami. Przechodzili na niemiecki żołd jako policja pomocnicza, niektórzy współpracowali z gestapo. Czasem uciekali do AK. A po wojnie ochoczo współpracowali z komunistami i byli członkami PZPR.
Mordowanie pałkami, szpadlami, spalenie w stodołach (nie była tylko jedna w Jedwabnem!), rabowanie i gwałcenie Żydówek. Nie jest łatwo czytać te relacje…. „Prawicowi bojówkarze przed II wojną światową urządzali w Szczuczynie, podobnie jak w innych miasteczkach regionu, bojkoty sklepów żydowskich, wybijali w nich szyby, bili Polaków, którzy z nich korzystali, oblewali im naftą kupione od Żydów produkty.” Antysemityzm nie pojawił się pierwszego września 1939 roku…
„Pamiętam, że widziałem w niedzielę wieczorem, jak Antoni S. z Wąsocza zabił szpadlem, bijąc w głowę, dwie nieletnie dziewczyny”. To relacja Polaka, już z czasów wojny.
„Antoni L. był karierowiczem. W życiu kierował się zasadą osiągania sukcesu za wszelką cenę oraz ulegał potrzebie bycia docenianym przez tych, których uważał za lepszych od siebie. Zabiegał zatem o względy władzy – jakakolwiek by ona była, nieważne: narodowa, komunistyczna czy faszystowska – i jeśli go doceniła, zawsze z zapałem wykonywał jej polecenia. To najprawdopodobniej ta wewnętrzna potrzeba, wyrosła na niskim poczuciu własnej wartości, popchnęła go do popełnienia niewyobrażalnej zbrodni.”
„Jeden z uczestników mordów Stanisław C. przyznał po wojnie, że wszyscy zbrodniarze byli przed 1939 r. członkami Stronnictwa Narodowego.”
Lektura omawianej książki jest trudna. Ale dlaczego to wszystko tuszować, zakłamywać, że nie było? Tożsamość potrzebuje prawdy. Przeszłość jest pełna wzniosłych i chwalebnych zdarzeń. Ale są i wstydliwe, podłe. Nie da się skalpelem propagandy oddzielić jednego od drugiego. Trzeba poznać całość by zrozumieć. Część polskości, ta starozakonna, zaginęła. Jesteśmy w jakiś sposób okaleczeni. To co zostało, trzeba ocalić od zapomnienia, by kształtowało naszą tożsamość choć w takiej postaci. I warto wyciągnąć wnioski na dziś i na przyszłość jako że nacjonalizm w Polsce mocno się odradza. Czy i skutki będą podobne?
Gorąco polecam Mirosław Tryczyk „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy żydów”, Wydawnictwo RM, 2015. (jest i wersja elektroniczna).
Dlaczego. To słowo często się pojawiało w trakcie lektury. Miałem także na myśli współczesne pogromy i ludobójstwa w Bośni, Afryce, teraz w Azji. I to, co było kiedyś, dawno w historii Homo sapiens. I co zrobić, by nie było więcej? Akurat mamy nawrót do nacjonalizmów i agresji…
„Miasta śmierci” pokazują jak zwykli, normalni Polacy… mordowali Żydów, z własnej inicjatywy. Gdyby nie wojna, nie zniszczenie państwowości polskiej, nie wydarzyło by to się to nigdy? Jeden z polityków jakiś czas temu powiedział, że wojna kształtuje charaktery…. Myli się, wojna przede wszystkim wypacza charaktery. Jest i bohaterstwo ale jest i dużo zwykłej zbrodni, łajdactwa, rabunku. I to zostaje w narodzie na długo. Zrastają się rany ale blizny długo uwierają. Ale drugą przyczyną pogromów w czasie II wojny światowej był polski antysemityzm, kształtowany przez ONR, Stronnictwo Narodowe czy Narodową Demokrację (o zgrozo, ten pierwszy znowu w powraca ze swoimi pochodami, ideologiami, agresją i ksenofobią i nawet jest wspierany przez aktualną władzę). Pogromy były już w okresie międzywojennym; wybijanie szyb w sklepach żydowskich, oblewanie towarów naftą czy pobicia Polaków kupujących w sklepach żydowskich. Trzecią, uzupełniająca przyczyną była chęć zemsty na Związku Radzieckim (bo to były tereny okupowane przez Armię Czerwoną od 17 września 1939).
I w tych warunkach, przy powszechnym antysemityzmie, ujawniły się złe cechy. W pogromach uczestniczyło wielu ludzi, w tym wykształceni, nauczyciele, elita prowincjonalnych miasteczek. Pojawiła się chciwość i pazerność. I ci zwykli ludzie w kilku miasteczkach na Podlasiu zamordowali co najmniej kilka tysięcy Żydów, obywateli Rzeczypospolitej, swoich sąsiadów…
Wielu z tych zbrodniarzy, którzy organizowali i uczestniczyli w pogromach, wcześniej współpracowało z okupantem radzieckim, potem współpracowało z hitlerowcami. Przechodzili na niemiecki żołd jako policja pomocnicza, niektórzy współpracowali z gestapo. Czasem uciekali do AK. A po wojnie ochoczo współpracowali z komunistami i byli członkami PZPR.
Mordowanie pałkami, szpadlami, spalenie w stodołach (nie była tylko jedna w Jedwabnem!), rabowanie i gwałcenie Żydówek. Nie jest łatwo czytać te relacje…. „Prawicowi bojówkarze przed II wojną światową urządzali w Szczuczynie, podobnie jak w innych miasteczkach regionu, bojkoty sklepów żydowskich, wybijali w nich szyby, bili Polaków, którzy z nich korzystali, oblewali im naftą kupione od Żydów produkty.” Antysemityzm nie pojawił się pierwszego września 1939 roku…
„Pamiętam, że widziałem w niedzielę wieczorem, jak Antoni S. z Wąsocza zabił szpadlem, bijąc w głowę, dwie nieletnie dziewczyny”. To relacja Polaka, już z czasów wojny.
„Antoni L. był karierowiczem. W życiu kierował się zasadą osiągania sukcesu za wszelką cenę oraz ulegał potrzebie bycia docenianym przez tych, których uważał za lepszych od siebie. Zabiegał zatem o względy władzy – jakakolwiek by ona była, nieważne: narodowa, komunistyczna czy faszystowska – i jeśli go doceniła, zawsze z zapałem wykonywał jej polecenia. To najprawdopodobniej ta wewnętrzna potrzeba, wyrosła na niskim poczuciu własnej wartości, popchnęła go do popełnienia niewyobrażalnej zbrodni.”
„Jeden z uczestników mordów Stanisław C. przyznał po wojnie, że wszyscy zbrodniarze byli przed 1939 r. członkami Stronnictwa Narodowego.”
Lektura omawianej książki jest trudna. Ale dlaczego to wszystko tuszować, zakłamywać, że nie było? Tożsamość potrzebuje prawdy. Przeszłość jest pełna wzniosłych i chwalebnych zdarzeń. Ale są i wstydliwe, podłe. Nie da się skalpelem propagandy oddzielić jednego od drugiego. Trzeba poznać całość by zrozumieć. Część polskości, ta starozakonna, zaginęła. Jesteśmy w jakiś sposób okaleczeni. To co zostało, trzeba ocalić od zapomnienia, by kształtowało naszą tożsamość choć w takiej postaci. I warto wyciągnąć wnioski na dziś i na przyszłość jako że nacjonalizm w Polsce mocno się odradza. Czy i skutki będą podobne?
Gorąco polecam Mirosław Tryczyk „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy żydów”, Wydawnictwo RM, 2015. (jest i wersja elektroniczna).
Przeszłość jest na kartach historii ale coś podobnego dzieje się obecnie. Tym razem w odniesieniu do migrantów. I dziś jest odczłowieczająca propaganda. Czy potrafimy uczyć się na błędach przeszłości? Zastanawia mnie to, że osoby, które znam osobiście lub z mediów, które tak gorąco zabiegały o dobre imię Polaków, negując udział Polaków w mordowaniu Żydów, teraz usprawiedliwiają nieludzkie działania Polski na granicy polsko-białoruskiej. "Co wydarzyło się raz, może zdarzyć się ponownie..."
Od strony społecznej mam wątpliwą przyjemność obserwowania zjawisk bardzo podobnych do tych. sprzed lat kilkudziesięciu. Historia, która dzieje się obok nas, już nie na karach historii. Teraz są ciapaci, podpalani i wiele innych odczłowieczających określeń. Jak zawsze wśród nas są tacy jak Ulmowie oraz tacy jak Włodzimierz Leś... Przyglądając się współczesnym wydarzeniom, temu że jedni milczą inni coś próbują robić, można niejako w skansenie przeżyć kulturową rekonstrukcje i doświadczyć jak to jest możliwe, jakie procesy społeczne i jakie mechanizmy propagandowe działaj i że obecnie są współcześni Ulmowie, których teraz spotykają się z szykanami a za jakiś czas będziemy się nimi szczycić.
Pierwsza wersja tych rozmyślań ukazała się kilka lat wcześniej tu: https://czachorowski.home.blog/2018/02/18/tozsamosc-edukacja-ustawiczna-i-miasta-smierci/
1) Osoby, które trafiają na granicę polsko- białoruską trafiają na ten szlak poprzez siatkę naganiaczy i handlarzy ze Stambułu, Dubaju, Egiptu etc. Sprzedaż tej „wycieczki” odbywa się w podobny sposób co sprzedaż kożucha, naganiacze nie informują o wadach towaru, zachwalają drogę przez Białoruś i Polskę jakby to była wycieczka do Disneylandu, wysyłają ta drogą zarówno mężczyzn jak i rodziny z dziećmi i samotne kobiety. Koszt 2500- 5000 EUR od osoby
2) Na Białorusi osoby te zderzają się z rzeczywistością, oraz tracą w ten czy inny sposób większość posiadanych pieniędzy.
3) Istnieją dwie formy przedostania się przez granicę – z przewodnikiem i bez , droga z przewodnikiem kosztuje o ok 1500 EUR więcej.
4) Przewodnikami wydają się być często osoby powiązane z białoruskimi służbami. Dzieje się tak dlatego że granica przez lata nie była w ogóle pilnowana przez stronę polską i kwitł przemyt za przyzwoleniem białoruskich służb.
5) Wielu migrantów w tym rodziny z dziećmi nie stać na wynajęcie przewodnika. Rodziny z dziećmi poruszają się wolniej niż grupy mężczyzn i często gubią drogę. Szacunkowo ok. 30-40% migrantów zostaje zawróconych przez SG , bardzo wielu wśród zawróconych to rodziny z dziećmi i słabsi, którzy nie nadążają za grupami mężczyzn i nie mają możliwości ani umiejętności radzenia sobie w trudnym terenie. Ci którzy raz się zgubią, wypadają niejako z gry, ponieważ ich taksówka już odjechała, spóźniłeś się na samolot do nieba - radź sobie dalej sam - sama. To Ci ludzie właśnie błąkają się później tygodniami po Puszczy, to ich ratują aktywiści, i to ich zwłoki na zawsze pozostaną w Puszczy jeśli nie otrzymają pomocy na czas.
6) Statystycznie najwięcej ujawnionych przypadków zmarłych to młodzi mężczyźni. Wynika to zapewne z ich niewielkiego doświadczenia życiowego, oraz z faktu odłączenia się od grup zapewne wskutek zabłądzenia, oraz na skutek wielokrotnego zawracania ich przez służby polskie i białoruskie (istnieje przyzwolenie albo raczej odgórny rozkaz na wypychanie młodych mężczyzn niezależnie od stanu w jakim się znajdują).
7) Ilość ofiar z pewnością przekracza kilkadziesiąt. Ciała będą odnajdywane przez wiele miesięcy lub lat. Przypadki śmiertelne nie powstrzymają migrantów, ponieważ w większości są to osoby pochodzące z obszarów, które były objęte wojną, po drugie szlak przez Morze Śródziemne pochłania jeszcze więcej ofiar.
9) Koszt szlaku białorusko-polskiego jest wysoki, mogą decydować się nań jedynie osoby stosunkowo zamożne, które np. sprzedały swój business czy nieruchomość w miejscu zamieszkania, wśród migrantów znajduje się wielu przedstawicieli poszukiwanych zawodów: prawników, lekarzy, pracowników budowlanych, inżynierów; znany jest przypadek pielęgniarki anestezjologicznej. Wiele z tych osób mogłoby znaleźć bez problemu pracę w Polsce, (obecnie w Polsce mamy 125.000 wolnych wakatów)
10) Czynnik ekonomiczny i czynnik uchodźctwa z krajów objętych wojną i represjami jak np. Afganistan czy Syria łączą się. To że większość migrantów idzie za pracą i lepszym jutrem to nie oznacza, że nie występują u nich przesłanki do udzielenia azylu politycznego i nadania statusu uchodźcy.
11) Napływ migrantów można byłoby zmniejszyć poprzez utworzenie obozów przejściowych. Wypychanie migrantów nie spowoduje zmniejszenia ich napływu, znacząca część spośród wypchniętych migrantów jest zawracana (tylko nielicznym udaje się przebić do Mińska) przez służby Białoruskie po uprzednim ograbieniu ich przez funkcjonariuszy białoruskich z pieniędzy, oraz otrzymanych na polskiej stronie śpiworów, kurtek, butów i żywności. Tym samym wypychanie nie tylko naraża ludzi głównie rodziny z małymi dziećmi i młodych chłopaków na śmierć, nie tylko nie jest zgodne z konwencją genewską, ale jeszcze dodatkowo powoduje zasilenie białoruskich służb pieniędzmi i sprzętem kradzionym migrantom. Jest to transfer dóbr materialnych dokonywany przez SG i polskie służby na rzecz reżimu Łukaszneki.
12) Umieszczenie migrantów w ośrodkach przejściowych spowoduje że nie dotrą oni do Niemiec, tym samym przemytnicy nie otrzymają 50% wynagrodzenia z tytułu przemytu, środki te są z reguły zdeponowane na tajnych kontach różnych organizacji i docierają do pośredników po dotarciu „towaru” do miejsca przeznaczenia. Należy przypuszczać że 50% ceny obejmuje koszty biletu, hotelu, przewodnika etc. A 50% to zysk pośredników. Jeżeli migranci którzy przekraczają granicę z Polską nie dotrą do Niemiec, tylko zostaną zatrzymani na wiele miesięcy w obozach przejściowych w Polsce – 50% kasy czyli cały zysk pośredników przepadnie. Wtedy pośrednicy stracę zainteresowanie sprzedażą "wycieczek".
13) Sytuacja na granicy spowodowała dużo szumu, kontroli samochodów, dużo różnych służb na granicy. Wiele osób mających wcześniej jakiś udział w przemycie np. papierosów na pewno nie jest zadowolonych z tego faktu.
14) Na 100 wypchniętych migrantów 80 i tak trafi do Niemiec prędzej czy później, 4-5 umrze lub zaginie, pozostałych kilkunastu trafi do naszych szpitali i ośrodków dla uchodźców, równie skuteczne co wypychanie byłoby puścić ich wolno przynajmniej oszczędzilibyśmy wiele istnień ludzkich i roboty naszym lekarzom, ratownikom i aktywistom.
Chciałbym odnieść się do fragmentu tekstu dotyczącego obecnych wydarzeń na wschodniej granicy: „……teraz usprawiedliwiają nieludzkie działania Polski na granicy polsko-białoruskiej”.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się oczywiste, że nieludzkie są nie nasze działania, ale działania reżimu Łukaszenki. Jednak za praprzyczynę tego kryzysu należy uznać krańcowo niemądre i nieuzasadnione prawnie słowa pani kanclerz Angeli Merkel, zapraszające uchodźców i migrantów do inwazji na Unię Europejską.
po [pierwsze wina Łukaszenki nie umniejsza naszej winy bo nasze działanie są skandaliczne. Inaczej widzę tez "winę" pani Merkel. szukanie winnych gdzieś daleko to dziecinna strategia. Daleko mi od niej. A zapraszanie "do inwazji na Unię Europejską" to stanowczo tendencyjne przekłamanie, którego cele pewnie jest stawianie się w roli ofiary :)
UsuńMamy więc po prostu poddać się, wywieszając na białoruskiej granicy białą flagę? Tak, jesteśmy teraz wszyscy, również pan, ofiarami ataku białoruskiego reżimu. Od początku miałem jednak świadomość, że każdy pozostanie przy swoim zdaniu :)
UsuńPoza tym dodam, że usłyszałem dwa dni temu wypowiedź mieszkańca Afryki, który powiedział, że to Europa od dawna wciska im nachalną narrację, że jest obszarem wszelakiego oświecenia i dobrobytu, a ich styl życia jest niewłaściwy. I podsumował to tak: w tej sytuacji nie bądźcie zdziwieni, że mogą na was napierać fale migrantów. A tu podaję link do ciekawego artykułu, w którym specjalista wyjaśnia, jakie zagrożenia pojawiły się przed nami:
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/granica-polska-bialorus-gen-strozyk-juz-nigdy-nie-bedzie-taka-sama/6p7enz8,79cfc278
Poniżej krótki fragment:
Putin i Łukaszenko zobaczyli, że ich działania na granicy przynoszą efekty. Kolejne prowokacje są nieuniknione. Musimy być przygotowani — mówi w rozmowie z Onetem gen. Jarosław Stróżyk. Nie wyklucza, że i Moskwa, i Mińsk będą chciały obarczać nasze państwo winą za kolejne incydenty graniczne, ale i te w kraju, by destabilizować sytuację wewnętrzną.
nie porównuję poddawania się i wywieszania białej flagi, tylko sensowne reagowanie na problem, których będzie więcej, m.ib. jako efekt globalnego ocieplenia klimatu. Propozycje działań sa wymienione w tekście, na blogu. Bezpieczeństwo granic nie stoi w sprzeczności z humanitarnym traktowaniem ludzi. Jak na razie to bardziej pomogli nam nasi europejscy sąsiedzi :)
UsuńDopiszę jeszcze jedno: migranci z krajów arabskich mają znacznie bliżej, zarówno geograficznie, jak i kulturowo do, np. Arabii Saudyjskiej, kraju bardzo bogatego. Dlaczego nie korzystają z tej "oferty"? (zamiast udać się tam, otrzymywali od władz Arabii po dziesięć tysięcy dolarów na podróż do Europy). Osoby dorosłe nie powinny być całkiem naiwne. Powinny mieć też zdolność długofalowego przewidywania rozwoju sytuacji (oczywiście z uwzględnieniem zasad humanitaryzmu).
OdpowiedzUsuńOtóż to, przewidywanie rozwoju sytuacji i rozumienie rzeczywistości. Proponuje na początek diagnozę sytuacji: dlaczego ludzie migrują, także z Afganistanu , Iraku, Syrii, a także z Polski. Bo Polacy także migrują. Na pewne zjawiska nie mamy wpływu, na inne mamy. Zatem proszę o diagnozę, dlaczego oni migrują. Zrozumienie rzeczywistości i przyczyn pozwoli przewidywać zjawiska także w dłuższej perspektywie. ps. poproszę o źródło informacji o tych 10 tys dolarów od Arabii saudyjskiej, chciałbym zweryfikować. Bo uchodźcy z Syrii, Kurdystanu rozumiem otrzymali po 10 tys. dolarów na migrację do Europy przez Polskę?
UsuńSamo zjawisko migracji jest naturalne i występuje od zawsze. Jest i powinno być akceptowane, pod warunkiem, że nie jest sterowane polityczno-ideologicznie przez zewnętrzne siły (mające swoje interesy,nie zawsze zgodne z naszymi, delikatnie rzecz ujmując). Właśnie po to jest instytucja państwa, by mieć wpływ na pewne zjawiska. Jeśli zaś chodzi o te 10 tysięcy dolarów dla uchodźcy, na przebycie drogi do Europy, to jest informacja z mediów, ale dotyczyła sytuacji sprzed kilku lat, po roku 2015, gdy kanclerz Niemiec zdestabilizowała Europę samowolną, nieprzemyślaną decyzją.
OdpowiedzUsuńczyli to było kiedyś? a jakie to media, czy wiarygodne? Czy to jest sprawdzona informacja czy tylko jakiś wydumany fejk? Te 10 tys. dolarów.
Usuńczy dobrze rozumiem, uważasz, że migracje są sterowane pieniędzmi Arabii Saudyjskiej? Jakie inne jeszcze zewnętrzne siły w tym biorą udział? Bo to, że reżim Łukaszenki zarabia jako przemytnik na emigrantach, to oczywiste. Ja uważam, że do niebezpiecznych migracji skłaniają ludzi wojny i chęć lepszego życia. W tym susze, wynikające z globalnego ocieplenia. A jeśli tak, to należy spodziewać się wielu milionów migrantów w najbliższych latach.
OdpowiedzUsuńOto odpowiedzi w formie linków do artykułów z roku 2015:
OdpowiedzUsuńhttps://forsal.pl/artykuly/892181,dlaczego-zamiast-bogatych-krajow-arabskich-imigranci-wybieraja-europe.html
„W czasie, gdy zachodnie kraje spierają się co do sposobu radzenia sobie z falą imigrantów zalewających Stary Kontynent, bezpieczniejsze szlaki migracji w stronę krajów Zatoki Perskiej są zablokowane”.
https://www.dw.com/pl/pomoc-dla-uchod%C5%BAc%C3%B3w-wed%C5%82ug-arabii-saudyjskiej/a-18709710
„Arabia Saudyjska należy do krajów, które przeznaczają największe kwoty na pomoc uchodźcom. Azylu jednak przyznać im nie chce. Powodów ma kilka”.
„Uchodźcy muszą zostać poza granicami Królestwa (to tytuł podrozdziału)
Mimo to Arabia Saudyjska do dziś nie przyjęła ani jednego syryjskiego uchodźcy. Zamiast tego, kraj ten godzi się, by uchodźcy wyruszali w niezwykle niebezpieczną drogę do Europy. Taką postawę Arabii w ubiegłym roku skrytykowała broniąca praw człowieka organizacja Amnesty International. – To, że imigranci nie mogą się osiedlać w państwach Zatoki, to naprawdę wstyd – napisała organizacja. Jak dalej czytamy, „związki językowe i religijne powinny powodować, by państwa Zatoki Perskiej były na czele listy krajów przyjmujących osoby uciekające przed prześladowaniami i okropnościami wojny”.”
Teraz komentarz do powyższego ode mnie: oczywiście nikt oficjalnie nie przyzna się, na jaki cel przekazał pieniądze w ramach tej pomocy, jednak dziennikarze dowiadywali się osobiście od uchodźców, skąd mają pieniądze na podróż.
Pytanie o inne zewnętrzne siły – proszę bardzo – tzw. Państwo Islamskie, czyli organizacja terrorystyczna.
A teraz przyczyny migracji: oczywiście najgorszym czynnikiem są tu lokalne wojny. Dlatego nie należy tamtych społeczności uszczęśliwiać na siłę. A już na pewno nie prowadzić tam niepotrzebnych wojen. Bo niestety (mówiąc w wielkim skrócie), „praprzyczyną” trwającego chaosu był zupełnie nierozsądny (czyli głupi) atak Stanów Zjednoczonych na Irak rządzony przez Saddama Husajna. Sam może nie jestem taki mądry, ale pamiętam, jak wtedy „rwał włosy z głowy” pan Ryszard Kapuściński, świetnie rozumiejący bezmiar głupoty i grozy tego czynu.
Co więc robić? Powinniśmy myśleć globalnie, a działać lokalnie. Czyli pomagać ludziom w miejscach ich zamieszkania. (Dziś przeczytałem, że Niemcy przekazały właśnie do Libanu 1,5 miliarda euro).
Susza jest rzeczywistym problemem. Już około 10 lat temu słyszałem w programie 3 polskiego radia wypowiedź Polaka, który mówił co usłyszał od znajomego Araba, gdy przebywał tam (chyba w Syrii?): „słuchaj, gdy tu skończy się ropa naftowa, to trzeba stąd …. zmykać, gdzie pieprz rośnie!”. Na razie jednak ropa jest, a nieposiadający tego bogactwa naturalnego Izrael radzi sobie świetnie – odsalając wodę morską. Nowinki technologiczne świetnie się rozwijają, a jednego bogactwa na pewno nie zabraknie w tym rejonie – słońca, które poprzez fotowoltaikę można zaprząc do produkcji słodkiej wody przez odsalanie wody morskiej.
A wychodzi na to, że Polska nie chce pomagać ani w Polsce ani w miejscu, gdzie ta pomoc jest potrzebna. Jeśli nie liczyć organizacji charytatywnych. Ogromnie dużo wysiłku by uzasadnić i samo usprawiedliwić nielidzkie traktowanie ludzi na granicy i wywożenie na śmierć do lasu/. I karanie Polaków, którzy tę pomoc niosą. Jeszcze raz przypomne, że ochrona granic i wewnetrzna polityka migracyjna nie stoi w konflikcie z pomocą humanitarną. Ale talk jak kiedyś w Polsce były rodziny takie jak Ulmowie, tak i byli ludzie tacy jak Włodzimierz Leś. Poza ogólnikami o małej mocy przekkonywanie nie przedstawiłęś (aś) niczego wartościowego. Te postulaty o myśleniu globalnym oderwane są od rzeczywistości. Myślenie spiskowe nie zapewni skutecznego działania. Tak jak obecne działania władz na granicy - konflikt skutecznie rozwiązują za nas politycy europejscy i Donald Tusk.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiektórym wystarczy kiwnąć palcem a już się śmieją...
UsuńPrzepraszam, ze zbytnio się uniosłem w ferworze dyskusji, stosując nadmierne figury retoryczne.
UsuńNic nie szkodzi, zawsze można powrócić na właściwą ścieżkę dyskusji bez argumentów ad personam.
Usuń