Informacje zwrotne i różnorodne reakcje mniej lub bardziej wskazują czy np. ten blog jest czytany. I czy jest sens pisać. Bardzo wiele wskazuje, że najwyraźniej nie piszę tylko dla siebie... Pośrednio o wpływie informuje również różnorodne zainteresowanie, np. badawcze i przeprowadzane wywiady. Lub propozycja patronatu przedsięwzięć edukacyjnych. Nie prosi się o patronat medialny "niemych" witryn. Jeszcze inną informacją zwrotną było umieszczenie mojego blogu wśród dziesięciu najlepszych polskich blogów i kanałów naukowych roku 2017, 2018, 2019, 2020. A ostatnio zaskoczyła mnie informacja, że magazyn regionalny Warmia & Mazury, w numerze marcowo-kwietniowym (https://l.facebook.com/l.php...), wymieniła mnie pośród regionalnych influencerów. Nie wiem czy to dobrze, czy źle ale się cieszę. Czy to dobry wpływ na innych? Czy udaje się przekazać jakieś wartościowe lub tylko przydatne treści? To staram się wyczytać w informacjach zwrotnych, tych bezpośrednich jak i tych pośrednich.
Influencer (osobowość opiniotwórcza, osoba wywierająca wpływ) czy to coś dobrego czy niekoniecznie? Czy rzeczywiście treści, zamieszczane na moim blogu są opiniotwórcze? Influencer to jednak coś innego niż celebryta znany z tego, że jest znany... I tego będę się trzymał. W opinii magazynu Warmia & Mazury jestem influencerem regionalnym. Bardzo mi to odpowiada.
Blog jest dla mnie formą edukacji pozaformalnej i trzeciej misji uniwersytetu. Jest wolną katedrą do przekazywania przemyśleń i wiedzy. Także do pokazywania różnorodnych aspektów pracy akademickiej. Nie tylko tych ugładzonych i w pełni zakończonych w treści przekazu. Staram się pokazywać naukowca, akademika w jego "środowisku naturalnym", z problemami, dylematami, wątpliwościami, w połowie roboty.
Dziękuję za wszystkie informacje zwrotne, tu na blogu, na Facebooku i w realu. Internet ma to do siebie, że znacznie łatwiej przekazuje się złe emocje, zwłaszcza anonimowo. O tych dobrych zapominamy, bo wydają się oczywiste...
Przysłowiowa Karyna z Wołomina ma tysiąc razy większe zasięgi i to jest influencerka, bo takich Karyn są tysiące, tylko np. nie mają bogatego chłopa i nikt im tych sztucznych paznokci nie zasponsoruje... A to co robimy Profesorze na naszych blogach to hobby... i nic więcej.
OdpowiedzUsuńChoć nie, przepraszam, dostałem propozycję bycia ambasadorem jakieś kociej odzieży... ;)
Dziękuję za zamieszczenie komentarza (a więc i za czytanie moich tekstów) Uprzejmie proszę nie stawiać znaku równości między Beskidnickiem a mną :). Znudziły mi się te zaczepki. Chyba czas na osobny tekst o Macieju Czerniku vel Beskidnicku. Lepiej będzie się googlowało niż same komentarze :). Zdjęcie rzeczonego zaczerpnę ze źródeł publicznych, korzystając z prawa cytatu.
Usuń