27.03.2022

Referat i pozory własnej ważności


Chciałbym zachęcić do spojrzenia na referat z nieco innej perspektywy. Z perspektywy hierarchii i poczucia ważności prelegenta. Przemawianie publiczne czasem daje pozory własnej ważności i wartości wypowiedzi. Mówca chce się czuć ważny i słuchany, bo słuchamy liderów, przywódców i kogoś ważnego. Mówca z liczby słuchaczy obecnych na sali, z frekwencji na wykładzie czerpie dobre samopoczucie i odnosi wrażenie ważności przekazu. Jego poczucie satysfakcji odbija się w publiczności jak w zwierciadle. Jednak nie każde wystąpienie da tyle samo satysfakcji. Bo są takie na pierwszym planie i takie z dalszego planu, w odczuciu prelegenta (i słuchaczy) uważane za podrzędne.

Duża sala z dużą liczbą słuchaczy i referat plenarny daje poczucie ważności osoby prelegenta lub ważności przekazu, ważkości wypowiadanych słów. Ta sama zasada sprawdza się w odniesieniu do kontaktów zdalnych i  innych mediów, w tym słowa pisanego i przekazu internetowego. A jak zobaczyć publiczność, gdy są nimi czytelnicy? A więc mamy komunikację zdalną i fizycznie nadawca nie widzi swojej odbiorcy. Wnioskuje po nakładzie lub ważności wydawnictwa lub tytułu prasowego albo po liczbie odwiedzić witryny internetowej. 

Zarówno liczba słuchających jak i uprzywilejowane, wyróżnione miejsce w programie takie jak referat plenarny (czyli z podkreśloną ważnością) czy duża frekwencja na wykładzie akademickim daje poczucie ważności. Mogą to być jednak tylko pozory bo nie jest ważne do ilu mówi, ważne do ilu treść wypowiedzi rzeczywiście dociera. Ważne ilu rzeczywiście słucha i na ilu mówca wywiera wpływ. 

Publikacje i książki to nieco inna forma przemawiania - zdalna. Druk nobilituje bo kiedyś książki było drogie i nie warto było drukować czegokolwiek. Jak wydrukowane, to znaczy, że jest ważne, doniosłem cenne. Napisanie własnej książki czy podręcznika dawało i być może daje poczucie satysfakcji, że jest duża publiczność a przekaz jest ważny i wartościowy.  Teraz się to trochę zmieniło bowiem druk jest znacznie tańszy, namnożyło się wydawnictw a nawet można w prosty sposób wydać książę samemu. Ważniejszy byłby nakład i prestiż wydawnictwa, czyli jak ono dociera do czytelników. 

Publikacje nobilitują, zwłaszcza te o dużym zasięgu (tak jak liczna publiczność na sali). Ważniejsza jest jednak poczytność. Cytowalność jest efektem czytania prac naukowych i wywieranego wpływu (doniosłości wypowiedzianych słowem treści). Poza tradycyjnymi "zliczarkami" cytowań są całkiem nowe, np. Google Scholar. A w przypadku stron internetowych i blogów można zwracać uwagę na liczbę odsłon (kliknięć). To, że ktoś był na sali wykładowej/konferencyjnej to nie znaczy , że słuchał i wypowiedziane słowa wywarły na niego wpływ> To , że jest wydrukowane w książce lub czasopiśmie, to nie znaczy, że jest czytane. To, że ktoś wszedł na daną stronę internetową, to nie znaczy jeszcze że przeczytał i że opublikowana treść wywarła wpływ na odbiorcę.

A gdy wygłaszamy referat lub piszemy artykuł to szukamy splendoru i własnej satysfakcji czy empatycznie szukamy satysfakcji i zadowolenia słuchaczy? Idziemy przekazać treść czy własny splendor obwieścić wśród publiczności i ogłosić światu? W odpowiedzi na te pytania znajdziemy własny stosunek do świata, i to czego oczekujemy. Przeżycia czegoś w dialogu, adrenaliny ze spotkania z zaciekawionymi słuchaczami czy może oklasków i dobrego samopoczucia, wynikającego z wrażenia wywierania wpływu?

Referaty wygłaszamy czasem z obowiązku... wypełniania (zapełniania) czasu u odczyniania rytuału społecznego.

Jako ilustrację do niniejszego tekstu zamieściłem zdjęcie z plenerowego spotkania i opowieści w formie kamishibai. To było w czasie Olsztyńskiej wystawy Dalii, roku nie pamiętam. Publiczności jeszcze nie widać (bo przed i wynika z ujęcia). Odpowiednia ilustracja by zadać sobie ważne pytanie: po co i dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz