20.01.2023

Czy i co sztuczna inteligencja zmieni w prawie autorskim?

Grafika wygenerowana z AI, własne zdjęcie
oraz kilka słów kluczowych.

Sztuczna inteligencja namieszała i to zdrowo. Będą musiały zajść zmiany w prawie autorskim. A przynajmniej potrzebne są nowe, zaktualizowane wykładnie. Bo wątpliwości pojawiło się sporo.

Prawo autorskie pojawiło całkiem niedawno, chyba dopiero na początku XX wieku, gdy upowszechniło się zarabianie na tekstach a jednocześnie uprościł się cykl wydawniczy. A teraz algorytmy sztucznej inteligencji mocno wchodzą w przestrzeń tworzenia tekstów, muzyki i obrazów. Konkurencja? Tańszy pracownik?

Dawniej ktoś tworzył utwór i z niego korzystał, czy to utwór muzyczny, pieśń, poemat, wiersze, fraszki, krótkie lub dłuższe opowieści. Sława dla niego, utrzymanie dla niego. Efekty tej twórczości należały do wszystkich, było w domenie publicznej, jakbyśmy to obecnie powiedzieli. Przykładem są przysłowia czy baśnie i bajki. Czasem, niektóre spisane znacznie później i nazwisko kronikarza, przetwórcy dołączyło się do takich baśni. Ale autorów dowcipów już nie pamiętamy. W czasach, gdy nie było jeszcze fotografii, każdy obraz należało osobno namalować. Co najwyżej tworzyć kopie (odwzorowania oryginału). Wiersz, baśń czy opowieść można zapamiętać, ale to wymaga czasu I wysiłku). I można dowolnie modyfikować zmieniać. Ten sam czas i wysiłek. Ale gdy taki utwór zapisać literami to już znacznie łatwiej skopiować. Nie trzeba wysiłku uczenia się na pamięć. Nie trzeba pomocnego w tym rymu i rytmu. Niemniej pismo ręczne wymaga wysiłku. Autorskie prawo osobiste można zachować lecz bez pytania czerpać z majątkowego prawa autorskiego. Sytuacja zmieniła się gdy powstał druk i szybkie zwielokrotnienie kopii danego utworu. Zwłaszcza w odniesieniu do krótkich utworów, zamieszczanych w prasie. Wtedy piszący autorzy wywalczyli powstanie prawa autorskiego, chroniącego ich interesy. Bo znacznie więcej czasu zajmuje skomponowanie utworu niż jego skopiowanie i to w wielu egzemplarzach. Bez prawa autorskiego więcej zyskiwałby kopista niż tworzący treść autor. Ale i w prawie autorskim jest okres 70 lat po śmierci autora, po którym utwór przechodzi do domeny publicznej. Każdy może kopiować i rozpowszechniać (zachowując nazwisko twórcy czyli osobiste prawa autorskie). Trochę na wzór prawa patentowego. To taki kompromis między wspieraniem oryginalności i twórczości a dobrem wspólnym, ogólnoludzkim. 

Trochę zmian i kontrowersji do prawa autorskiego wprowadziła fonografia. A to przez zupełnie nowe sposoby kopiowania i rozpowszechniania utworów muzycznych. Już nie trzeba za każdym razem zagrać. Jednocześnie cały czas dobro publiczne, wspólne, chronione było staraniami uczelni i szkół. Skodyfikowano dozwolony użytek oraz prawo cytatu i prawo przetworzenia utworów, np. w postaci krytyki, dyskusji. Z jednej strony gwarantowano prawo autorskie (osobiste i majątkowe) twórcom a jednocześnie zagwarantowano wykorzystywanie utworów w celach nauczania i przetwarzania w kulturze, w obiegu społecznym. Ten konsensus długo się utrzymywał. Kolejną zmianą były programy komputerowe i Internet. Od wieków biblioteki kupowały książki by je bezpłatnie udostępniać (lub za opłatą). W tym biblioteki uniwersyteckie i publiczne. Cyfrowy dostęp do książek i czasopism i tu wprowadził potrzebę ponownego przemyślenia i stworzenia akceptowalnych regulacji: by wilk był syty i owca cała. Jak płacić twórcom za ich pracę i jak umożliwić dostęp do utworów zarówno w edukacji jak i kulturze? Bo bez tego społeczeństwo by nie funkcjonowało poprawnie. 

A teraz pojawiają się algorytmy sztucznej inteligencji, tworzące teksty, grafikę, muzykę i głos mówiony. I co teraz? Gdy AI uczy się na dostępnych powszechnie zasobach, to czy może je w jakikolwiek sposób zawłaszczać? Czy jeśli ktoś spisze i opublikuje z własnym nazwiskiem starą baśń lub odwieczną opowieść, to czy może zawłaszczyć do tego utwory prawa majątkowe? Do kompozycji słownej na pewno ale czy to samej opowieści jako takiej? Kultura jest kumulatywna. Wyrastamy w kulturze chłonąc dorobek wcześniejszych pokoleń.  Ale wróćmy do sztucznej inteligencji, jak wynagrodzić twórców algorytmów i programów, pracujących nad tymi algorytmami a jednocześnie nie wylewać dziecka z kąpielą i nie utrudniać dostępu do ogólnoludzkich, bądź co bądź zasobów. Tworzonych przez setki pokoleń i kumulowanych, przetwarzanych, adaptowanych w naszej ogólnoludzkiej kulturze? Dobra wspólne czy sprywatyzowane? Trzeba na nowo szukać takiego kompromisu.

Prawo autorskie w odniesieniu do grafiki, na przykład tych zamieszczonych w niniejszych artykule. To wyżej umieszczone było wygenerowane w bezpłatnym programie AI do grafiki, to niżej - przetworzone zdjęcie w zakupionym programie graficznym. Jeśli obrobię (zmodyfikuję) własne zdjęcie na programie typu Corel lub Gimp (płatny lub bezpłatny) to dalej zachowuję prawo autorskie do zdjęcia. I do tych prac modyfikujących pierwotne zdjęcie? Zdjęcie jest tylko surowcem do dalszych prac. A co z algorytmami AI, czy potraktować je jako zaawansowany program? Jako narzędzie, które twórca wykorzystuje w pracy: tak samo jak pędzel i farbę akrylową. pióro wieczne i zeszyt, komputer z edytorem tekstu itd. Przecież do tworzenia wykorzystuje prace innych ludzi, często wynalazki, gromadzone przez wieki. Dawniej malarz sam przygotowywał sobie farby, pędzle, podobrazie. Dzisiaj wszystko to kupuje gotowe, zaoszczędza czas na przygotowywanie materiałów. Nawet fotografia ułatwia mu szkicowanie i przygotowywanie kompozycji.  A sztuczna inteligencja, jak np. ChatGPT wykorzystuje bazę innych autorskich prac z domeny publicznej i spoza, z przepastnego Internetu. Czyli z ogólnoludzkich zasobów kultury. Efektem jest oczywiście oryginalny produkt. Traktować jako narzędzie, chronione prawem autorskim i handlowym? Oczywiście. Ale czy prace wykonane tym narzędziem są własnością twórców narzędzia czy artysty to narzędzie wykorzystującego?  A jak poprzez napisanie słów kluczowych (do pracy algorytmu, niczym ustawienia aparatu np. przesłony, czasu itp.) i renderowanie, wybór stylu wg mojego wyboru i na takich przesłankach wtedy algorytm dokona transformacji i przekształci obraz, to kto ma prawa autorskie? Ja, ja i twórczy algorytmu czy sam algorytm? Przecież wybiera losowo, a kolejne próby przy tych samych parametrach mogą być różne. Jest swoista niepowtarzalność. To ja autorsko dokonuję wyboru z wielu prób, w końcu zatwierdzam. I co wtedy? Jak mam podpisać zdjęcie. Do kogo należy prawo autorskie osobiste i majątkowe? Na takie pytania teraz poszukuje odpowiedzi. Czy już są? Ktoś je zna?

AI jest pomocnikiem w przekształcaniu własnych zdjęć lub generowaniu de novo jakieś grafiki. Pomocnikiem czy współautorem? Potrzebuję ilustracji do tekstu. Mam kilka możliwości - wstawiam własne zdjęcie lub własną stworzoną grafikę, zakupuję zdjęcie "stokowe" lub wykorzystuję grafikę na wolnej licencji Copy Left lub Creative Commons. A teraz dochodzi jeszcze jedna możliwość - generowanie przez algorytmy AI. Mogę zakupić lub wykorzystać darmowe z sieci. I jak podpisać taką ilustrację? Kto zachowuje osobiste prawa autorskie? I czy mogę udzielić licencji CC?

W dobie powszechności algorytmów sztucznej inteligencji znacznie łatwiej będzie tworzyć treści, zarówno teksty jak i ilustracje do nich. Bez wątpienia jest to konkurencja dla przeciętnych dziennikarzy, grafików i fotoreporterów. Teraz jednoosobowo można stworzyć internetową gazetę. A jest już AI generująca głos. Czyli powstaną całkowicie syntetyczne podcasty? Wszystko jednoosobowo: wydawca, autorzy, redaktorzy, graficy - coraz silniejsze sprzężenie ludzkiego mózgu z algorytmami sztucznej inteligencji. Gdzie jest granica między osobą a światem zewnętrznym, cyfrowym? Czy może być kolegium redakcyjne, którego istotną częścią będą programy AI? Czy opodatkować roboty i algorytmy sztucznej inteligencji?

W pracy graficznych algorytmów AI występuje losowość. A czyż takiej losowości nie ma w analogowym malowaniu obrazów, gdy zawiesimy cieknące wiadro z farbą i wprawimy je w ruch nad płótnem obrazu? Działa grawitacja i ruch drgający, na położonym płótnie tworzą się wzory, trochę losowo, trochę wg praw fizyki. A jeśli tylko chlapię na podobrazie? Dynamika płynów, tarcie, rozbryzg i grawitacja (ściekanie). To tylko narzędzia i prawa przyrody. Chlapacz ma prawa autorskie. A jeśli wykorzystuję algorytmy AI to mam czy nie mam te prawa autorskie?

I jeszcze chwilę zatrzymam się przy treści pisanej. Jeśli piszę tekst na komputerze (tak jak ten), to funkcja w edytorze podkreśla błędy i pomaga mi poprawić. Są programy poprawiające błędy stylistyczne, np. Grammary. Są i słowniki typu Tezaurus ułatwiające znajdowanie synonimów by tekst był ładniejszy i lepszy w odbiorze. To ciągle ja piszę czy z pomocą? To ciągle są narzędzia, wykorzystywane przez twórcę? Chyba nie ma wątpliwości. A czy jeśli tekst napisany wrzucę do ChatGPT i polecę przetworzenie wg zadanych kryteriów? To co wtedy? Przecież to narzędzie poprawiające styl, oszczędzające czas. Sam też bym to zrobił, lecz trwałoby znacznie dłużej. Więcej czasu i wysiłku. Przecież Homo sapiens tworzy narzędzie po to, by zaoszczędzić swój czas i wysiłek.  A jeśli zadam algorytmowi tekstowemu napisanie pracy o określonej długości znaków (jakże wygodne - wie to każdy felietonista, który co chwila musi przeliczać liczbę znaków ze spacjami czy aby już nie przekroczył wyznaczonego limitu) i ten algorytm skomponuje taki tekst, niczym dobry asystent lub sekretarka, to co wtedy? Czasem szef dyktuje pismo słowo w słowo (uważać tylko by nie był to Dyndalski z Zemsty, bo znajdzie się niejedno "Mocium Panie") a czasem daje tylko wytyczne, co ma być w tym piśmie. Szczegóły słowne i stylistyczne pisze już sekretarka lub asystent. Przecież na piśmie będzie podpis tylko dyrektora (szefa). Pokazuję kontinuum sytuacji, nie ma wyraźniej granicy, jest tylko różnica skali pomocy i samodzielności. 

I tu dochodzimy do edukacji. Czy uczeń/student może korzystać z pomocy takich narzędzi? Czy jest to niedozwolone*? A czy nie powinien uczyć się poprawnie korzystać z takich narzędzi? Przecież w życiu pozaszkolnym, pozauczelnianym będzie korzystał. Czy powinien umieszczać informacje o metodologii, np. czy i z jakiego algorytmu korzystał i jaki był konspekt lub polecenie wsadowe? A czy teraz pytamy studenta jakiego używał edytora tekstu do napisania pracy domowej, np. eseju? Czy używał automatycznego podkreślania błędów? Czy korzystał z Tezaurusa czy innego programu? Nie pytamy. A powinniśmy? Być może, by wiedzieć czy i jak potrafi korzystać z narzędzi do tworzenia tekstów. 

Cóż, więcej pytań niż odpowiedzi. Na wszystkie trzeba będzie nam wspólnie znaleźć odpowiedzi i szczegółowe wykładnie, zarówno w odniesieniu do prawa autorskiego jak i prac uczniowskich i studenckich. 

* Gdybym w wieku szkolnym pisał dyktanda ze współczesnym edytorem tekstu to jako dyslektyk nie robiłbym tylu błędów, nie dostawałbym ocen niedostatecznych i nie miałbym traumy szkolnej, która na wiele lat blokowała moja kreatywność i możliwość wypowiedzi publicznych. Na klasówkach pisałem bardzo krótkie wypracowania, bo bałem się zrobić błędy, w rezultacie tego strachu nie pisałem nic ciekawego, aby mniej bo mniejsza jest możliwość zrobienia błędu. Nauczyciel oceniał nisko moje wypowiedzi - i ja się nie dziwię. Niewiele tam było treści. Jako krótkowidz bez okularów niewiele z tablicy bym zobaczył Bez korygującej protezy (okulary) mało bym z lekcji zapamiętał i miałbym gorsze oceny. Gdyby zabronili korzystania z zewnętrznych pomocy )okulary) to może bym nielegalnie korzystał z soczewek? To, jakie ustalimy zasady, decyduje o tym, czy coś jest dozwolone i legalne lub nie. 


Zdjęcie obrobione (przekształcone) w Corelu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz