11.04.2024

Czy transhumanizm to coś złego?

 

Jakiś czas temu zwrócił się do mnie jakiś portal informacyjny (o wyraźnie sprecyzowanej linii światopoglądowej) z prośbą o wywiad przed kamerą (obiecali przyjechać z daleka na wyznaczony termin) na temat transhumanizmu. Najpierw zdziwiło mnie, dlaczego do mnie z takim tematem. Nie jestem historykiem filozofii a więc nie jestem ekspertem. Potem przypomniałem sobie niektóre moje publikacje (nawiązujące m.in. do ewolucji kulturowej  i noosfery) oraz wypowiedzi w mediach społecznościowych o sztucznej inteligencji. Może dlatego chcieli akurat ze mną?

Odmówiłem, bo nie czułem się kompetentny w tym temacie. A i sam portal wzbudzał światopoglądowe wątpliwości. Nie chciałem być narzędziem w nieakceptowanych przeze mnie wywodach. Odniosłem wrażenie, że mogę być tylko paprotką w z góry ustalonej narracji. Ale sięgnąłem do literatury by poczytać czym jest ten transhumanizm. Nietypowa inspiracja by zapoznać sie z tematem.

Co zauważyłem w tej swojej lekturowej podróży po transhumaniźmie? Dużo strachu i walka z czarownicami. Takie zło, które niby zagraża człowiekowi i humanizmowi - lubimy się bać wymyślonych demonów? Odniosłem wrażenie, że dla niektórych kręgów światopoglądowych transhumanizm to rytualny chłopiec do bicia i oburzania się na nowoczesność.

Nie będę robił przeglądu myśli na temat transhumanizmu - od tego są bardziej kompetentni historycy filozofii i socjolodzy. Przedstawię tylko kilka luźnych refleksji z mojego, osobistego i biologicznego punktu widzenia.  Moim zdanie transhumanistyczni jesteśmy od samego początku istnienia Homo sapiens. A skoro transhumanizm (co niżej będę starał sie wykazać) jest kwintesencją humanizmu to jak teraz zdefiniować sam humanizm w kontrze do transhumanizmu, albo odwrotnie?

Poszukiwanie analogii między ewolucją biologiczną i kulturową pociąga mniej już od czasów licealnych.  Patrzę jako biolog i filozof przyrody na proces i trendy ewolucyjne. Zupełnie inna, szersza perspektywa. I wtedy żaden zły transhumanizm nie nie przeraża ani nie niepokoi. To, co jest dzisiaj wynika  z tego, co było wczoraj: wszystko ze wszystkiego, wszystko ze wszystkim. Dostrzegam proces i ewolucyjny ciąg a nie jakiś jednostkowy fenomen. Zupełnie tak jak proces przeobrażenie owada w jego cyklu życiowym, z poczwarki w imago, nie jest dla mnie katastrofą tylko etapem rozwoju. Jednostkowo i wycinkowo patrząc to w poczwarce następuje rozpad całego ciała. Wypisz wymaluj istna destrukcyjna katastrofa. W stadium poczwarki rozpada się organizm gąsienicy i pozornie powstaje coś innego. To nie katastrofa, to rozwój w cyklu życiowym. To zwykłe (?) przeobrażenie czyli metamorfoza. Z pewnością teraz ludzkość i nasza kultura znajduje się w takiej fazie głębokiego i szybkiego przeobrażanie. Nie powinny więc dziwić obawy i niepokoje.

Transhumanistyczni byli już wtedy, gdy wytwarzaliśmy i używaliśmy kamienne narzędzia. narzędzia. Tworzyliśmy narzędzia a one wpływały na nas i nasza ewolucję. Wspomagały nasze samoudomowienie z widocznymi efektami w budowie kości, mięśni i całego ciała. Nie zapominając o wpływie na całe społeczności ludzkie. Kolejnym etapem dużych zmian był język mówiony a potem rozwijąca się kultura i pismo. Linearne pismo niejako "przeformatowało" nam mózgi. Nie zapominając o skutkach społecznych. Systematycznie coraz więcej w naszym życiu biologicznym i społecznym odgrywały elementy niebiologicznie, nieludzkie. A teraz żyjemy z proteazami, sztucznymi zastawkami serce i tysiącem innych elementów technicznych w naszym organizmie. Jeszcze więcej takich nie-ludzkich, pozaorganizmalnych elementów funkcjonuje w kulturze i społeczeństwie. Bez nich nie byłoby nawet klasycznego humanizmu. 

W alarmistycznych wypowiedziach o transhumanizmie uwidacznia się swoisty konserwatyzm i strach przed nowym, niezrozumiałym. Może zamiast marnować energię na strachy i walkę z demonami lepiej spróbować zrozumieć procesy? Poznać i zrozumieć?

Strach przed transhumanizmem bierze się z niewiedzy o człowieku i jego ewolucji. Ewolucja kulturowa w moim odczuciu jest  przedłużenie ewolucji biologicznej, a kwintesencją jest powstawianie noosfery i holotechnobiontu. Noosfera - sfera umysłu jest nakładką na biosferze a człowiek jest kluczowym elementem tego procesu). Holotechnobiont to nowa jakość, która wcale nie zabija człowieczeństwa ani humanizmu tylko rozwija to, co w istocie człowieka trwa od samego naszego początku. Inaczej spójrzmy na sztuczną inteligencję, na książki i ekosystem, którego jesteśmy częścią. 

Jak tę nową jakość? Ekosystem czy konektywizm to tylko prowizoryczne słowa. Holotechnobiont? Poznajemy nowe procesy, nowe zjawiska i próbujemy nadawać im nowe terminy, słowa, określenia. Bo język jest elementem myślenia. Musimy nazwać to, co dostrzegamy i wyróżniamy ze środowiska. 

Humanizm kolonizuje nowe obiekty, słowo w książkach, słowo w materiałach wideo, internecie. Sztuczna inteligencja jest tylko uzupełnieniem tego od dawna trwającego procesu. Spójrzmy na całość a nie część i na proces kierunkowy, który od dawna już jest.

Transhumanizm pojawił się wtedy, gdy Homo sapiens zaczął mówić i używać narzędzi. Pojawiła się kultura, która coraz bardziej osadzała się na nieludzkim, niebiologicznym nośniku. Tak jak życie biologiczne powstało w ewolucji chemicznej i układach przedbiologicznych, dopiero potem pojawiła się komórka i organizmy. Biosfera była na samym początku i przez miliony lat coraz bardziej się konsolidowała, dojrzewała, rozwijała. Dla noosfery jesteśmy kluczowym i zwornikowym elementem. Tylko częścią. Ważną lecz jednak tylko częścią. Spróbujmy spojrzeć na całość. Nie utracimy swojej ważności, tak jak jej nie utraciliśmy w heliocentrycznym modelu Kosmosu.

Dla mnie transhumanizm to myślenie kolektywne, systemowe a nie jednostkowe, wyrywające człowieka z jego środowiska biologicznego jak i środowiska kulturowego. Nie podzielam myślenia typu człowiek obok przyrody a więc kultura kontra natura. Nie jesteśmy w opozycji lecz jesteśmy częścia natury a natura jest częścią nas w jednostkowym jak i zbiorowym kontekście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz