Mucha śrubowa, Cochliomyia hominivorax, owad dorosły, źródło: https://www.flickr.com/photos/52450054@N04/24909739517/ |
Dziennikarz zadał pytania a i ja skorzystałem bo musiałem poszukać w publikacjach, doczytać. Tak poznałem muchę śrubową. Podobne są i u nas. Niepozorne, niby zwykłe, ależ jakie złożone życie i zwyczaje się za nimi kryją! Świat pasożytów jest olbrzymi a granice nieostre między pasożytem a destruentem (padlinożercy, koprofagi, detrytusofagi itp.). Od zjadacza padliny do pasożyta droga jest bliska a granica nieostra. W jednej rodzinie a nawet rodzaju będą padlinożercy i pasożyty. W przyrodzie nic się nie zmarnuje. Dawniej takie musze pasożyty były wśród nas liczniejsze i częstsze. Toczyły nas „robaki” nie tylko od święta. Muszyca to choroba wywołana aktywnością larw muchówek, zjadających nasze tkanki. Niektóre nie czekają na naszą śmierć (i padlinę) lecz wykorzystują małe ranki lub osłabienie organizmu by już się zabrać za konsumpcję. Nie czekają aż ostygniemy...
Sensacyjne i znacznie przesadzone informacje zamieściłem niżej. Najpierw pytania od dziennikarza i moje pierwotne odpowiedzi, nieco poprawione i rozbudowane na potrzeby niniejszego tekstu (nie wszystkie kwestie zostały wykorzystane w artykule w National Geographic)
1. Czy muchy śrubowe można uznać za ‘’najgroźniejsze muchy świata’’ ? Dlaczego tak lub nie?
A na czym ta najgroźniejszość miałaby polegać? Na liczbie zachorowań (pasożytowanie takich much nazywane jest muszycą)? Na śmiertelności ludzi lub zwierząt? Wyjątkowej inwazyjności? Nie lubię takich rankingów, są złudne a rzeczywistość przyrodnicza jest bardziej złożona i wielowymiarowa. Podobne gatunki występują także w Polsce. Pasożytowanie na człowieku jest bardzo rzadkie obecnie. Media lubią sensacyjność i określenia typu „najgroźniejszy” itp. Lubimy się straszyć, bo to wzbudza emocje. Straszymy się istotami magicznymi, duchami i wieloma innymi zjawiskami. To element kultury i dreszczyku emocji. Dlatego pewnie oglądamy horrory – by się trochę pobać. Owadów krwiopijnych czy pasożytujących na człowieku jest wiele, jednak skala zapożyczenia obecnie w społeczeństwach rozwiniętych jest raczej niewielka przez owady takie jak mucha śrubowa. Więcej szkód czyni w hodowli zwierząt takich jak bydło czy świnia domowa (nierogacizna). Dlaczego mucha śrubowa może przerażać? Tak jak podobnych gatunków jej larwy żyją w naszym ciele, wygląda to mało estetycznie i wywołuje odruch odrazy. To przesądza o jej grozie jaką odczuwamy. Zatem nie częstość i rzeczywiste zagrożenie, lecz subiektywne poczucie grozy. Zdjęcia medyczne i weterynaryjne z muszycami wyglądają okropnie i przerażająco. Nie zamieszczam, czytelnik jak chce to sam znajdzie.
2. Gdzie one występowały, występują?
Gatunek ten pierwotnie występował w obu Amerykach, naukowa nazwa tego gatunku to Cochliomyia hominivorax, należy do muchówek z rodziny plujkowatych (Calliphoridae). Ze względu na szkody, jakie wspomniany gatunek wywoływał u zwierząt hodowlanych, podjęto się próby eliminacji tej muchy. Naukowcy wykorzystali fakt, że samica kopuluje tylko raz, z jednym samcem. Wypuszczono do środowiska duże liczby sterylnych (niepłodnych) samców, które kopulując z samicami nie przyczyniały się do wydania potomstwa. W Stanach Zjednoczonych udało się tak wytępić ten gatunek w 1982 r. (ale najnowsze artykuły sugerują powrót muchy śrubowej do Ameryki Północnej). Podobnie udało się w Gwatemali i Belize w 1994 r., Salwadorze w 1995 r. i Hondurasie w 1996 r. Podejmowane są próby eliminacji tego gatunku także z obszaru Meksyku (tu się chyba już udało, tak przynajmniej wynika z niektórych artykułów), Nikaragui, Kostaryki, Panamy i Jamajki.
Tak jak i pokrewny gatunek Cochliomyia macellaria czyli mucha śrubowa (nazwa pochodzi od kształtu larw) występuje w obszarach tropikalnych, ciepłych i wilgotnych.
Poza Ameryką mucha śrubowa pojawiła się w Afryce Północnej w latach 1989–1991. Pasożytowała na owcach w okolicy Trypolisu, Ostatecznie zainfekowany region rozciągał się od wybrzeża Morza Śródziemnego po Saharę, zagrażając zamieszkującym ten obszar ponad 2,7 milionom zwierząt hodowlanych, podatnych na pasożytowanie przez Cochliomyia hominivorax. Tradycyjne metody weterynaryjne okazały się nieskuteczne, więc tu również skorzystano z metody wypuszczania do środowiska dużych liczebności sterylnych samców (ponad 1,26 miliarda sterylnych samców). Całe przedsięwzięcie kosztowało około 100 mln dolarów i zakończyło się sukcesem.
3. Jak można się ich pozbyć?
Muszyce leczy się chirurgicznie lub farmakologicznie. Wyglądają nieestetycznie – to larwy żyjące w naszym ciele, np. w jamie ustnej, w okolicy ran itp.
4. Jakie choroby roznoszą? Czy są one groźne dla człowieka?
Nie roznoszą chorób, same są czynnikiem chorobotwórczym – wywołują muszycę. Larwy, wylęgające się z jaj, wnikają przez uszkodzoną skórę, np. u zwierząt hodowlanych takie uszkodzenie może wystąpić w wyniku procesów hodowlanych takich jak: znakowanie, kastracja, usuwanie rogów i ogonowanie zwierząt (obcinanie ogonów). U człowieka może wystąpić przez zjedzenie pokarmu z jajami lub samica składa jaja w okolicy jamy ustnej (żeby się to udało człowiek musi być osłabiony i niesamodzielny w czynnościach życiowych). Wtedy larwy mogą osiedlać się w jamie ustnej. Zagrożone są także osoby unieruchomione, z ranami, trudno gojącymi się, czasem zaniedbane dzieci.
5. Czy naszych, ‘’ polskich much’’ również należy się obawiać?
Tak, podobnie zachowują się niektóre gatunki z rodzaju plujka (Calliphora) i padlinówka (Lucilia). Ale niektóre gatunki z rodzaju Lucilia wykorzystuje się w medycynie. Ich larwy zjadają tylko martwe tkanki. Wykorzystuje się je jako specyficzna mikrochirurgię w przewlekłych i trudno gojących się ranach. Inne gatunki np. Lucilia sericata, zjadają także zdrowe tkanki i nie nadają się do takich zabiegów medycznych. Jak widać granica miedzy dobroczynna medycznie zieloną muchą a szkodliwą zieloną muchą są niewielkie.
1. Czy muchy śrubowe można uznać za ‘’najgroźniejsze muchy świata’’ ? Dlaczego tak lub nie?
A na czym ta najgroźniejszość miałaby polegać? Na liczbie zachorowań (pasożytowanie takich much nazywane jest muszycą)? Na śmiertelności ludzi lub zwierząt? Wyjątkowej inwazyjności? Nie lubię takich rankingów, są złudne a rzeczywistość przyrodnicza jest bardziej złożona i wielowymiarowa. Podobne gatunki występują także w Polsce. Pasożytowanie na człowieku jest bardzo rzadkie obecnie. Media lubią sensacyjność i określenia typu „najgroźniejszy” itp. Lubimy się straszyć, bo to wzbudza emocje. Straszymy się istotami magicznymi, duchami i wieloma innymi zjawiskami. To element kultury i dreszczyku emocji. Dlatego pewnie oglądamy horrory – by się trochę pobać. Owadów krwiopijnych czy pasożytujących na człowieku jest wiele, jednak skala zapożyczenia obecnie w społeczeństwach rozwiniętych jest raczej niewielka przez owady takie jak mucha śrubowa. Więcej szkód czyni w hodowli zwierząt takich jak bydło czy świnia domowa (nierogacizna). Dlaczego mucha śrubowa może przerażać? Tak jak podobnych gatunków jej larwy żyją w naszym ciele, wygląda to mało estetycznie i wywołuje odruch odrazy. To przesądza o jej grozie jaką odczuwamy. Zatem nie częstość i rzeczywiste zagrożenie, lecz subiektywne poczucie grozy. Zdjęcia medyczne i weterynaryjne z muszycami wyglądają okropnie i przerażająco. Nie zamieszczam, czytelnik jak chce to sam znajdzie.
2. Gdzie one występowały, występują?
Gatunek ten pierwotnie występował w obu Amerykach, naukowa nazwa tego gatunku to Cochliomyia hominivorax, należy do muchówek z rodziny plujkowatych (Calliphoridae). Ze względu na szkody, jakie wspomniany gatunek wywoływał u zwierząt hodowlanych, podjęto się próby eliminacji tej muchy. Naukowcy wykorzystali fakt, że samica kopuluje tylko raz, z jednym samcem. Wypuszczono do środowiska duże liczby sterylnych (niepłodnych) samców, które kopulując z samicami nie przyczyniały się do wydania potomstwa. W Stanach Zjednoczonych udało się tak wytępić ten gatunek w 1982 r. (ale najnowsze artykuły sugerują powrót muchy śrubowej do Ameryki Północnej). Podobnie udało się w Gwatemali i Belize w 1994 r., Salwadorze w 1995 r. i Hondurasie w 1996 r. Podejmowane są próby eliminacji tego gatunku także z obszaru Meksyku (tu się chyba już udało, tak przynajmniej wynika z niektórych artykułów), Nikaragui, Kostaryki, Panamy i Jamajki.
Tak jak i pokrewny gatunek Cochliomyia macellaria czyli mucha śrubowa (nazwa pochodzi od kształtu larw) występuje w obszarach tropikalnych, ciepłych i wilgotnych.
Poza Ameryką mucha śrubowa pojawiła się w Afryce Północnej w latach 1989–1991. Pasożytowała na owcach w okolicy Trypolisu, Ostatecznie zainfekowany region rozciągał się od wybrzeża Morza Śródziemnego po Saharę, zagrażając zamieszkującym ten obszar ponad 2,7 milionom zwierząt hodowlanych, podatnych na pasożytowanie przez Cochliomyia hominivorax. Tradycyjne metody weterynaryjne okazały się nieskuteczne, więc tu również skorzystano z metody wypuszczania do środowiska dużych liczebności sterylnych samców (ponad 1,26 miliarda sterylnych samców). Całe przedsięwzięcie kosztowało około 100 mln dolarów i zakończyło się sukcesem.
3. Jak można się ich pozbyć?
Muszyce leczy się chirurgicznie lub farmakologicznie. Wyglądają nieestetycznie – to larwy żyjące w naszym ciele, np. w jamie ustnej, w okolicy ran itp.
4. Jakie choroby roznoszą? Czy są one groźne dla człowieka?
Nie roznoszą chorób, same są czynnikiem chorobotwórczym – wywołują muszycę. Larwy, wylęgające się z jaj, wnikają przez uszkodzoną skórę, np. u zwierząt hodowlanych takie uszkodzenie może wystąpić w wyniku procesów hodowlanych takich jak: znakowanie, kastracja, usuwanie rogów i ogonowanie zwierząt (obcinanie ogonów). U człowieka może wystąpić przez zjedzenie pokarmu z jajami lub samica składa jaja w okolicy jamy ustnej (żeby się to udało człowiek musi być osłabiony i niesamodzielny w czynnościach życiowych). Wtedy larwy mogą osiedlać się w jamie ustnej. Zagrożone są także osoby unieruchomione, z ranami, trudno gojącymi się, czasem zaniedbane dzieci.
5. Czy naszych, ‘’ polskich much’’ również należy się obawiać?
Tak, podobnie zachowują się niektóre gatunki z rodzaju plujka (Calliphora) i padlinówka (Lucilia). Ale niektóre gatunki z rodzaju Lucilia wykorzystuje się w medycynie. Ich larwy zjadają tylko martwe tkanki. Wykorzystuje się je jako specyficzna mikrochirurgię w przewlekłych i trudno gojących się ranach. Inne gatunki np. Lucilia sericata, zjadają także zdrowe tkanki i nie nadają się do takich zabiegów medycznych. Jak widać granica miedzy dobroczynna medycznie zieloną muchą a szkodliwą zieloną muchą są niewielkie.
Także na wyjazdach wakacyjnych spotkać się z innymi owadami z rodziny muchówek takich jak z rodzaju Musca, Fanna. I wtedy w swoim ciele możemy przywieźć nieproszonego gościa, który odżywia się naszymi tkankami.
Listę owadów pasożytujących na człowieku można wydłużyć, to także owady krwiopijne. Wiele gatunków. Jeśli chcielibyśmy się trochę pobać w tym entomologicznym horrorze to wystarczy na tasiemcowy serial. A największym owadzim zabójcą człowieka są komary, ze względu na roznoszone przez nie choroby. Same niewiele zaszkodzą, niewiele krwi utoczą z nas, lecz są wektorami dla chorobotwórczych mikroorganizmów.
Tekst, który powstał na podstawie tego wywiadu:
https://www.national-geographic.pl/artykul/muchy-srubowe-wywoluja-odraze-czy-sa-grozne-dla-czlowieka-240422104526
Drugi ukazał się nieco później, temat został pochwycony a niektóre nieprecyzyjne zwroty zostały powielone. Niestety. I dodano nieco więcej sensacyjności.
https://swiatzwierzat.pl/ta-mucha-moze-zyc-w-ciele-czlowieka-zdziwicie-sie-jak-sie-tam-dostaje-az-ksa-260424
Larwa muchy śrubowej, źródłl https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/91/Screwworm_larva.jpg |
Pierwotny, sensacyjny, pierwotny artykuł zaczynał się tak:
„Kostaryka, malowniczy kraj Ameryki Środkowej, od dwóch miesięcy zmaga się z inwazją groźnych pasożytów — muchówek z Nowego Świata, znanych też jako muchy śrubowe (Cochliomyia hominivorax). Te mięsożerne owady, trzykrotnie większe od zwykłych much domowych, stawiają przed państwem wyzwanie, które zmusiło władze do ogłoszenia stanu wyjątkowego.”
Sensacyjne bo są większe od muchy domowej?
Z dalszej lektury tekstu wcale nie wynika, że to jakaś inwazja ani nie wprowadzono stanu wyjątkowego. Wielka ignorancja lub świadoma manipulacja i fałszowanie w tytule. Dla klikalności? Pieniądze ponad wszystko? Czy karać dziennikarzy i serwisy za upowszechnianie nieprawdziwych, przesadzonych informacji?
Gatunek występuje w tym regionie od zawsze. I w sumie nie jest liczny. Nie ma więc żadnej inwazji. Stwierdzono jeden przypadek u człowieka i ponad dwieście u zwierząt. Władze zarządziły akcję kontrolną a nie żaden stan wyjątkowy, jak to zasugerowano w tytule. Ewidentne kłamstwo w tytule. Chyba że jest to ignorancja i pisząca osoba (bot? AI?) nie rozumie słów, które używa.
Efekt nadużywania emocji i przesadnych stwierdzeń jest taki, że gdy widzę w tytule lub zabawce podobne zwroty to omijam i nie czytam takich artykułów. Nie spodziewam się niczego rzetelnego. Ile razy można się dać nabrać? Takie przesadzone informacje są jak pasożyty, oszukują by dostać się do naszych mózgów. A skoro w sferze biologicznej radzimy sobie z pasożytami to pewnie i poradzimy sobie w sferze informacyjno-medialnej. Znając biologię pasożytów omijamy miejsca z kleszczami i komarami, myjemy ręce przed jedzeniem. W odniesieniu do mediów omijamy nierzetelne tytuły prasowe i serwisy internetowe. Tak dla higieny psychicznej. Można dać się nabrać, raz, może trzy. Ale nie więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz