Owoc ma dwa znaczenia, botaniczne i jako efekt działania w rozumieniu kultury ludzkiej. Inspirujemy się przyrodą bo w niej jesteśmy mocno i głęboko zanurzeni, niczym robak w jabłku.
Owoc, symbol dojrzałości i obfitości, stanowi zwieńczenie cyklu życia rośliny. Pośród kwiatów i liści, niczym drogocenny skarb, kryje w sobie nasiono – obietnicę nowego pokolenia. Ale jak roślina, pozbawiona nóg i skrzydeł, może zapewnić mu podróż ku przyszłości? Warto dodać, że nie wszystkie rośliny wydają owoce, tak jak nie wszystkie działania ludzi wydają dobry owoc. Owoc to u roślin jedno z przystosowań do rozprzestrzeniania nasion.
U roślin są przystosowania do roznoszenia nasion przez wiatr i wodę. A gdyby tak zatrudnić jeszcze zwierzęta? Jaką dać im zapłatę by skłonić to tej ciężkiej pracy? Do przenoszenia pyłku z kwiatu na kwiat rośliny zachęcają owady słodkim nektarem. Są więc rośliny wiatropylne i są owadopylne (i to nie są wszystkie możliwości znane przyrodzie). A co z nasionami? W tym właśnie miejscu na scenie pojawiają się zwierzęta. Rośliny, niczym sprytni przedsiębiorcy, oferują im słodki nektar w zamian za zapylanie. A co z nasionami? Jak uchronić je przed głodnymi zwierzętami, a jednocześnie zapewnić im podróż w nieznane? Oto i rozwiązanie: słodki, pożywny owoc. Kuszący owoc.
Weźmy przykład jemioły, której lepkie owoce przyczepiają się do dziobów ptaków. Zjadając owoc, ptak staje się mimowolnym roznosicielem nasion, które następnie – podczas czyszczenia dzioba – lądują na gałęziach drzew, dając początek nowym jemiołom. Lepkie nasiona jemioły lądują tam gdzie trzeba - na gałęzi a nie na ziemi. Bo jemioła jako półpasożyt zakorzenia się na gałęziach drzew, wysoko nad powierzchnia gruntu.
Ludzie, choć nie są typowymi owocożercami, wiele zawdzięczają owocom. Nasi dalecy przodkowie, żyjący w koronach drzew i zjadający pożywne owoce, nabyli wiele ważnych przystosowań. Ewolucja wyposażyła nas w przestrzenne widzenie i zręczne dłonie, idealne do zrywania i manipulowania owocami. Smakowite owoce kuszą nas do skosztowania, a my, niczym posłuszne owce, zjadamy je ze smakiem. Przestrzenne widzenie, ocenianie odległości, rozróżnianie kolorów jak i sprawna, manualna dłoń, przydały się nam później w zupełnie innych czynnościach. W wytwarzaniu narzędzi, pisaniu, malowaniu a nawet dłubaniu w swoim nosie.
Co jednak dzieje się z nasionami, znajdującymi sie w owocach? Nasiona zazwyczaj są małe i twarde, czasem nawet gorzkie i trujące, a my po prostu je wypluwamy. Tak jak pestki wiśni czy czereśni. Niektóre zwierzęta, niczym kurierzy, roznoszą je w swoim przewodzie pokarmowym, zostawiając je w różnych zakątkach świata, daleko od macierzystego drzewa. My także to mimowolnie czynimy. A jako istoty rozumne dodatkowo celowa sadzimy rośliny wydające owoce, bo myślimy o sytej i smacznej przyszłości. Zapatrzeni w pożywne owoce rozmnażamy niektóre gatunki roślin na drodze wegetatywnej, bo ich owoce nie mają nasion. Bo czy w bananach znajdziecie nasiona? Przeszkadzały nam. I to my przejęliśmy funkcje rozrodcze dla tych gatunków roślin. nasze uzależnieniem wręcz symbioza, znacząco sie posunęło w tych przypadkach. Bezpestkowe odmiany winogron nie przetrwały by teraz bez nas.
Istnieją również owady, jak osy żyjące w kwiatach i owocach fig, które poświęcają całe swoje życie temu jednemu wyjątkowemu miejscu. Tam żyją, rozmnażają się i rodzą kolejne pokolenia. Bez tych os figa nie wydałaby owoców, a ich symbioza staje się przykładem wzajemnej zależności i współpracy w świecie natury. Te osy to szkodliwe pasożyty czy dobroczynne symbiont? To tylko kwestia kontekstu.
Czasem w jabłku czy śliwce spotykamy nieproszonego gościa – robaka (ściślej mówiąc larwę owada). Pożywia się on soczystym miąższem, nie biorąc udziału w rozsiewaniu nasion. Dla nas jest to intruz, psujący smak owocu. Ale czy aby na pewno? A może właśnie ten "robak", tocząc jabłko lub śliwkę, sprawia, że z obrzydzeniem odrzucamy je, nie zjadając. W ten sposób nasiona, zamiast trafić do naszego żołądka, lądują na ziemi, dając początek nowym drzewom. Niby szkodnik, a jednak pożyteczny! W przyrodzie duże znaczenie ma kontekst.
Owoc staje się miejscem życia, niczym figa dla os. Holobiont, czyli organizm złożony z gospodarza i wszystkich organizmów z nim współżyjących, czy noosfera - sfera ludzkiej myśli, wpływającą na biosferę – to pojęcia wymyślone przez biologów i filozofów, które przywodzą nasze myśli na głębsze refleksje. Czy ludzie są dla Ziemi niczym robak toczący owoc? Niszcząc i dewastując przyrodę, czy też, niczym pionierzy kosmiczni, zabiorą ze sobą „nasiona” życia i „nasiona biosfery” na inne planety? Wszystko ze sobą jest powiązane, stąd pojęcie holobiontu i noosfery, opisujące nasz świat. Sa próba opisania tego jak spostrzegamy świat wokół nas. Próbują uchwycić inny kontekst naszego współżycia w przyrodzie.
Czas pokaże, jaką rolę odegramy w tej kosmicznej wspólnocie. Jedno jest pewne: człowiek i natura są ze sobą ściśle powiązani, a owoc staje się symbolem tej fascynującej i złożonej relacji. Być może nie jesteśmy tylko robakami w jabłku, ale częścią większego planu rozsiewania życia w kosmosie.
Rozszerzona wersja felietonu dla VariArtu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz