
Jestem opowiadaczem. Zbieram, przetwarzam i rozpowszechniam opowieści o świecie słowem mówionym, pismem i obrazami (robię zdjęcia, maluję. A dzisiejszej opowieści o wonnicy piżmówce towarzyszyć będą dwa motta:
1. To co piękne, jest zazwyczaj ukryte i tylko chwilami dostrzegamy fragmenty.
2. Za pomocą jednego szczegółu (fragmentu) można opowiedzieć o całym świecie.
W czasie lipcowej wycieczki do warmińskiej wsi Kruzy, na liściach drzewa spotkałem pięknego owada dorosłego (imago). Rozpoznałem tę kózkę od razu. To wonnica piżmówka (Aromia moschata). Już w nazwie naukowej ma aromat, piękną woń. A czy pachnie?
Jest to smukła, stosunkowo duży chrząszcz z rodziny kózkowatych (Cerambycidae), osiągający długość ciała od 13 do 24 mm (wg Zahradnika 2001) lub 15 do 34 mm (wg Wikipedii). Larwy są oczywiście większe, maja długość do 4-5 cm. Dlaczego larwy są większe? Bo owady w stadium imago nie rosną a część energii zużywana jest w czasie przepoczwarczenia. Wonnica piżmówka charakteryzuje się zmiennym, metalicznym ubarwieniem – najczęściej jest brązowo-zielona, ale można spotkać osobniki o odcieniu zielono-fioletowy, a nawet czarne. Jedna z form ma czerwonawe przedplecze (podgatunek Aromia moschata ambrosiaca, żyjący w południowej Europie). Ma długie czułki, jak na chrząszcza kózkę przystało, dłuższe niż całe ciało. Przedplecze ma wyraźne „zmarszczki” i ostre wyrostki po bokach. To dostrzeżecie na zdjęciu. Wonnica przypomina trochę kozioroga dębosza.
Nazwa "piżmówka" pochodzi od charakterystycznego, delikatnego zapachu piżma. AI (Gemini) sugeruje, że opisywany owad zapach wydziela, zwłaszcza gdy jest zagrożona. W moich papierowych źródłach nie znalazłem potwierdzenia, więc do tej informacji odnoszę się z ostrożnością. Raczej bym sądził, że zapach piżma wabi samce lub samice, i jest wydzielany w celach prokreacyjnych.
Wonnica piżmówka jest gatunkiem euroazjatyckim. W Polsce występuje na terenie całego kraju, od Bałtyku po Tatry (z wyjątkiem wyższych partii górskich). Preferuje wilgotne siedliska, takie jak brzegi rzek, łąki, łozowiska, plantacje wikliny oraz skraje lasów. Związana jest przede wszystkim ze starymi okazami wierzb, które są roślinami żywicielskimi dla jej larw. Dorosłe owady można ją spotkać na kwiatach, zwłaszcza tych z rodziny baldaszkowatych, w czasie żerowania. Dorosłe chrząszcze żywią się pyłkiem kwiatów, sokami owocowymi (spotkać je można w sadach, na owocach) oraz sokiem wyciekającym ze zranionych drzew. W niektórych źródłach można znaleźć informację, że dorosłe sporadycznie zjadają taką drobne bezkręgowce, znajdujące się na kwiatach. Niemniej wymaga to wiarygodnego potwierdzenia. Larwy żerują w drewnie wierzb.
Cykl rozwojowy wonnicy trwa 2-4 lata. Samice składają jaja w szczeliny kory starych, często chorych lub obumierających wierzb. Larwy drążą nieregularne chodniki pod korą, a następnie wnikają w głąb drewna. Przepoczwarczenie następuje wiosną )od kwietnia do czerwca) po drugim zimowaniu. Osobniki dorosłe pojawiają się od końca maja do początku września, z największym nasileniem w lipcu i sierpniu. A wiec ich metaliczne piękno podziwiać możemy w czasie 2-3 miesięcy czyli w czasie krótkiego epizodu w miarę długiego życia. Co to jest 3-4 miesiące w porównaniu do około 30-40 miesięcy życia w ukrytym dla oka stadium larwy? .
Wonnica piżmówka nie jest obecnie objęta ścisłą ochroną gatunkową w Polsce, chociaż jej populacje mogą być lokalnie zagrożone w wyniku utraty odpowiednich siedlisk (np. wycinania starych wierzb). Jest klasyfikowana jako pospolita, ale miejscami jej liczebność może być niska. Znamy tylko część piękna istot żywych i procesów przyrodniczych. Zazwyczaj widzimy tylko część, reszta jest ukryta przed naszym wzrokiem, tak jak larwy wonnicy piżmówki, Trzeba szukać wytrwale by odkryć, poznać, opisać (opowiedzieć) innym.
Znalem ten gatunek od dawna, bo Jako młody entomolog uganiałem się za różnymi owadami by mieć je w kolekcji, w gablocie. Tak kiedyś spotkałem chrząszcza z rodziny kózkowatych wonnicę piżmówkę. Tak jak i inni młodzi entomolodzy chciałem mieć ją w kolekcji. Bo kolekcje to nie tylko hobby (choć tak zaczynała się nauka) ale i wartość naukowa. Można badać zróżnicowanie, to także dowody naukowe na obecność tego gatunku w danym miejscu. Po czasie można przeglądać kolekcje i je analizować pod różnym kątem. Teraz wykorzystuje się takie zbiory do analiz genetycznych.
Wtedy, gdy ją złowiłem, szukałem w atlasach i kluczach by rozpoznać gatunek. I się o nie więcej dowiedziałem. Później, gdy spotykałem w różnych miejscach to szybko rozpoznawałem i cieszyłem się, że wiem co widzę. Bo jeśli wiemy co, widzimy (potrafimy nazwać), to bardziej zapada nam to w pamięć. A po nazwie możemy jak po nitce do kłębka, dojść do znacznie szerszej wiedzy. I to nie tylko ściśle przyrodniczej.
Potem robiłem tylko zdjęcia, by piękno nie było tylko dla mnie, ale i dla innych oraz dla przyrody. Zdjęcia to także dobra dokumentacja. Kiedyś nie było tak powszechnej fotografii cyfrowej i byliśmy skazani na tworzenie kolekcji. Teraz można robić zdjęcie przyżyciowe i od razu umieszczać dane o lokalizacji danego okazu w różnych internetowych bazach. Tak rozwija się nauka obywatelska (citizem science).
W Kruzach, złapałem wonnicę delikatnie w dłoń (ale najpierw zrobiłem zdjęcie), by pokazać dzieciom i zaszczepiać w nich zainteresowania przyrodnicze i rozbudzać ciekawość entomologiczną. Bo chrząszcz piękny. Powąchałem, ale nie wyczułem charakterystycznej zapachu piżma. Po krótkich oględzinach otworzyłem dłoń a ona odleciała. Piękny widok wolno lecącej, dużej kózki.
A jak wyglądają larwy? Szukałem zdjęć w sieci, lecz nie znalazłem. W stadium larwy żyje znacznie dłużej niż w stadium imago. Larwy ukryte, mniej ciekawe, Na zdjęciach w internecie widuję jedynie dorosłe. Larwy pewnie jak to u kózkowatych, białe z dużą głowa i mocnymi żuwaczkami. Może nie są piękne ale to ważny etap życia każdego owada. Piękno na długo ukryte przed naszym wzrokiem, ujawnia się dopiero po przepoczwarczeniu.

W Kruzach spotkałem więcej piękna. Nie tylko liczne bociany, gnieżdżące się niemalże na każdym słupie, ale i [pięknie pomalowany przystanek. To dzieło Anny Wojszel. Oraz wynik starań lokalnej społeczności. Widać ozdoby wykonane przez uczniów z Publicznego Specjalne Katolickiego Ośrodka Edukacyjno-Wychowawczego w Kruzach. A także piękne dekoracje ze starych maszyn czy rowerów, umiejscowionych na posesjach prywatnych. Widać troskę o piękno. Widać efekty kapitału ludzkiego. A przecież, gdy mijamy ludzi na ulicy, to nie wiemy co zrobili dobrego dl a świata wokół nas. Nie noszą szyldów z informacjami o wykonanych pracach czy zasługach. Są niczym jak te larwy wonnicy piżmówki – niewidoczni. A przecież tacy ważni.
Kruzy to warmińska wieś sołecka położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie olsztyńskim, w gminie Kolno. Jest to miejscowość o ciekawej historii, założona w 1374 roku na prawie chełmińskim jako wieś służebna. Wieś była całkowicie zniszczona podczas wojny polsko-krzyżackiej w latach 1519-1521. W 1568 roku została sprzedana Piotrowi Zawadzkiemu przez biskupa warmińskiego Stanisława Hozjusza. Nabywca miał m.in. prawo do połowu ryb w jeziorach. Później wieś przeszła w ręce jezuitów z Reszla. Kruzy to obecnie wieś o zwartej zabudowie, dawna ulicówka. W 2010 roku zamieszkiwało ją 233 osoby. W Kruzach funkcjonuje Ochotnicza Straż Pożarna oraz Wiejskie Centrum Kultury. Co ważne, w budynku dawnej szkoły od 1980 roku działa Publiczny Specjalny Katolicki Ośrodek Edukacyjno-Wychowawczy w Kruzach dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami. Jest to bardzo ważna placówka, która zapewnia edukację, rehabilitację i wsparcie dla potrzebujących.
A na koniec przypomniały mi się dawne wróżby warmińskie. Jakieś sto lat temu na Warmii, o czym można wyczytać w „Dorocznych zwyczajach i obrzędach Warmii” Jana Chłosty, dziewczęta na wsi kopały dołek w ziemi i szukały chrząszczy. Jeśli znalazły błyszczącego - to oznaczało, że wybranek będzie wojskowym. Jeśli znalazły czarnego chrząszcza - to przyszły mąż miał być kominiarzem. A jeśli jasny (biały) to znaczyło że będzie młynarzem. Jako biolog zastanawiam się jak, dziewczęta szukały tych owadów. Kopały dołki? To wtedy mogłyby znaleźć tylko pędraki (białe). Może raczej podnosiły kamienie i tak mogły spotkać schowane chrząszcze epigeiczne, np. te z rodziny biegaczowatych. Wróćmy jednak jeszcze do tych dawnych, wiejskich wróżb na Warmii. Jeśli „robak” (wszystko zależy jaką wiedzę zoologiczną miały warmińskie dziewczyny i czy potrafiły odróżnić owady od innych bezkręgowców) miał szorstką powierzchnię to znaczyło, że mąż będzie bogaty. A jeśli gładką - ubogim.
A na koniec opowieści przydałby się jakiś morał. Mam nawet daw. Morał 1. To co piękne, jest zazwyczaj ukryte i tylko chwilami dostrzegamy fragmenty. Trzeba uważności i umysłowej dociekliwości by dostrzec w całości zachodzącego procesu. Morał 2. Za pomocą jednego szczegółu (fragmentu) można opowiedzieć o całym świecie. Tak i ja, za pomocą wonnicy piżmówki chciałem opowiedzieć o czymś więcej. Czy mi się udało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz