Karłątek leśny fot. Anna Skrzypińska |
W otaczającym nas krajobrazie ukrytych jest dużo różnorodnych śladów, zarówno zachodzących procesów naturalnych jak i wieloaspektowej działalności człowieka. Szukanie tych śladów i ich odczytywanie może być niezwykłą, nie tylko wakacyjną przygodą.
Wystawa „Krajobrazy Warmii i Mazur”, którą przygotowałem na Olsztyńskie Dni Nauki w 2014 r., była pokazywana m.in. w czasie Nocy Biologów 2017. Teraz znalazła się w bibliotece Planeta 11. Otwarciu wystawy towarzyszył spacer przyrodniczy (Wystawa Krajobrazy Warmii i Mazur w praktyce czyli przyrodniczy spacer wokół Planety 11).
Zamieszczony obok na fotografii motyl karłątek leśny (fot. Anna Skrzypińska) wiąże się z tym spacerem. Ale zanim opowiem o motylu najpierw słów kilka o przemianach krajobrazu. Przy okazji wystawy miałem okazję odwiedzić tereny, które kiedyś nawiedzałem dość często. Sąsiadują z dawną Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Olsztynie i Instytutem Biologii i Ochrony Środowiska (teraz mieści się tam Wydział Nauk Społecznych UWM). Przychodziliśmy tu na zajęcia, prowadziliśmy czasem badania. Teren jest więc mi dobrze znany. Po latach niebytności dostrzegłem pewne zmiany. A teraz zmieniło się jeszcze bardziej, gdyż w sąsiedztwie buduje się Centaurus, najwyższy budynek w Olsztynie, z całym zapleczem. Przyroda zmieni się jeszcze bardziej.
Wiele tysięcy lat temu, gdy ustąpił lodowiec, obszar ten stanowił fragment tundry. Potem pojawili się ludzie, najpierw łowcy reniferów. W trwającym interglacjale i sukcesji ekologicznej tundra zmieniła się w las nizinny. Taki mniej więcej jak teraz widzimy w Puszczy Białowieskiej. Zupełnie inna bioróżnorodność. Ale wraz z zwiększeniem liczebności ludzi krajobraz coraz bardziej zmieniany był przez kulturę. W czasach początków Olsztyna był to krajobraz ekstensywnego rolnictwa, leżący na obrzeżach miasta. Kolejna, duża zmiana różnorodności biologicznej i estetyki krajobrazu.
Wystawa „Krajobrazy Warmii i Mazur”, którą przygotowałem na Olsztyńskie Dni Nauki w 2014 r., była pokazywana m.in. w czasie Nocy Biologów 2017. Teraz znalazła się w bibliotece Planeta 11. Otwarciu wystawy towarzyszył spacer przyrodniczy (Wystawa Krajobrazy Warmii i Mazur w praktyce czyli przyrodniczy spacer wokół Planety 11).
Zamieszczony obok na fotografii motyl karłątek leśny (fot. Anna Skrzypińska) wiąże się z tym spacerem. Ale zanim opowiem o motylu najpierw słów kilka o przemianach krajobrazu. Przy okazji wystawy miałem okazję odwiedzić tereny, które kiedyś nawiedzałem dość często. Sąsiadują z dawną Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Olsztynie i Instytutem Biologii i Ochrony Środowiska (teraz mieści się tam Wydział Nauk Społecznych UWM). Przychodziliśmy tu na zajęcia, prowadziliśmy czasem badania. Teren jest więc mi dobrze znany. Po latach niebytności dostrzegłem pewne zmiany. A teraz zmieniło się jeszcze bardziej, gdyż w sąsiedztwie buduje się Centaurus, najwyższy budynek w Olsztynie, z całym zapleczem. Przyroda zmieni się jeszcze bardziej.
Wiele tysięcy lat temu, gdy ustąpił lodowiec, obszar ten stanowił fragment tundry. Potem pojawili się ludzie, najpierw łowcy reniferów. W trwającym interglacjale i sukcesji ekologicznej tundra zmieniła się w las nizinny. Taki mniej więcej jak teraz widzimy w Puszczy Białowieskiej. Zupełnie inna bioróżnorodność. Ale wraz z zwiększeniem liczebności ludzi krajobraz coraz bardziej zmieniany był przez kulturę. W czasach początków Olsztyna był to krajobraz ekstensywnego rolnictwa, leżący na obrzeżach miasta. Kolejna, duża zmiana różnorodności biologicznej i estetyki krajobrazu.
W wieku XX wkroczyło miasto, zmieniona została także sieć wodna: zanikanie drobnych zbiorników okresowych krajobrazu polodowcowego i małych strumieni. Jeszcze na początki lat 80. XX w. widoczne były ślady małego źródełka, dającego początek małemu strumieniowi. Źródełko i strumień były w pamięci śp. dr. Władysława Sempioła (badania prowadził nad antropogenicznymi zmianami zbiorników wodnych na Warmii i Mazurach) oraz w pozostającej jeszcze roślinności. Źródliskowy wysięk znajdował się poniżej ogrodzenia dawnej szkoły (Budowlanka). Ja sam ślady strumienia (koryta) widziałem jeszcze w jego końcowym biegu i ujściu do rzeki Łyny (w czasie budowy Parku Centralnego ślady tego strumienia zostały zatarte).
Teraz nie ma już żadnych śladów. Poniżej źródełka, nieopodal Planety 11 i Hotelu Relax, w dolinie strumienia od lat znajdują się dwa stałe zbiorniki wodne. Jak powstały? W części przez przegrodzenie doliny, w części najpewniej jako glinianka. Dawne miasto potrzebowało cegły. A do produkcji cegieł potrzebna jest glina. W krajobrazie polodowcowy jest jej dużo, wystarczy poszukać i wykopać.
Teraz nie ma już żadnych śladów. Poniżej źródełka, nieopodal Planety 11 i Hotelu Relax, w dolinie strumienia od lat znajdują się dwa stałe zbiorniki wodne. Jak powstały? W części przez przegrodzenie doliny, w części najpewniej jako glinianka. Dawne miasto potrzebowało cegły. A do produkcji cegieł potrzebna jest glina. W krajobrazie polodowcowy jest jej dużo, wystarczy poszukać i wykopać.
Potem powstałe zbiorniki i otaczające je tereny zielone stanowiły zielone tereny rekreacyjne dla powstałych osiedli i OSIR-u. Wypoczywali ludzie, na zawodach biegowych ćwiczyła młodzież. Po jakimś czasie pojawiła się ławka. Teraz jest ich nieco więcej.
Na obrzeżach pojawiła się roślinność krzewiasta i zaczęły rozrastać się drzewa. Często trawę koszono, ale zawsze można było spotkać sporo roślin i bezkręgowców, w stawach rozwijały się płazy i gniazdowały ptaki. Były ryby. Kilka lat temu jeden zbiorników kompletnie oczyszczono, usunięto prawie całą roślinność. Zabiegi te miały na celu usunięcie osoki aloesowatej. Po kilku latach ponownie zbiornik zarósł w całości osoką. Ale nie wszystkie gatunki roślin i zwierząt powróciły, bioróżnorodność jest wyraźnie mniejsza. Intencje działań były dobre… ale zabrakło trochę przyrodniczej wiedzy i znajomości procesów ekologicznych.
Od kilkudziesięciu lat krajobraz kształtowany jest przede wszystkich przez aktywność człowieka: inwestycje budowlane i sposób użytkowania zieleni. Teraz opisywany fragment jest to nieco zapomniany, taki dziki zakątek miasta. Ale w samym centrum. Pozytywnie zaskoczyła mnie wysoka, nieskoszona łąka kwietna. I kurka wodna z udanym lęgiem (gatunek ten gniazduje od wielu lat w tym samym miejscu). Zielona wyspa otoczona przez ruchliwe ulice i dużo betonu. Być może warto zasilać nasionami bioróżnorodność tej miejskiej łąki, by mądrze kształtować różnorodność biologiczną.
W czasie edukacyjnego spaceru w 2017 r. pogoda była deszczowa, z małym i chwilowym przejaśnieniem. Mało widzieliśmy aktywnych owadów. Jednym z nich jest uwieczniony na zdjęciu karłątek leśny, samiec. Pora więc nieco więcej powiedzieć o naszym tytułowym bohaterze.
Karłątek leśny, zwanym także karłątkiem ceglastym (Thymelicus sylvestris), to motyl z rodziny powszelatkowatych (Hesperiidae). Jest gatunkiem pospolitym. Występuje w Europie, północnej Afryce i zachodniej Azji (aż po Iran) w strefie klimatu umiarkowanego, Ameryce Północnej. W Polsce spotkać go można w całym kraju. Zasiedla zakrzaczone łąki z wysokimi trawami, skraje lasów, śródleśne drogi, niewielkie polany. Rozwój trwa rok, występuje jedno pokolenie w roku. Dorosłe motyle obserwować można od połowy czerwca do końca lipca. Motylom do życia potrzebne są nie tylko kwitnące rośliny (nektar jako pokarm imagines) ale i rośliny żywicielskie dla gąsienic. Roślinami pokarmowymi gąsienic są różne gatunki traw (m.in. kłosówka wełnista, kłosówka miękka, kupkówka pospolita).
Wykaszanie trawników kosami żyłkowymi prawie do samej ziemi powoduje, że nie mają gdzie rozwijać się gąsienice wielu gatunków motyli, w tym i karłątka leśnego. Trzeba dać czas motylom na rozwój.
W lipcu samica karłątka leśnego składa jaja na źdźbłach traw, w pochewce liściowej (do 30 jaj w jednej pochewce). Wylęg gąsienic z jaja odbywa się tego samego roku (od drugiej połowy lipca). Najpierw młodziutkie gąsienice zjadają osłonki jajowe (przyroda w swym funkcjonowaniu jest bardzo oszczędna, nic nie może się zmarnować), ale nie rozpoczynają żerowania na roślinach. Przędą wokół siebie jedwabne kokony i tak zimują, dodatkowo zabezpieczone pochewką liściową trawy. Wiosną rozchodzą się na różne strony i pojedynczo rozpoczynają żerowanie w rurkach ze zwiniętych liści traw. Są w ten sposób ukryte przed okiem drapieżników.
Gąsienice są koloru zielonego, co utrudnia ich wypatrzenie w trawie.
Przepoczwarczenie, trwające 2-3 tygodnie, następuje w maju i czerwcu (czasem jeszcze na początku lipca), w luźnym oprzędzie, znajdującym się u podstawy rośliny żywicielskiej.
Karłatek leśny jest motylem o dziennej aktywności. Dorosłe większość czasu spędzają na wygrzewaniu się lub odpoczynku, z charakterystycznym, półotwartym układem skrzydeł. Tak jak ten na zdjęciu. Karłątki dobrze fruwają, manewrując między wysokimi trawami. I jak przystało na postać doskonalą (imago), za pomocą swojej rozwijanej trąbki, spijają nektar z kwiatów (zazwyczaj pożywiają się koło południa). Zaobserwowano jednocześnie, że poszczególne osobniki preferują kwiaty jednego gatunku. Kwiaty różnych gatunków roślin mają różną budowę a zatem nieco inaczej trzeba dostawać się do nektary. Preferowanie jednego gatunku (zazwyczaj najliczniejszego w danym miejscu) to oszczędność czasu na naukę spijania nektarów z kwiatów różnych gatunków. Ale karłątki zmieniają co jakiś czas preferowaną roślinę kwiatową, zwłaszcza, gdy preferowanej wcześniej kwiatów jest mniej.
Na spacerze spotkaliśmy samca (widać to po charakterystycznej kresce na skrzydeł). Samce karłątków leśnych są terytorialne. Siedząc na wyższych źdźbłach trawy, kontrolują teren. Podrywają się do lotu, gdy zobaczą innego motyla i go ścigają. Samce przeganiają a samiczki starają się skłonić do amorów.
Karłątki leśne są motylami osiadłymi. Większość osobników spędza całe życie w jednym miejscu. Tylko nieliczne migrują dalej ( większość osobników w ciągu dnia przemieszcza się na odległość 20 m, nieliczne do 280 m). Dlatego jeśli wyginą na wspomnianym terenie koło Relaxu i Planety 11, bardzo trudno będzie w naturalny sposób odrodzić tę populację.
Jak wspomniałem teren ten stanowi swoistą zieloną wyspę na „ocenie” betonowego miasta. Naturalnymi korytarzami mogłyby być przydrożne trawniki – ale te zazwyczaj są często i nisko koszone. Kiedy będzie ładna pogoda, poszukaj trawnika lub jeszcze lepiej miejskiej łąki. Siądź w trawie i obserwuj. Teraz nastał czas karłątków. Ale i wiele innych gatunków roślin i zwierząt zobaczysz. Rozejrzyj się wokół i spróbuj rozpoznać ślady różnorodnych procesów, tych wielkoskalowych i tych bardzo lokalnych. Nawet w środku miasta świat przyrodniczy może być bardzo ciekawy. Przed lub po wyprawie zajdź do biblioteki by uzupełnić swoją wiedzę i lepiej zrozumieć, to co się widziało. W Planecie 11 nie ma już wystawy, ale wiedzę możesz czerpać z innych źródeł.j
Jak wspomniałem teren ten stanowi swoistą zieloną wyspę na „ocenie” betonowego miasta. Naturalnymi korytarzami mogłyby być przydrożne trawniki – ale te zazwyczaj są często i nisko koszone. Kiedy będzie ładna pogoda, poszukaj trawnika lub jeszcze lepiej miejskiej łąki. Siądź w trawie i obserwuj. Teraz nastał czas karłątków. Ale i wiele innych gatunków roślin i zwierząt zobaczysz. Rozejrzyj się wokół i spróbuj rozpoznać ślady różnorodnych procesów, tych wielkoskalowych i tych bardzo lokalnych. Nawet w środku miasta świat przyrodniczy może być bardzo ciekawy. Przed lub po wyprawie zajdź do biblioteki by uzupełnić swoją wiedzę i lepiej zrozumieć, to co się widziało. W Planecie 11 nie ma już wystawy, ale wiedzę możesz czerpać z innych źródeł.j
Otwarcie wystawy w Planeta 11 |
Poszerzona wersja tekstu z 8 lipca 2017 r.: https://czachorowski.home.blog/2017/07/08/o-karlatku-lesnym-z-miejskiej-laki/
Tak, "nawet w środku miasta świat przyrodniczy może być bardzo ciekawy"... oczywiście. Bardzo interesujące rozważania i pełna dynamiki opowieść o zwyczajach populacji karłątka leśnego,ceglastego i znaczenia tego gatunku w łańcuchu zależności w dobie transformacji i zmian zachodzących w środowisku przekształconym. To dobrze, że ten gatunek ma jeszcze stanowiska w opisywanym krajobrazie. Niepokoi mnie jednak fakt, że "samce przeganiają samice"- to aż nie do wiary! Samice też niekoniecznie mogą być zainteresowane takim układem, bo prowadzą w miarę samodzielny tryb życia dziennego, jak wyczytałam z informacji. Cóż... takie życie - często analogicznie jest w świecie ludzi... Kiedy wyjdzie się ze swojej strefy komfortu, to mogą pojawić się niespodzianki, albo drobne nieprzewidziane problemy. Zawsze znajdzie się jakiś procent ryzyka w podejmowanych przez nas działaniach. Ten opisywany przez Pana kiedyś przepiękny, biocenotyczny zakątek już dziś przekształcający się w samoistny nieużytek zapewne w przyszłości nie odnowi się, by cieszyć spacerujących i obserwujących przechodniów. Jeśli dziś przechodnie nie mają nawet gdzie przysiąść, by odpocząć (nie ma ławek) to pewnie nie spodziewają się nawet żadnych odgłosów otaczającej przyrody - po prostu przechodzą pospiesznie. Pozostaje kocyk rozłożony na pozostałym fragmencie łąki, co też jest jakiś sensownym i praktycznym rozwiązaniem. Niepokój wzmaga jeszcze potencjalne zagrożenie kleszczami. Z moich obserwacji wynika, że przemieszczamy się zamyśleni i zakodowani na bezrefleksyjne przetwarzanie najbliższej rzeczywistości, często ze względu na brak czasu. Podobne miejsca - moim zdaniem - w sposób naturalny wymagają uważności i refleksji. Wyłowić interesujące nas dźwięki przyrody, by za jakiś czas zanalizować je pod kątem
OdpowiedzUsuńrozwijania własnych zainteresowań gwarantują rozwój osobniczy, dopiero w następnym etapie tworzy się współzależności społeczne. Złożone procesy, w tym społeczne powstają latami i trudno się z tym nie zgodzić. Myślę jednak, że w moim przypadku jest łatwiej, bo nawet w miejscu zamieszkania i środowisku życia mam zapewnione łatwiejsze warunki do przetwarzania bodźców i o wiele więcej jest też możliwości interakcji w relacjach społecznych, niż w Olsztynie. Mniejsza też jest ingerencja człowieka w naturalne obszary mojego miasta. Takich możliwości życzę każdemu a potencjalnym obserwatorom i podglądaczom przyrody życzę szczęścia w odnajdywaniu własnych przyrodniczych pasji i poszukiwania wrażeń niezależnie od miejsca życia na Ziemi:)
Korzystając z okazji zapytam o bibliografię: z jakich źródeł pochodzą informacje, w tym historyczne, które zebrał Pan w artykule... bo trudno w dobie cyfryzacji i dostępności różnych źródeł udawać się do biblioteki, nawet uniwersyteckiej.
Źródła stoją w podręcznej biblioteczce. Zebrane dane w 2017 r.
OdpowiedzUsuńAch te źródła - w końcu je odnalazłam. Pomyślałam, że znajdę w nich wzmiankę na temat planu zagospodarowania przestrzennego na tym terenie. Jak to możliwe, że nikt nie oprotestował budowy tylu niekorzystnych dla środowiska naturalnego inwestycji? Pewnie wcześniej nikt o tym nie myślał. Smutne to. O bezrefleksyjnym podejściu i teoriach spiskowych napisał Pan zresztą kilka artykułów na swoim blogu i one są równie interesujące, jak właśnie ten o miejskiej łące w Olsztynie, który ma charakter retrospekcji. Dziękuję.
UsuńSam Centaurus buduje się obok.
UsuńZawsze ta nazwa kojarzyła mi się z Fundacją "Centaurus", a teraz proszę - będzie to najwyższy budynek w województwie warmińsko-mazurskim i najnowocześniejszy kompleks usługowo mieszkalny w Krainie Tysiąca Jezior. Szkoda tej lokalizacji w centrum Olsztyna a bardziej wspomnianych w artykule terenów zielonych, jednak w takim przypadku niestety wiele zależy to od decydentów. Wielka szkoda.
Usuń