2.09.2020

Studiowanie zdalne i hybrydowe – czy jest się czego bać ?



Na uczelniach jest już zdalne nauczanie, wiele godzin przed komputerem, z nowymi technologiami, zupełnie inny sposób studiowania. Ile to potrwa? Może lepiej odłożyć studiowanie na później, kiedy Covid-19 przeminie i wszystko wróci do normy? Czy studenci i kandydaci na studia boją się studiowania w nowej sytuacji? Czy obawiają się jak sobie z tą nowością poradzą? Może to gorsze studiowanie i nie warto tracić czasu? Może przeczekać z rok?

Tak, jest się czego bać. Ja, jako wykładowca czyli ten po drugiej stronie, też się boję. Bo to zupełnie nowa sytuacja, zupełnie nowe wyzwania, wymagające ode mnie uczenia się nowych umiejętności, nowych programów, wymagająca dużego wysiłku. Tylko głupcy się nie boją. Nie jest to jednak nieszczęście lecz wyzwanie. A strach, o którym piszę, to mobilizacja do wyzwania. Notabene bardzo ekscytującego wyzwania. To się nie rozejdzie po kościach, przeczekanie nic nie da. Dlatego że zmienia się diametralnie nasz świat. Jesteśmy w "oku cyklonu", w czasie trzeciej rewolucji technologicznej. Nic już nie będzie takie jak dawniej. Przyszłość już jest, tylko nierównomiernie rozłożona. Poszukaj przyszłości wokół siebie. 

Zatem nie odkładaj na później i zbytnio się nie obawiaj. Wystarczy się przygotować. A jednym ze sposobów przygotowania się jest... zrozumienie zjawisk jakie zachodzą wokół nas. Strach jest dobry gdy nas mobilizuje (np. wydziela się adrenalina a fizjologicznie organizm przygotowywany jest na większy wysiłek). Ale gdy strach nas paraliżuje - jest zły. Bo tkimy w tym samym miejscu i nie rozwiązujemy nieuniknionych problemów. 

Zdalne nauczanie nie rozpoczęło się wraz z pandemią Covid-19 i nie zniknie po ustani tej epidemii. Nauczanie hybrydowe czyli takie, które łączy kontakty bezpośrednie z kontaktami zdalnymi, na trwałe zagnieździ się w naszej rzeczywistości. Dopiero wymyślamy standardy, dopiero eksperymentujemy, projektujemy. Dlatego jako wykładowca się obawiam, bo ponoszę współodpowiedzialność za jakość procesu dydaktycznego na moim uniwersytecie. Nie ma jeszcze gotowych i sprawdzonych wzorców. To wszystko dopiero wymyślamy. I nie tylko w Polsce. Współautorami nowego środowiska edukacyjnego są studenci. Nie są tylko biernymi odbiorcami. Aktywnie współtworzą ten eksperyment. Czy chcą czy nie. 

A może najpierw należałoby w jednym miejscu przetestować edukację hybrydową a dopiero potem wdrażać na wszystkich uniwersytetach? Nie mamy takiego komfortu, nie da się zamrozić życia społecznego i rozwoju cywilizacyjnego i dopiero za kilka lat odmrozić. Zdalne nauczanie i edukacja hybrydowa nie wynikają z naszej dobrej czy złej woli. Narzuca ją nam sytuacja i dziejąca się na naszych oczach trzecia rewolucja technologiczna. Covid-19 jedynie nieco przyspieszył na masową skalę wdrażanie różnych hybrydowych rozwiązań. Jedni byli lepiej przygotowani na te sytuację, inni gorzej.

A było to tak. Dawno, dawno temu, jakieś kilkadziesiąt tysięcy lat przed naszą erą (albo ciut wcześniej) Homo sapiens przemówił. Człowiek od swego zarania jest istotą społeczną. Funkcjonujemy w relacjach z innymi i w kontakcie bezpośrednim. Od samego początku język wspierał naszą wspólnotowość i ułatwiał tworzenie relacji. Stał się także nośnikiem informacji, nośnikiem wiedzy o świecie. Magazynem (takim "twardym dyskiem" archiwizacyjnym) tej wiedzy był ludzki mózg. Jego żywotność jest tak długa, jak żyje człowiek. W ciągu całego życia gromadzimy wiedzę o świecie i relacjach w grupie. Im ktoś starszy tym więcej wiedział. Stary, siwowłosy człowiek stał się synonimem wiedzy i mądrości. Żeby zaczerpnąć z tej skarbnicy, trzeba było udać się do takiej osoby i zapytać, podglądać jak pracuje, jak działa, jak żyje. Cała komunikacja i edukacja wiązała się z kontaktem bezpośrednim. I mnemotechniką. Stąd w opowieściach kultury słowa (oralnej) powstała pieśń, rytm, rym. Istotą akademii byli przebywający w niej ludzie. Ludzie w dialogu. I to stało się starożytnym fundamentem Uniwersytetu. 

Potem pojawiło się pismo. Pierwszy, zewnętrzny nośnik informacji i magazyn wiedzy. Niezalezienie od ludzkiego mózgu i ludzkiego życia. Trzeba się jedynie nauczyć kodować i odkodowywać zawarte tam informacje (nauczyć się czytać i pisać). Tak narodziła się zarówno komunikacja jak i edukacja zdalna. Można było zaczerpnąć wiedzę od ludzi, których się nigdy nie widziało, czasem takich, którzy żyli na długo przed nami. Zatem edukacja zdalna liczy sobie już ładnych kilka tysięcy lat. Nie jest niczym nowym. A wraz z wynalezieniem druku tak rozumiana zdalna edukacja za pomocą pisma nabrała większego znaczenia. Ludzie i zgromadzone pisma, listy, księgi. Od kilkuset lat fundamentem uniwersytetów są ludzie i księgozbiory uniwersyteckie. Mędrcy, uczeni i biblioteka. To dało się zebrać w jednym miejscu, w jednym lub kilku sąsiadujących budynkach. W tak funkcjonującym uniwersytecie i ja wyrosłem. Ale nadeszła trzecia rewolucja technologiczna.

Najpierw prasa i telegraf, potem radio i telewizja. A teraz internet i to zwłaszcza mobilny. Kanały, dzięki którym szybko i łatwo komunikujemy się z niewiarygodnie dużą liczbą ludzi. I książek, filmów, materiałów audio, obrazów. Wszystko jest już coraz bardziej dostępne z dowolnego miejsca. Jaki więc będzie ten nowy uniwersytet, nowa szkoła, które na naszych oczach powstają? Nie trzeba jechać do konkretnego uniwersytetu by spotkać ludzi i móc korzystać ze zgromadzonego tam księgozbioru. Nauczanie hybrydowe jest cywilizacyjną koniecznością i naszą przyszłością. Różnorodne prototypy już od wielu lat działają. Jako ludzkość jesteśmy na etapie szerokiego eksperymentowania. To trochę jeszcze potrwa. Dłużej niż nasze życie. Przynajmniej moje.

Od wielu lat wdrażane są różnego rodzaju kursy czy nawet całe szkoły, funkcjonujące na zasadzie e-learningu. Wiemy już jednak, że niezwykle ważne są kontakty bezpośrednie i relacje między ludźmi. Wiemy także, że do tego nowego systemu komunikacji i edukacji włączane są w coraz szerszym stopniu nowe elementy. Pozaludzkie. Zarówno bazy danych jak i sztuczna inteligencja. Niezwykle pojemne i szybko działające repozytoria wiedzy. To zupełnie nowa sytuacja dla Homo sapiens i dla naszej cywilizacji. Stąd zrozumiała niepewność, obawy a nawet strach. A przede wszystkim wyzwanie.

Człowiek ma sens jedynie w otoczeniu innych ludzi. I to się nie zmieniło. Zmienił się tylko nasz sposób komunikacji i tworzenie relacji, więzi. Stare zostały, przybył tylko dodatkowy kanał. 

Tak na prawdę nie jest ważne gdzie studiujesz. Ważne jest kogo spotykasz i z kim oraz jakie nawiązujesz relacje. Tu nie chodzi tylko o kadrę uniwersytecką ale i innych studentów, z innych kierunków, innych wydziałów, innych uczelni. A także o środowisko pozauczelniane. Owszem, na uniwersytecie, w którym więcej jest dobrej i wartościowej kadry, gdzie więcej jest ambitnych i otwartych studentów (różnych kierunków), gdzie otocznie miasta jest bardziej kreatywne i stymulujące do rozwoju, tam łatwiej kogoś wartościowego spotkać i nawiązać z nim relacje. Czy umiesz ten potencjał wykorzystać? Jeśli dostaniesz pożywienie w puszce, to gdy nie masz otwieracza do konserw, dalej pozostaniesz głodny. Uniwersytet to nie tylko magazyn takich zasobów lecz przestrzeń edukacyjna, która ułatwia (lub nie) nawiązywanie pożądanych relacji. Dzięki internetowi masz dostęp do ogromnej liczby profesorów jak i innych studentów, przedsiębiorstw itd.

Drogi studencie lub kandydacie na studia, zastanów się nie tylko nad miejscem studiowania ale i formą. Zastanów się jakich umiejętności i kompetencji potrzebujesz w wieku XXI by dobrze i efektywnie studiować. Miejsce staje się coraz mniej ważne. Tak jak z telefonem - bylebyś miał zasięg, to dodzwonisz się do najodleglejszego miejsca. 

Jesteśmy jak przed podróżą do nieznanego miejsca. Nigdy tam nie byliśmy. Stąd obawa czy się porozumiemy z tubylcami, czy znajdziemy drogę i czy tam przeżyjemy. Tylko głupiec by się nie bał. Mądry spróbuje poznać miejsce docelowe: jak tam dotrzeć, w jakim języku tam mówią, pozna kulturę i stosowaną tam technologię. Zapyta tych, którzy tam już byli, sięgnie do książek, przewodników, poradników (albo sięgnie do zasobów internetowych), zakupi odpowiednią walutę, właściwe ubranie, weźmie ze sobą odpowiedni sprzęt (co innego weźmiesz w góry czy na pustynie co innego do nowoczesnego miasta). 

Same obawy, strach nie są czymś złym czy obezwładniającym. Zmobilizują jedynie do dobrego i adekwatnego przygotowania się na sytuację, która nadejdzie. 

Ze zdalnym i hybrydowym nauczaniem sobie poradzisz. Kto chce - szuka sposobu. Kto nie chce - szuka powodu. Poszukaj więc sposobu. Masz czas i możliwości. W edukacji hybrydowej będziesz już funkcjonować całe życie. To się nie rozejdzie "po kościach".

Zapraszam do dyskusji w komentarzach pod niniejszym artykułem. 



2 komentarze:

  1. Szanowny! Bardzo piękne przemyślenia. Motywujące. Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siebie też w ten sposób motywuję. Bo dużo trzeba odkryć, dużo się nauczyć. I to w szybkim tempie. Niestety żyjemy w ciekawych czasach, i nie da się przed tym schować do mysiej nory...

      Usuń