Kiedyś na zajęciach ze studentami w terenie. W czasie realizacji małego projektu. Chyba nad rzeką Wałszą, jeśli mnie pamięć nie myli. |
Jaki najciekawszy temat przerabiał Pan Profesor na studiach?
To się zmienia z czasem. Nigdy nie wchodzi się do tej samej wody w rzece. To co fascynuje jednego roku i z konkretnymi studentami, to w przyszłości może już nudzić. Ciekawe tematy wynikają z własnych aktualnych poszukiwań i interakcji ze studentami. Bo to oni często nadają nowy sens starym rzeczom. Może to wynikać z indywidualnej ciekawości jak i spojrzenia z innego punktu widzenia. Przed podobnymi dylematami staje także nauczyciel w szkole i przedszkolu. Jak przez wiele lat zachwycać się tymi samymi tematami, tymi samymi motylkami czy zakwitającymi kwiatami lub porami roku? Dla każdego rocznika dzieci to nowość ale dla nauczycielki to powtarzanie tych samych tematów, jak wiec wykrzesać entuzjazm? By emocje udzielały się i dzieciom? Trudna sytuacja i ryzyko znudzenia zawodowego oraz wypalenia zawodowego. Teraz ja doświadczam tego, co obecne studentki w przyszłości będą także doświadczały.
Czy będziemy robić ciekawe eksperymenty przyrodnicze, które możemy później wykorzystać w pracy z dziećmi?
Będziemy. Nawet trudne zjawiska fizyczne można próbować przedstawić w prostszej formie. Jest sporo gotowych pomysłów. Inne trzeba odkrywać samodzielnie. Zjawiska przyrodnicze można sprawdzać eksperymentalnie i nie zawsze potrzebne są skomplikowane przyrządy. Zawsze jednak potrzebne jest rozumienie. A czasem tak zwane logiczne rozumowanie na chłopski rozum bywa zwodnicze. Czasem intuicja i potoczne myślenie może nas zwodzić. Od czego jednak jest naukowe i eksperymentalne weryfikowanie? Wszystko można samemu sprawdzić. Albo od razy z dziećmi. Oczywiście każdy eksperyment to niewiadoma. Zawsze może coś pójść nie tak jak się planowało. Trzeba wiec być gotowym na nieznane i nowe.
Co będziemy robić podczas zajęć w terenie?
Doświadczać przyrody, uczyć się dostrzegać i rozpoznawać konkretne gatunki, korzystając m.in. z aplikacji w smartfonach. Przyrodę najlepiej poznaje się w miejscu jej naturalnego występowania. To może być nawet miasto. Czyli miejsca, które potem będą bliskie od przedszkola czy szkoły. Miejsca, które można wykorzystać jako naturalne laboratorium przyrody, np. łąka kwietna, skwer lub park z drzewami, małe oczko wodne itp. Wyjście w teren w czasie wykłady jest jeszcze jedna próba częściowego odchodzenia od wykładu podającego. Jest próba wspólnego odkrywania zamiast monologu osoby "wszystkowiedzącej".
Jaki projekt, który Pan Profesor zrealizował był najbardziej ciekawy?
Wiele było ciekawych. Dużo zależy od interakcji ze studentami. Miło wspominam różnego typu sprzątanie świata. Proste czynności, kłopotliwe i lekko wstydliwe (bo jak to sprzątać po kimś?) ale jednocześnie dające okazje do niezaplanowanych rozmów i spotkań integracyjnych. Przy okazji wspólnego projektu budowane są relacje międzyludzkie. Miło wspominam półki bookrossingowe (Warmiobook), malowanie starych dachówek. Wartością i przygodą są relacje ze studentami i wspólna praca.
Czy Pan Profesor propagował swoją działalność w placówkach oświatowych np. przedszkole i szkoły podstawowe?
Tak, wielokrotnie gościnnie występowałem w szkołach a nawet przedszkolach. Tak widzę społeczną misje uniwersytetu. A dla mnie jako wykładowcy to możliwość bycia blisko realnych zadań edukacyjnych. Nie z książki lecz z codziennej praktyki. Dzięki temu lepiej rozumiem potrzeby nauczycieli i specyfikę pracy z uczniami.
Dlaczego Pan Profesor wybrał właśnie ten kierunek?
Efekt wczesnego dzieciństwa i przypadek. Przyrodę poznawałem na wsi, w czasie wakacji, pod okiem dziadka i wujka. Oraz gdy z babcia chodziłem do lasu na grzyby. Pokazywali ptaki, raki w rzece, opowiadali różne przygody. Przez dwa lata mieszkałem na wsi i chodziłem do wiejskiej szkółki. Wędrując poprzez pola i zagajniki. I poznawałem przez cały rok a nie tylko w czasie wakacji. Potem pojawiły się zainteresowania paleontologią, bo trafiłem na rozbudzającą ciekawość książkę polskiej naukowczyni. I wsiąkłem. Poszedłem do liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym. A potem chciałem studiować biologię. Trafiłem do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie i przy okazji zostałem nauczycielem. Można więc powiedzieć, że to wczesne dzieciństwo i książki rozbudziły zainteresowania biologiczne.
Jaka dziedzina biologii jest Panu Profesorowi najbliższa?
Entomologia. Owady wodne, w szczególności chruściki i ważki. Owady są małe, łatwo je obserwować. Bogaty świat, który poznawać można także od strony etnograficznej. I dodatkowo owady były mniej popularne w porównaniu do ptaków, ssaków czy ryb.
Czy będą zajęcia w terenie?
Tak, nawet na wykładzie można wychodzić w teren. By pokazywać nie tylko przyrodę na zdjęciach i slajdach, ale w terenie. Jest trudniej, bo przyroda wokół nas jest zmienna i nieprzewidywalna. Nie da się zaplanować obecności konkretnych zwierząt. Często o spotkaniu decyduje przypadek. Ale panie w swojej pracy z dziećmi też będziecie narażone na taką nieprzewidywalność. Warto więc pokazać warunki pracy takimi jakimi będą a nie w wersji wyidealizowanej, zaplanowanej. Wspólne odkrywanie i obserwowanie.
Czy Pan Profesor ma jakieś nietypowe pomysły na zarażenie najmłodszych światem przyrody i jak o niego dbać?
Pomysły mam, ale czy są nietypowe? To trudno określić. Zaciekawia przygoda. I na dodatek trzeba myśleć tak jak dziecko. To trudna sztuka. Myślę, że pomaga otwarty i zaciekawiony umysł. By dziwić się nieustannie tym, co nas spotyka. Zachować dziecięcą ciekawość świata.
Czego najczęściej dotyczyły Pana prace naukowe?
Owadów wodnych z rzędu Trichoptera. Bo to moja specjalizacja. Ale niektóre prace nadawcze dotyczyły także innych wodnych bezkręgowców, i takich ekosystemów jak źródła, strumienie, małe zbiorniki okresowe, jeziora czy torfowiska. Było trochę ekologii krajobrazu i rozwoju zrównoważonego.
Czy na zajęciach będziemy mówić o doświadczeniach, eksperymentach, które będziemy mogły robić z najmłodszymi dziećmi?
Oczywiście. Mówić i samodzielnie próbować. Nauczyciel powinien być sam zaciekawiony i zainteresowany. Wtedy te emocje łatwiej się udzielają małym dzieciom. Zatem będziemy mówić na wykładach. I dzielić się pomysłami.
Jaką śmieszną sytuacje pamięta Pan Profesor z wykładów?
Trudno sobie mi coś konkretnego przypomnieć. W kontaktach ze studentami zawsze zdarzają się zabawne sytuacje czy komedia pomyłek. To najtrudniejsze pytanie z zestawu. Może mi się przypomni w trakcie wykładu, teraz nic do głowy nie przychodzi.
Co spowodowało, że zainteresował się Pan Profesor biologią?
Podwórko z dzieciństwa i częste doświadczanie kontaktu z przyrodą. Oraz rozbudzanie ciekawości przez starczych - pokazywanie zachwytu nad złożonością i niezwykłością obserwowanych roślin, zwierząt i grzybów. Kontakt z przyrodą to okazja do nieustannego zadawania pytań a co to?, dlaczego? itp. W takim rozbudzaniu zainteresowań pomóc może nauczycielka w przedszkolu czy klasach 1-3. A na pewno pomaga tak zwane podwórko.
Czy jest jakiś temat, który według Pana Profesora nie powinien być omawiany podczas zajęć z dziećmi?
Myślę, że nauczycielka powinna dobierać tematy względem tego co się aktualnie dzieje wokół nas oraz zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. To, co jednego roku jest ważne i istotne nie musi być takim za kilka lat. Nie ma więc gotowych i niezmiennych tematów. Warto nastawić się na nieustanne poszukiwanie i odkrywanie. Nauczyciele powinni mieć duża swobodę o program nauczania nie powinien zbytnio krępować i zbyt narzucać tematy "obowiązkowe". Mądrzej byłoby zaufać nauczycielom, ich kompetencji i wyczuciu chwili. Bo tak jak studenci są niepowtarzalni tak i dzieci w przedszkolu i szkole są niepowtarzalne i ciągle inne. Niech w Was nie zaginie zachwyt na odkrywaniem rozwoju przyszłych waszych uczniów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz