26.08.2024

Po co mi wirtualna grupa nauczycielska?

Zdjęcia z warsztatów w czasie Kompasu Edukacji w Bydgoszczy, czerwiec 2024, fot. T. Czachorowski. Notuję jak pilny uczeń... Tam też spotkałem Superbelfrów.


Mam przyjemność od kilku lat należeć do nie tylko Facebookowej grupy nauczycieli Superbelfrzy RP.  Wiele jest takich grup wzajemnej pomocy i wsparcia w mediach społecznościowych. Większość kontaktów odbywa się w przestrzeni wirtualnej. Superbelfrzy spotykają się także na spotkaniach w kontakcie (quńwenty letnie i zimowe) oraz w czasie różnych konferencji. Ale ja najczęściej kontaktuję się z nimi online właśnie w Fecebookowej grupie. Dlaczego w mediach społecznościowych i dlaczego nauczyciele szkolni, skoro ja jestem pracownikiem uniwersyteckim?

Po co mi ta grupa SBRP na FB? Jak się wędruje (podróżuje), to trzeba często sprawdzać na mapie kierunek i sens. Pytanie o cel jest bardzo przydatne. Pytanie o sens bycia w grupie społecznościowej jest więc jak najbardziej zasadne. Zatrzymać się co jakiś czas i pomyśleć, czy to dobra droga i  w dobrym kierunku idziemy. Zawsze przecież można zmienić drogę i kierunek wędrówki. A także sposób podróżowania.

Po co mi grupa SBRP na FB (uczestnictwo w niej i komunikacja)? Uczę się od nauczycieli nowych technik, nie tylko technologii i komunikacji (TiK) i nie tylko edukacji online. Może dlatego, że nauczycieli szkolnych jest więcej niż nauczycieli akademickich? A w liczniejszej grupie taki sam odsetek aktywnych i poszukujących stanowi większą grupę i przez to stanowi sprawczą masę krytyczną? Być może. W tej nauczycielskiej grupie znalazłem to, czego brakowało mi w środowisku akademickim (też już powstają takie społeczności uczące sie, lecz jest nas mniej). W każdym razie uczę się od nauczycieli bardzo dużo (choć teoretycznie powinno być odwrotnie - nowinki dydaktyczne powinny przepływać z uniwersytetu do szkół - od odkrycia do zastosowań praktycznych). Czerpię od nich pomysły i motywację, czerpię wiedzę o tym, co się dziele w polskiej i światowej edukacji. Mocno się inspiruję. I cenię sobie ich krytyczne uwagi. Nawet mocne słowa.

Teraz i w środowisku akademickim pojawiają się grupy i inicjatywy, zmierzające do poprawy dydaktyki, do znalezienia się w nowej rzeczywistości. Ale z tej Superbelferskiej grupy nie zrezygnuję, bo ciągle korzystam. Dzięki nim lepiej rozumiem to, co na prawdę dzieje się w edukacji i wiem do jakich sytuacji mam przygotowywać studentów - przyszłych nauczycieli i edukatorów w szerokim sensie. Poznaję lepiej realia polskiej szkoły i edukacji pozaszkolnej. Dowiaduję się czego i jak kształcić, bo uczestniczę w kształceniu nauczycieli. Moi studenci idą do szkoły. Chciałbym ich dobrze przygotować na to, co rzeczywiscie spotkają w pracy.

Z czego korzystam? Ze stawianych wyzwań i wezwań do wspólnych akcji i działań. W ten sposób uczę się w działaniu. Wypróbowuję a potem część pomysłów i doświadczenia wykorzystuję w dydaktyce akademickiej. A także w pracy z dziećmi szkolnymi. Bo i takie przygody czasem miewam. Uniwersytet otwarty ma szeroki krąg swoich "studentów".

Grupa mobilizuje mnie do aktywnego udziału w różnych konferencjach, tych stacjonarnych i tych online. Nawiązuję kontakty i współpracę z konkretnymi osobami. W różnych sytuacjach już to się przydało, np. w stworzeniu zespołu autorskiego przy pisaniu podręczników do biologii dla WSiP.

Ergo: korzystam z kontaktów, dyskusji, interakcji i współpracy. A także z tego, że mogę swoje pomysły pokazać jeszcze w wersji roboczej i poddać pod dyskusję. Bo tam jest kompetentne i życzliwe środowisko. Tam można dzielić się nie tylko sukcesami lecz i porażkami. Czyli błędami. Owocnie się z nimi błądzi i potyka (bo jak mawiał mój ulubiony śp. profesor - potknąć się można aby tylko nie upaść).

Dziękuję Superbelfrom z całej Polski, że są. I dalej chcę z nimi być i się rozwijać. To ważne w środowisku edukacyjnym, przecież ze swej istoty tak bardzo rozproszonym. Podobnie myślących edukacyjnie osób nie mam zbyt wiele w swoim otoczeniu. Takie grupy jak Superbelfrzy ratują mnie przed mentalną samotnością i zgorzknieniem. Do efektywnej pracy potrzebne jest poczucie wspólnoty. Bo czuję, że nie jestem sam w chęci zmian w edukacji i w trudnych poszukiwaniach.

To właśnie wśród Superbelfrów odważyłem się częściej przyznawać do własnych błędów. Przyznawanie się do tego, że "myliłem się" jest bardzo ważną kompetencją. Bez tej umiejętności brniemy w ślepe zaułki, w śmieszność a nawet czynimy wiele zła. Po wielokroć trwamy w złych wyborach, bo nie chcemy się nawet przed samymi sobą przyznać, że źle wybraliśmy, że źle coś nam się powiedziało czy zrobiło. Niedostrzeganie własnych błędów to złudne budowanie własnej wartości jako nieomylnego i zawsze właściwie wybierającego. To złudne i szkodliwe legitymizowanie błędnych złych wyborów. Lepiej jest zauważyć swój zły wybór i skorygować trasę wycieczki. Owszem, widzimy że część wysiłku zostało zmarnowane, ale przynajmniej dalej nie brniemy w złej podróży prze życie. Bo chcemy być konsekwentnie i boimy się przyznać do dawnych, błędnych wyborów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz