7.08.2024

Osa, a sprawa polskich śmietników i strachu przed użądleniami

Osa na stole w restauracji, bać się czy nie ?

Niemalże jak co roku w letnim sezonie ogórkowym powraca temat z osami. A skoro najlepiej sprzedaje sie groza i emocje, to zazwyczaj letni temat z osami dotyczy "plagi" os i zagrożenia dla zdrowia i życia. Można jednak to zainteresowanie wykorzystać do opowiadania o równie ciekawej biologii tych owadów i przyrody jako takiej. Z przyczyn populacyjnych i naturalnego rozwoju liczebności gniazda u os społecznych, rzeczywiście jest ich w połowie lata więcej. 

A co oznacza sezon ogórkowy? Sezon ogórkowy to związek frazeologiczny, oznaczający letni okres, w którym nic się nie dzieje. W części odnosi się do życia kulturalnego, bo w tym czasie są przerwy urlopowe w teatrach. A przynajmniej tak kiedyś było. Sezon ogórkowy odnosi się także do życia społecznego i politycznego. Politycy na wakacjach i nic ważnego się nie dzieje. A przynajmniej kiedyś niewiele się działo. Tematem były jedynie zbiory i przetwory z ogórków. I ewentualnie żniwa. Tak interpretuję początki tego związku frazeologicznego. Czy jest tak także obecnie? Gdy sporo sie dzieje zarówno w życiu społecznym, politycznym i kulturalnym? Niemniej osy są częstym tematem. Może więc zamiast sezonu ogórkowego piszmy o sezonie osowym (osim sezonie)? 

Tak jak i w latach ubiegłych, tak i w tym roku odebrałem telefon z prośbą o wywiad na temat os, bo ponoć mamy plagę os i nie można zjeść posiłku w barze, kawiarni czy restauracji. Byłem akurat w pociągu, ale umówiłem się na dzień kolejny. Miałem więc czas trochę przemyśleć. Zupełnie jak uczeń wytrwany do odpowiedzi przy tablicy, który dostał szansę, że jednak odpowie w dniu kolejnych. Jest czas przygotować się lepiej do takiego sprawdzianu. O czym tu ważnym ciekawie opowiedzieć by nie powielać stereotypów i jednocześnie przygotować porcję wiedzy o charakterze edukacyjnym? Można więc w pociągu rozmyślać a nie tylko tkwić wzrokiem w smartfonie. Pierwszy pozytyw.

Przeciętny czytelnik mediów społecznościowych świat przyrodniczy zna z ekranu telewizora, komputera, smartfona a nie w bliskiego kontaktu z przyrodą. Czy os jest więcej niż kiedyś? Nie ma takich danych. A jednak jest subiektywne odczucie wielu ludzi. Jak im wyjaśnić, że to tylko złudzenie i brak kontaktu z przyrodą? I jak sprawić, by się nie bali a nawet polubili osy i inne owady?

Wypowiedź ukazała się w Zielonym Onecie Osy niepokoją Polaków. Ekspert: wkrótce może być ich jeszcze więcej. Miałem możliwość autoryzacji tekstu. Trudna dla mnie sztuka czytania i pisania na telefonie z małym ekranem. Ale systematycznie coraz więcej prac wykonuję właśnie na telefonie. Muszę się uczyć zupełnie nowych dla mnie umiejętności. Wywiad w Onecie miał chyba szerokie zasięgi bo ukazały sie wtórne tekstu także i w innych mediach.

Nurtowały mnie ciągle pytania czy os jest rzeczywiście więcej i czy są groźne. Sam pamiętam z dzieciństwa i wieku szkolnego, że bardzo się os bałem. Sporadycznie byłem użądlony przez pszczoły i być może przez osy. Niemniej był to bardziej strach z wielkimi oczami, wynikającymi z opowieści niż własnego doświadczenia. A przecież obcowałem z osami na co dzień, w czasie wakacji na wsi. Nawet z szerszeniami. Wiedziałem jak ich unikać. Potem spotykałem się wielokrotnie a wraz z wiekiem i z rosnącą wiedzą o biologii os, mój strach malał. Może i inni ludzie przestaną panikować na widok os, gdy dowiedzą się o nich więcej? Wiedza przyrodnicza jako remedium na strach i mity? Tak sądzę, dlatego kolejny raz pisze o osach.

Na drugi dzień po wywiadzie byłem w restauracji, na tarasie, z otwartym dostępem dla owadów. Było gorąco więc ze zrozumiałych względów popularnością cieszyły się ogródki restauracyjne i otwarte tarasy. Oho, pomyślałem, będzie okazja sprawdzić jak z tymi osami i czy będę wierny radom, które udzielałem innym. Po kilkunastu minutach pojawiła się pierwsza osa. Latała nad głową, siadła na stole i spacerowała po obrusie (zdjęcie wyżej). Strachu nie czułem. Byłem zaciekawiony i wpatrzony jak rozpoznaje teren i czego szuka. Zajrzała do kieliszka z wiśniówką i nieszczęśliwa wpadła. Szybko ją wyjęliśmy widelcem. Uratowana! Na talerzyku czyściła się ze słodkiego płynu. Chyba alkohol jej nie zatruł. Po kilkuminutowym czyszczeniu zdrowa i cała (choć może trochę podchmielona) odleciała. 

Gdy jedliśmy obiad pojawiła się druga i trzecia. Pod koniec posiłku przy stole było ich łącznie trzy jednocześnie. Nie wiem czy to te same. Niemniej latały i zaglądały do talerzy. Wiedziałem, że osy nie żywią się ludźmi i nie są pasożytami więc nie atakują ludzi. Chyba, że w obronie własnej  lub obronie gniazda. Nie machałem więc w panice rękoma. Bo wtedy osa mogłaby poczuć się atakowana i być może próbowałaby się bronić, oczywiście swoim żądłem.  Gdy siadła mi na ręku, nie reagowałem. Bo wiedziałem, że tylko poznaje teren. W dzieciństwie pewno bym wrzeszczał i uciekał ze strachu. Ale wtedy niewiele o osach wiedziałem. 

Zimuje zapłodniona samica. Wiosną budzi sie ze snu zimowego i rozpoczyna budowę gniazda. Składa pierwsze jaja i poluje na owady. Larwy karmi mięsem owadów. Gdy pojawia się pierwsze robotnice - królowa matka zajmuje się tylko składaniem jaj. Cała opieka nad larwami spada na robotnice (jej dzieci). To one wylatują z gniazda i polują na różne owady. Można powiedzieć, że starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym. Systematycznie w gnieździe przybywa nowych robotnic a samo gniazdo i rodzina się powiększa. Stąd większa liczebność os w pełni lata. Dorosłe osy żywią się także nektarem kwiatów i owocami. Pojawiają się więc tam, gdzie coś słodkiego: owoce, ciastka, soki.

Późnym latem i wczesną jesienią w gnieździe pojawiają się samice i samce. Kończy się cykl życiowy gniazda. Robotnice stają się bezrobotne i niepotrzebne. Mają więcej czasu dla siebie i na szukanie słodkości. Wtedy częściej obserwujemy je przy owocach i słodkich bułkach z lukrem. Zwabione cukrem mogą być bardzo liczne.

Osa, ogryzająca kości z mięsem

Wróćmy jednak do mojej przygody z osami w restauracji. Jadłem pieczoną kaczkę. Ogryzione kości odkładałem na osobny talerzyk. I niebawem pojawiła się tam jedna z os. Ogryzała resztki mięsa z kości. Osy mogą ożywiać się także padliną. Nie wiem czy gotowane i przyprawione mięso jest dla nich odpowiednie. Niemniej osa odrywała kawałki mięsa. Wiedziałem, że zaniesie je do gniazda. Nie przeszkadzałem jej w posiłku i trosce o siostry z gniazda.

Podsumowując: przy obiedzie towarzyszyły nam trzy osy. Nie wywołały naszego strachu ani tym bardziej dziecięcej paniki przed nieznanym. Wzbudzały ciekawość, obserwowaliśmy ich poczynania i weryfikowaliśmy z już posiadaną wiedzą. Ciekawość to też ważna emocja. Może zamiast straszenia w mediach osami w sezonie ogórkowym może warto rozbudzać ciekawość do poznawania przyrody wokół nas?

O pszczołach myślimy pozytywnie, bo mamy od nich miód i wosk. Mimo, że pszczoły nas żądlą.  A osy? Nic nam nie dają, więc są szkodnikami, niepotrzebnymi i uciążliwymi? Bynajmniej. Jako owady drapieżne, odżywiające się muchami, mszycami czy komarami, regulują liczebność tych owadów. Pełnią ważną rolę regulacyjną w ekosystemach. Ponadto zimujące samice przechowują w swoim przewodzie pokarmowym drożdże. Umożliwiają im pojawienie się na owocach i późniejszą fermentację. Są więc takim ekosystemowym skarbcem-magazynem dla drożdże. To kolejna korzyść ekosystemowa. Dlaczego pojawiają się przy naszych stołach? Czy mogą być uciążliwe i jak sobie z nimi radzić? Zabijanie i tępienie os nie jest czymś mądrym.

Dawniej do resztek organicznych, wyrzucanych przez ludzi w pobliżu domostw, przylatywały muchy. w wilgotnej materii organicznej rozwijały się ich larwy. Przy śmietnikach kłębiły się tabuny much. Od czasu, gdy wyrzucamy śmieci w workach i w ten sposób utrudniamy dostęp muchom do materii organicznej, zmniejszyła się liczebność much w miastach. Dla nas dobrze, ale dla ptaków owadożernych oznacza to znaczne zmniejszenie bazy pokarmowej. Także dla innych owadów drapieżnych, wliczając w to osy, jest mniej pożywienia. 

W miastach tworzymy zupełnie nowe środowisko i nową, antropogeniczna bazę pokarmowa. Są to nasze śmieci. W ostatnich latach się zmieniły - więcej w nich plastiku i resztek po pokarmach z cukrem (lody, napoje). Na zdjęciu niżej koszt uliczny z tego samego miasta. Na zdjęciu tego za bardzo nie widać, lecz przy koszu fruwało kilkanaście os. Much było niewiele (jeśli w ogóle były). Czy możemy się dziwić, że potem przylatują do stolików w kawiarniach, cukierniach i restauracjach? Sami przyzwyczajamy je do naszej bazy pokarmowej, ograniczając jednocześnie inne źródła pożywienia.

Uliczne śmietniku z licznymi opakowaniami po napojach, lodach i słodkościach. 
A przy nich sporo os. Już nie sady z owocami lecz śmietniki wabią osy
bogactwem słodkiego pożywienia

Najważniejszym elementem na powyższej ilustracji są osy, choć na zdjęciu nie bardzo je widać. Fruwało ich przy koszu co najmniej kilka. Po pierwsze nadmiar odpadów, jakie wytwarzamy. Tu akurat kosz zbiorczy, ale w wielu miejscach, na dworcach, w sklepach a nawet w parkach są kosze do segregacji (papier, plastik, szkło, bio). Kłopot tylko taki, że odpady są źle wrzucane prze nas. Dlaczego? Przecież to nie jest sprawa wiedzy i możliwości intelektualnych. Kosze są podpisane, przeciętny człowiek rozróżni opakowanie plastikowe, metalowe, szklane, papierowe i ewentualnie odpady zmieszane. A nawet jak nie potrafi, to może odczytać z etykiety na opakowaniu. Problemem nie jest więc wiedza twarda (fakty) lecz kompetencje społeczne. Ludzie po prostu nie uważają segregacji odpadów za ważne ich uwagi, część nawet z premedytacją bojkotuje. Nawet ostentacyjnie manifestuje swoją niechęć do segregacji odpadów. Efektem są wyższe koszty zbierania śmieci i segregacji. Koszty ponosimy my wszyscy, finansowo jak i środowiskowo.

Po drugie i ważniejsze w kontekście os, przepełniony kosz jest symbolicznym wyrazem naszej nadmiarowej konsumpcji towarów jednorazowych i nadmiernie opakowanych. Przepełnione są nie tylko kosze, ale i wysypiska śmieci, zaśmiecone są lasy, rzeki, jeziora i oceany. Gdyby wyrzucający opakowania po prostu zgnietli je (a więc ich opakowanie miałoby mniejszą objętość), to śmieci z koszy by się nie wysypywały. Tu również brak kompetencji miękkich, społecznych. A w mediach i wśród edukatorów toczy się dyskusja czego uczyć w szkole: tylko faktów a wiek twardej wiedzy czy także wyśmiewanych i lekceważonych kompetencji miękkich, społecznych. Kosze na śmieci krzyczą, że brakuje nam kompetencji miękkich i wynikają z tego kosztowne i poważne problemy.

I w końcu osy. Przylatują do słodkich i mięsnych resztek. Śmietniki to ich baza pokarmowa. Przyzwyczajają się. Potem licznie przylatują do nas, gdy jemy loda, ciastko czy posiłek w restauracji. I wpadamy w panikę. Zbieramy owoce swojego stylu życia. Nie chcemy wiedzieć jakie procesy zachodzą w przyrodzie obok nas i nie rozumiemy owadów jak i całej przyrody., Nie rozumiemy kontekstów ekosystemowych. Na przykład nie rozumiemy związku obecności owadów ze sposobem konsumpcji i usuwania odpadów.

W ekosystemach miejskich, w dobie ocieplenia klimatu, dzieje się dużo nowego. Pojawiają sie nowe gatunki, inne zanikają. Tworzą się nowe relacje między gatunkami. To wszystko można obserwować i notować. By samemu zrozumieć i by uczestniczyć w nauce obywatelskiej. Zamiast się niepotrzebnie bać os, obserwujmy je i nauczmy się bezpiecznie z nimi koegzystować. Wiedza i ciekawość zamiast strachu i medialnej paniki. Można pokochać i zaakceptować osy przez zrozumienie przyrody wokół nas. Wiedza ułatwi unikanie konfliktów między ludźmi a osami. Tak sądzę.

3 komentarze:

  1. dzięki za artykuł, w tym sezonie mam mase os u siebie na siedlisko, zauważyłem że bardzo sobie cenią wierzbę iwa (salix caprea), 1-2 gniazda w pobliżu tego drzewa są napewno. Nie znalazłem nigdzie informacji dlaczego cenią sobie akurat to drzewo. Może Pan wie?

    OdpowiedzUsuń