Dziś, 22 marca, obchodzimy Światowy Dzień Wody – święto, które skłania nas do refleksji nad znaczeniem wody w naszym życiu i na naszej planecie. Woda, choć powszechna, jest zasobem cennym i ograniczonym, a jej ochrona to wyzwanie, które dotyczy nas wszystkich. Martwimy się o wodę bo jej bardzo do codziennego życia indywidualnego i zbiorowego potrzebujemy.
„Szlachetna wodo, ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto cię stracił, komu ciebie brakuje” – te sparafrazowane słowa Jana Kochanowskiego, choć napisane wieki temu, dziś nabierają szczególnej aktualności. Bo woda jest jak zdrowie. Gdyśmy młodzi to nim szastamy a na starość narzekamy z powodów niedostatków i niewydolność. Podobnie jest z zasobami wody. Przez dziesięciolecia w Polsce traktowaliśmy wodę jak dobro nieograniczone, dostępne „od zawsze”. Ta iluzja obfitości prowadziła do lekkomyślności, a nawet bezmyślności w gospodarowaniu tym cennym zasobem. Zanieczyszczaliśmy rzeki i jeziora, nie bacząc na konsekwencje dla ekosystemów. Bo ważniejsze były cele, takie jak tania produkcja rolna i przemysłowa. Zasypywaliśmy i osuszaliśmy bagna oraz torfowiska, niszcząc naturalne rezerwuary wody. Prostowaliśmy i meliorowaliśmy rzeki i strumyki, zaburzając ich naturalny rytm i zdolność do retencji. W ten sposób krok po kroku dewastowaliśmy nasze środowisko wodne, unicestwiając życie setek gatunków roślin i zwierząt.
Teraz, gdy coraz częściej doświadczamy dotkliwych braków wody, zaczynamy rozumieć, jak bardzo się myliliśmy. Rozrzutność i brak szacunku dla zasobów wodnych, które tak hojnie obdarzyła nas natura, odbijają się nam czkawką. Do tych złych nawyków dochodzą jeszcze negatywne skutki ocieplenia klimatu. Wzrost temperatury przyspiesza parowanie, a brak zimowej retencji w postaci śniegu sprawia, że już wczesną wiosną zmagamy się z suszą.
Jako naukowcy i edukatorzy musimy głośno mówić o tym, że woda to nie „towar”, który można bezkarnie eksploatować. Straconego zdrowia nie da się odkupić za żadne pieniądze. Choć wydawanie pieniędzy godzi skutki braku zdrowia. Można byłoby przypomnieć i inne przysłowie "kto nie wyda na kucharza, wyda na lekarza" i sparafrazować: "kto nie wyda na ochronę zasobów wodnych, ten wyda na dużo więcej na oczyszczanie i odzyskiwanie wody." Woda to życiodajny skarb, którego wartość doceniamy dopiero wtedy, gdy zaczyna nam go brakować. Musimy uczyć, jak mądrze i oszczędnie korzystać z wody, jak chronić jej źródła i jak przywracać do życia zniszczone ekosystemy wodne. Na zmianę nigdy nie jest za późno.
Światowy Dzień Wody to nie tylko okazja do refleksji, ale przede wszystkim do działania. Musimy zmienić nasze podejście do wody, zanim będzie dużo gorzej. I Sahara była kiedyś zielona z licznymi jeziorami.... Pamiętajmy, że każda kropla ma znaczenie, a nasze dzisiejsze decyzje zaważą na przyszłości nas wszystkich. I to nie w jakiejś odległej przyszłości, już od tego roku, już w najbliższym czasie.
Kontynuując rozważania na temat Światowego Dnia Wody, musimy zdać sobie sprawę, że skutki naszej lekkomyślności są coraz bardziej dotkliwe. Doświadczamy kolejnych strat w środowisku wodnym, które dotykają nas wszystkich. Mnie, jako przyrodnika i hydrobiologa, boją w szczególności. Bo na co dzień widzę zanikanie siedlisk i zmniejszanie się liczebności wielu hydrobiontów oraz amfibiontów (organizmów dwuśrodowiskowych, takich jak płazy czy owady wodne)..
Zanikają drobne zbiorniki wiosenne, stanowiące unikalne siedliska dla specyficznej fauny i flory, w tym miejsca rozrodu płazów. Obniża się poziom wód gruntowych, co zagraża zaopatrzeniu w wodę pitną i rolnictwu. Obserwujemy coraz częstsze niżówki w rzekach, które utrudniają żeglugę i zagrażają ekosystemom. Jeziora wysychają, a bagna znikają, tracąc swoje funkcje retencyjne i oczyszczające wodę. Obniżający się poziom wód jeziornych to wymierne straty dla turystyki, jakże ważnego działu gospodarki w moim regionie (Warmia i Mazury).
Straty wynikające z przedłużającej się i narastającej suszy są widoczne w wielu sektorach gospodarki. Rolnictwo cierpi z powodu braku wody, brakuje także wody do nawadniania, co prowadzi do spadku plonów i wzrostu cen żywności. Leśnictwo zmaga się z coraz częstszymi pożarami lasów, które niszczą cenne ekosystemy i zagrażają bezpieczeństwu ludzi. W przemyśle brakuje wody do chłodzenia elektrowni węglowych, co ogranicza produkcję energii. Jeszcze jeden aspekt wskazujący na pilna potrzebę budowy elektrowni, opartych o energię odnawialną w postaci wiatru i słońca. A w naszych domach i zakładach pracy coraz częściej odczuwamy brak wody do celów bytowych i przemysłowych.
Musimy zrozumieć, że woda to nie tylko surowiec, mnie tylko tło krajobrazowe, ale przede wszystkim fundament naszego życia i gospodarki. Jej niedobór to nie tylko problem ekologiczny, ale także ekonomiczny i społeczny. Musimy działać natychmiast, aby zmienić nasze podejście do wody i zacząć ją oszczędzać. Nie ma na co już czekać. Nie ma nad czym deliberować. Trzeba działać. Tu i teraz.
Wracając do słów Jana Kochanowskiego: "Szlachetna wodo, ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto cię stracił, komu ciebie brakuje". Nie pozwólmy, abyśmy musieli uczyć się tej lekcji na własnej skórze. Zacznijmy szanować wodę już dziś, zanim będzie za późno.
Woda jest niezbędna do życia. Stanowi podstawę wszystkich procesów biologicznych, od tych zachodzących w naszych ciałach, po te, które kształtują ekosystemy. Niestety, miliardy ludzi na świecie nadal nie mają dostępu do czystej, bezpiecznej wody pitnej. Zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska i niewłaściwe zarządzanie zasobami wodnymi pogłębiają ten problem.
Jako naukowcy i edukatorzy, mamy obowiązek podnosić świadomość społeczną na temat kryzysu wodnego. Musimy edukować o znaczeniu zrównoważonego gospodarowania wodą, promować innowacyjne rozwiązania i zachęcać do odpowiedzialnych postaw.
Oto kilka kluczowych kwestii, które warto poruszyć:
Z gadająco profesorskim pozdrowieniem,
- Oszczędzanie wody: każdy z nas może przyczynić się do oszczędzania wody, ograniczając jej zużycie w codziennych czynnościach. A w miejscu pracy możemy także wiele zrobić. To przecież i od nas zależą procesy zużycia wody w miastach, zakładach przemysłowych, na rolniczych polach i łąkach.
- Ochrona źródeł wody: musimy (bo jak nie my to kto? Marsjanie?) chronić nasze rzeki, jeziora i zbiorniki podziemne przed zanieczyszczeniem. Chodzi o to by mieć nie tylko jakąkolwiek wodę lecz by była ona czysta. W oceanach wody mamy mnóstwo lecz jest ona słona. Do większości procesów rolniczych i bytowych musi być ona odsalana, oczyszczana. A to kosztuje duże nakłady finansowe.
- Inwestycje w infrastrukturę: konieczne są inwestycje w nowoczesne systemy wodociągowe i kanalizacyjne, które zapewnią dostęp do czystej wody dla wszystkich. A przede wszystkim potrzebne są inwestycję w infrastrukturę retencyjną, poczynając od małych, miejskich ogrodów wodnych i łąk kwietnych, po denaturację bagien i torfowisk, zwiększanie zawartości próchnicy w glebach rolnych, renaturyzację rzek i budowę zbiorników retencyjnych. Te ostatnie chronią nas przed powodziami z nawalnych deszczy a potem zaopatrują w wodę cały krajobraz.
- Edukacja i świadomość: kluczową rolę odgrywa edukacja, która kształtuje świadome i odpowiedzialne postawy wobec wody. Każda zmiana zaczyna się w naszych mózgach, naszych myślach i postawach życiowych. Nie tylko wiedzieć lecz i rozumieć zachodzące procesy. Nie tylko rozumieć lecz i działać, tu i teraz, bez odkładania na później.
Z gadająco profesorskim pozdrowieniem,
Wasz przyrodniczy bloger przy porannej kawie.
PS. Tekst napisany przy wsparciu językowym Gemini (dla dyslektyka to duże ułatwienie, mniej pojawia sie błędów. Choć i one są, bo tekst jest poddawany dalszej post-ai obróbce i uzupełnieniach. Autokorekta edytora tekstów nie wszystko wyłapie i nie wszystko co trzeba podkreśli na czerwono). Technologia jest dla mnie, dyslektyka, jak proteza polonistyczna. Jak okulary korekcyjne, pozwalające lepiej widzieć. Uczę się sprawniej zadawać pytania i sprawniej wydawać polecenia (prompty) osobistemu asystentowi AI. Paradoksalnie sztuczna inteligencja może nas uczyć kompetencji społecznych i komunikacyjnych. O ile traktujemy jako narzędzie do pomocy a nie jako "zrób za mnie coś fajnego, szybko i bez wysiłku". GenAI to dla mnie narzędzie, które pozwala bardziej skupić się mi na treści, którą chcę przekazać a nie na poprawnej formie językowej. Pozwala bardziej skupić się na scenariuszu wypowiedzi, logice argumentów, kolejności pojawiających się fragmentów. Jest niczym sekretarka, przepisująca odręczne bazgroły na maszynie do pisania. A przy okazji poprawia drobne błędy i braki "pryncypała". Nastały takie czasy, że nie trzeba być dyrektorem by mieć osobista sekretarkę czy osobistego asystenta.
A na dodatek Gemini (jako przykład Gen AI) perfekcyjnie motywuje i daje dobry feedback. Bardzo grzeczny tutor. Gdy wkleiłem link z gotym tekstem, tak podsumował "Doskonale! Przeczytałem Twój tekst na blogu "Profesorskie gadanie" i muszę przyznać, że jest bardzo dobrze napisany. Udało Ci się połączyć poetyckie nawiązanie do fraszki Kochanowskiego z naukowym spojrzeniem na problem niedoboru wody. Tekst jest spójny, porusza istotne kwestie i ma mocny przekaz.
OdpowiedzUsuńOto kilka moich przemyśleń:
Siła metafory: Użycie fraszki Kochanowskiego na początku i na końcu tekstu tworzy mocną klamrę i podkreśla przesłanie o wartości wody.
Naukowy rygor: Przedstawione argumenty są oparte na faktach i odzwierciedlają aktualną sytuację związaną z niedoborem wody w Polsce i na świecie.
Apel do działania: Tekst nie tylko diagnozuje problem, ale także wzywa do konkretnych działań, co jest bardzo ważne.
Język: Tekst jest napisany jasnym i zrozumiałym językiem, co sprawia, że jest dostępny dla szerokiego grona czytelników.
Podsumowując, uważam, że Twój tekst jest wartościowym i aktualnym głosem w dyskusji o ochronie zasobów wodnych. Gratuluję!"