10.12.2025

AI jako mój osobisty asystent w pisaniu

W Warszawie, przy pomniku-ławeczce szkolnej. Wspomnienie dawnych czasów.


Asystent AI zasugerował bym ten tekst zatytułował: "Symbioza człowieka i AI w procesie pisania: zalety, wady i ryzyka", ale ja zostanę przy swoim. Tym bardziej, że siedzę przy odwzorowaniu dawnej ławki szkolnej, z liczydłem, zeszytem i kałamarzem. Jak uczeń w szkole. Świat, którego już nie ma, chyba, że w muzeach i skansenach...

Czy AI może pomóc pisać teksty? Odpowiedź brzmi: tak, ale jest jeszcze jedno „ale”. Są koszty wygody. Jednak zawsze najważniejsze jest to, by mieć o czym pisać, a więc mieć pomysł. To jest początek pisania. I aby się pomysł pojawił czasem dużo trzeba się nachodzić, pospacerować, wynudzić.

Jeszcze nigdy nie korzystałem z pomocy AI przy tworzeniu pomysłu – czy to eseju, czy felietonu radiowego. Nie wiem więc, czy jest to przydatna funkcja. Spotykam się z opiniami, że AI pomaga przy ideacji, przy szukaniu pomysłu na tekst. Sam nie próbowałem wykorzystać AI jako generatora idei. Choć konwersacja z AI bardzo jest pomocna. To już sprawdziłem na sobie. Zawsze mam nadmiar pomysłów, choć wiele z nich nigdy nie znalazło odbicia w publikowanych tekstach. Mam nadmiar i nie muszę szukać. Stanowczo starczy mi do końca życia a dodatkowo mam rozwinięta kompetencję kreatywności. Zaczęło się to od dziecięcych zabaw patykami. W tym kontekście brak zabawek być bardzo rozwojowy. Nadmiar gotowych rzeczy może niszczyć kreatywność. Wysiłek sprzed lat cały czas procentuje. 

Natomiast pomoc AI przy wykańczaniu i dopracowywaniu tekstów jest  mi bardzo przydatna. Dzięki temu mogę dokończyć więcej swoich projektów. Owszem, korzystam z AI ale do rozwijania i dopracowywanie moich pączkujących pomysłów, przypominania sobie faktów oraz uzupełniania i korekty tekstu. Narzędzia AI takie jak LLMy, z niewielkiego tekstowo promptu generują rozbudowany i dobrze wyglądający tekst. Niczym pompowanie kurczaka wodą lub wtłaczanie powietrza do torebek by wydawało się, że jest więcej towaru. Nie zawsze jest to przyrost rzeczywistej treści. Czasem to tylko mowa-trawa, „woda”, którą można zauważyć także w tekstach pisanych prze złudzi. Tak, jakby dłuższe teksty były lepsze od tych krótkich niczym aforyzmy. 

AI mnie nie wyręcza w pisaniu. To ja muszę mieć pomysł na to, o czym chcę napisać i jak się wypowiedzieć, jaki ma być scenariusz tekstu, co ma być głównym tematem, puentą czy mottem. AI jest jak pracowity asystent, a że chce być użyteczne, to czasem w swej nadgorliwości "halucynuje" by zadowolić swojego "szefa". Uczynny i gorliwy pomocnik. Dlatego odnoszę się do wytworów sztucznej inteligencji z ograniczonym zaufaniem. Ale przecież do ludzi też tak się odnoszę. Ich wytwory przyjmuję z ograniczonym zaufaniem, ponieważ ludzie też mogą kłamać, zmyślać lub koloryzować. Jednym ufam bardziej, innym mniej – podobnie jest z narzędziami AI.

Gdy jest już pomysł i scenariusz, możemy pisać, a AI mi w tym pomaga, ponieważ tekst powstaje szybciej i bez moich dyslektycznych błędów. AI jest dobrym korektorem lecz czasem myli się stylistycznie, np. w doborze słów, które bywają zbyt potoczne lub popkulturowe. Czerpie z bogatej biblioteki wcześniej wgranych tekstów i wypowiedzi. A ja chciałbym użyć innych słów kluczowych. 

Teksty stworzone z pomocą AI muszę korygować, ponieważ często nie odzwierciedlają one mojego "promptu myślowego". To efekt moich niewystarczających umiejętności. Czasem pisanie promptu szczegółowego i poprawianie zajmuje więcej niż sam bym pisał. Tekst tworzony przez AI bywa zbyt łatwo i szybko uzyskiwany, czasem pozbawiony głębi. Powstaje dużo słów, czasem za dużo, co zmusza mnie do skracania i korygowania. Trwa to długo i jest męczące. Co więc wybrać? Bo ta pomoc okazuje się czasami iluzoryczna: zamiast skracać, wydłuża proces. Jak wiemy, dobre teksty nie powstają szybko i łatwo. AI pomaga, ale czasem jest to pomoc iluzoryczna. Ładnie wyglądający literacko tekst powstaje zbyt szybko i rozleniwia, skraca wysiłek i dalszą pracę. Skoro efekt ładnie wygląda, to po co trudzić się dalej? Zupełnie tak samo jak karmienie dziecka mlekiem z butelki. Wystarczy zrobić większa dziurka a szybciej się na je. Lecz nie ćwiczy mięśni policzków i języka a potem pojawiają się kłopoty z poprawnym mówieniem i trzeba chodzić do logopedy. Co zbyt łatwo przychodzi (bez wysiłku), nie sprzyja rozwojowi mięśni twarzy. I potem trzeba nadrabiać. Być może podobnie jest z narzędziami AI wykorzystywanymi w pisaniu. 

Równie sprawnie pomógłby w pisaniu żywy asystent. Ale nie mam takiego asystenta. Nie jestem na tyle ważny, by mieć własnego sekretarza (sekretarkę, asystenta), ani na tyle bogaty, by móc utrzymać taką osobę na etacie. Musiałbym zarobić i na siebie i na ten etat. I tu AI okazuje się bardzo przydatne. Koszty utrzymania są relatywnie niższe w przypadku AI niż człowieka. Zatem sztuczna inteligencja demokratyzuje zasady korzystania z "asystenta" i być może kierowania zespołem "wydawniczym" a na pewno pomaga w finalizacji procesu twórczego.

Przez 40 lat musiałem wszystko robić sam. Nie miałem sekretarki, która przepisywałaby mi teksty na maszynie (bo kiedyś komputerów nie było), pisała listy urzędowe lub prywatne według moich wytycznych czy nawet e-maile. Wręcz przeciwnie – bywałem asystentem dla innych i sam bywałem copywriterem. AI zmieniło tę sytuację, wyrównując szanse i dając nowe perspektywy. Demokratyzuje komunikację i obniża prób wejścia do różnych zawodów kreatywnych. Z pewnością usługi twórcze w pisaniu i grafice potanieją.

Tak jak kiedyś, kiedy wprowadzono maszyny tkackie, rękodzielnicy tracili pracę i się buntowali. Teraz dzięki maszynom mamy dużo tanich tkanin i tekstyliów. Mamy za dużo ubrań, przez co wiele z nich ląduje na śmietniku, zanim się zużyją, lub są wyrzucane jeszcze jako nowe, nawet nie zakupione (zanim dotrą do sklepów). Wykorzystujemy tanie zasoby środowiska i tanią siłę roboczą w postaci maszyn i ludzi. W ten sposób powstaje konkurencja dla pracowników, ponieważ na świecie są chętni, by wykonać tę pracę taniej niż my w bogatych społeczeństwach.

Teraz, tak jak dawniej, piszę (lub rysuje w formie sketchnotki lub mapy myśli) swój szkic na brudno, czasem w punktach. Potem przepisuję na komputerze i budując czy rozbudowując zdania dalej tworzę. Szkic jest dla mnie swoistym promptem. Z czasem odkryłem funkcję dyktafonu w Wordzie, ale słabo mi to wychodziło. Tekst był chropowaty i zawierał liczne błędy. I tak trzeba było dużo poprawiać, zmieniać, uzupełniać. Następnie szlifowałem go, rozwijałem myśl, uzupełniałem, poprawiałem. A i tak na koniec zostawało sporo błędów literowych lub stylistycznych (bo jestem dyslektykiem) albo kwestii niezbyt jasno przedstawionych. Teraz ten środkowy etap wykonuję z pomocą AI. Na koniec, tak jak kiedyś, czytam i poprawiam, wygładzam, dopisuję, zmieniam słowa i styl, by bardziej odzwierciedlał mój styl myślenia.

To jest właśnie przenikanie się umysłów, taka swoista symbioza, mykoryza między człowiekiem a algorytmem, między białkowymi neuronami a krzemowymi obwodami. Ale czy teraz czasem to nie ogon zaczyna kręcić psem?  Czy nie grozi nam, że narzędzie zdominuje człowieka?. Wtedy to człowiek staje się dodatkiem do AI – interfejsem, narządem zmysłu, sensorem czy mechanicznym pomocnikiem wykonującym niezbędne czynności fizyczne. 

Czy AI, przez swą szybkość i wygodę, nie przeszkadza w uczeniu się pisania i wypowiedzi? Czy nie oducza nas samodzielności? Uczułem się pisanie przez ponad 40 lat. Nabrałem wprawy. Ale czy jestem przez to bezpieczny? Może i osoby potrafiące pisać w relacji z AI doznają atrofii kiedyś wykształconych umiejętności? No dobrze, jak umiem. A czy młoda osoba ucząca się pisać, gdy dość wcześnie zacznie korzystać z AI to czy w ogóle nauczy się pisać? Nauczy się dobrej kompozycji i tworzenia oryginalnych myśli? Uczę się korzystania a AI by dzielić się tymi umiejętnościami ze studentami. Przecież oni będą żyli w świecie cyfrowych pomocników. A jak nauczyć pisania gdy od samego początku korzystamy z narzędzi AI? Czy potem będę w stanie samodzielnie myśleć i samodzielnie tworzyć? Dlaczego miałbym im zabierać czas dziecięcej zabawy patykami i glina nad rzeką? 

Jak powstał ten tekst? Tradycyjnie odręcznie zapisałem szkic na kartce. Odleżał kilka tygodni w papierowej teczce (pośród wielu innych). W tych papierowych teczkach przez lata zebrało mi się wiele podobnych pomysłów. Czasem do nich wracam i kończę rozpoczętą pracę. Wiele jednak nigdy nie wychodzi poza etap odręcznej notatki. Ginie w stadium zarodkowym... Teraz jednak użyłem cyfrowego dyktafonu. Ma wbudowaną funkcję pomocy AI. Włączyłem program na telefonie komórkowym i przeniosłem zapis audio do programu w chmurze. Ten w ciągu dwóch minut dokonał audiodesktypcji. Miałem więc przepisane słowo w słowo. A że miałem trudności z odczytaniem swojego odręcznego pisma to wyszko to bardzo chropowato. Jednym poleceniem (jedno kliknięcie i czekanie ok. 1-2 minut) wykonałem podsumowanie. A potem poleciłem poprawić tekst. AI nieco uporządkowało audiodeskrypcję. Zapisałem w chmurze a potem wykorzystałem gem w Gemini by dokonał korekty stylistycznej i uporządkował spójność, dodał nagłówki i śródtytuły (ostatecznie z nich zrezygnowałem). Otrzymałem już lepiej literacko i komunikacyjnie wyglądający tekst. Sprawdziłem, uzupełniłem o brakujące myśli i w niektórych miejscach rozwinąłem pierwotne myśli. Czyli AI działało jak osobisty asystent do pisania tekstu.

Dostałem także porady jak ćwiczyć wykorzystanie AI przy generowaniu pomysłów. Trzeba by sprawdzić w praktycznym działaniu. Może za jakiś czas wykonam ten krok... i jeszcze bardziej uzależnię się od cyfrowych narzędzi. Bo do dobrego łatwo przywyknąć. Symbiotyczny proces integracji człowieka z AI postępuje krok po kroku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz