23.04.2018

Moja sąsiadka z trawnika - pszczolinka trójbarwna (Andrena clarkella)


Mieszkanie na parterze ma swoje atuty - można wyglądać przez okno i obserwować świat. Nawet w mieście sporo się dzieje. Mam na myśli przyrodę, także i tę "dziką". Odkąd przypadkiem zobaczyłem przed swoim blokiem pszczolinki trójbarwne (Pszczolinka trójbarwna (Andrena clarkella) pod moim blokiem), przy każdej okazji, czy to przy śniadaniu, czy obiedzie, wyglądałem przez okno i wypatrywałem pszczół.

9 kwietnia, koło południa zobaczyłem dwie jednocześnie. Szybko chwyciłem za aparat fotograficzny i wybiegłem przed blok, na trawnik. W jednym miejscu norka była nieco naruszona, najpewniej przez psa, załatwiającego swoją potrzebę. Pszczolinka długo szukała wejścia. Jakby nie mogła znaleźć. Długo - oczywiście w skali mojej podekscytowanej niecierpliwości. Po chwili znalazła, odkopała wejście i zniknęła we wnętrzu. Podobnie zrobiła druga. Ale ta druga po chwili (może 2 minuty) wyszła z norki i zaczęła w pobliżu szukać czegoś na powierzchni gleby. Z początku myślałem, że szuka czegoś do zjedzenia. Natknęła się na mrówkę i po bardzo krótkiej szamotaninie z daleką kuzynką (wszak mrówka to też błonkówka) zajęła się przeszukiwaniem gleby. Zatrzymała się przy norce dżdżownicy (widać było kilka takich norek z wypróżnieniami dżdżownic) i zaczęła kopać. Po chwili wykopała sobie nową norkę i zniknęła w "podziemiach".

Szybko sięgnąłem do literatury i doczytałem, że pszczolinki robią po kilka norek z gniazdami i złożonymi jajami. Czyli może ta pierwsza była już pełna a ona zaczęła przygotowania do zapełniania kolejnej? Może to jakaś strategia minimalizowania strat, wynikających z działalności pasożytów (np. muchówki bujanki lub inne pszczoły - nomady)? I może wygodniej jest wykorzystać korytarzyk wydrążony już przez dżdżownicę niż samodzielnie kopać w twardym gruncie?

Rozejrzałem się wokół. Na powierzchni kilku metrów kwadratowych naliczyłem około 20 norek, przypominających te pszczolinkowe. Niektóre miały wejście odkryte (większość zasypane). To chyba gniazdo innych pszczół samotek (o tym za chwilę). Początkowo myślałem, że moja mała populacja pszczolinek na trawniku liczy około 20 samic. Ale skoro mogą budować po kilka norek, to może być ich znacznie mniej. Przy ruchliwej ulicy, gdy za pokarmem muszę przelecieć i kilkadziesiąt metrów i to miedzy jadącymi samochodami, nie wszystkie być może szczęśliwie dożyją końca sezonu. Doczytałem, że pszczolinka w poszukiwaniu pyłku i nektaru spędzić może do 90 minut. Zatem zbyt często nie wraca do swojej norki-gniazda. Dlatego tak trudno było mi obserwacyjnie je wszystkie policzyć. Tym bardziej, że nie miałem czasu by prowadzić systematyczne obserwacje. Norek naliczyłem około 20, w jednym momencie jednocześnie widziałem dwie pszczolinki trójbarwne. Ile liczy moja kolonia? Nie wiem.

Gdy druga pszczolinka fruwała przy swoim gnieździe zauważyłem inną pszczołę. Przyczaiła się w pobliżu i wyraźnie zerkała na "moją". W pierwszym momencie pomyślałem, że to kleptopasożytnicza nomada rozgląda się za swoja ofiarą. Ale gdy sprawdziłem na ilustracjach, wyraźnie się różniła. Nomadę spotkałem kilka dni później, gdy odwiedziłem pobliskie ogródki działkowe (ale to już opowieść na inną okazje). Potem pomyślałem, że to może samiec. Wszak nie na próżno inna nazwa to pszczolinka nieparka (wyraźny dymorfizm płciowy). Tyle tylko, że chyba trochę za późno było na samce. Mateusz Sowiński w szybkich konsultacja facebookowych zasugerował, że może to być inna pszczoła samotna - lepiarka wiosenna. Wygląd się zgadzał, pora wiosenna także. A zatem na moim trawniku żyłyby co najmniej dwa gatunki wiosennych, samotnych pszczół. Być może te inne norki, z otwartymi wejściami, to własnie gniazda lepiarek.

Jeszcze chyba z raz widziałem aktywne pszczolinki trójbarwne (nieparki) pod moim blokiem. Ale po 15 kwietnia już ich aktywnych nie widziałem. Wiosenny deszcz zostawił ślady na ziemi a po deszczu nie było widać poruszonej ziemi w pszczolinkowych gniazdach. Być może dla nich wiosna się zakończyła a larwy spokojnie rozwijają się pod ziemią. Na drugi rok będę ich pilnie wypatrywał.

Teraz widzę kręcące się trzmiele i osy. Na miejskiej ulicy i na trawniku ciągle się coś dzieje. Warto wyglądać przez okno. Albo usiąść na trawniku i patrzeć, co w trawie piszczy... Roślin kwitnie coraz więcej.



(Znalazła wejście i wchodzi do środka)

(ponownie na wierzchu, pszczolinka wychodząca ze swojego gniazda)

(Nowa norka prawie wykopana, w korytarzyku wydrążonym przez dżdżownice)

1 komentarz:

  1. Świetne obserwacje!
    Ja mam kawałek ogrodu więc mi łatwiej, ale więcej czasu poświęcam murarkom. Są z tego tytułu nawet spory z Żoną, bo ona by chciała posprzątać zakamarki domu na wiosnę a ja ją nakłaniam by czekała aż się kokony wylęgną ;)
    Za to potem na jesieni cieszą mas rajskie jabłuszka zapylone przez nasze sublokatorki.

    OdpowiedzUsuń