6.08.2018

Ważka sina z Ziemi Dobrzyńskiej w secesyjnym kontekście

(Rumunki Skępskie, 4 sierpnia 2018)
Zauważyłem ją na podłodze, leżała między nogami tańczących par. W sali, z wystrojem nawiązującym do secesji i z grafikami Alfonsa Muchy, duża żagnica wyglądała bajecznie i komplementarnie. Jak zaplanowany i przemyślany wystrój wnętrza. Ale skąd ona się tam wzięła? Początek upalnego sierpnia 2018, Ziemia Dobrzyńska (o bogatej historii ale teraz bez wyróżniającej się tożsamości), dom weselny, już po zmroku. Sala klimatyzowana, okna zamknięte. Czy wleciała przez drzwi i przecisnęła się przez kotary? A może usiadła komuś na fryzurze czy kreacji i tak się dostała do środka? Żagnica sina, bo o niej mowa, jako niespodziewany i zadziwiający gość weselny. Entomologicznie ukierunkowana uwaga pozwoliła mi zauważyć to, co dla innych nie było widoczne. Leżący owad. Tak, na świat patrzymy przez pryzmat własnego wnętrza. Jak przez filtr.

Kilka godzin wcześnie siedziałem przy małym oczku ogrodowym, sąsiadującym z domem weselnym. Kamienie wokół, przystrzyżony trawnik, a w wodzie bardzo dużo karpi koi. Zielona, ciepła woda z jakimiś ogrodowymi grzybieniami (takich kolorystycznych odcieni kwiatów w naturalnych zbiornikach nie widziałem). Rozglądałem się za owadami. Z trudem zobaczyłem jednego nartnika (pomijają rusałkę admirał i trzmiele na kwiatach w ogrodzie). A potem przez moment pojawiła się jakaś duża ważka. Z daleka jej nie rozpoznałem. W pobliżu inne sztuczne „stawki” ogrodowe i jeziora. Rolniczy krajobraz Ziemi Dobrzyńskiej.

Żagnica sina (Aeshna cyanea) zwana także żagnicą większą, żagnicą błękitną lub żagnicą okazałą, jest gatunkiem w Polsce pospolitym. Czyli nic nadzwyczajnego. Ale nadzwyczajna była okoliczność spotkania tej ważki. I to, że o owadach wodnych Ziemi Dobrzyńskiej niewiele wiadomo. Larwy tej ważki rozwijają się w różnorodnych wodach stojących i wolno płynących (zazwyczaj stadium larwalne trwa dwa lata, rzadziej rozwój kończy się w ciągu roku). Chętnie zasiedlają małe oczka wodne, także te w ogrodach przydomowych, zbiorniki w żwirowniach czy piaskowniach. Dorosłe są drapieżnikami i polują na inne owady czasem daleko od zbiorników wodnych. Żagnica sina lubi żerować na leśnych polanach. Można więc ją spotkać nie tylko nad zbiornikami wodnymi.

Żagnica sina jest gatunkiem eurytopowym czyli o szerokich preferencjach ekologicznych. Dlatego zapewne jest gatunkiem pospolitym. W niektórych małych oczkach ogrodowych może wystąpić nawet masowo. Nie wiem czy przetrwałaby w tym konkretnie stawku, gdzie tak dużo jest karpi koi (od bardzo dużych do malutkich). Larw nie szukałem (teraz żałuję). Dorosłe zobaczyć można od połowy czerwca aż do listopada. Zjawiają się nad zbiornikami pojedynczo. Patrolujące samce przebywają nad wodą jakiś czas, po czym odlatują. Na ich miejsce pojawia się kolejny samiec. Samce w okresie rozrodczym są terytorialne i agresywne w odniesieniu do innych samców. Zaślepione amorami i wypatrujące samic są łatwe do obserwowania i fotografowania. Nie są zbyt płochliwe, same podlatują na wyciągnięcie ręki.

Żagnica sina jest dużą ważką - długości 7-8 cm. Pięknie ubarwioną. Ale i tak w czasie weselnej zabawy chyba nikt poza mną nie zwrócił na nią chyba uwagi. Zapłodniona samica od razu składa jaja, wkłuwając je w różne rośliny wodne i wodno-błotne: pływające, z liśćmi pływającymi po powierzchni, szuwarowe (wystające z wody) oraz mchy torfowce. Teoretycznie więc we wspomnianym stawku ogrodowym mogłaby złożyć jaja. Larwy do rozwoju potrzebują dwóch lat (wyjątkowo roku), w tym czasie liniejąc około 10 razy. Larwy mogą przetrwać krótkotrwałe wyschnięcie zbiornika, zakopując się w wilgotnych piasku, mule lub zalegających na dnie butwiejących liściach.

(Fragment sali weselnej)

Ziemia Dobrzyńska nie doczekała się zbyt wielu opracowań i badań przyrodniczych. Ten zapomniany zakątek kraju potrzebuje obserwatorów. Nawet okazjonalnych.

Moje wcześniejsze spotkania z ważką siną:

5 komentarzy:

  1. Gdyby nie brak czasu, sam mógłbym siedzieć i godzinami grzebać w zamulałym bajorze niedalego mojego domu. A co do ważki - świetne znalezisko. Mi osobiście bardzo szkoda zostawiać takich owadów na zmarnowanie, więc zbieram takie do pudełek na "zaś". W zamrażarce trzymam pokolizyjne motyle z dróg (sezon na bielinki) a w szufladach mam pojemniczki z owadami zakonserwowanymi w alkoholu. Wszystko znalezione już martwe lub prawie martwe. Zwykle noszę ze sobą jakiś mały pojemnik, żeby znalezisko się nie popsuło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł ze zbieraniem martwych owadów do celów dydaktycznych i kolekcjonerskich jest dobry. Musze i na ze sobą wozić jakieś naczynko-pojemnik.

      Usuń
    2. No to nie jestem sam. A myślałem że tylko ja mam świra i zbieram truchełka.

      Usuń
  2. Chciałabym się znaleźć w tym miejscu, w pełnej odsłonie zainteresowania i wyzwolenia ciekawości poznawczej. W tym plenerze tak pięknie opowiedzianym i zakotwiczonym we wspomnieniach. Ale nie jako ważka, tylko jako obserwator i animator zdarzeń i chwilowych marzeń... chwilo trwaj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś ważka lub inny owad na pewno do towarzystwa przyleci :).

      Usuń