17.05.2019

Solastalgia i Park. im. Janusza Korczaka w Olsztynie

Kwiecień 2019
Pod koniec kwietnia wybrałem się na wiosenny spacer do pobliskiego Parku im. Janusza Korczaka. Miałem ze sobą trochę nasion roślin kwiatowych i chciałem dosiać. Teren zielony nosi nazwę parku, ale jest zaniedbany i systematycznie dewastowany. Odradzająca się przyroda ciągle jest niszczona, indywidualnie i instytucjonalnie. Niczym ciągłe rozdrapywana rana. Po ostatnim nawiezieniu ziemi budowlanej w różne zakątki, chciałem dosiać nowych roślin.

Wiele osób tędy przechodzi lub wychodzi na spacery, zwłaszcza z psami. Ostatnio pojawiły się dziki i zbuchtowały fragmenty z topinamburem. Dużo śmieci, miejsca po wypalaniu traw i wyrzucany gruz. Dziki teren. W krzakach widoczne miejsca biesiadowań alkoholowych. Oraz jedno, opuszczone teraz, koczowisko bezdomnych. Wyszedłem na rozległy fragment z niedawno nawiezioną ziemią pobudowlaną. Bolesny widok. Nagi piasek i kamienie.

Gdy podszedłem bliżej posesji salonu samochodowego zauważyłem liczne świeżo wycięte drzewka i krzewy. Ledwo się przyroda nieco zregenerowała a już znowu została zdewastowana. Znaczy znowu będzie jakaś inwestycja kosztem pomniejszania parku. Profilaktycznie wycięto już drzewka, żeby za bardzo nie urosły. Dosiałem na piaszczystej glebie, która wcześniej zasypywano łąkę i drzewka, może coś urośnie. Niemniej przykry widok, niczym stale rozdrapywana rana, nie może się zagoić, krwawi i boli. Niszczenie na raty. Boli, więc piszę. Solastalgicznie.

Solastalgia. A co to jest? Jako pojęcie istnieje od 2003 roku. Jest to neologizm ukuty przez filozofa Glenna Albrechta. Co nie znaczy, że zjawisko nie istniało wcześniej. Dopiero teraz zostało wyraźniej dostrzeżone i nazwane. Świat się zmienia, dostrzegamy nowe zjawiska, rzeczy, procesy (część istniała od dawna, ale nie dostrzegaliśmy). I dla tych nowych desygnatów tworzymy nowe słowa. Tak jak Adam, nazywamy obiekty: smartfon, prekariat, prosumpcja, nauczaństwo i solastalgia. Świat się tworzy, rozwija, ewoluuje więc my ciągle nazywamy pojawiające się obiekty. Musimy im nadać nazwy by dostrzegać i rozmawiać o nich. Czasami są to zupełnie nowe zjawiska, czasami dostrzegamy to, co istniało od dawna. Bo teraz dopiero odczuwamy wagę procesu, dojrzeliśmy by dostrzec. Bo czasem mocno uwiera, niczym kamień w bucie, który dopiero po iluś tam krokach nie daje spokoju i musimy zajrzeć do buta, wyjąć, zobaczyć. I wtedy rozumiemy co nam uwierało.

Solastalgia opisuje formę psychicznego lub egzystencjalnego stresu, spowodowanego przez zmiany środowiska. Dawniej wiązało się to z suszami, erupcjami wulkanów, pożarami itd. Teraz odnosi się do negatywnych skutków globalnego ocieplenia klimatu czy dewastacji krajobrazu na skutek działalności górniczej lub wydobywczej. A ja podaję przykład dewastacji zieleni na terenach miejskich. Park nie-park, rana ekologiczna. I to w dobie zmian klimatu i konieczności pielęgnacji zieleni w każdym miejscu, zwłaszcza w miastach. By na przykład łagodzić negatywne skutki letnich upałów. Lub zapewniać człowiekowi niezbędny dla zdrowia, także psychicznego i duchowego, kontakt z żywą przyrodą.

Neologizm solastalgia został utworzony przez połączenie łacińskiego słowa sōlācium (comfort) i greckiego algia (ból). W odróżnieniu od tęsknoty za domem (nostalgia), solastalgia odnosi się do cierpienia spowodowanego negatywnymi zmianami środowiska .

Generalnie nie doceniamy usług ekosystemowych, czyli korzyści jakie przynoszą nam ekosystemy i tereny zielone (można je wyliczyć w brzęczącej monecie lub szeleszczących banknotach). Wydaje się, że jest za darmo, dlatego nie cenimy.  Można zmniejszać upały w mieście poprzez zieleń.... albo klimatyzatory. Można chodzić w maskach antysmogowych albo sadzić więcej zieleni by wychwytywała pył i dostarczała tlenu (mamy najgorsze powietrze w Europie). I można tak długo opowiadać. Park im. Korczaka to przykład jeden z wielu. Ten akurat problem mocno mnie uwierający. Bo widać z okien. Pogarszająca się jakoś życia, więcej chorób, krótsze życie i gorsze warunki psychiczne. Solastalgia ma konkretne przyczyny...
(Zasypywanie gruzem, rok 2014, jeden z kilku epizodów)
Mamy wielu specjalistów, potrafiących analizować i rozkładać wszystko na czynniki pierwsze ale brakuje nam umiejętności do syntezy i dostrzegania rzeczy w kontekście czasu i sytuacji. Żyjemy jako cywilizacja chwilą, bez praktycznej umiejętności myślenia perspektywicznego. Mam na myśli średnią przeciętną. Negatywne skutki takiego sposobu myślenia i patrzenia na świat widoczne są na co dzień. Przykładem jest lekceważenie usług ekosystemowych. Na przykład sposób patrzenia na zieleń (i parki) w mieście. Olsztyn jest dobrym przykładem choć nie tylko w tym mieście parki są "betonowe" i traktowane jako nieużytki inwestycyjne.

Bo po co jest park w mieście? Lub zielony skwer? Długofalowych skutków ekosystemowych raczej się nie dostrzega - bo trzeba wyjść poza swoją specjalność zawodową i spojrzeć nie tylko w całościowym kontekście ale i dłuższej perspektywie. Trzeba dostrzegać nie tylko inwestycje ale i jakość życia mieszkańców. Kiedy ponad 15 lat temu szukałem mieszkania, brałem pod uwagę dostęp do terenów zielonych (nawet tych, uwzględnionych w planach). Kupiłem sobie mieszkanie na Osiedlu Mleczna. Przed oknami (za ulicą) miałem teren zielony (dawne ogródki działkowe) i rzekę Łynę. W planach nawet ten park in statu nascendi miał nazwę - Park im. Janusza Korczaka. Dość szybko jednak doświadczyłem miejskiego poglądu na tereny zielone. Owszem, zaczęły się inwestycje, ale zupełnie inne niż myślałem.

Najpierw część parku wydzielono i powstał tam salon samochodowy. Potem dwukrotnie w różnym czasie na tereny zielone wjeżdżały spychacze, wyrzucano gruz i ziemię (zapewne z jakieś okolicznej budowy) i całkowicie zdewastowano istniejącą tam zieleń. Pozostały zwały ziemi i goła pustynia, po której wiatr kurz roznosił. Przez moment myślałem, że to może zapowiedź realizacji planów z parkiem. Przecież na planach, opublikowanych w gazetce osiedlowej, były alejki, tereny zielone nawet boiska sportowe (rekreacyjne).

Nic z tych rzeczy. Jedyne działania w ciągu ostatniej dekady to od czasu do czasu wykoszenie wysokiej trawy (miejscami) przycięcie drzewek i podsypanie alejki (bo chodzą tamtędy tłumy ludzi). Po tych pobudowlanych dewastacjach zieleń samoistnie, powoli odrastała. Robiło się nawet sympatycznie choć dziko. Ale potem na osiedlu wybudowano sklep wielkopowierzchniowy. I nie było chętnych do kupna (wynajęcia). Więc kosztem planowanego parku wybudowano duży (kolejny) parking. Owszem, parking zbudowano ale o kilkunastu metrach chodnika zapomniano. Dopiero po kilku latach uzupełniono ten brak. Nieopodal zasypano bagienko i budują kolejny sklep wielkopowierzchniowy. W statystyce to niebawem Olsztyn będzie miastem supermarketów i galerii handlowych a nie miastem-ogrodem....

W ostatnich dwóch latach znowu park im. J. Korczaka zasypywany jest ziemią i gruzem budowlanym. Powstała myjnia samochodowa i kolejny, ogrodzony parking. Jak widać na zdjęciach, wywożony był przede wszystkim gruz i ziemia budowlana. Park traktowany jest jak nieużytek, na który wyrzuca się różne śmieci, a potem przykrywa jakąś inwestycją. A jak coś odrośnie, to się wycina....

Planowa i przemyślana dbałości o zieleń? Trudno to dostrzec... Tereny zielone traktowane są jak "nieużytki" budowlane a nie jako ważny obiekt infrastruktury miejskiej, poprawiający jakość życia mieszkańców. W tym przypadku zasypywana jest dolina rzeki Łyny. W razie wysokiego stanu wody w rzece Łynie... woda po prostu zaleje domy, bo zasypujemy naturalne poldery i dolinę. Kilka lat temu mówiłem znajomym, żeby się powodzi nie obawiali, bo jest szeroka dolina, która przyjmie ewentualną wysoką wodę (rozleje się na terenach zielonych). Dolina rzeki zasypywana jest w Bartągu, powyżej Olsztyna, a teraz w samym Olsztynie. Moje uspokajające słowa trąca na aktualności. Ewidentnie zmienia się klimat i należy oczekiwać intensywniejszych opadów. Wiele europejskich miast przygotowuje się do takich sytuacji, nawet drobnymi inwestycjami. U nas żyjemy chwilą....

To tylko jeden przykład usług ekosystemowych, dewastowanych i zaprzepaszczanych. Planowany park systematycznie kurczy się, zajmowany przez kolejne inwestycje. Terenów do rekreacji coraz mniej.... No tak, ale władza mieszka w domkach z ogrodami, gdzieś pod miastem, a zwykły plebs może mieszkać na parkingu... Chyba, że zadecyduje nogami... i się wyprowadzi. Razem z podatkami. Władze miasta chwalą się Parkiem Centralnym. Tak, to bardzo potrzebna mieszkańcom inwestycja. Teraz Łynostradą pięknie połączony z Parkiem im. Korczaka. To znaczy skrawkiem zieleni, cięgle uszczuplanej, która może kiedyś stanie się parkiem.

Warto przypomnieć, że plany tworzenia parku (gdzie teraz jest Park Centralny) liczą ponad 30 lat i że część terenów wydzielono pod budowę domów i innych obiektów. Początkowo planowany by nawet miejski ogród botaniczny. Więc ocenę Parku Centralnego warto zrobić właśnie w kontekście... kilku dekad oczekiwania, zmniejszenia powierzchni i zaniechania tworzenia ogrodu botanicznego.

Trochę historii:  "W 2000 r. Spółdzielnia przeprowadziła przetarg na wykonanie koncepcji zagospodarowania terenu pomiędzy ulicami Iwaszkiewicza i Obrońców Tobruku a rzeką Łyną, który wygrało Biuro Projektów BPBW. Wykonana koncepcja została przekazana do Urzędu Miasta w styczniu 2001 r. W projekcie parku przewidziano ciągi spacerowe i ławeczki między skupiskami zieleni, oczkami wodnymi i altanami, ścieżkę rowerową, boiska do piłki nożnej, siatkówki, koszykówki i tenisa, górkę saneczkową, kawiarenki i małą gastronomię." http://www.osm.olsztyn.pl/index.php/park-nad-lyna.html 

"W 2002 roku (na kadencję 2002 – 2006) wybrano nowego prezydenta miasta i nowych radnych – radni Klubu Olsztyn Nasz Dom poparli dotychczasowe starania OSM, jednak rządząca koalicja SLD–UP nie uznała budowy parku za pomysł warty realizacji. W tymże roku OSM otrzymała Decyzję nr I o ustaleniu warunków zabudowy i zagospodarowania terenu dla inwestycji „Park Korczaka" w rejonie ulic: Gotowca, Korczaka i Polnej". Szansą był rok 2003 z racji obchodów 650-lecia miasta. W programie obchodów jubileuszowych mogło się znaleźć rozpoczęcie budowy parku nad Łyną. Zarząd Spółdzielni złożył taki wniosek, lecz komitet organizacyjny jubileuszu odrzucił go. Inwestycji nie przyjęto również do budżetu na rok 2004, ale zaświtała nadzieja, że budowa parku Korczaka – Mleczna wejdzie do Wieloletniego Planu Zagospodarowania przestrzennego Miasta. W październiku 2004 roku Rada Miasta podjęła uchwałę nr XXXV/440/04 o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego zespołu parkowego Korczaka – Mleczna. Jednak do beczki miodu dodano łyżkę dziegciu: w projekcie budżetu na rok 2005 przewidziano zbyt małe środki finansowe, żeby osiągnąć znaczący efekt pierwszego etapu budowy – realizacja zaczęła się wlec w żółwim tempie."

2 komentarze:

  1. To w końcu jest to park? Jeśli tak, to za dewastację ktoś powinien trafić pod sąd, ale jeśli to tylko marzenia i plany to mamy do czynienia z eksploatacją terenów ruderalnych. Z drugiej strony lepiej że gruz i ziemia wylądowały w takim miejscu, niż innym przyrodniczo cenniejszym.

    Prosumpcja ... Termin którym Alvin Toffler (swego czasu sam fascynowałem się jego ideami) czarował intelektualistów w latach 70-tych ubiegłego wieku. Faktycznie osiągnął coś na poziomie opatentowania koła, bo nadał chwytliwy termin czemuś znanemu od zarabia ludzkości...

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest (był) teren przyrodniczo cenny.

    OdpowiedzUsuń