28.02.2021

Każdego dnia tworzymy świat, można nawet powiedzieć - stwarzamy, choć nie od zera


Jest to opowieść o stwarzaniu świata. Przez nas, każdego dnia. Nie od zera ale w formie kontynuacji. Nawet nic nie czyniąc dokładamy nowe elementy, kierujemy na te a nie inne tory. Krople, które drążą skałę. A skoro tworzymy to jesteśmy także współodpowiedzialni za świat wokół nas.  Opowiem o zimowym dokarmianiu ptaków, o pomaganiu przyrodzie i ludziom, o skutkach antropopresji, o śladzie wodnym i węglowym i o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Że to od Sasa do Lasa? Jest jednak ważny element wspólny. Tę opowieść dedykuję Maćkowi Chłopeckiemu (w trakcie czytania wyjaśni się dlaczego).

Mamy za sobą kilka tygodni śnieżnej i momentami mroźnej zimy. Relatywnie sroga zima.... była corocznością w mojej młodości. Po latach ciepłych i mało śnieżnych zim, mróz i śnieg w lutym wydał się nam czymś dziwnym i nietypowym. Te nieliczne dni pozwoliły nam na chwilę zapomnieć o globalnym ociepleniu klimatu i o jego skutkach. Globalne ocieplenie to pierwszy aspekt naszego stwarzania nowego świata. I to przez prawie niezauważanie codzienne działania. To, co i jak kupujemy w sklepie, jak żyjemy, ma znaczenie. Po drugie intensywnie wróciliśmy do zimowego dokarmiania ptaków.

Niewątpliwie zimowe dokarmianie ptaków jest wpływaniem na rzeczywistość. Chcemy pomóc  zwierzętom przetrwać zimę. Dlaczego? Może dlatego, że Homo sapiens nie dość, że jest gatunkiem społecznym, to jeszcze wykazuje biofilię czyli potrzebę kontaktu z przyrodą. Lubimy przebywać wśród innych istot żywych, czy to w parku, lesie, nad jeziorem czy to nawet w domu. Stawiamy na parapetach rośliny, trzymamy w domach zwierzęta mniej lub bardziej udomowione. W ten sposób wpływamy na liczebność określonych gatunków na Ziemi. Także i w ten sposób wpływamy na świat wokół nas, regulujemy i zmieniamy naszą biosferę. Jesteśmy także gatunkiem społecznym i zwierzęta traktujemy jako członków naszego stada. Co raz to nowe gatunki udomawiamy lub tylko oswajamy. Lubimy psy. Czasem zastępują one nam przyjaciół. Pozwalają nie czuć samotności i zaspakajają ważne potrzeby społeczne. Ubocznym skutkiem jest bardzo duża liczba psów i kotów w miastach. Więcej odchodów i jakiś mały problem sanitarny oraz ułatwianie dyspersji niektórych pasożytów. I w końcu drapieżnictwo, zwłaszcza kotów. Drapieżnik jak to drapieżnik, poluje. Co roku w kocich pazurach giną małe ptaki i drobne zwierzęta. Podobnie z psami na wsi, które są spuszczane na noc... i polują na dzikie zwierzęta, zwłaszcza zimą. Małe decyzje, które wpływają na świat...

Dokarmianie ptaków to także kontakt z przyrodą. Można powiedzieć, że ze skutkami lepszymi niż trzymianie psa czy kota w miejskim bloku. Nie mamy tych ptaków na własność, pozwalamy im żyć własnym życiem. Skutkiem jest większa różnorodność biologiczna w miastach. Więcej gatunków może tam się utrzymać. Nie trzeba mieć czegoś na własność by cieszyć się jego obecnością. Bo czyż  trzeba mieć Słońce na własność by cieszyć się wczesną wiosną słoneczną pogodą? Albo zachodem słońca w czasie wakacyjnego odpoczynku nad morzem czy jeziorem? Parki w mieście, łąki kwietne, nawet małe skwery i pojedyncze drzewa nie muszą być naszą własnością ani nie muszą rosnąć na naszym, prywatnym terenie by cieszyć. Możemy mieć kontakt z przyrodą za oknem, na naszej ulicy. Jest to jednak trudne. Dlaczego? Bo wymaga współpracy społecznej i wspólnego zarządzania. O to trudno. Jak się tego nauczyć? Jeden z przykładów pojawi się na końcu tej opowieści. 

Pomagając ptakom przetrwać zimę, a niedawno niekorzystne i krótkotrwałe mroźne dni, wpływamy na to, które gatunki przeżyją. Ingerujemy chcąc nie chcąc w ekosystemy oraz... ewolucję. Znajdując dogodne warunki w mieście do przetrwania zimy coraz więcej osobników z populacji i coraz to kolejne gatunki nie odlatują "do ciepłych krajów". Duża zmiana w biosferze. A czym dokarmiamy? Najczęściej tym, co sami jemy, na przykład chlebem. Dla większości ptaków jest to pokarm nieodpowiedni. Wiele odchorowuje lub nawet zdycha. Chcemy czynić dobro a wychodzi nie najlepiej. Wiedząc o takich ekologicznych i biologicznych uwarunkowaniach, świadomi mieszkańcy sami przygotowują lub kupują właściwy pokarm dla różnych gatunków. W miastach pojawiają się nawet kaczkomaty czyli pojemniki w parku z odpowiednią karmą dla ptactwa wodnego. Zaspokajamy swoje własne, ludzkie, altruistyczne i społeczne potrzeby kontaktu z przyrodą i pomocy zimującym ptakom a jednocześnie nie wyrządzamy im niedźwiedziej przysługi. Wpływamy na świat wokół nas. Tak czy inaczej. Dokarmiając ptaki czy nie dokarmiając, karmiąc chlebem czy odpowiednią dla ptasiej diety karmą. Tak czy siak jesteśmy współodpowiedzialni.

A skąd się bierze karma dla ptaków, różne nasiona i inne dodatki? Zbierane są  w dzikich zakątkach przyrody? To wtedy zabieramy źródło pokarmu gatunkom tam żyjącym. Uprawiamy? Rolnictwo wywiera ogromny wpływ na środowisko. To nie tylko zabieranie dzikich fragmentów środowiska pod uprawy ale i stosowanie różnych środków ochrony roślin. Zwiększać powierzchnie upraw by wykarmić nie tylko człowieka ale i ptaki w mieście? To wnikliwe dzielenie włosa na czworo jest po prostu analizą wszystkich aspektów, wszystkich zamierzonych i niezamierzonych skutków. Wraz ze wzrostem globalnej populacji człowieka coraz mniej ekosystemów zostawiamy dzikiej przyrodzie. Między innymi dlatego obserwujemy masowe wymieranie gatunków. Ale może w miastach uda się stworzyć dogodne siedlisko do życie dużej liczbie grzybów, roślin i zwierząt? Mamy te moc by to uczynić. 

A może, żeby zapewnić bazę pokarmową nie tylko dla ptaków żyjących w mieście, zamiast okazjonalnie dokarmiać, zadbajmy by rosły na terenach zabudowanych odpowiednie drzewa, by były niekoszone łąki kwietne z "chwastami"? To oczywiście wymaga długofalowego planowania. Dorodne drzewa nie pojawiają się nagle, nie wystarczy rok ani nawet 10 lat. Wskazane podejście wymaga znacznie głębszej wiedzy przyrodniczej o procesach zachodzących w ekosystemach. Zapewnienie dobrego środowiska pozwoli przetrwać i na stałem żyć w miastach znacznie większej liczbie gatunków. Zwiększy się także bioróżnorodność.

Ale jak wtedy obserwować dziką przyrodę? Przy karmniku jest znacznie wygodniej - w jednym miejscu wiele gatunków. I radość z obserwowania, fotografowania itd. Można pójść jeszcze krok dalej - dzielić się swoimi obserwacjami z innymi. Jak już pisałem człowiek to gatunek społeczny. Zarówno radością, smutkiem, jak i zachwytem nad przyrodą chcemy dzielić się z innymi - opowiadać, relacjonować, pokazywać.  Czy to z rodziną, czy to z przyjaciółmi, czy włączając się do różnorodnych społecznych akcji o charakterze naukowym. Wszystkie te luźne informację mogą być źródłem danych o liczebności ptaków w miastach, o migracjach, o stanie populacji. A także o zmianach w ich behawiorze. Możemy ewolucję obserwować za naszym oknem. Chcąc czy nie chcąc wpływamy na ekosystemy lokalne jak i na biosferę. A także na zachodzące procesy ewolucji. Mamy moc sprawdzą. A przez to ponosimy i odpowiedzialność. 

Krok po kroku dochodzimy do ważnej kwestii - jakie są skutki naszej działalności i codziennych nawyków. Tak jak z dokarmieniem ptaków. Dobrym sposobem analizowania jest ślad węglowy i ślad wodny (tak jak byśmy szli po śniegu i zostawiali ślady). To znaczy analizowanie różnorodnych konsekwencji w dłuższej skali i z obserwacją całego cyklu życiowego danego towaru. 

Co to jest ślad wodny? Zużycie wody na wyprodukowanie danego produktu. Czy to będzie paczka karmy dla dzikich zwierząt czy to koszulka bawełniana czy kotlet schabowy. Obiad jarski (wegetariański) czy mięsny ma znaczenie. Widzimy tylko fragment. A czy zastanawiamy się nad wszystkimi elementami tego procesu?  Podobnie jest ze śladem węglowym - czyli analizowaniem ile energii z węgla (czy ropy lub innych źródeł energii) trzeba na wyprodukowanie paczki ciastek, butów, smartfonu itd. Codzienna wizyta w sklepie, codzienne zakupy to wpływanie na losy świata. I to czy przychodzimy z własną torbą wielokrotnego użytku czy też bierzemy przy kasie foliową jednorazówkę. I nie ma znaczenia, czy to sobie uświadamiamy czy nie. Wiedza przyrodnicza pozwoli nam mądrzej dokonywać wyborów w naszym stylu życia. Ile zużywamy energii, ile zużywamy wody i ile produkujemy odpadów. Cokolwiek czynisz patrz początku i końca. 

Każdego dnia współtworzymy środowisko przyrodnicze i społeczne. Stwarzamy świat, w którym żyjemy. Nawet pojedyncza osoba wywiera ślad, nie tylko ten wodny, nie tylko ten węglowy ale także ten ekologiczny, wpływający na bioróżnorodność i dobrostan zwierząt. Każdego dnia przez swoją świadomą lub nieświadomą aktywność wpływamy na przyrodę i na funkcjonowanie społeczeństwa. Wywieramy wpływ. Czynimy dobro lub zło. Zatem patrz na skutki. Żeby zobaczyć więcej, potrzeba głębszej i szerszej wiedzy o zjawiskach i procesach zachodzących w świecie wokół nas. Poznaj więc świat w którym żyjemy. Wszechstronnie i dogłębnie.

A co z tą Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy? Tysiące wolontariuszy, setki tysięcy osób i darczyńców zaangażowanych jest w to przedsięwzięcie. Stwarzanie świata społecznego. A czy za opiekę medyczną to nie jest odpowiedzialne czasem państwo? Przecież płacimy podatki, zatem to rząd powinien właściwie zadbać o służbę zdrowia i wyposażenie placówek medycznych. Niby tak ale nie całkiem. WOŚP nie tylko interweniuje tam, gdzie sprzęt jest potrzebny i zwraca uwagę społeczną na konkretne i ważne problemy. Znacznie ważniejszy jest proces społecznej inicjatywy i edukacji obywatelskiej. Robimy coś razem a to niezwykle ważne dla zdrowia duchowego całego społeczeństwa. Odczuwamy radość ze współsprawstwa, bycia ze sobą w grupie. Uczymy się współpracy i współodpowiedzialności. I właśnie te kompetencje są znacznie ważniejsze niż materialny wymiar zbiórki pieniężnej. Wpływamy na świat i czujemy się współodpowiedzialni. Tu i teraz.

Niniejsza opowieść jest efektem licytacji na WOŚP. Pomoc innym, w szlachetnym celu. Ważniejsze niż jakaś materialna rzecz. Opowieść jest niematerialna, nie zużywa wody, ani węgla, nie tworzy odpadów. Dzieje się w naszych mózgach. Owszem, czytanie tej opowieści wymaga komputera, tabletu czy telefonu i łączności internetowej. To konkretne urządzenia, wyprodukowane z konkretnych surowców i zużywające prąd. Skąd te surowce, skąd ten prąd? Bez tych urządzeń nie wyobrażamy sobie życia. Są bardzo pomocne. Ale możemy decydować o tym ile i jakie urządzenia elektrotechniczne kupujemy. Gdzie zostały wyprodukowane, czy z udziałem pracy niemalże niewolniczej? Ile będziemy ich używali? Czy naprawimy czy też kupimy nowe? I co się stanie ze starym sprzętem? Warto więc poznać cykl życia produktu od narodzin aż po gród. I się zastanowić. Sama zaś opowieść jest niematerialna. Nie zużyto do jest stworzenia ani wody, ani węgla, nie będzie odpadów. A może jednak? 

Wróćmy do licytacji na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Jej ubocznym skutkiem jest ta właśnie opowieść. W rozmowie z mamą Maćka, panią Elwirą Chłopecką, dowiedziałem się więcej o zainteresowaniach i działaniach Maćka. Jest więc w tym troska rodzicielska, wspólne rodzinne działania. Troska o ludzi i o przyrodę oraz sprawcza inspiracja dla niniejszego tekstu.  Bez tej licytacji, bez rozmowy ten tekst by nie powstał. Został wspólnie, zespołowo (w dialogu) powołany do życia. I jest. Ktoś go może przeczyta, może wywoła jakąś refleksję, może do czegoś skłoni. Będzie wywierał wpływ. 


Czytaj też: Opowieść o przyrodzie, wystawiona na licytację WOŚP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz