11.09.2021

Prowincjonalność jednych dołuje, drugich raduje

 

Prowincjonalność (prowincjonalizm) jednych dołuje, innych raduje. Ja należę do tych innych, tych drugich, radujących się. 

Tych co dołuje  to zapewne dlatego, że prowincjonalność odbierają jako określenie pejoratywne, jako obelgę. Prowincjusze żyją się gdzieś daleko od świata, w którym się dużo dzieje, gdzie są szanse, gwar i niszowy światek. A na prowincji to wrony zawracają a diabeł mówi dobranoc. Prowincja zapomniana jest przez świat, żyjąca na uboczu dziejów. Bo w dużych ośrodkach, zwłaszcza tych stołecznych, jest łatwiej. 

Jeśli w populacji 1% ludzi myśli podobnie jak Ty, to w zbiorze 10 osób będzie to tyko jedna osoba. Sam się nie nagadasz. A gdy jest 100 tys. ludzi w mieście, to jeden procent to już tłum, masa krytyczna, potencjalna bańka towarzyska i grupa wsparcia w tych konkretnie zainteresowaniach. Jest z kim o i czym dyskutować (bo myśli są podobne). To prawo statystyczne. Więc ludzi ciągnie do aglomeracji.

Współczesny świat pozwala podobnych sobie odszukiwać przez Internet. I wtedy jesteśmy blisko z tymi, którzy są potencjalnie daleko. I wtedy nawet w małej, lokalnej społeczności znajdziesz swoją bańkę informacyjną/towarzyską, swoje plemię (nawet najbardziej niszowe) i podobnie myślących. Nie jesteś już sam. Internetowa globalna wioska jest bardzo tłumna. Czasem aż za bardzo. 

A może dlatego, że w aglomeracji byłby sukces? Bliżej władzy, bliżej dużego biznesu i ważnych urzędów? Czy na pewno? Może w tłumie nieudaczników jest łatwiej, można się ukryć jak kameleon, bo w tłumie łatwiej o mimikrę?

Ja lubię lokalność i prowincjonalność. To jakaś tęsknota za światem, który znika, tęsknota za dzieciństwem, podwórkiem i beztroskimi wakacjami na wsi. Lokalność, znajomość, rodzinność, mniejszość. I cisza. Niewiele się dzieje. A w tej ciszy i powolności cittaslow własne myśli spokojniej dojrzewają, noc ich nie zagłusza. Mniej się dzieje to i więcej jest czasu na budowanie relacji.

I w małej miejscowości można żyć w gwarnym tłumie oraz w dużym mieście można być samotnym i żyć niczym pustelnik. 

Nie boję się prowincji i prowincjonalnego życia... wtedy, gdy transport publiczny umożliwia łatwe podróżowanie a telefon i Internet łatwa i szybka komunikację w swoim plemieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz