![]() |
Dworzec kolejowy w czeskiej Pradze. |
Od wczesnego dzieciństwa podróżuję pociągami. Pamiętam jeszcze parowozy i dawne przedziały z drewnianymi siedzeniami. Od tego czasu przejechałem tysiące kilometrów i spędziłem setki godzin w podróży. Nie tylko za oknami jadącego pociągu zmieniał się świat, ale także i w wagonie. Nie tylko technika lecz i zachowania społeczne. W wagonie kolejowym, tym zamkniętym i ruchliwym mikroświecie, odsłania się przed nami intrygujący obraz kondycji ludzkiej. Podróż nie jest jedynie przemieszczaniem się z punktu A do punktu B. To swoisty rytuał przejścia, podczas którego widać naszą społeczną naturę w pełnej krasie, a często też w pełnym... hałasie. To także miejsce spotkania z drugim człowiekiem. Albo miejsce izolacji. Powoli zmienia się kultura jazdy i powoli uczymy się kultury obcowania w tym nowym świecie. Jednym przychodzi to szybciej, innym wolniej. To zapewne kwestia empatii i spostrzegawczości.
Współczesny pociąg to mozaika jednostek zanurzonych we własnych, cyfrowych bańkach. Głośne odtwarzanie mediów, bez słuchawek, to już nie tylko kwestia braku dobrych manier. To symptom głębszej zmiany. To akt swoistej agresji, manifestacja egoizmu, który przekłada własny komfort nad dobro wspólne. Albo efekt braku wyobraźni i braku empatii. Dawniej, takie zachowanie zostało by nazwane prostactwem. Dziś, w świecie zdominowanym przez indywidualizm, staje się ono niestety coraz bardziej powszechne. Zapewne trzeba czasu na wypracowanie i upowszechnienie norm dobrego wychowania w świecie szybkich pociągów i powszechnego dostępu do technologii.
Wagon kolejowy, w którym spotykamy tak wielu różnych ludzi, prowokuje do refleksji. Dlaczego zatraciliśmy wrażliwość na potrzeby innych? Dlaczego nasza osobista swoboda stała się tak ważna, że musimy ją manifestować kosztem spokoju i komfortu innych? Ta utrata empatii i poczucia wspólnoty to jeden z wielu problemów naszej cywilizacji. Mam nadzieję, że przemijających.
Kiedyś podróżowało się inaczej. Ludzie w przedziałach rozmawiali. Dzielili się opowieściami, komentowali rzeczywistość. Może dlatego, że podróż była przygoda i większym wyzwaniem? Teraz tłoczno jest nie na dworcach kolejowych tylko na lotniskach. Pierwszym elementem izolowania się i odgradzania były papierowe książki i czasopisma. Czyta się jednak po cichu. Dzisiejsza technologia, choć ułatwia życie, staje się paradoksalnie barierą, która izoluje. I która hałasuje.
Jednak problem głośnych mediów jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Przyglądając się rodzicom, którzy są uzależnieni od telefonów, podczas gdy ich dzieci siedzą samopas (czasem nawet destrukcyjnie dla otoczenia), można dostrzec coś, co jest jeszcze bardziej niepokojące. Ci dorośli sami nie byli uczeni w szkole, jak radzić sobie z cyfrowym uzależnieniem, bo gdy dorastali, telefony wyglądały inaczej. Uzależnili się jako dorośli, w życiu pozaszkolnym. Dlatego rozwiązanie nie leży wyłącznie w szkołach, ale przede wszystkim w edukacji pozaformalnej i ustawicznej, która powinna być dostępna przez całe życie. Państwo, często zapominające o tej potrzebie, ignoruje fakt, że świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek. Zajęty rodzic w pociągu daje swojemu dziecku "grzechotkę" czyli smartfon z grą lub bajką, by się zajął i dorosłemu nie przeszkadzał przeglądać social media we własnym telefonie. Pikający telefon lub z głośna muzyką zakłóca podróż pozostałym pasażerom. A z dzieckiem mało kto rozmawia, dlatego zauważa sie, że współczesne maluchy później zaczynają mówić.
Morał tej opowieści jest prosty: to, co robimy w pociągu, pokazuje, kim jesteśmy w życiu. Rozpychamy sie lub jesteśmy wrażliwi na potrzeby innych (nawet własnych dzieci). Prawdziwa kultura nie polega tylko na znajomości etykiety. To głębokie zrozumienie, że przestrzeń, którą dzielimy z innymi, nie należy wyłącznie do nas (i nie dotyczy to tylko podróży w pociągu). To umiejętność rezygnacji z odrobiny własnej wygody dla dobra wspólnego. I tak jak w wagonie, tak i w życiu - nasza empatia i szacunek dla innych są miarą naszego człowieczeństwa. Wystarczy przytoczyć bardzo stare: nie czyń bliźniemu tego, co tobie niemiłe. Trzeba tylko umieć osadzić to praktyczne zalecenie w kontekście współczesnej chwili i konkretnym miejscu.
Być może ten esej trafi do kogoś, kto akurat oglądał na pełnej głośności film na swoim telefonie w czasie podróży autobusem lub pociągiem. Może się pokusi o autorefleksję i na kolejną podróż zabierze słuchawki. Albo, co by było cudowne, w ogóle nie włączy swoich przenośnych multimediów. Jestem realistą. Wiem, że nie zmienię świata tymi słowami, ale wiem też, że znaczna większość moich znajomych, moja bańka społeczna, zachowuje się inaczej. Spokojnie, kulturalnie i z szacunkiem dla innych. Wierzę, że takich ludzi jest więcej. A my, cisi pasażerowie, powinniśmy trzymać kciuki za wagony ze strefą ciszy. To właśnie tam, w oazach spokoju, możemy wreszcie poczuć, że ewolucja może iść w dobrą stronę.
A jeśli nie, zawsze możemy założyć własny wagon, tak jak wspomniane strefy u fryzjera, Taki, gdzie rozmawia się, czyta książki, a jedynym dźwiękiem jest stukot kół i szelest stron. No i oczywiście, gdzie nie ma zasięgu. Kto wie, może w przyszłości powstanie taki podgatunek pasażera: Homo sapiens cichogłowy? A może podział na towarzyskich i gadatliwych ekstrawertyków i milczących introwertyków istniał od zarania naszego gatunku? Skoro przetrwaliśmy setki tysięcy lat, to i teraz znajdziemy dobre rozwiązanie.
A co wy myślicie o kulturze podróżowania w pociągu? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach. Wolicie wagony z przedziałami czy te bezprzedziałowe z ograniczonym kontaktem z innymi pasażerami?
Może zanikła nasza umiejętność prowadzenia rozmów publicznych? Ciekawych, zabawnych i pożytecznych. Czy warto współcześnie rozwijać umiejętność konwersacji w kolejowym wagonie? Jak zacząć, jak zagadnąć, jak kontynuować? A podróż, przynajmniej kiedy,. była okazją do trenowania umiejętności opowiadania. Szkoła w pociągu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz