25.05.2018

Toruń, Wilno, Olsztyn, owady i spotkanie absolwenckie, czyli o kapitale ludzkim, który procentuje po latach


Kapitał ludzki (społeczny) jest jak glebowy bank nasion – na wierzchu nie widać, a ciągle kiełkuje nowymi roślinami, czasem zaskakującymi swą różnorodnością biologiczną. Kapitału ludzkiego także w zasadzie nie widać „na pierwszy rzut oka” – to nie mosty, drogi czy wielkie pomniki. Ale jest i procentuje, przez lata. Co roku kiełkuje nowymi inicjatywami.

Wykształcenie to długofalowa inwestycja. Dobra inwestycja. To dla tych, którzy pytają po co tak dużo studentów na polskich uczelniach (że niby lepsza jest zawodówka), niniejszą dedykuję opowieść. Wykształceni ludzie to jak glebowy bank nasion, po jakimś czasie nieoczekiwanie „kiełkują”. Jeśli ich nie ma (tych nasion, diaspor, propagul), to nic nie urośnie samo, trzeba zasiać – przywieźć, zakupić, włożyć wysiłek (a i tak pewności nie ma czy nie wydziobią ptaki, zniszczą szkodniki, wypali susza…). Kapitał ludzki (społeczny) to wielki skarb. Trudno go zmierzyć. Efekt ludzi wykształconych, nie tylko w kontekście wiedzy ale i kompetencji społecznych – chęci działania, dzielenia się, obowiązkowości - jest odczuwalny i namacalny. Trzeba tylko się analitycznie przypatrzeć.

Chcę opowiedzieć o dwóch stowarzyszeniach absolwentów uczelni wyższych i o dwóch paniach naukowcach-entomologach. W ostatnich latach powstało dużo różnych uniwersytetów trzeciego wieku. To ludzie wykształceni kilkadziesiąt lat temu. A teraz w nieoczekiwany sposób ujawniają swoją pozazawodową aktywność. Są jeszcze stowarzyszenia absolwentów, skupione wokół swoich macierzystych uczelni i w oddziałach regionalnych. O tych ostatnich chcę teraz napisać. Spotykają się, ale to nie jest tylko towarzystwo wspominkowej, wzajemnej adoracji. Są aktywni społecznie nie tylko dla siebie. Na przykład zbierają i wydają wspomnienia. To ważny dokument epoki. Historie tworzą ludzie, ale jeśli tej historii nie spiszą, to ulegnie zapomnieniu. Organizują także różne spotkania dla otoczenia, np. Stowarzyszenie Absolwentów UMK realizuje spotkania edukacyjne dla seniorów. To jeszcze jedna forma edukacji dla społeczeństwa i to na zasadzie wolontariatu. Zysk społeczny ewidentny. Działalność takich stowarzyszeń to efekt… integracji i poczucia tożsamości, powstały w latach studenckich kilkadziesiąt lat temu. To taka mała dygresja, którą rozwinę w osobnym artykuliku – dotyczyć będzie udziału studentów w Kortowiadzie i współczesnych warunkach do kiełkowania integracji i tożsamości. Tymczasem wróćmy do wspomnień by były tłem do późniejszych rozważań o teraźniejszości i przyszłości.

W dniu 24 maja 2018 r. Zarząd Warmińsko-Mazurskiego Klubu Stowarzyszenia Absolwentów UMK zorganizował spotkanie klubowe przy kawie, które odbyło się w sali rady Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie (Kortowo). Zaproszeni zostali także przedstawiciele Stowarzyszenia Absolwentów UWM w Olsztynie. To próba nawiązania współpracy i wzajemnego inspirowania się.

Spotkanie poświęcone było profesor Janinie Wengris (1907-1978) – postaci wielce zasłużonej dla nauki polskiej, WSR/ART i miasta Olsztyna. Jej sylwetkę i dorobek przedstawiła pani prof. dr hab. Alicja Boroń - kierownik Katedry Zoologii. Pani Profesor oprowadziła także po Muzeum Zoologicznym, noszącym imię prof. Janiny Wengris. Sekretarz Zarządu Głównego naszego Stowarzyszenia Absolwentów UMK - Izabela Walczyk, przekazała na rzecz Muzeum, egzemplarz pracy doktorskiej Janiny Wengris wydanej drukiem w 1948 roku, w Toruniu. Były oczywiście wspomnienia.

Janina Wengris urodziła się w 1907 w Omsku (daleko na Syberii, to był czas zaborów przecież). Zaczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem przeniosła się do Wilna (z Wilnem związana jest druga osoba, o której niżej napiszę). Pracę magisterską obroniła w 1933 na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie. Pracę doktorską napisała już w 1939 roku, ale wojna uniemożliwiła finalizację. Doktorat obroniła w 1946 na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pracowała najpierw w Cieszynie, a w roku 1950 zaczęła pracę w Wyższej Szkole Rolniczej (potem przemianowanej na ART. A obecnie UWM), kierowała Katedrą Zoologii. Pełniła wiele różnych funkcji ale to co najważniejsze nie znajduje się w encyklopedycznych biografiach. W pamięci studentów zachowały się dobre wspomnienia o życzliwości, cierpliwości, solidności i odpowiedzialności. Jej wykłady cieszyły się dużą popularnością. Była opiekunem dwóch kół naukowych. Była kochaną ciocią, „pani profesor ciocia”. Wypromowała około 140 magistrów. Prowadziła badania faunistyczno-ekologiczne głównie nad mrówkami ale także w zakresie entomologii stosowanej (występowanie szkodników roślin uprawnych, w szczególności mszyc, i magazynów), nad entomofauną zadrzewień śródpolnych i jej wpływem na uprawy rolne. Opublikowała 18 rozpraw naukowych, wiele artykułów popularnonaukowych, opracowała dwa filmy. Na emeryturę odeszła w 1977 roku, zmarła w 1978 w Katowicach. Osobiście nie zetknąłem się z Panią Profesor Wengris. W czasie studiów korzystałem z jej skryptu do zoologii. I z upływem lat co raz więcej o niej słyszałem. Co w Olsztynie pozostało po Pani Profesor? Sala i Muzeum z jej imieniem. Ulica na Brzezinach oraz niedawno ustanowiona nagroda ustanowiona przez sejmik samorządowy województwa warmińsko-mazurskiego. W sali ćwiczeń wisi jej sentencja "Ludziom dzisiaj potrzeba życzliwości". Ciągle aktualna.

W dyskusji ktoś powiedział, że obecnie pracownicy akademiccy głównie dbają o własną karierę i rozwój a mniej o dydaktykę i studentów. Może to kwestia systemu i czasów, może to zmiana wartości i coraz widoczniejsze nastawienie na siebie? Być może kiedyś mniej i nie tak często pytano „a co ja z tego będę miał”. Niech to pozostanie w pamięci, gdy napiszę niebawem o współczesnym zaangażowaniu studentów, ich identyfikacji i integracji. Nie po to, by szukać winnych lecz by szukać przyczyn i uwarunkowań. Seniorzy ze stowarzyszeń absolwenckich swoje lata studenckie wspominają jako najpiękniejsze w życiu. Dlatego teraz do nich pamięcią i aktywnością wracają.

O działalności olsztyńskiego Klubu Stowarzyszenie Absolwentów UMK opowiedział pan Janusz Cygański. Podkreślił, że spotkania odbywają się z Mikołajem Kopernikiem w tle. Było więc spotkanie w olsztyńskim planetarium, w szpitalu, na olsztyńskim zamku, u prawników. Zupełnie przypadkiem ostatnie spotkanie też wpisało się w Kopernika, mimo że poświęcone było prof. Wengris. Ktoś z sali przypomniał, że 24 maja zmarł Mikołaj Kopernik, więc jest rocznica. Natomiast profesor Andrzej Faruga, prezes Stowarzyszenia Absolwentów UWM w Olsztynie (i uczeń prof. Wengris) opowiedział o działalności olsztyńskiego stowarzyszenia absolwentów.

I na koniec przejdę do jeszcze jednej historycznej postaci – Marii Racięckiej. Także entomologu i co ważne – trichopterologu. To jej prace, jako jedne z pierwszych, trafiły do moich rąk, gdy szukałem informacji o chruścikach Polski. Stare przedwojenne nadbitki. I ku mojemu zdziwieniu chruściki pisane były przez ó (chróścki). I w ten sposób uświadomiłem sobie upływ czasu i zmienność języka. Pracowała w Wilnie, najpewniej znała się z Janiną Wengris. Po wojnie osiadła w Toruniu, ale już nie prowadziła badań nad chruścikami.

Maria Racięcka urodziła się w 1886 w Ciechanowie. W 1906 ukończyła Szkołę Handlową w Pabianicach, a po zdaniu egzaminu nauczycielskiego w 1907 pracowała w Warszawie jako prywatna nauczycielka. Kilka lat później, już w wolnej Polsce, w 1919 podjęła studia biologiczne na Uniwersytecie Poznańskim ale w 1922 przeniosła się na Uniwersytet Stefana Batorego do Wilna. Tam ostatni rok nauki połączyła z pracą w Zakładzie Zoologii pod kierunkiem Jana Prüffera (po wojnie znalazł się w Toruniu). Doktorat uzyskała w 1929 na podstawie rozprawy pt. „O unerwieniu skrzydeł u Rhopalocera”. Po wojnie krótko pracowała w Państwowym Muzeum Zoologicznym a jesienią 1945 przeniosła się do Torunia, gdzie została adiunktem w Katedrze Zoologii, kierowanej przez prof. Jana Prüffera. W 1950 obroniła rozprawę habilitacyjną pt. „Z badań nad unerwieniem kończyn u larw Molanna angustata Curt." (do tej pracy nie dotarłem może dlatego, że bardziej interesowałem się biologią środowiskową). Prowadziła badania na Wileńszczyźnie w okolicach Trok i Nowogródka. Po latach odwiedziłem te miejsca, przy okazji wakacyjnych podróży oraz zajęć ze studentami biologii. Prace Marii Racięckiej dotyczyły głównie systematyki i rozmieszczenia chruścików Wileńszczyzny. Opisała m.in. nowy gatunek Allotrichia vilnensis. Zmarła w 1954 w Warszawie. 

Żadnej z opisywanych pań osobiście nie spotkałem. A jednak w jakimś stopniu wpłynęły i na mój, zoologiczno-entomologiczny życiorys.

Czasem spotykam się z głosami, że za dużo jest studentów, że studia powinny być elitarne itd. Ale czy wiedza i społeczne kompetencje, które powstają (przynajmniej potencjalnie) w czasie studiowania we wspólnocie uczących i nauczanych, nie są bardzo wartościowym kapitałem ludzkim, który niczym jak glebowy bank nasion ciągle owocuje i kiełkuje nowymi roślinami na łące? We współczesnym świecie i gospodarce opartej na wiedzy, innowacyjności, kreatywności i współpracy jest to szczególnie ważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz