Spotkamy się w Ornecie by malować i rozmawiać. Surowcem w streetartowym happeningu są rzeczy pozornie zbędne i niepotrzebna, czasem traktowane jako śmieci: stare dachówki, szklane butelki i słoiki, polne kamienie czy wybrakowana ceramika (odpady po remontach domów). My nadamy im nową wartość (kamienie i dachówki zapewniają organizatorzy). Dostrzeżemy to, czego inni na co dzień nie widzą. Może dlatego, że są zbyt mocno zabiegami w konsumpcyjnym wyścigu szczurów?
Wspólne malowanie ma wymiar społeczny: integracja, sposób na nawiązywanie kontaktów w anonimowym mieście, dialog międzykulturowy ponad granicami, dialog międzypokoleniowy i interdyscyplinarny. Poprzez wspólne malowanie w przestrzeni publicznej powstają drobne elementy, umieszczane później w przestrzeni publicznej lub jako uliczne wystawy oraz elementy małej architektury. A po malowaniu wspólnie stworzymy niebanalną opowieść i edukacyjną grę terenową z poszukiwaniem skarbów (czytaj więcej).
Moje pierwsze spotkanie z Ornetą miało miejsce kilkadziesiąt tak temu, gdy jako mały chłopiec leżałem w szpitalu. Na sali była także starsza pani, opiekowała się mną, opowiadała różne historie. I zapraszała do siebie. Podała swój adres, Orneta ulica Pieniężnego. Pamiętam do dziś.
W Ornecie pojawiłem się wiele lat później. Jako student. W czasie zbierania materiału z rzeki Pasłęki (badania Zakładu Ekologii i Ochrony Środowiska WSP w Olsztynie oraz moja praca magisterska, dotycząca chruścików rzeki Pasłęki) pod mostem w pobliżu Pasłęki zauważyliśmy gniazda samotnych pszczół. Wydawało się nam, że to gniazda porobnicy murarki. I któregoś razu, chyba w czasie wakacji, wybrałem się samotnie by sprawdzić dokładniej to stanowisko. Już nie pamiętam czy dotarłem pociągiem czy autobusem do Ornety. Znalazłem jakiś hotelik i zapytałem o miejsca noclegowe, a potem poszedłem nad rzekę Pasłękę. Pieszo z plecakiem. Znalazłem te gniazda pszczół, zebrałem material. Dzisiaj wiem, że było to miesierki, ale wtedy nie wiedziałem. Ostatecznie spałem pod mostem. Następnego dnia dotarłem do jakiegoś przystanku autobusowego i wróciłem do Olsztyna.
(Recyklingowe malowanie butelek) |
W 2005 roku w klimat średniowiecza wprowadzili muzyką studenci z ówczesnego Wydziału Nauk Społecznych i Sztuki (dziś to dwa osobne wydziału, w tym Wydział Sztuki). O rycerzach opowiadał mój doktorant - Witold Szczepański, biolog a hobbysrycznie członek olsztyńskiego bractwa rycerskiego. Przy wsparciu swojej damy serca, opowiadającej o księżniczkach i czarownicach, a przy okazji o agroturystyce. Nie obyło się też bez konkursów zręcznościowy dla uczniów. W herbie Ornety jest smok. Ważki – to owady wodne powszechnie znane. Ich angielska nazwa to dragonfly - latające smoki (lub smoko-muchy)! Są więc wokół nas żyjące współcześnie „smoki”. Nie porywają już księżniczek, ale są równie ciekawe i intrygujące. Studenci nie tylko opowiadali o świecie owadów i ich bajkowych nazwach, ale również demonstrowali owady żywe i w zasuszone w gablotach. To przyciągnęło uwagę nie tylko najmłodszych. Podobno w okolicach Ornety spalono na stosie ostatnią czarownicę z Warmii. Z czarownicami kojarzą się zioła, mikstury i trucizny. To dobry pretekst, aby opowiedzieć o leczniczych właściwościach ziół. W czasie spotkania studenci nie tylko opowiedzieli o recyklingu i reusingu (powtórne użycie), ale poprowadzili warsztaty malarskie, pod czujnym i wprawnym okiem pani Grażyny Borys. We wzornictwie dominowały oczywiście rośliny i owady.
Działania trwały jeszcze w 2006 roku. Była wystawa w orneckim ratuszu, malowanie smoków techniką batiku oraz prezentacja Ornety w Olsztynie. Po wielu latach ten kierunek poszukiwań intelektualnych zaowocował tworzeniem z Wydziałem Humanistycznym kierunku dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze. Współpraca z regionem czyli lokalnymi partnerami pozauniwersyteckimi przynosi dobre rezultaty.
Zainspirowany działaniami w Ornecie przygotowałem wykład pt. „Ekologia smoków”, który wykorzystywałem jako zaskakujący wstęp do ekologii i edukacji ekologicznej, pokazując jednocześnie, że biologia jest nauką logiczną i spójna (a nie pamięciową). Z praw biologicznych można wyciągać wnioski i przewidywać rozwiązanie.
Mój batikowy smok. |
Zupełnie niedawno odwiedziłem Ornetę w czasie badań terenowych, dotyczących monitoringu ważki (Odonata) trzepli zielonej (Ophiogomphus cecilia). Zatrzymaliśmy się w Ornecie by zjeść ciastko i wypić kawę. W przerwie między poszukiwaniami terenowymi. Urokliwe miasteczko, niczym plan filmowy.
W 2018 roku ponownie wracam do Ornety, z malowaniem dachówek. Tym razem lejtmotywem jest streetart i edukacyjne gry terenowe. Co z tego wyniknie? Zobaczymy.
(Otwarcie wystawy w orneckim ratuszu) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz