Oberea pupillata (Gyllenhal, 1817), o której myślałem, że jest dłużynką dwukropką (Oberea ocullata L.) |
Mój profesor był myśliwym. Ekologiem kręgowców i myśliwym. Kiedy był już dojrzały w lata, opowiadał, że lubi wychodzić, siadać na ambonie i jak zwykle wyczekiwać na zwierzynę, obserwować. Ale w przeciwieństwie do swojej młodości tylko patrzył. Już nie strzelał. Cieszył się widokiem, a nie posiadaniem (czyli strzałem i upolowaniem). Chrząszcze z rodziny kózkowatych (Cerambycidae) są niezwykłą atrakcją dla entomologów-kolekcjonerów. W czasach studenckich także i ja za nimi się uganiałem. Teraz o wiele bardziej cieszy mnie robienie zdjęć.
W jeden z ostatnich dni maja, do mieszkania "wpadł" owad, o bardzo charakterystycznych cechach. Od razu poznałem, że to jakaś kózka (czyli chrząszcz z rodziny kózkowatych). Mieszkam w mieście i ciągle koło mojego bloku (lub w mieszkaniu) widzę dużą różnorodność biologiczną roślin i zwierząt. Cieszą swoim widokiem, zachęcają do szukania i poznawania, nie tylko nazw gatunkowych ale i ich biologii. Fakt, żeby to bogactwo przyrodnicze dostrzegać, trzeba mieć oczy szeroko otwarte. I chodzi nie o podniesione powieki tylko stan umysłu i zaciekawienia. Zrobiłem zdjęcia i wypuściłem zbłąkanego wędrowca.
Zajrzałem do książek. Sądziłem, że moim gościem była dłużynka dwukropka (Oberea oculata L.) czyli tarczook, dłużynka, dłużynka tarczook, skop, skopun (potem się okazało, że dłuzynka, ale inny gatunek - dłużynka pupilka). Możliwe, że to nie wszystkie nazwy jakimi określali i określają tego owada ludzie w Polsce (o współczesnych nazwach gatunkowych ze smokami i nazwiskami ludzi napiszę niebawem - w odniesieniu do nowo opisywanych gatunków). Najczęściej nazwa bierze się od wyglądu, w tym przypadku wydłużonego ciała i dwóch ciemnych kropek na pomarańczowym przedpleczu. Ale skąd skop czy skopun? Szkoda, że ulegają zapomnieniu zarówno te dawne nazwy jak i intencje nazywającego. Nazwy odzwierciedlają sposób patrzenia na świat.
Dłużynka nie jest wcale taka długa - 1,5-2,2 cm, ale jest smukła, co jej długości przydaje. Spotkać ją można na skraju lasów, na poboczach dróg, w zaroślach wierzby iwy. Przebywają na roślinach żywicielskich czyli wierzbach (głównie iwa), zjadają liście i korę z młodych gałęzi, W godzinach południowych chętnie latają. I do mnie w takich godzinach jedna dłużynka przyleciała. Pobliskie zarośla z wierzbami jak widać służą nie tylko wiosennym zapylaczom (wcześniej pisałem o pszczolince nieparce i lepiarce). Pozornie bezwartościowe "krzaki" a jak bardzo wpływają na bioróżnorodność miasta.
Jak wyczytałem w "Przewodniku. Kózkowate" Jiri Zahradnika (Multico 2001) owady dorosłe (imagines) pojawiają się od czerwca do sierpnia (czasem jeszcze we wrześniu są obserwowane). Koniec maja mieści się w granicach błędu i dokładności opisu fenologicznego ale być może w tym roku wszystko jest nieco wcześniej. Wiosna była krótka. I to jest jakaś tendencja. Coś zmienia się w klimacie. Warto więc zbierać wszelkie informacje, dotyczące pojawu fenologicznego roslin i zwierząt. Duża ilość danych być może umożliwi dostrzeżenie pewnych prawidłowości. Ze zwierzętami jest trudniej, ale zachęcam do notowania początku kwitnienia roślin. Zachęcać będzie do spacerów i uważnego obserwowania przyrody wokół nas. W wieku XIX modne były takie obserwacje. Do wielu tych danych w różnych regionach można dotrzeć. I warto porównać. "Atlas owadów uszkadzających drewno" (Multico 1998) podaje że dłużynka dwukropka lata od maja do września, ale najliczniej w lipcu.
Dłużynka związana jest z wierzbami, przede wszystkim iwą (Salix caprea), szarą (Salix cinerea) i uszatą (Salix aurita) . Samica składa jaja w w nacięciach, wygryzionych w korze młodych gałązek. Roślina, pobudzona zranieniem, wytwarza nowe komórki, tkanka się rozrasta. Tymi młodymi tkankami żywią się larwy dłużynki, ale czasem przyrost komórek wierzby jest tak duży, że larwy giną "przytłoczone", "zaduszone" szybko rosnącymi komórkami roślinnymi. Jest to jakiś sposób obrony nieruchliwych przecież roślin. Rośliny bronią się na różne sposoby, np. chemicznie. Albo właśnie w taki sposób - szybkim rozrostem tkanek.
Larwy dłużynek (jak szczęśliwie dla siebie przeżyją a niefortunnie dla wierzby - w przyrodzie wszystko jest względne) nieco później wgryzają się głębiej i docierają do rdzenia gałązki (w grubszych pozostają w bielu). Jak przystało na kózkowate-drewnojady, odżywiając się drewnem drążą chodniki (korytarzyki) osiągające 40 cm długości. Odchody i trocinki, powstające w wyniki zgryzania tkanek roślinnych, larwy wyrzucają na zewnątrz przez otwór, zrobiony pokładełkiem samicy (wtedy, gdy składała jaja) oraz przez otwory wentylacyjne. Ta higiena pozwala uniknąć rozwijających się grzybów i bakterii. W przeciwieństwie do nas, ale podobnie jak u wielu innych owadów, okres larwalny ("dzieciństwo") trwa dłużej niż okres imaginalny ("dorosłość"). Larwa dłużynki zimuje dwukrotnie, przepoczwarczenie odbywa się pod powierzchnią kory. Dorosłe chrząszcze opuszczają kolebki poczwarkowe okrągłymi wylotami, wcześniej wygryzionymi przez larwy.
Dłużynka dwukropka uważana jest za szkodnika w plantacjach wikliny. W mojej okolicy nie ma plantacji, więc nie trzeba uważać tego gatunki za szkodnika. Byle zadbać o samoistne lub celowe nasadzenia wierzb, gatunków rodzimy a nie wszechobecnych tuj.
Opisywana kózka jest gatunkiem palearktycznym (a więc o szerokim areale występowania), w Polsce występuje na terenie ca lego kraju poza wyższymi partiami gór.
Wiele lat temu, w swojej młodości i początkach badań, spotkanie z dłużynką zakończyłoby się dla niej nadzianiem na szpilkę i włączeniem do kolekcji entomologicznej. Z biegiem lat przechodzę na badania przyżyciowe, co w przypadku chruścików nie jest łatwe. Ale łatwe jest w przypadku amatorskiego obserwowania przyrody. Na przykład tego, co żyje w mieście. Dokumentacja fotograficzna dla wielu gatunków jest wystarczająca. A morał na koniec będzie taki, że nie trzeba kupować Słońca by cieszyć się jego ciepłem, nie trzeba kupować terenów zielonych by cieszyć się kwitnącymi roślinami (chwastami). Nie trzeba zawłaszczać przestrzeni wspólnej by przynosiła radość wielu osobom. Zatem, idę na wieczorny spacer, by cieszyć tym, co nie jest moje. A jednocześnie jest.
PS. To jednak Oberea pupillata. Tuż po opublikowaniu i zamieszczeniu linku na Facebooku, Mateusz Sowiński zwrócił mi uwagą, że to najpewniej jest inny gatunek: "Na moje oko to nie jest Oberea oculata, tylko Oberea pupillata, znacznie, znacznie rzadszy gatunek, zwłaszcza u nas na północy kraju. Nie ma go w przewodniku Jiri Zahradnika". I ma rację! Przyjąłem, że w opracowaniu Zahradnika są wszytskie gatunki, występujące w Polsce. Skupiłem się więc tylko na szukaniu różnic z bardzo podobnym gatunkiem - ziolarką baldaszkową (Phytoecia nigriceps). Niepokoił mnie co prawda rysunek na pokrywach skrzydłowych, ta pomarańczowa plamka. Ale w końcu uznałem, że to jakieś nietypowe przebarwienie. No i było nietypowe. Wskazało na inny gatunek.
Oberea pupillata nie ma polskiej nazwy. Roboczo można zaproponować dłużynka pupilka. Mapa Bioróżnorodności tak charakteryzuje spotkana przeze mnie kózkę: "Gatunek rozmieszczony w południowej i środkowej części Europy, sięgający na wschód po Syberię Zachodnią. Zasiedla głównie tereny pagórkowate i górzyste, docierając w Alpach do około 1600 m n.p.m. W Polsce jest rzadko i sporadycznie spotykany — pewne jego stanowiska znajdują się w krainach południowych. Dawne dane sprzed przeszło stu lat o występowaniu w północnej części winny być potwierdzone nowymi materiałami. Postacie dojrzałe występują od maja do sierpnia, największe nasilenie pojawu przypada na lipiec. W czasie rójki odbywa loty koło krzewów lęgowych oraz odpoczywa na liściach niżej położonych gałęzi. Larwa odbywa rozwój w gałęziach różnych gatunków wiciokrzewów — Lonicera L., jak wiciokrzew przewiercień — L. caprifolium L., w. suchodrzew — L. xylosteum L. i w. tatarski — L. tatarka L." [ wytłuszczenie S.Cz.].. Jest wiec gatunkiem rzadki, zwłaszcza na północy Polski. I inne są rośliny żywicielskiej - wiciokrzewy. Chyba występują tylko w przydomowych ogródkach i ogródkach działkowych (tak w promieniu kilkuset metrów od miejsca znalezienia).
Drugie podsumowanie będzie takie: warto mieć oczy szeroko otwarte i upubliczniać dane oraz wnioski oraz dyskutować. Łatwo jest teraz robić zdjęcia, które mogą być dobrym elementem dokumentacyjnym. I przyżyciowym. Nauka jest przedsięwzięciem przede wszystkim zespołowym. I nie nastawionym na zysk.
Jak zwykle przeczytałem z ciekawością. Faktycznie warto obserwować. Ostatnio na kwitnącej szałwii omszonej po zachodzie słońca pokazują się ćmy. Wśród nich pokazuje się Fruczak gołąbek.Gdy uda mi się upolować fotkę, to wstawię.
OdpowiedzUsuń