2.06.2022

Krótka dyskusja o hejterze

Jeśli się dokładniej zastanowić to zjawisko hejtowania nie jest nowe i nie pojawiło się wraz z erą Internetu. To tylko nowa odsłona odwiecznego ludzkiego problemu, wynikającego z życia społecznego. Ktokolwiek coś robi w Internecie jest narażony na hejtowanie, złośliwe komentarze itp. Część widać w Internecie, część tylko poza plecami, poza wiedzą obgadywanego. Przyczyn jest wiele. Zasadnicze pytanie jest jak sobie z tym radzić. By się nie zniechęcić i dalej robić swoje. Bo hejtowanie, trolowanie czy stalking internetowy jest tylko małym fragmentem życia społecznego. Patrzmy na całość a nie na małe fragmenty.

Taką dyskusję zauważyłem na Facebooku (jedna z wielu ilustracji zjawiska), zamieszczam tylko fragmenty: 

R. S.: Kiedy robisz coś, co lubisz... kiedy wiesz, ba, słyszysz i czytasz, że to jest ciekawe, inspirujące, pomocne, radosne, wspierające... kiedy czujesz, że przybywa ci czekolady w kubeczku... pojawia się nagle ON, "hejterek"...Czasem Cię chce ośmieszyć, czasem zbagatelizować to co robisz, czasem po prostu zaistnieć... Co robisz wtedy? Nie, nie smucisz się, nie wkurzasz, nie frustrujesz się tym, bo czekolady masz zapas... Jesteś dumny z tego, że to co robisz ma znaczenie, że wzbudza zainteresowanie, że jest widoczne, że poświęcił swój czas dla Ciebie, docenia cię tak jak umie im więcej robisz, tym częściej zaskoczysz się reakcją innych, ale nie przestawaj, bo cała reszta na Ciebie liczy.  

E.W. Ja liczę i to bardzo!!! Cieszę się z tego co robisz razem z Anią i jest to dla mnie bardzo ważne. Bo mam wrażenie, że patrzymy na edukację podobnie. A hejterzy niech zajmą się pracą, pokażą co potrafią, byle to miało sens, cel i było przynajmniej w połowie równie wartościowe jak to co Wy robicie.

M.K. Jeśli wychodzisz na arenę to musisz się liczyć, że na widowni są też tzw. tanie bilety... - nie docenią, nie wzruszą się, nie zainspirują, nie potrafią się zachować... - Brene Brown

AJP  Widzę hejterów jako frustratów, częstokroć ludzi bez pomysłu, pozbawionych życzliwości i ziejących jadem po to, by zaistnieć lub... podbić własne akcje (!).

I ja to znam i tego czasami doświadczam. I nie chodzi o różnice zdań, o odmienne poglądu, o krytykę - bo ta może być konstruktywna. Nie chodzi nawet o ludzi, którzy wykrzykują swoje bóle i poszukują kogoś do rozmowy, kogoś kto ich wysłucha. Chodzi o internetowe pasożyty, które się podczepiają, chodzi o osoby, które nie przeczytają treści a chcą ośmieszać, zbagatelizować to, co się robi i tworzy. Chcą zaistnieć cudzym kosztem.  Zjawisko społecznie znane od dawna, od początków ludzkości. Kiedyś tylko analogowo, ustnie i w kontakcie. Teraz łatwiej bo można anonimowo oplotkowywać licząc na dużą publiczność. Są jak dokuczliwe muchy latem przy obiedzie. Szkody nie zrobią ale są dokuczliwe. 

Jak sobie radzić? Nie wiem, próbuję na różne sposoby. I sprzątam "mój internetowy kawałek podłogi" z badziewia, zaśmiecającego przestrzeń wirtualną. Bo nie wszystko zasługuje na utrwalenie i zarchiwizowanie. Rad można szukać w wielu książkach, pochodzących z różnych epok. Czerpać siłę z dobrych informacji zwrotnych i robić swoje. Wytrwale. 

Można dyskutować, polemizować, można ignorować, można ośmieszać, można kasować, można blokować, można ujawniać z nazwiska. Każdy sam musi znaleźć swój sposób na psychiczne radzenie sobie z tą hejterską dokuczliwością. I można hejtowanych wspierać. Bo często zapominamy o dobrych słowach i pozytywnym wzmocnieniu. Chętniej ujawniamy negatywne emocje niż te pozytywne, przez co tworzy się niereprezentatywny obraz odbioru. 

Tak jak nie warto uczyć się dla ocen, pisać publikacji dla punktów, tak nie warto pisać na blogu dla poklasku czy zasięgów. Nie wszyscy muszą nas lubić i doceniać. Skup się na tych, którzy wykorzystują, korzystają, doceniają i wspierają. Tacy zawsze są. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz