25.08.2022

Wykaszanie rzek - czyszczenie czy dewastacja?

Rok 2020, koło mostu na ul. Niepodległości, wykoszona roślinność zbiera się na prowizorycznym przetamowaniu rzeki (lina osadzona na wbitych kołkach).
 

Od kilku lat dyskutuje się o sensie wykaszania roślinności w rzece Łynie powyżej Olsztyn. Tym razem dziennikarzom udało się uzyskać wyjaśnienie przedstawicieli Wód Polskich. Przytoczę je (za Radiem Olsztyn i Gazetą Wyborczą - Olsztyn) i się do nich merytorycznie ustosunkuję.

"Rzeka już teraz jest tak zarośnięta, że wymaga interwencji. Jak wyjaśnia dyrektor Zarządu Zlewni w Olsztynie Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Dariusz Wasiela, nurt rzeki jest spowolniony i woda niemal stoi. Roślinność to zagrożenie dla terenów zalewowych, szczególnie w sytuacji ulewnych deszczy. Dzięki koszeniu, woda znacznie szybciej się przemieszcza" (wytłuszczenia moje, źródło)

Ogromną przesadą jest mówienie, że woda niemal stoi. Na odcinku nie tylko od Bartąga ale i od Rusi, rzeka Łyna płynie po płaskim, nizinnym terenie. Nurt jest wolny lecz wynika to z ukształtowania terenu a nie roślinności w nurcie. Rzeka jest głęboka na tym odcinku, meandrująca i wolno płynąca. Znacząco różni się od bystrego nurtu w Olsztynie (strefa przełomu), gdzie przepływa przez morenę, jak i powyżej na terenie Rezerwatu Las Warmiński. Tam ukształtowanie terenu jest inne. Czy rzeka może stanowić zagrożenie dla terenów zalewowych, dla podmokłych łąk? Absolutnie nie, jak sama już nazwa wskazuje są to dolinne obszary, w który woda naturalnie okresowo wylewa. Zalane łąki nie są problemem, bo to zjawisko trwające od tysięcy lat. Dla tych ekosystemów to wręcz konieczność. Łąki zakładano na takich terenach (ale nie budowano domów czy nie zakładano pól uprawnych - bo okresowo były zalewane, wiosna lub w czasie letnich burz). Są naturalnymi polderami i zbiornikami retencyjnymi, odbierającymi wodę po ulewnych deszczach (lub wiosennych roztopach -tych teraz będzie mniej bo brakuje śniegu w zimie). Dzięki nim nie ma podtopień w mieście. 

Ta interwencja Wód Polskich jest szkodliwa i zbędna. Szkodliwa dla przyrody i gospodarki wodnej, zbędna - bo nie rozwiązuje zakładanych problemów.

I wyjaśnienie z Białegostoku "(...) informuję, że wykaszanie dna rzek wynika z obowiązków PGW Wody Polskie z zakresu prac utrzymaniowych. Dno rzeki wykasza się szczególnie na ciekach o niskim stanie wód, aby roślinność denna nie zdominowała koryta, a w konsekwencji rzeka całkowicie niezarosła. Unikamy w ten sposób całkowitego lub czasowego zaniku koryta. Wykaszanie dna rzeki, czyli jej udrożnienie jest szczególnie ważne przy nagłych, gwałtownych piętrzeniach wody. W przypadku wystąpienia nawalnych deszczy w ten sposób unikamy zatorów, niekontrolowanych rozlewów i podtopień, gdyż drożne koryto prawidłowo odprowadza nadmiar wody." (wytłuszczenie moje).

Wszystko się zgadza tylko nie dotyczy to rzeki Łyny na odcinku od Bartąga do Olsztyna. Przepływ Łyny w ciągu całego roku jest duży, roślinność w nurcie nie grozi całkowitym zarośnięciem, ani tym bardziej nie będzie czasowego zaniku koryta!  To mogłoby nastąpić, gdyby znacząco zmalał przepływ wody. Czy Wody Polskie wykonują zabiegi z jakiegoś poradnika bez sprawdzania sytuacji w terenie? To tak, jakby lekarz każdemu pacjentowi, bez badania, przepisywał antybiotyki. Losowo się trafi, że pomoże, ale czasem zaszkodzi. Tak więc, po konfrontacji z sytuacją w terenie, należy uznać, że ta argumentacja za wykaszaniem jest całkowicie nieprawdziwa. Nie jest adekwatna do sytuacji. 

Roślinność w nurcie nieco spowalnia odpływ wody co jest bardzo korzystne dla całego krajobrazu, zważywszy na nieustannie narastającą suszę nie tylko w Europie i nie tylko w Polsce lecz i w naszym regionie. Mała retencja na dużym obszarze jest koniecznością! Każde meliorowanie jest ze szkodą dla naszego regionu, dla gospodarki, w tym rolnictwa jak i dla naszej, polskiej przyrody. 

Owszem, po ulewnych deszczach zdarzają się rozlania wód na łąkach, przykład z przeszłości (rok 2021): "Cofka na rzece Łynie powoduje lokalne podtopienia w podolsztyńskim Bartągu. Woda znowu zalała między innymi okoliczne łąki. Jak mówi dyrektor Zarządu Zlewni w Olsztynie – Wody Polskie Dariusz Wasiela, podjęły pierwsze, doraźne działania. Przetamowanie przepustu pod drogą powiatową, która biegnie w kierunku Rusi pozwoli, aby nasze pompy, które znajdują się na naszej stacji z powodzeniem wypompowały z pozostałych rowów wodę z powrotem do rzeki Łyny." (źródło)

Zalane łąki po burzy są problemem? To są naturalne poldery, przyjmując na krótko nadmiar wody. Dzięki temu nie są zalewane domy w mieście. Zagrożeniem jest natomiast zasypywanie ziemią budowlaną i gruzem samej doliny i koryta Łyny na tym odcinku (zobacz przykład). Przy budowie mostu na obwodnicy, na skutek błędów budowlanych, doszło to czasowego niemalże całkowitego zatamowania biegu rzeki. To są rzeczywiste zagrożenia i coroczne koszenie roślinności w nurcie nic tu nie naprawi i nie pomoże. Ratowanie łąk przed zalaniem tuż po dużej ulewie nie ma sensu. Chyba, że jest to wspieranie planowanej patodeweloperki i przygotowywanie gruntu pod budowę domów na podmokłych terenach zalewowych. 

O ile obniży się lustro wody, po wykoszeniu roślinności z nurtu rzeki? Zakładam, że najwyżej kilka centymetrów. Minimalnie przyspieszy także nurt i odpływ wody. Dla ewentualnej nawałnicy i podtopienia burzowego nie ma to znaczenia. Bo jest krótkotrwałe. Woda i tak wyleje. Lepiej byłoby, gdyby właśnie wylewała na łąki czy była gromadzona w osuszonym Jeziorze Płociduga Duża. Dla retencji wód to przyspieszenie odpływu i nieznaczne obniżenie poziomu lustra wody  ma znaczenie negatywne bo oddziaływane długofalowo.

Jeśli Wody Polskie chciałyby ograniczyć rozrost roślinności wodnej w nurcie, to wystarczy posadzić drzewa  na brzegu rzeki. To znany od dawna sposób fitomelioracji. Ocieniające drzewa zmniejszają wzrost roślinności szuwarowej oraz tej w nurcie. Byłby to sensowne działania. Podobnie Wody Polskie, jeśli koniecznie chcą wykonywać prace, mogą zająć się usuwaniem gatunków inwazyjnych, coraz liczniej występujących nad brzegami Łyny w Olsztynie i powyżej, aż do Bartąga. Mam na myśli rdestowe i niecierpka gruczołowatego (himalajskiego). Te gatunki inwazyjne dominują coraz bardziej i wypierają nasze rodzime, naturalne rośliny szuwarowe. 

Zróbmy bilans zysków i strat względem roślinności w nurcie rzeki.

1. Makrofity czyli rośliny szuwarowe oraz nimfeidy i elodeidy w nurcie konkurują o związki azotu i fosforu z glonami czyli fitoplantktonem. Jeśli zmniejszamy liczebność makrofitów (np. przez wykaszanie dna rzeki) to stwarzamy korzystniejsze warunku do rozwoju sinic, bruzdnic czy złotych alg. Zmniejsza się przezroczystość wody, a przy dodatkowo występujących innych czynnikach (np. w miejscach zbiorników zaporowych, przed wodnymi elektrowniami, młynami itp.) mogą następować zakwity glonów z uwalnianiem toksyn do wody, tak jak było to ostatnio w rzece Odrze. Oczywiście, rzeka Łyna jest stosunkowo czystą rzeką i jeszcze w miarę naturalną. Stąd jej zdolności buforowe są dużo większe niż Odry. Ale po co pogarszać jakość wód, licząc tylko na to, że katastrofa ekologiczna nie nastąpi?

2. Roślinność w nurcie spowalnia nieznacznie przepływ, nie tylko w jednym miejscu (np. przy zaporze, tamie, jazie czy innym podpiętrzeniu) lecz na całej długości nurtu. Dzięki temu działa mała retencja, więcej wody może powoli przenikać do wód głębinowych i w ten sposób odnawiać zbyt szybko zużywane zasoby wód głębinowych. Nawet w naszym regionie, z dużą liczbą jezior, co roku są gminy, które ograniczają mieszkańcom dostęp do korzystania z wód wodociągowych. W innym miejscach naszego regionu wody głębinowe na tyle się obniżyły, że trzeba pogłębiać ujęcia indywidualne. Na skutek ocieplenia klimatu pogłębia się susza hydrologiczna i glebowa także i w naszym regionie. Każde przyspieszanie odpływy wód jest działaniem szkodliwym i destrukcyjnym. 

3. Roślinność w nurcie to ważne siedlisko dla filtrujących bezkręgowców wodnych, takich jak  meszki, chruściki, jętki oraz liczna mikrofauna poroślowa (małe organizmy, osiedlające się na roślinności podwodnej i innych podłożach). Na przykład chruścik Brachycentrus subnubilus przykleja swój domek do rośliny. Jeśli wyciąć tę roślinę to on na niej zostaje. A po wyciagnięciu na brzeg ginie. Tak jak i cała masa innych organizmów, w tym bardzo rzadkich i zagrożonych całkowitym wyginięciem, że wspomnę tylko o chruściku Leptocerus interruptus

4. Usuwanie roślin z nurtu znacząco zmniejsza zdolności rzeki to samooczyszczania. Po pierwsze usuwane są rośliny, prowadzące fotosyntezę, a więc mniej będzie tlenu w wodzie. Ma to duże znaczenie latem, przy wysokich temperaturach, gdy z przyczyn tylko fizycznych maleje ilość tlenu rozpuszczonego w wodzie. Wraz z roślinami usuwany jest cały, ogromny kompleks filtrujących zwierząt. W rezultacie woda się wolniej oczyszcza, jest bardziej mętna i niesie więcej materii organicznej. A jeśli jest więcej materii organicznej, to nie tylko woda jest mniej przezroczysta i bardziej mętna, lecz w procesach mineralizacji zużywany jest tlen, rozpuszczony w wodzie. Same rośliny pobierają nie tylko azot, zatrzymują osady i natleniają wodę, lecz zwiększają zdolność do samooczyszczania się całej rzeki. Co więcej, spora część wyciętych roślin zatrzymuje się na przybrzeżnych roślinach, zakolach i zakrzaczeniach. W ten sposób do wody dostaje się sporo gnijącej materii organicznej. W procesach mineralizacji zużywany jest tlen. Tak więc nie tylko ogranicza się zdolność do fotosyntezy lecz i zasila rzekę w martwą materię organiczną. Dla przykładu, wtórne śnięcie ryb w Odrze na wysokości Szczecina wynika właśnie z nadmiaru materii organicznej, zużywającej tlen rozpuszczony w wodzie. 

5. Roślinność wodna zwiększa różnorodność siedliskową i mozaikowatość rzeki. Ta większa heterogenność umożliwia bytowanie większej liczbie różnych zwierząt, w tym ryb. Wykaszanie roślinności to nie tylko mechaniczne zabijanie i okaleczani np. ryb, to także upraszczanie siedlisk i upodabnianie rzeki do rowu melioracyjnego. Skutkuje to spadkiem różnorodności biologicznej. A my tracimy m.in, turystyczny atut rzeki Łyny - mniejsze korzyści dla lokalnych, małych przedsiębiorstw, życzących z wędkarstwa i rekreacji wodnej. Na okres dwóch tygodni wykaszania, ze względu na przetamowania,  uniemożliwiony jest spływ kajakami. 

6. Mechaniczne wycinanie roślin okalecza ryby, część zabija, część okalecza, co dokumentują płetwonurkowie, robiący zdjęcia w rzece Łynie.

7. Na koniec jeszcze walory estetyczne, niewykoszone odcinki rzeki są przyjemniejsze dla oka. Malownicze strzałki wodne, grążele, wywłócznik, rdestnice - a w kontraście puste koryto wodne z mniej przezroczystą wodą. 

Dla przypomnienia: wolny nurt na odcinku od Bartąga wynika przede wszystkim z ukształtowania terenu. To nie jest strefa przełomu. Bagrowanie i utwardzanie brzegów czyni z rzeki rów lub kanał z bardzo zubożonym życiem. Tracą wędkarze, turyści i spacerowicze. To kto zyskuje? 

Trwa największa susza hydrologiczna od 100 lat. I w najbliższych latach nie będzie korzystniejszej sytuacji. Samo się nie naprawi. Wobec grożących nam deficytów wody konieczna jest mała retencja a nie osuszanie i szybkie odprowadzanie wód do Bałtyku. To nie jest tylko kwestia estetyczna czy ochrony bioróżnorodności, to także kwestia gospodarcza i jakości naszego życia. Chcemy jak najszybciej przejść na racjonowanie wody dla potrzeb bytowych, dla rolnictwa, dla przemysłu? 

Sierpień 2022, wyciąganie roślin i wodnych organizmów z rzeki,
powyżej mostu na ul. Niepodległości.

Rok 2018, wyciągnięte z nurtu rośliny i organizmy wodne, gnijące na brzegu. 


5 komentarzy:

  1. "O ile obniży się lustro wody, po wykoszeniu roślinności z nurtu rzeki? Zakładam, że najwyżej kilka centymetrów." Niestety jest znacznie gorzej. Na odcinku od Kurek do Jeziora Łańskiego wykoszenie koryta Łyny obniżyło poziom wody o 40 cm (sprawdziłem kajakiem pod mostkiem w Ząbiu). Skutek uboczny - przyspieszenie spływu wody w sytuacji trwającej suszy hydrologicznej, zanik bogatej flory dennej i ryb, osuszenie przylegających mokradeł i poziomu wody w jeziorze Kiernoz Wielki. To po prostu dramat. Wody Polskie niszczą jedną z najcenniejszych polskich rzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Olsztynie nie ma tak dużych spadków. Ale 40 cm to dla rzeki bardzo dużo. Zgadzam się, to dramat, tym bardziej że to w czasie suszy

      Usuń
  2. Widać chcą uchronić Łynę przed losem Rospudy. Poldery owszem, retencja w krajobrazie także owszem - wszystko to pięknie. Ale nie mówcie że nigdy nie słyszeliście o rzece która stała się bagniskiem na znacznym lub wręcz całym swoim przebiegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszeliśmy, lecz ten przypadek w żadnym razie nie dotyczy Łyny na odcinku Bartą -Olsztyn.

      Usuń
    2. Oby - bo zamierzam się tam na kajak wybrać. Ale osobiście takiej pewności nie mam.

      Usuń