Warsztaty z kreatywnego pisania, Kinga Willim. Wydarzenie Kompas Edukacji 2024, Bydgoszcz, Młyny Rothera. Fot. Tomasz Czachorowski. |
Ludzka cywilizacja stoi na opowieściach. Te pierwsze najprawdopodobniej był opowiadane ruchem, pantomimą, gestami. Dopiero na tej "gramatyce" powstał język mówiony. Dużo później powstało pismo. Współczesna szkoła mocno osadzona jest w kulturze czytania i pisania. Czy przez pisanie można się uczyć? Moją odpowiedzią jest TAK. Wykorzystuję to w dydaktyce akademickiej przez m.in. refleksyjne dzienniki rozwoju. Dostrzegając wartość w aktywności uczniów/studentów, spośród kilku propozycji warsztatów w czasie Kompasu Edukacji, wybrałem i uczestniczyłem w warsztatach, prowadzonych przez Kingę Willim pt. "Kreatywne pisanie sposobem na uczenie się". Znalazłem tam potwierdzenie moich przemyśleń jak i wiele nowych pomysłów. Będę także chciał umieścić kilka propozycji ćwiczeń, opartych o kreatywne pisanie uczniów w poradniku dla nauczycieli "Biologia klasa 6", jaki przygotowuję w zespole autorskim dla WSiP. Będzie więc bardzo szybkie zastosowanie zdobytej wiedzy i umiejętności w praktyce.
Bierne czytanie czy aktywne tworzenie? Chodzi o to, by to uczniowie sami tworzyli swoje opowieści. Bo pisanie swobodne (z mniejszymi lub większymi ograniczeniami co do treści lub formy) nie tylko motywuje do pracy lecz i do samodzielnego uzupełniania swojej wiedzy. Jest motorem wyszukiwania nowych informacji oraz sprawia, że treści są przetwarzane i utrwalane. Pisanie, tak jak każda twórczość, wymusza wyjście z własnej strefy komfortu. Dlaczego językiem, jako formą komunikacji i ekspresji, mieliby zajmować się tylko poloniści? Dlaczego na fizyce, chemii i biologii uczniowie nie mieliby kreatywnie pisać? Szkoła powinna uczyć umiejętności i kompetencji a nie tylko wydzielonych przedmiotów. Zadaniem nauczyciela, np. biologii jest stworzyć przestrzeń, by uczniowie mu zaufali i nie czuli strachu przed błędami. Najpierw pobawmy się w opowieści, a potem można zająć się gramatyką, interpunkcją czy stylem. Sam w szkole doświadczałem dobrodziejstw kreatywnego pisania. Lecz działo się to w zasadzie poza lekcjami, na własną rękę...
Smucie opowieści (story telling) to szukanie przyczyny i skutku (przyczynowość niezwykle ważna jest w naukach przyrodniczych). Kreatywne pisanie daje poczucie sprawstwa, rozwija kompetencje językowe (tak, na biologii także), uczy podejmowania decyzji oraz logicznego myślenia (nie tylko w języku matematyki). Pisząc rzucamy wymyślonym bohaterom kłody pod nogi a potem szukamy rozwiązania jak mają z tego wybrnąć. Żeby pisać kreatywnie to uczeń/student musi poczuć się bezpiecznie. Nawet najlepsze ziarno nie wykiełkuje na jałowej i suchej glebie.
Samo posiadanie w głowie informacji nie jest wartością zbyt cenną. Zbudowanie opowieści, a więc wykorzystanie tych informacji, jest większą wartością edukacyjną. Umieć komuś coś wytłumaczyć, wyjaśnić jest cenną umiejętnością i kompetencją, przydatną przez całe życie, zawodowe i społeczne. I wartą ją ćwiczyć wielokrotnie. Same gołe fakty czy informacje łatwo wyszukać w różnych źródłach. Trudniej jest je zrozumieć i znaleźć między nimi zależności, różne powtarzalne wzorce. Myślę, że kreatywne pisanie jest jedną z możliwości dla egzaminu otwartego (open exam) - masz dostęp do swoich notatek, źródeł, nawet tych internetowych, i zbuduj opowieść. Czyli wykorzystaj informacje i pokaż jak je rozumujesz i jak sobie radzisz z konkretnymi zadaniami. Czy potrafisz korzystać ze źródeł? Jak?
Jeśli chcemy coś napisać, to musimy poszukać informacji, uzupełnić te już posiadane. Przykładem są liczne artykuły na niniejszym blogu. Musiałem za każdym razem szukać i uzupełniać swoją wiedzę biologiczną. Przy okazji sam się uczyłem, bo coś nowego w głowie pozostawało. Bo żeby pisać, najpierw trzeba czytać, oglądać, szukać, obserwować.
Jak można snuć opowieści? Rysnotkami czyli schematami, notatkami wizualnymi, kartą postaci (przykład niżej), opowieścią do cykli życiowych paprotników, płazów itp., życiorysem postaci fikcyjnych (motyl rusałka pokrzywnik, trawa jęczmień płonny itp.), opisem persony w design thinking. A snucie opowieści nie musi być tylko pismem na papierze, może to być także vlog, komiks, podcast. W codziennej praktyce szkolnej mogą to być także bardzo krótkie formy typu dokończ zdanie, ułóż treść z wykorzystaniem trzech, wylosowanych słów itd.
W czasie pobytu w Bydgoszczy zachwycił mnie liczny arcydzięgiel litwor rosnący na brzegu Brdy. To jest jeden z kontekstów niżej zawartej opowieści. W czasie warsztatów uzupełnialiśmy kartę postaci. Zajęło to kilka minut. A po powrocie nieco dopracowałem, przekształcając w bardziej płynną opowieść (kolejne kilka-kilkanaście minut). Oto ona, (pod zdjęciem):
Arcydzięgiel Litwor nad Brdą, Bydgoszcz. |
Imię, nazwisko: Pożeracz Arcydzięgla Litwora. Wiek – 3 miesiące, urodził się 1 kwietnia (na prima aprilis, co zdradza nieco charakter opisu) w 2024 roku nad rzeką Brdą w Bydgoszczy. Z zawodu roślinożerca lub pasożyt, bo się jeszcze nie zdecydował. A granice między niektórymi kategoriami ekologicznymi są nieostre. Tak jak między fitofagią (w przybliżeniu oznacza to roślinożerność) a pasożytnictwem. Bo czy taka mszyca, która wypija sok roślinny, to roślinożerca czy pasożyt? Albo owadzie fitofagi podjadające liście? Jak pasożyt żeruje na osobniku, nie zabija organizmu. I jak roślinożerca odżywia się roślinami. Podobnie jest i z Pożeraczem Arcydzięgla Litwora. Na tych niejednoznacznościach można budować niesamowite opowieści. Bo otwiera się pole do fantazjowania, i do doprecyzowywania. Pojawia się możliwość pokazania co i jak się rozumie. Nie tylko wie lecz i rozumie.
Jego codzienne zajęcie? Wtranżalanie czyli zjadanie liści arcydzięgla. Marzenie? Znaleźć się w butelce wódki jako nalewka. Bo jest litworówka a on też by chciał ludzi rozweselać. W litworówce rozwesela nie tylko alkohol etylowy lecz i związki z arcydzięgla, czyniące duszę radosną. Są znane nalewki na owadach czy innych „robalach”. Pożeracz najwyraźniej chciałby być sławny i chwalony, by wokół niego skupiali się ludzie i by rozmawiali.
Wygląd: trzy pary odnóży, dwie pary skrzydeł, bo to owad niewątpliwie. Z licznymi włoskami, jest więc kosmaty niczym kosmarek. Ma długie czułki, co czyni go podobnym do chruścika. Koloru żółto-czarnego z zielonymi plamkami. Ubarwienie maskujące. Chce być sławny ale jednak woli być niewidocznym i nie rzucać się w oczu. To pewnie z obawy przed atakami różnych nieprzyjaciół rzeczywistych lub tylko domniemanych.
Co lubi? Wtranżalać (czyli zajadać namiętnie) liście arcydzięgla, bo wtedy czuje się wesoły i spokojny jak po walerianie. To właśnie związki zawarte w arcydzięglu wpływają na takie samopoczucie i zachowanie. Lubi fruwać nad wodą, z baldachu na baldach (kwiatostany arcydzięgla są przecież baldachami, ale i kwitnący łączeń baldachowaty też taki jest). Lubi więc latać niczym motyl z kwiatka na kwiatek i lubi opowiadać śmieszne historie świteziankom dziewicom.
Czego mnie lubi? Wrzeszczących i hałaśliwych dzieci i śmiecących dorosłych. Skojarzenia z nachalną konsumpcją i zakłócaniem spokoju lokalnego świata nie są przypadkowe. Nie lubi też, gdy ktoś po pijaku sika do rzeki Brdy.
Jego zdolnością jest zjadanie liści i snucie opowieści z mchu i paproci, w których nie tylko Żwirek i Muchomorek są bohaterami. Bogactwo świata przyrody jest tak wielkie, że wylewa się z niego obfitość najróżniejszych bohaterów małych i jeszcze mniejszych. I warto o nich opowiedzieć.
Jego słabą stroną jest strachliwość, lenistwo i kapryśność. Za przyjaciół ma świteziankę dziewicę, omomiłka, odwiedzającego nadwodne rośliny, bzyga oraz jętkę jednodniówkę. Bogaty świat niezwykłych małych istot, których na co dzień nie zauważamy. Wrogowie: krąp morderca, żagnica wielka, muchozol, butelki i puszki po piwie pływające w wodzie. Ktoś je przecież tam wyrzucił. A są nie tylko dysonansem estetycznym lecz i zabójczymi pułapkami na małych zwierząt. Zanieczyszczają i zabijają, zwłaszcza, gdy są pojemnikami po insektycydach.
Wypełniona w czasie warsztatów karta postaci, która stała się punktem wyjścia do napisania powyższej charakterystyki. Wzór karty pracy autorstwa Kingi Willim |
W czasie warsztatów nabrałem chęci, by pomysły na kreatywne pisanie, w tym charakterystyki postaci, umieścić w poradniku dla nauczycieli, ze scenariuszami zajęć do biologii. Pisanie kreatywne to przetwarzanie treści. A więc znacząca pomoc w utrwalaniu i zapamiętywaniu treści.
Inne przykłady kreatywnego pisania, do wykorzystania w szkole? Zestaw trzech rzeczowników i jedno ograniczeni: "szron, czerwony, błądzić (nie używać czasownika być)". Trzeba z tego ułożyć kilka zdań by użyć wszystkich rzeczowników i nie używać wskazanego czasownika.
„Nadciągał czerwony zmierzch nad rzeką Brdą. Zimowy szron obsiadł wszystkie mosty z kłódkami zakochanych. Włączył latarkę w smartfonie by nie zbłądzić między rosnącymi na rzeką baldachami arcydzięgla litwora.” Tekst, który może być punktem wyjścia do dalszej rozmowy lub analizy.
Wystarczy zestaw słów dobrać do tematu lekcji, by fantazja i uczniowska twórczość operowała w pożądanym obszarze tematycznym. Można dodać dodatkowe ramy z ograniczenie o użytych czasowników, np. być, mieć. Ograniczeniem może być też narzucona forma: wiersz, haiku, piosenka, tekst na blogu, vlog (wideo storytelling, rolka). Bo przecież wypowiadać można się nie tylko słowem pisanym.
Z Kompasu Edukacji wyjechałem nie tylko zainspirowany i zmotywowany lecz z gotowymi pomysłami. Teraz będę chciał je sprawdzić w praktycznym działaniu. Na uczniach i na studentach. Wakacje to nie jest czas stracony dla własnego rozwoju. To czas suszenia sieci, czas wolny ale nie czas odpoczynku, rozumianego jako bezczynność produkcyjna.
„Nadciągał czerwony zmierzch nad rzeką Brdą. Zimowy szron obsiadł wszystkie mosty z kłódkami zakochanych. Włączył latarkę w smartfonie by nie zbłądzić między rosnącymi na rzeką baldachami arcydzięgla litwora.” Tekst, który może być punktem wyjścia do dalszej rozmowy lub analizy.
Wystarczy zestaw słów dobrać do tematu lekcji, by fantazja i uczniowska twórczość operowała w pożądanym obszarze tematycznym. Można dodać dodatkowe ramy z ograniczenie o użytych czasowników, np. być, mieć. Ograniczeniem może być też narzucona forma: wiersz, haiku, piosenka, tekst na blogu, vlog (wideo storytelling, rolka). Bo przecież wypowiadać można się nie tylko słowem pisanym.
Z Kompasu Edukacji wyjechałem nie tylko zainspirowany i zmotywowany lecz z gotowymi pomysłami. Teraz będę chciał je sprawdzić w praktycznym działaniu. Na uczniach i na studentach. Wakacje to nie jest czas stracony dla własnego rozwoju. To czas suszenia sieci, czas wolny ale nie czas odpoczynku, rozumianego jako bezczynność produkcyjna.
Kompas Edukacji, zorganizowany przez Profesora Romana Lepperta w bydgoskich Młynach Rothera dobrze wyznaczył mi kierunek do dalszej edukacyjnej wędrówki. O samym centrum nauki Młyny Rothera napisze osobno, bo to inna, zajmująca opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz