6.09.2023

Jak nie marnować potencjału na przykładzie ODNiS

Zdęcia z pikniku naukowego, będącego promocją UWM w małym, mazurskim miasteczku.
 

Czynności powtarzalne łatwo zautomatyzować. Ale raz zbudowany algorytm czy schemat narzuca potem sposób działania, poza który trudno wyjść. Tak, że potem trudno jest wydostać się z głębokich kolein. Groźne skutki automatyzacji można zobaczyć w wielu miejscach. Choć z natury automatyzacja poprawia warunki pracy i zwiększa wydajność. Automatyzacja to powtarzalne czynności. Muszą być ujednolicone, wszystkie takie same. Bez możliwości improwizacji, zmiany, modyfikacji i robienia inaczej (chyba, że w grę wchodzi Czat GPT czy Bard a więc algorytmy zupełnie nowej generacji). Nieumiejętnie skonstruowane algorytmy komputerowe czynią z nas podrzędnych wykonawców, mimo że miało być odwrotnie. I wtedy ogon zaczyna machać psem.

Jest to opowieść z przykładem o tym, jak projektować zautomatyzowane czynności (system bardziej elastyczny) by były w pełni użyteczne. Podaję przykład lecz można uogólniać i zastosować do innych sytuacji. Mądremu dość dwie słowie. I lepiej być mądrym przed szkodą. Uczenie się na błędach jest skuteczne a uczenie się na błędach innych mniej kosztowne.

Jestem zwolennikiem otwartej dyskusji akademickiej, która przecież nie jest "kalaniem własnego gniazda" tylko sprzyja optymalizacji i podnoszeniu jakości oraz efektywności działań. Wielokrotnie już wypowiadałem się na ten temat w mniejszych i większych gremiach. Teraz spróbuję publicznie na blogu. Może to wywoła jakąś dobrą refleksję i pożądany efekt? Bo jeśli się tylko dworsko potakuje i z zachwytem cmoka, to król wychodzi nagi na ulicę i się ośmiesza. Jakieś dziecko prędzej czy później i tak na głos o tym powie. Więc lepiej jak swoi zawczasu uprzedzą.

Jest to także krótka opowieść jak ważna jest wyobraźnia i wyjście poza doraźne schematy w czasie projektowania. Bo możemy się zamknąć w klatce i mieć na długo skrępowane ruchy i zawężone pole działania. 

Olsztyńskie Dni Nauki i Sztuki odbywają się już od ponad 20 lat, jako jeden z wielu podobnych pikników naukowych w Polsce. Początkowo było niewiele wydarzeń, potem piknik stał się bardziej rozbudowany i chętniej odwiedzany. Na początku program był drukowany i upowszechniany na papierowych plakatach i w papierowych programach. Miejsce miało znaczenie. Może dlatego wpisywano w programie jedynie same tytuły wykładów i pokazów? Dodanie nazwisk wykonawców i ich afiliacji zwiększałoby ilość limitowanego miejsca na papierze. A tego brakowało na plakacie jeśli pojawiła by się duża liczba propozycji. Ale potem pojawiły się programy w wersji internetowej. Tu już miejsca na opis nie brakuje. I dlatego dziwi mnie brak nazwisk naukowców i ich afiliacji (wydziały, katedry). Zaszłość wynikająca z bezrefleksyjnej kontynuacji.

Przykładowy fragment tegorocznego programu ze stroni ODNiS

Przykładowe rozwiniecie pozycji w programie. Jest tytuł, limit miejsc lokalizacja. Brak informacji o wykonawcach i ich afiliacji. Można się jedynie domyślać po lokalizacji o jaką katedrę i jaki wydział może chodzić.

Tak wygląda opis programu ODNiS już od dawna i mimo sugestii nic się nie zmienia. Same tytuły pokazów czy wykładów, a po rozwinięciu także opis tego, co się będzie działo. Brak jest nazwisk wykonawców i ich afiliacji (katedr, wydziałów). Brak nazwisk wykonawców i afiliacji a przecież te dane wpisywane są do internetowego arkusza, przy zgłaszaniu propozycji zajęć. Wystarczyłoby tylko kliknąć i cała informacja się pokaże w programie. Nie jest więc to tylko efekt takiego czy innego przemyślenia arkusza do wpisywania danych przez zgłaszającego lecz i koncepcja pokazywania informacji - uznanie jednych  informacji za ważne, innych za nieważne. Staram się przekonać, że nazwiska (twarze) wykonawców są ważne. Także dla budowania wizerunku UWM. Bo każdy przekaz, także ten popularnonaukowy, o wiele lepiej się rozchodzi, gdy ma konkretną twarz i konkretnego człowieka. 

Jakie efekty daje ta anonimowość i program bez twarzy?

1. Pracownicy mogą odnieść wrażenie, że są traktowani przedmiotowo, jako nieistotni. Ta anonimowość deprecjonuje wykonawcę, czyni go bezimiennym czytnikiem tekstu ze slajdów, nic nie ważnym wykonawcą, szarą masą. A wizerunek pikniku naukowego UWM pozostaje bez twarzy naukowców. Jak z generatora treści w ChatGPT 3 lub Bard. Na dodatek wrażenie to pogłębia sposób promocji ODNiS. Na pierwszy plan w promocji poszły instytucje i osoby z zewnątrz UWM, zakupione, importowane imprezy. Własnymi pracownikami (bo za darmo?) UWM nie chce się chwalić? Są nic nie warci i dlatego na sztandarach promocyjnych znajdują się firmy i nazwiska spoza uczelni? Moim zdaniem to marnowanie wizerunku uczelni, skoro nie pokazujemy twarzy naukowców, to znaczy, że nie mamy nic wartościowego w zakresie popularyzacji nauki? Wszystko co dobre, kupujemy na zewnątrz? Oczywiście nie jest to prawdą. UWM ma wielu wartościowych pracowników z dużym dorobkiem i wypracowaną marką w zakresie popularyzacji nauki. I trzeba to pokazywać a nie ukrywać. 

2. Utrudnia weryfikację dokonań pracownika przy ocenie pracowniczej. W arkuszu oceny pracownika są pozycje, dotyczące upowszechniania nauki. Ale jak to udowodnić lub sprawdzić, jeśli nie ma nazwisk w strefie publicznej? Dla tych, którym brakuje godzin do pensum, zajęcia na ODNiS mogą być uzupełnieniem. Zaświadczenie o udziale i przyznanych godzina przesyła organizator. To trochę tajemnicze dla przełożonych. A jeśli nie potrzeba pracownikowi dodatkowych godzin? To zostaje bez śladu pracy. Ani pieniędzy ani wykazania się w arkuszu oceny. Szara, bezimienna masa...

3. Brak nazwiska wykonawcy to mniej informacji dla odbiorcy. Bo przecież ma znaczenie kto wygłasza wykład, kto prowadzi zajęcia. Tak samo, gdy idziemy na koncert, to chcemy wiedzieć jaki będzie występował wykonawca. Bo nazwisko, indywidualna marka i osobowość mają znaczenie.

4. I rzecz najważniejsza. Marnowanie okazji do budowania relacji z mediami i otoczeniem uniwersytetu oraz z dziennikarzami. Gdyby były uwidocznione w programie nazwiska przy tematach i wykładach, to poznawaliby ekspertów, wiedzieliby kto z jakim tematem się wiąże. A potem wiedzieliby do kogo zwracać się po kolejne informacje. Byłoby to bardzo ważne wsparcie polityki promocyjnej i informacyjnej UWM. Bo skąd ma wiedzieć dziennikarz do kogo, jako eksperta, zwracać się z konkretnym pytaniem? Tylko do tych, których już zna lub których wskaże rzecznik prasowy (a czy rzecznik zna wszystkich pracowników i ich specjalizacje naukowe?). Podobnie ze szkołami, nauczyciele wiedzieliby do kogo personalnie i do jakich katedr zwracać się z prośbami o wykłady, pokazy, zajęcia. W ciągu trzech dni nie dla wszystkich starczy miejsca. Z mojego doświadczenia wynika (kilka projektów edukacyjnych, w tym coroczna Noc Biologów), że prośby ze szkół spływają potem przez wiele miesięcy. Bo konkretni ludzie wiązani są z tematami i są widoczni oraz rozpoznawalni. Dlatego nauczyciele wiedzą do kogo się zwracać.

Ta anonimowość marnuje potencjał UWM i utrudnia budowanie wizerunku uczelni. Utrudnia budowanie marki. Z trudem Wiadomości Uniwersyteckie i Radio UWM FM, poprzez swoje materiały,  wskazują na ciekawe badania i wartościowych naukowców czy popularyzatorów. W tę ważną działalność mogłyby wpisać się także ODNiS i to bez większego wysiłku. Wystarczyłoby wykorzystać to, co i tak już jest wprowadzone do zasobów internetowego arkusza. Na przeszkodzie stoi sztywna  automatyzacja i raz ułożony algorytm? A może brak szerszego spojrzenia i brak przepływu ważnych informacji w obrębie UWM?

Zaprojektowana kiedyś tabelka zbiera wiele danych. Jest tam także okienko z tytułem naukowym, z nazwiskiem, lecz potem nie jest to uwzględnione w upowszechnianym programie. Łatwo chyba zmodyfikować by te ważne informacje pojawiły się także na stronie internetowej z programem. Najpierw dostrzec a potem kliknąć w szablon. Lub zlecić informatykowi owo kliknięcie. Fachowość polega na tym, że wie się, gdzie puknąć młotkiem (że nawiąże do znanej anegdoty o mechaniku samochodowym).

Moje perypetie i próby omijania mało funkcjonalnych szablonów ciągną się już kilka lat (uwagi kilkakrotnie już zgłaszałem w różnych gremiach). Zajęcia w kontakcie mają określoną liczbę miejsc w sali, określony początek i koniec. Zaprojektowano maksymalnie czterech prowadzących (w tabelce). Takie ograniczenie miało chyba ograniczyć dopisywanie nazwisk dla zwiększenia dorobku? Są jednak większe działania, w których może być zaangażowanych więcej współpracujących osób. I co wtedy? Nie mieszczą się w schemacie. A jeśli propozycją jest wystawa do samodzielnego oglądania, bez zbiorowego i jednego początku dla wszystkich? Jeśli wstawić 8 lub 10 godzin dziennie, to jak wstawić liczbę miejsc? Jednorazowo może być np. 20 lub 60 osób. Ale w danym momencie, bo jeśli jedni wyjdą to będzie miejsce dla kolejnych. Ale jeśli zaznaczyć początek i koniec na kilka godzin, tak jak czynna jest wystawa danego dnia, to po szybkim wypełnieniu dostępnych miejsc ktoś pomyśli, że już nie ma miejsca. I nie przyjdzie. Jedni zwiedzą w 15 minut, inni w godzinę. Można oszukać system: wstawić kilka wystaw jako oddzielnych wydarzeń, np. co godzinę (tak niektórzy sobie radzą). Wtedy nie będzie problemu z wypełnieniem miejsc. Liczba godzin otwarcia będzie taka sama, lecz więcej wydarzeń. Może wtedy łatwiej ktoś dostrzeże? I przyjdzie? W szablonie nie ma rubryczki "bez ograniczeń, bez rezerwacji". I na innowacyjne lub tylko nieszablonowe rozwiązania nie ma miejsca. 

Wracając do automatyzacji czy dostosowywać się do szablonu czy szablon do naszej oferty? Wolałbym to drugie. Ale w każdych warunkach można sobie jakoś poradzić i improwizować. Dostrzegając te mankamenty, wynikające z anonimowości, od kilku lat samodzielnie i własnymi kanałami upowszechniam informacje o swoich propozycjach w czasie Olsztyńskich Dni Nauki. Opis dostosowując do sytuacji i omijając ograniczenia szablonu. Taka mała prowizorka i sztukowanie. Przykład z tego roku: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/2023/08/czym-jest-nauka-czyli-nasze-niebo.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz