23.09.2023

Nowy obcy język nowożytny - promptowanie czyli rozmowa z AI

Obraz wygenerowany przez AI/SI,
aplikacja leonardo.ai
Coraz bardziej uzmysławiam sobie, że uczymy się nowego języka obcego. To język komunikacji z maszynami, w szczególności ze sztuczną inteligencją. Język bardzo dla nas obcy, niezależnie jakiego ludzkiego języka używamy. I nie bardzo zdajemy sobie sprawę, że to język obcy. Nie mówię tylko o matematyce, której uczymy się od wieków ani o języku binarnym, zerojedynkowych kodów komputerowych. Kodem komputerowym posługują się specjaliści, przeciętny człowiek nie ma z nim zazwyczaj styczności. My kontaktujemy się z już przetworzonym językiem i pozornie dla nas zrozumiałym. Sytuacja podobna jest do języka czeskiego (dla Polaków) - słowa wydają się zrozumiałe i wydaje się nam, że rozumiemy. Lecz niektóre mają inne znaczenie i dochodzi do nieporozumień. A na pewno czujemy się rozbawieni. Na tyle podobne są nasze języki, że wydają się nam zrozumiałe. Ale są na tyle różne, że dochodzi do nieporozumień. 
Codziennie używany bankomatów, biletomatów i temu podobnych urządzeń. Niby instrukcje są napisane czytelnie i jednoznacznie, z ograniczoną liczbą pól wyboru, a jednak czasem mam trudności z kupnem biletu. Ostatnio na dworcu w Krakowie. Biletomat jako urządzenie był mi znany, już wiele razy kupowałem w nich bilety w różnych miejscach. A jednak się nie udawało. Chyba zbyt szybko wyjmowałem karę bankomatową z urządzenia. Nie dałem czasu na pobranie danych. Zazwyczaj dzieje się to szybko (jak karta przy zbliżeniu do czytnika w sklepie czy restauracji) ale tym razem urządzenie pracowało jakoś wolniej a ja spieszyłem się na odjeżdżający pociąg. Zabrakło cierpliwego komunikowania się z automatem. Czułem się pewnie, bo już potrafiłem (tak mi się wydawało), a jednak odniosłem niepowodzenie. Pojawiło się zdziwienie, konsternacja i stres. Najwyraźniej różne urządzenia różnie pracują. To tak jak z językiem obcym, gdy trafimy na jakiś slang, żargon lub gwarę. Niby znamy język obcy a jednak zbyt słabo by się dogadać w konkretnej, pozaszkolnej sytuacji.

Języków obcych uczymy się już w szkole. Wydają się nam potrzebne do codziennej komunikacji. Przykładem jest chociażby język angielski. Nie tyle nawet obcy co międzynarodowy, ogólnoludzki. Równie niezbędnym okazuje się język komunikacji z urządzeniami, w tym z różnym komunikatorami sztucznej inteligencji. Technologia jest już tak zaawansowana, że komunikujemy się językiem naturalnym, prawie jak z ludźmi. Nie musimy uczyć się języka kodów komputerowych i specjalistycznego programowania (choć to ostatnie potrzebne jest coraz bardziej). Złudzenie pełnej komunikacji i pełnego zrozumienia. Wydaje się, że wystarczy po prosu mówić lub pisać. A bez komunikacji z urządzeniami nie da się żyć - na większości przystanków o dworców nie ma już kas z ludzką obsługą. Jak nie umiesz kupić biletu w swoim telefonie lub bankomacie (te się czasem psują lub zawieszają), to jesteś komunikacyjnie wykluczony. 

Dużo się ostatnio rozmawia o generatywnej sztucznej inteligencji, w tym o Chat GPT czy Bard. Jedni są zachwyceni, inni wyśmiewają głupawe rezultaty. A wszystko zależy od sposobu komunikacji. Mam na myśli pisanie promptów czyli instrukcji dla algorytmu. Jaki promopt taka i odpowiedź. Na głupie i miałkie pytania otrzymujemy banalne odpowiedzi. Podobnie jest z generowaniem obrazów. Przykład grafiki jest wyżej. W aplikacji leonardo.ai napisałem kilka słów, charakteryzujący to, co bym chciał uzyskać, coś w stylu "Zwykły nauczyciel wykorzystujący qr kody by zaktywizować uczniów". Otrzymałem 4 propozycje, wybrałem jedną. Jeszcze nie umiem komunikować się efektywnie z tym algorytmem. A możliwości są duże.  Potrzeba mi wielu prób i wiele czasu by się nauczyć tego obcego dla mnie języka. A wtedy będę szybko generował grafiki dobrze pasujące do przygotowywanego tekstu. 

W kontaktach z różnymi algorytmami AI/SI przede wszystkim musimy nauczyć się poprawnie zadawać pytania by otrzymać sensowną odpowiedź a nie byle jaką. Niezależnie czy chodzi o tekst, grafikę czy kod programu komputerowego. Nauczyć się formułować precyzyjne polecenia i bogate w potrzebną dla nas treść. Jednym słowem musimy uczyć się promtowania, by wykorzystać AI jako osobistego asystenta do wielu różnorodnych zadań oraz by rozumieć sens odpowiedzi - jaką mają wartość i dlaczego taką. Rozumieć, jak powstaje językowa kompozycja i że nie jest to encyklopedyczna, obiektywna prawda. Tak jak w języku obcym - umieć zadać pytanie i umieć zrozumieć odpowiedź. 

Nie sposób nauczyć się wszystkich języków obcych, tych starożytnych i tych nowożytnych. Dlatego korzystamy z usług tłumaczy. W sprawach niezwykle ważnych korzystamy nawet z tłumacza przysięgłego. Teraz takim tłumaczem jest prompter, by szef dogadał się z AI za pośrednictwem promptera, tłumacza na język maszynowy. Jakiś podstawowy poziom umiejętności jest nam jednak potrzebny. Inaczej będziemy niczym analfabeci - ciągle zdani na łaskę innych, nawet w najprostszych sprawach. 

A stajemy przed ogromnym wyzwaniem - wszyscy się uczymy a nie tylko uczniowie w szkole. Zupełnie jak alfabetyzacja w społeczeństwie analfabetów - rodzice (analfabeci) nie pomogą swoim dzieciom w pracy domowej, bo sami pisać i czytać nie potrafią. A teraz nawet nauczyciele w szkole są cyfrowymi analfabetami i uczą się razem z innymi. Technologia zawsze nas zaskakuje. I nigdy społeczeństwa nie były do nowych rozważań przygotowane. Uczyliśmy się w trakcie wdrażania tych technologii. Nie mieliśmy szansy dużo wcześniej przygotować się na te sytuacje w szkole... Ani nauczyciele na studiach. Może teraz to uzupełnimy? Najpierw jednak nauczyciele akademiccy muszą się nauczyć. I odważyć eksperymentować ze studentami. Pozorne zaklęte koło...

A może lepiej się samemu nauczyć niż zatrudniać promptera, tak jak warto się nauczyć języka obcego gdy ma się częsty kontakt z tym językiem a chce się rozumieć, o czym mówią, co komentują i jak zapytać się o drogę? Bo kupując bilet można dojechać nie tam gdzie chcemy. Pewna edukatorka jechała do szkoły z wykładem. Kupiła bilet do Żychlina. Ale to był nie ten Żychlin, w którym miała umówione spotkanie (kilkaset kilometrów dalej). Potrzebna świadomość, że nie jednemu psu Burek na imię i niezbędna jest uważność w wybieraniu opcji w różnych przeglądarkach/aplikacjach. Ja często muszę uważać by wybrać właściwy Olsztyn. Ten drugi jest daleko pod Częstochową. Przypomina mi się anegdota, gdy pewien obcokrajowiec w Płocku kupował bilet autobusowy do "Łoklołek", długo trwała konwersacja z panią kasjerką wraz z pomocą innych stojących w kolejce osób, z pokazywaniem na mapie, aż się okazało, że to Włocławek. Obcokrajowiec odczytywał napis w przewodniku turystycznym tak jak umiał...

Nie mieliśmy szansy nauczyć się promptowania w szkole, wtedy ten świat nie istniał. Nie jest to więc efekt naszego lenistwa, nieuctwa  czy braku pilności. Technologia zmieniła świat, gdy dawno już opuściliśmy mury szkolne. Musimy się uczyć teraz, jedni jako uczniowie, inni jako dorośli, jeszcze inni jako nauczyciele. Ci ostatni są pod największą presją, bo muszą się uczyć tak, by uczyć innych. A tempo zmian jest ogromne.

Każdy jest w stanie się nauczyć. Potrzebny tylko wysiłek. Być może najlepiej robić to systematycznie, jeśli nie codziennie, to co tydzień. Próbować i kolejny raz próbować a potem dyskutować o rezultatach z innymi. Zadaniem współczesnej szkoły jest nauczyć się uczyć i to uczyć ustawicznie, przez całe życie. Wpajanie konkretnych faktów, informacji nie jest już tak ważne. Trzeba wybrać tylko te istotne. A nie te, które sami znamy i niczym wzorzec z Sevres chcemy odnosić do kompetencji uczniów. Część naszej, nauczycielskiej wiedzy faktograficznej jest już bezużyteczna. Ma charakter historycznej ciekawostki. I ważne by umieć rozpoznać te fragmenty wiedzy w zmieniającym się nieostatnie świecie i pojawiających się nowych technologiach. Z pewnością kompetencje i umiejętności są ważne. Ale które? Bezsprzecznie najważniejszą jest umiejętność uczenia się. Które jeszcze? W szkole i na studiach, bo chyba powinno być to narastające wdrażanie do samodzielności. 

Tak jak większość dorosłych uczę się nie w szkole tylko sam. Inna motywacja - nie ma sprawdzania obecności, nie ma lekcji z wykładem, nie ma zadawania i sprawdzania prac domowych. Wiele z rutyn szkolnych, nad którymi tak dużo spędzamy czasu, jest zupełnie nieprzydatna. Szkoła nie nauczyła mnie samodzielnego uczenia się przez całe życie. Kiedy i jak powinniśmy w systemie edukacji uczyć samodzielnego uczenia się? Z tym pytaniem rozpoczynam nowy rok akademicki - ile i jak uczyć studentów samodzielności? Czy może skupić się tylko na transferze wiedzy podręcznikowej? A może uniwersytet to coś więcej niż transmisja wiedzy podręcznikowej? A jeśli więcej to czym jest to "więcej" i na czym polega? Na pewno spróbuję ze studentami uczyć się z wykorzystaniem nowej technologii i przynajmniej między wierszami uczyć się promptowania. Jak nauczeń - nauczyciel i uczeń w jednym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz