Sięgnąłem z entuzjazmem... i na samym początku spotkało mnie małe rozczarowanie. Marketingowe. Znowu dałem się naciągnąć. W tej książce jest trochę myśli bardzo wartościowych i inspirujących ale całość okazała się dla mnie rozczarowaniem. Czego innego oczekiwałem. Po prostu marketing sprzedażowy wywiódł mnie w pole.
W tej książce są dwa bardzo wartościowe elementy. Jest książką hybrydową z drugim elementem w internecie (czyli papier + internet). I wskazuje na przenikanie się umysłu człowieka z "umysłem" maszyny i sztucznej inteligencji. Rzecz warta głębszego przemyślenia.
Nie wszystko się udało, lecz "Przenikanie umysłów" zdradza pewien kierunek rozwoju komunikacji i pisarstwa. Treść jest w wielu miejscach zbyt przegadana. Można by najważniejsze elementy skrócić do solidnego eseju. Czcionka w książce jest zbyt mała, przez co źle się czyta od strony technicznej. A czcionka jest mała, bo za dużo treści i zapewne chciano upchać jak najwięcej. Zabrakło dobrego doświadczenia edytorskiego. I za bardzo autorki zaufały sztucznej inteligencji. Sążnista treść zbyt łatwo przyszła a potem trudno było zapewne skracać.
Przeglądałem tę książkę w księgarni. Zachęcił mnie fakt, że książka jest swojego rodzaju kodem-biletem wstępu do platformy, gdzie można z "książką pogadać". Słyszałem już o aplikacja z AI, gdzie umieszcza sie plik pdf i można zadawać pytania do treści. Na coś takiego liczyłem. Ale się zawiodłem. Na platformie było tylko kilka prostych filmików. Raczej o charakterze marketingowym niż merytorycznym. By w pełni korzystać z tej treści na platformie, trzeba zapłacić. Czyli znowu dałem się nabrać na chwyt marketingowy. Postanowiłem najpierw przeczytać książkę, a potem zdecydować czy zapłacić za dostęp do tej hybrydowo poszerzającej książkę platformy.
Czytam, ale nie idzie łatwo. Wzrok ślizga się po akapitach i po małej czcionce. Jest sporo wartościowych myśli lecz jest sporo "wody" (wypełniaczy miejsca). Odnoszę wrażenie, że duże części pisało AI - wypełnianie słowami sformułowanych prompotów. Brakuje mi osobistych doświadczeń. Dużo jest rozważań gdybologicznych. Może to jedynie prosty marketing i obietnica, czego to się kursant nie nauczy, gdy wykupi abonament do platformy szkoleniowej. Jeśli to rzeczywiscie jedynie zabieg marketingowy, to mnie nie przekonał. Wręcz przeciwnie, zniechęcił. Szukam opinii w sieci na temat tej platformy szkoleniowej co to ponoć ma nauczyć korzystania z AI. Na razie nie znalazłem wiarygodnych i dobry opinii. Poczekam.
Każdy rozdział uzupełniony jest bardzo bogatym, cytowanym piśmiennictwem. Odnoszę jednak wrażenie, że w części to tylko ozdobniki, by wyglądało na tekst naukowy. Nie wiem czy to efekt AI czy stylu nauk humanistycznych. Narasta we mnie przekonanie, że lepiej było napisać dobry i krótki esej, zamiast rozdmuchiwać wartościowa treść i wielce inspirującymi tezami do dużej książki.
"Wyobraź sobie, że siedzisz w ulubionym miejscu, w rękach trzymasz książkę. Kartki cicho szeleszczą przy przewracaniu, a Ty zagłębiasz się w fascynującą opowieść. Nagle, na stronie 42, napotykasz fragment, który sprawia, że Twój umysł zaczyna wirować od pytań. Co autor miał na myśli? I jak to, co napisał, ma się do wcześniejszego rozdziału? Wyobraź sobie, że możesz po prostu zapytać. Tak, zgadza się. Samego autora. I nie, nie musisz uciekać się do szpiegowskich metod, wynajdywać adresu i walić do jego drzwi."
Kupiłem książkę z kodem, ale tam były tylko trzy krótkie materiały. Jakaś zajawka, żadnej możliwości zapytania autorek. Strona i portal jest płatny, a kod przy zakupie książki e-booka i wersji papierowej dawał niewiele. W zasadzie to reklama płatnego portalu. Czy warto płacić, skoro ta obietnica nie został zrealizowana?
"Możesz to zrobić z miejsca, w którym siedzisz. A on odpowie. Niesamowite, prawda? Ale sytuacja staje się jeszcze bardziej nierzeczywista. Okazuje się, że możesz o to zapytać samą książkę. Możesz po prostu zadać jej pytanie i niemal od razu otrzymać odpowiedź, jakby przez jej strony prowadził Cię doświadczony przewodnik. Taki, który nie przeszkadza w lekturze, ale zna historię na wylot i chętnie udzieli odpowiedzi na każde pytanie. A co, gdyby można było zrobić jeszcze coś więcej? Co, gdyby można było połączyć się z innymi osobami, które w tym samym momencie czytają tę samą książkę? Usłyszeć ich interpretacje, podzielić się z nimi swoimi spostrzeżeniami, zobaczyć, jak ta sama historia rezonuje w różnych umysłach? Brzmi jak science fiction? Cóż, witaj w świecie AI Books."
Czytając komentowana ksiązkę miałem skojarzenia ze słowami Ludwika Flecka sprzed ponad wieku. Pisał on o historii i filozofii nauki. Wspomniał kolektywach myślowych. Teraz raczej używalibyśmy terminów takich jak współpraca, konektywizm. Ludwik Fleck wskazywał na powstająca w dyskusji wartość dodaną. Gdy dyskutuje dwóch naukowców to w tym dialogu rodzą sie mysli, których wcześniej nie było w głowie żadnego z nich. Gdyby dalej myśleli osobno, bez dialogu, to pewnie by do tych nowych refleksji nie doszli. Ten efekt kolektywów myślowych, czy jakbyśmy teraz nazwali - systemów konektywnych, zachodzi w interakcji intelektualnej. Można dyskutować w kontakcie i bezpośrednio (rozmowa ustna) ale także asynchronicznie przez artykuły i książki. Do tej pory działo się to na stuku dyskusji między ludźmi. A teraz nowa sytuacja, przenikające się umysły i kolektywy myślowe człowieka z AI. Najważniejsza i oryginalna myśl z tej książki, jaką wyłowiłem.
"Papierowy artefakt, który spoczywa w Twoich dłoniach, to nie jest zwykła książka. To wrota do nowego wymiaru czytelniczych doświadczeń. Dzięki innowacyjnemu formatowi Living Book, Przenikanie umysłów wykracza daleko poza tradycyjne granice drukowanego słowa. Otwierając tę książkę, otwierasz drzwi do żywej, oddychającej społeczności. Na platformie CampusAI możesz wejść w dialog z autorem, wymienić się spostrzeżeniami z innymi czytającymi i – co najbardziej fascynujące – porozmawiać z samą książką. Za jej głos odpowiada zaawansowany asystent AI, BookBot. Ale to nie koniec. Przenikanie umysłów to początek podróży. Seria specjalnie przygotowanych kursów pozwoli Ci przekuć teorię w praktykę, przetransformować wiedzę w namacalne umiejętności."
Ale to wszystko jest dodatkowo płatne. Więc żadna nowość. Bo jak czytam książkę, i czegoś nie wiem, to też muszę zainwestować czas i wysiłek by sięgnąć do kolejnych źródeł. Albo sprawdzić na swoim telefonie komórkowym. Na pewno tworzy się nowa jakość hybrydowego przekazywania treści: już nie tylko samy słowem mówionym (np. wykład) czy samy pismem (tradycyjna książka), ale w formie zmiksowanej, łączącej czytanie z oglądaniem materiałów wideo i aktywnym dyskutowaniem, komentowanie w przestrzeni zaplanowanej do tego dzieł.
A sama książka jest nie najlepiej wydana edytorsko- małe litery utrudniają wygodne czytanie. Rozumiem, że zmniejszanie czcionki to zabieg, by cała książka miała mniej kartek i była lżejsza, mniejsza. W tym konkretnym przypadku sprawdziłaby się zasada mniej znaczy więcej (lepiej).
Z jednej strony obietnica czegoś nowego (do czego nie mam dostępu i waham się czy za ten dostęp dodatkowo płacić), a z drugiej nie wykorzystanie dotychczasowego dorobku edytorskiego. Widać że nowe wydawnictwo nie ma jeszcze doświadczenia. I tworzy niezbyt doskonałe edytorsko treści. No cóż pierwszy naleśnik zazwyczaj jest nieudany. Ale potrzebny, by kolejne były lepsze.
Książka droga, która sprawiło mi rozczarowanie. Myślałem, że jak dużo płacę, to płacę także za te dodatkowe treści. A obie okazały się iluzoryczne i z bardziej chwytem marketingowym. Może ktoś inny znajdzie coś wartościowego w tej książce, bo zasiądzie z innym nastawieniem i innym, własnym doświadczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz