Okładka monografii |
Okładka opisywanej monografii nawiązuje do nauk ścisłych: kolba z chemicznego lub biologicznego laboratorium, strzykawki jak w medycynie i słowne nawiązanie do żywych kultur bakteryjnych. Ale słowa wskazują jeszcze na coś innego: epika, liryka, dramat i literatura. Dwuznaczne żywe kultury okazują się nawiązywać do literatury. Zaskakujące jest także zestawienie inicjatorów i redaktorów jednocześnie: Wydział Lekarski oraz Związek Literatów Polskich. Pozornie zaskakujące połączenie. Lecz ja odbieram jako dobrą i wartościową interdyscyplinarność. Tytuł jest już jednoznaczny, i naukowo precyzyjny: Kulturotwórcza i terapeutyczna rola literatury. Terapia kojarzy się z medycyną i strzykawkami. Lecz lekiem, zawartym w strzykawkach, okazuje się literatura.
"Piszę dziennik refleksji i maluję butelki. To moja arteterapia i literaturoterapia. I nie jestem w tym odosobniony. Człowiek jest zanurzony przyrodzie, jest jej częścią. Potrzebuje z nią kontaktu, niektórzy filozofowie mówią o biofilii. Człowiek jest też gatunkiem społecznym i potrzebuje relacji z innymi. W końcu jest gatunkiem twórczym i myślącym, czerpie radość z mówienia, pisania i malowania. Nawet na studiach czy w czasie pracy. Twórczość daje poczucie sprawstwa i ratuje przed znużeniem i wypaleniem zawodowym. Pisanie nie tylko rozwija lecz i leczy, podobnie jak wspólne malowanie np. butelek, kamieni czy starych dachówek."
Gotowa książka dotarła do mnie w bardzo nietypowy sposób. A było to tak. Przez telefon dostałem "cynk" by odebrać przesyłkę. Miejsce było tuż przy Zaułku Stawki Większej Niż Życie. Więc uznałem, że to tajna przesyłka. Czujecie już ten klimat z Hansem Klosem? Stawiłem się we wskazanym miejscu. Było nietypowe bo to restauracja. Barman, po usłyszeniu "hasła", podał mi papierową teczkę od Andrzeja Cieślaka. Przesyłka była w punkcie kontaktowym, typowym dla konspiracji czy akcji szpiegowskich. Schowałem do plecaka (pogoda była deszczowa) i dopiero w domu otworzyłem. A w środku trzy książki. W tym jedna monografia z moim artykułem, powstała w ramach bardzo oryginalnego projektu, realizowanego przez Wydział Lekarski UWM w Olsztynie i Związek Literatów Polskich. A pośród nich mały udział Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie. Tak, to mały wydział lecz ważny i potrzebny całemu uniwersytetowi. Bo potrafimy współpracować z otoczeniem UWM i z innymi wydziałami. I chcemy opowiadać o różnych naszych i nie tylko naszych odkryciach. Nawet o arteterapii przez malowanie i pisanie. W tekście jest także o mojej nowince dydaktycznej w postaci dziennika refleksji. Żywe kultury... tym razem nie bakterii.
Artykuł kończy się takimi słowami: "I na koniec malowanie w samotności lub z innymi, niczym przy spotkania przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli. Można być i milczeć. Mówić można lecz nie trzeba. Być i malować to, co się przeżywa, to co w przyrodzie. Ja maluję głównie zioła i owady. Na tym co wyrzucone i pozornie niepotrzebne. Na starych dachówkach, polnych kamieniach, słoikach i butelkach. Wspólne malowanie to przywracanie wartości i sensu. Nie ma rzeczy i nie ma ludzi niepotrzebnych.
Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Nauka i sztuka zachwyca się światem, każda na swój sposób i w odmiennej formie. W otaczającej rzeczywistości przyrodniczej dostrzegam nie tylko zależności przyczynowo-skutkowe, prawidłowości i obiekty badawcze, ale także piękno. Oraz społeczne bycie z innymi czyli wspólną arteterapię. Motywem malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Zebranym "śmieciom" nadaję nową wartość. Jest to filozoficzny podtekst nadawania rzeczom zbędnym nowej ważności i wartości, także i ludziom wykluczonym, spisanym na straty, zapomnianym. Recykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Malowanie butelek czy starych, wyrzuconych gdzieś w krzaki dachówek, jest jak nauka – ma służyć ulepszaniu świata. Jest jak chasydzka przypowieść, by za pomocą drobiazgu, jaką jest przywrócona do życia butelka czy dachówka, opowiedzieć o rzeczach ważnych i większych - za pomocą części pokazać całość.
Obserwuj przyrodę wokół siebie, opowiadaj, pisz, maluj. I nie o wielkie odkrycia chodzi ani nie o wielkie dzieła plastyczne czy literackie. Ważna jest przyjemność i terapeutyczna moc pisania, malowania, obserwowania."
Proste słowa, które dojrzewały przez wile lat. Czekały na okazję by się zwerbalizować. Wcześniej było wiele róznych prób, przymiarek. Może i to nie jest ostatnia próba? Pisanie w celach terapeutycznych, refleksyjnych i dla przyjemności. Przecież taka publikacja nie ma znaczącej liczby punktów, jeśli jakiekolwiek dla mojej dyscypliny naukowej. Nie jest więc mi potrzebna do kariery zawodowej. Nie powiększa dorobku naukowego. Sprawia przyjemność i być może komuś się ta opowieść przyda, coś uporządkuje, w czymś zainspiruje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz