Zdjęcie ze streetartowej akcji malowania kamyków, Olsztyn. |
Polityka wpływa na życie codzienne i nawet na sztukę. Bo przecież artyści nie są samotną i wyizolowaną wyspą na oceanie społeczeństwa. PiS-owskie władze za swoich rządów szykanowały ludzi, wypowiadających słowo "konstytucja", bo oznaczało to niezgodę na poczynania tamtej władzy i na łamanie zasad konstytucji, stanowiło przejaw sprzeciwu. Obywatele różnie byli szykanowali. Pojawiła się nawet autocenzura - skoro są nieprzyjemne reakcje, to może tego słowa nie używać? Może lepiej unikać? Tak jak w Rosji ciągle jest strach przed użyciem słowa "wojna". Zamiast tego używa się "specjalna operacja wojskowa" Z czasów Polski Ludowej znamy wiele podobnych przykładów o różnej skali represyjności władz.
Przykład sprzed kilku lat, z czasów gdy PiS i Zjednoczona Prawica rządziły niepodzielnie. Jedno z wielu małych działań artystycznych, gdzieś na prowincji. Działania streetartowe, które lubię. Bo streetart to publicznie dyskutowana sztuka. Oczywiście, warto tu dodać, że nie każdy bazgroł czy napis od razu jest sztuką streetartowa czy jakąkolwiek inną.
Wtedy w przestrzeni publicznej pojawiło się zaproszenie do malowania kamieni, a w zasadzie pisania słów na kamieniach. Lub tylko wysłanie słów, które artystka sama umieści na kamieniach. Prosiła by "pomóc mi zapełniać kamienie napisami, to będę wdzięczna. Jeśli jednak nie możecie, to może spróbujecie w komentarzu napisać jakie słowo/słowa są istotne dla Was. Dla nas wszystkich na pewno ważna jest miłość, rodzina, przyjaźń, ale co jeszcze? Sztuka, las, teatr, tlen, śmiech, czułość? Podzielcie się słowami ważnymi dla Was ze mną i całym Olsztynem." (wytłuszczenie S.Cz.)
Internauci aktywnie odpowiedzieli. To znak, że przynajmniej w części inicjatywa artystki spotkała się z uznaniem i aprobatą. Animacja wspomagana internetowo okazała się skuteczna. Pośród wielu słów padło i "konstytucja". I szybko pojawił się sprzeciw autorki. Po głosach zdziwienia takie wyrosło wyjaśnienie: "(...) polityka dzieli, a konstytucja aktualnie jest to słowo mocno związane z polityką. Ja chcę, żeby każdemu słowa z kamieni kojarzyły się dobrze. Nie zaprzeczam absolutnie, że konstytucja, państwo, władza to ważne słowa. Ktoś napisał WOLNOŚĆ, może to wystarczy?"
A potem dalsze wyjaśnienie: "A ja jestem zaskoczona, że nie można odpuścić. Jak w polityce. Politycy też nie odpuszczają. Nawet tu pod miłą akcją tworzą się podziały :(. Słowa miały być uniwersalnie dobre, dobre dla wszystkich. Moje poglądy nie mają tu nic do rzeczy. Kolejnym etapem akcji miała być propozycja przyniesienia kamienia z napisem i dołożenia do instalacji. Stos kamieni można też dowolnie modyfikować, przekładać kamienie. Proszę przynieście kamień z napisem Konstytucja i połóżcie wśród innych kamieni. Ja nie mam nic przeciwko. Pozdrawiam ciepło i skończmy już proszę tę dyskusję, bo naprawdę nie taki był cel tej zabawy. Miała przekazywać dobre emocje..."
Inny głos w dyskusji "Jeśli mianujesz siebie Artystą, swoje działania Instalacją, a to co robisz ogólnie Sztuką, to niestety w przestrzeni publicznej ma wymiar IDEOLOGICZNY. W mieście gdzie jest dozwolone ubranie Bab Pruskich w koszulki "Konstytucja" wolno jeszcze mówić głośno co się myśli. A wykreślenie z akcji słowa "Konstytucja" jeśli ktoś by je chciał położyć jest niczym innym tylko najtańszą formą cenzury." Słowa pisane dużą literą wskazują na dużą wartość dla osoby piszącej. Najwyraźniej w tym czasie Konstytucja, przynajmniej dla części mieszkańców Olsztyna, miała wartość. Było to słowo istotne.
Streetartowa sztuka wywołała reakcję społeczną już na etapie powstawania. To artystka zrobiła niechcący z tego słowa "politykę". Pojawiały się wcześniej i później różne słowa, ale tylko przy jednym jedynym - konstytucja zareagowała na nie i dopatrzyła się w tym polityki, jakichś nieczystych intencji, a nie ważnego słowa. To artystka, swoją zaskakującą reakcją, nadała mu sens, z którym później musiała walczyć. Pośród wielu było słowo "destylacja", które też można ocenzurować i zakazać, bo to wiąże się z rozpijaniem, nałogiem i nielegalnym bimbrownictwem. Albo "miłość" - toż to seks i ruja-poróbstwo, w przestrzeni publicznej? Zakazać. I do każdego słowa można przypisać jakieś złe znaczenie, doszukać się prowokacji czy ukrytego, drugiego dna. Głupio wyszło z tą reakcją na konstytucję. Rozumiem intencje, że ma to być działanie kulturalne. Wystarczyło tylko nic nie pisać, nie komentować (najwyżej po cichu uznać, że tego słowa artystka nie napisze - skoro wewnętrznie uznała, że może być odczytane jako akcja polityczna). Tak samo jak w odniesieniu do innych słów, całkiem niby neutralnych a zaproponowanych przez publiczność. I nikt by nie zwrócił uwagi, że któregoś ze zgłoszonych słów brakuje. Ludzie piszą to, co uznają za ważne. Dla nich ważne. Jeśli jakiś artysta w taki strachliwy sposób ocenzuruje, to zostaną tylko banały i fałsz. Ludzie napiszą to, co wypada. Będzie nieprawdziwe. Mnie zasmuca ta wybiegająca do przodu autocenzura i wyprzedzający koniunkturalizm. To smutne bo powszechne. W czasach PiSu takim słowem było na przykład konstytucja (było ich oczywiście więcej) .
Inny głos w dyskusji "Jeśli mianujesz siebie Artystą, swoje działania Instalacją, a to co robisz ogólnie Sztuką, to niestety w przestrzeni publicznej ma wymiar IDEOLOGICZNY. W mieście gdzie jest dozwolone ubranie Bab Pruskich w koszulki "Konstytucja" wolno jeszcze mówić głośno co się myśli. A wykreślenie z akcji słowa "Konstytucja" jeśli ktoś by je chciał położyć jest niczym innym tylko najtańszą formą cenzury." Słowa pisane dużą literą wskazują na dużą wartość dla osoby piszącej. Najwyraźniej w tym czasie Konstytucja, przynajmniej dla części mieszkańców Olsztyna, miała wartość. Było to słowo istotne.
Streetartowa sztuka wywołała reakcję społeczną już na etapie powstawania. To artystka zrobiła niechcący z tego słowa "politykę". Pojawiały się wcześniej i później różne słowa, ale tylko przy jednym jedynym - konstytucja zareagowała na nie i dopatrzyła się w tym polityki, jakichś nieczystych intencji, a nie ważnego słowa. To artystka, swoją zaskakującą reakcją, nadała mu sens, z którym później musiała walczyć. Pośród wielu było słowo "destylacja", które też można ocenzurować i zakazać, bo to wiąże się z rozpijaniem, nałogiem i nielegalnym bimbrownictwem. Albo "miłość" - toż to seks i ruja-poróbstwo, w przestrzeni publicznej? Zakazać. I do każdego słowa można przypisać jakieś złe znaczenie, doszukać się prowokacji czy ukrytego, drugiego dna. Głupio wyszło z tą reakcją na konstytucję. Rozumiem intencje, że ma to być działanie kulturalne. Wystarczyło tylko nic nie pisać, nie komentować (najwyżej po cichu uznać, że tego słowa artystka nie napisze - skoro wewnętrznie uznała, że może być odczytane jako akcja polityczna). Tak samo jak w odniesieniu do innych słów, całkiem niby neutralnych a zaproponowanych przez publiczność. I nikt by nie zwrócił uwagi, że któregoś ze zgłoszonych słów brakuje. Ludzie piszą to, co uznają za ważne. Dla nich ważne. Jeśli jakiś artysta w taki strachliwy sposób ocenzuruje, to zostaną tylko banały i fałsz. Ludzie napiszą to, co wypada. Będzie nieprawdziwe. Mnie zasmuca ta wybiegająca do przodu autocenzura i wyprzedzający koniunkturalizm. To smutne bo powszechne. W czasach PiSu takim słowem było na przykład konstytucja (było ich oczywiście więcej) .
Tamta reakcja w jakimś stopniu oddaje prawdę o naszym społeczeństwie. Czy gdy wtedy pojawiło się słowo "konstytucja" na Facebooku, to artystka przestraszyła się, że komuś przez to podpadnie? A w tamtych czasach PiS nie przebierał w różnych represjach. Sam tego doświadczyłem, np. dziennikarze z TVP Olsztyn mieli zakaz robienia ze mną wywiadów, czy w jakikolwiek sposób pokazywania na antenie. Lub inny przykład - telefon z ministerstwa, że nie mogę mieć wykładu inauguracyjnego w projekcie, który mi przyznano (projekt edukacyjny dla uczniów - Uniwersytet Młodego Odkrywcy) - konkurs "społeczna odpowiedzialność nauki". Ktoś z ministerstwa dzwonił do rektora z takim zaleceniem. Wywołało to ogromne zdziwienie bo przypomniały się czasy socjalistycznej Polski sprzed 1989 roku.
Wrócę jeszcze do reakcji artystki - że trzeba było od razu dać wyraz swojego stanowiska? Wątpię by ktokolwiek z przełożonych lub przyjaciół zwrócił na to uwagę. Ale może się jednak mylę... Słowo pośród wielu innych. Zasmuciła mnie reakcja owej artystki kilka lat temu. Ale widać tak jest. Była spontaniczna, nieoficjalna. A mnie przypomniały się czasy PRL. Wróciłem do młodości. No cóż, najwyraźniej jako społeczeństwo tacy jesteśmy. Nieodosobniona to postawa. Być może powszechna.
I ulga, że znowu można w Polsce mówić i pisać "konstytucja" i do niej się odwoływać. Zło mija, prędzej czy później. Wydaje się, że mniej mamy autorytaryzmu i partyjnego, centralnego sterowania. Ale na pewno są inne niemile widziane słowa i inne przejawy wewnętrznej autocenzury. Oby mniej niż więcej. I oby nie brakowało zarówno odważnych artystów jak i odważnego, publicznego komentowania tego, co się dzieje w sztuce. Także tej streetartowej.
Cieszę się, że telewizja wróciła na Wydział Biologii i Biotechnologii (nie widziałem TVP na poprzednich odsłonach Nocy Biologów), a ta sytuacja przypomina mi rozmowę ze znajomym, który przestał słuchać rapera Taco Hemingwey'a, ze względu na jego wejście w politykę - utwór Polskie Tango i cały album Jarmark. Według mnie artyści jak najbardziej powinni wypowiadać się na tematy polityczne, a nie hamować się przed wypowiedzią.
OdpowiedzUsuńAd Kankei - ja nie wypowiadałem się na tematy polityczne w telewizji czy prasie, uczestniczyłem jedynie w ulicznych protestach. Ale to chyba wystarczyło by wpisać mnie na czarną listę i zakazać dziennikarzom robienia wywiadów... o Nocy Biologów, ekologii, edukacji :). Długo żyje i nie była to dla mnie nowość. Jako naukowiec publicznie wypowiadam się tylko w zakresie swojej kompetencji zawodowej. Niemniej mam swoje życie prywatne i poglądy jako obywatel. Ale wtedy wypowiadam się nie jako naukowiec tylko jako obywatel. Zmieniła się sytuacja to i w TVP Olsztyn zniesiono zakaz :). Po prostu zmienił się prezes i nie zabrania dziennikarzom robić materiały z kim chcą.
OdpowiedzUsuń