![]() |
Zdjęcie z muzeum przyrodniczego, jeszcze jednego symbolu nowożytnej nauki akademickiej. |
Jak co roku inauguracja nowego roku akademickiego skłania mnie do refleksji. Jak ja zacząłem kolejny rok akademicki? Pierwszego października o 8 rano zajęciami ze studentami! Na kilka godzin przed inauguracją uniwersytecką i na ponad dobę przed inauguracją wydziałową. Symboliczne, normalny dzień pracy bez fanfara i celebry. Owszem, celebra będzie, ubiorę się w togę na swoją wydziałową inaugurację a w piątek pojadę do małego miasteczka z wykładem inauguracyjnym do jednego z wielu Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Znak dziejącej się nieustannie głębokiej zmiany, m.in. za sprawą cyfryzacji oraz zaskakujących procesów społecznych. Symboliczne jest również to, że w pisaniu tego tekstu wspierałam się AI (Gemini). W prompcie zawarłem moje główne pomysły i ideę całego tekstu. A potem dostosowałem uzyskany rezultat i zintegrowałem w niniejszy wpis na blogu.
Inauguracja roku akademickiego jest jednym z najstarszych i najbardziej symbolicznych rytuałów w życiu uniwersyteckim. Ceremonia ta, zakorzeniona w tradycjach średniowiecznych, pierwotnie służyła jako formalne wprowadzenie studentów do korporacji akademickiej oraz publiczne potwierdzenie autonomii i misji uczelni. Z biegiem wieków, forma i sens tego święta ulegały subtelnym, lecz fundamentalnym transformacjom, by w XXI wieku stanąć przed wyzwaniem, jakie niesie ze sobą cyfryzacja. Ubieramy się w togi, stylizowane na średniowieczna modę, nawiązujemy do dawnych korzeni lecz w wielu elementach jesteśmy już w przyszłości. I to tej cyfrowej, być może nawet w hybrydowym świecie ze sztuczną inteligencją (przenikanie się umysłów).
Historycznie, inauguracja miała charakter głęboko hierarchiczny i prawny. W średniowiecznych uniwersytetach (np. w Bolonii czy Paryżu), rozpoczęcie nauki było ściśle związane z przyjęciem do cechu (gildii) mistrzów i studentów. Głównym celem było nadanie statusu członka universitas oraz nałożenie obowiązków. Ceremonie były długie, często odprawiane w łacinie (wtedy to był język międzynarodowy), z dominacją przemówień profesorów i rektora, podkreślających przede wszystkim ciągłość wiedzy i autorytet naukowy. Rytuały były ściśle określone, a studenci podlegali surowej jurysdykcji akademickiej. W okresie Oświecenia i w XIX wieku, ceremonie zaczęły nabierać również wymiaru państwowego i narodowego, stając się manifestacją znaczenia nauki dla postępu społecznego. Niemniej jednak, formalizm, symbolika insygniów (berło, pierścień) oraz Gaudeamus Igitur jako pieśń korporacyjna pozostawały niezmiennym rdzeniem.
Największa zmiana w sensie i wyglądzie inauguracji nastąpiła wraz z wkroczeniem w epokę masowego kształcenia i głębokiej cyfryzacji. Ceremonia, choć wciąż celebruje tradycję, mierzy się z nowymi realiami, które podważają znaczenie jej historycznych rytuałów. Najbardziej wymowną zmianą jest wycofanie tradycyjnego papierowego indeksu. Przez dekady to właśnie uroczyste wręczenie indeksu, czyli fizycznej książeczki stanowiącej zapis drogi studenta, było kluczowym, namacalnym symbolem przyjęcia do społeczności akademickiej. Był to moment, w którym student przestawał być kandydatem, a stawał się pełnoprawnym członkiem. Indeks był dowodem tożsamości, świadectwem postępów i materialnym znakiem przynależności. Wcześniej także birety i czapki studenckie (od dawna w Polsce już nie są używane).
Obecnie, gdy indeksy zastąpił system USOS lub elektroniczny rejestr ocen, ten centralny rytuał stracił swój fizyczny punkt odniesienia. Student jest przyjęty, a informacja ta znajduje się w chmurze, nie w dłoni. To rodzi fundamentalne pytanie: jeśli nie rozdajemy już namacalnych symboli członkostwa, co zatem i jak świętować? Można jedynie publicznie odczytać nowych studentów, którzy zostali wpisani na listy. Oraz przyjąć od nich ustne i publiczne ślubowanie.
Cyfryzacja zmienia nie tylko symbolikę, ale i funkcję inauguracji. Częste już transmisje online, media społecznościowe i relacje na żywo sprawiają, że inauguracja staje się wydarzeniem publicznym i promocyjnym. Nie jest już ceremonią dla studentów, ale elementem budowania marki uczelni. Przemówienia rektorów i gości muszą konkurować o uwagę z innymi bodźcami cyfrowymi. Długie, formalne orędzia są skracane na rzecz dynamicznych, motywacyjnych wystąpień, które mają za zadanie nie tyle przekazać instrukcje, co zaangażować i zainspirować studentów do innowacyjności i globalnej rywalizacji.
Powoli lecz systematycznie uczelnie zmuszone są przez nowe sytuacje i warunki cywilizacyjne do tworzenia nowych, cyfrowych lub zmodernizowanych rytuałów, które zastąpią indeks – może to być symboliczne kliknięcie, wirtualne ślubowanie, czy bardziej rozbudowana część integracyjna, mająca na celu wytworzenie emocjonalnej, a nie tylko formalnej, więzi.
Inauguracja w XXI wieku musi ewoluować od świętowania stanu (bycia studentem) do świętowania procesu i misji (nauki). W erze cyfrowej, sens świętowania być może powinien skupiać się na budowaniu wspólnoty i podkreślenie znaczenia fizycznego spotkania w dobie zdalnej pracy i nauki. Inauguracja jako rzadki moment realnej, wspólnej obecności.
Inauguracja (zwłaszcza jeśli jest transmitowana) to okazja by uroczyście przypomnieć o wartościach akademickich, etyce nauki i odpowiedzialności (zamiast skupiania się na formalnościach). Być może bardziej będzie podkreślany przełom w życiu młodego człowieka (ale skoro studiują także dorośli, to czy tylko młodego?) - świętowanie wejścia w nowy etap życia, momentu, w którym jednostka przyjmuje na siebie rolę poszukiwacza wiedzy i innowatora.
Choć papierowy indeks zniknął, duch tradycji pozostaje. Inauguracja będzie trwać, ale jej forma i sens musi odnaleźć nowe, relewantne dla cyfrowej epoki symbole, aby pozostać znaczącym rytuałem przejściowym dla kolejnych pokoleń akademików. Kontrast między tradycyjnym sztafażem a cyfrową rzeczywistością jest uderzający a można byłoby go streścić w czterech słowach: togi, śpiew (często odtwarzany z urządzeń) i puste ręce. W obliczu zaniku indeksu, ceremonie inauguracji stają się miejscem zderzenia dwóch epok. Z jednej strony mamy niemal średniowieczne togi, birety i insygnia – symbole nieprzerwanej historii i autorytetu akademickiego. Z drugiej – brak najważniejszego, materialnego dowodu przyjęcia, czyli papierowego indeksu. Epoka piśmienna płynnie przechodzi w epokę postpiśmiennosci. A skoro zniknął centralny symbol, uwaga skupia się na elementach, które przetrwały i na tych, które zostały wzmocnione: magia spotkania w kontakcie bezpośrednim, wyczytywanie nazwisk, ślubowanie jako wzmocnienie aktu uznania i w końcu trybuna do przemówień.
Inauguracja pozostaje jedną z nielicznych okazji, kiedy cała (lub przynajmniej jej duża część) wspólnota akademicka spotyka się fizycznie – od studentów po rektorów. Sama w sobie jest rytuałem integracyjnym, a nie tylko formalnym. Zamiast wręczać indeks, można uroczyście wyczytywać nazwiska nowych studentów. Choć nie otrzymują oni fizycznego przedmiotu, akt publicznego powitania staje się nowym, symbolicznym przyjęciem do społeczności. Czasami powtórnym (tak jak dla studentów studiów drugiego i trzeciego stopnia). Ceremonia służy również jako idealna platforma do wręczania nagród wyróżniającym się studentom, pracownikom naukowym czy administracyjnym. Uczelnia wykorzystuje ten moment do podkreślenia doskonałości i motywowania do pracy. Inauguracja pozostaje także ważną okazją do wygłoszenia przemówień o misji, które kreślą kierunek rozwoju uczelni na nadchodzący rok, dając poczucie wspólnego celu.
Śpiewanie Gaudeamus Igitur (łac. Radujmy się więc) – hymnu europejskiej wspólnoty akademickiej – jest elementem zachowanym, lecz jego sens może umykać. Choć melodia łączy studentów z przeszłością, w erze powszechnej angielszczyzny i cyfryzacji, zrozumienie łacińskiego tekstu może być iluzoryczne. Ten rytuał działa bardziej na poziomie emocji i przynależności do historycznej tradycji, niż na poziomie świadomego przekazu. Jest to śpiew o nietrwałości życia i radości chwili – piękny, ale oderwany od współczesnych realiów aplikacji, kredytów ECTS i wirtualnych campusów.
Największe wyzwanie dla ceremonii inauguracji leży w zmieniającym się modelu samej edukacji. Wkraczamy w erę edukacji przez całe życie (Lifelong Learning), mikropoświadczeń (micro-credentials) i elastycznych ścieżek kariery, co rozmywa tradycyjny podział na „studenta” i „absolwenta”. Czego możemy się spodziewać w przyszłości?
Tradycyjna inauguracja była świętem nowego, cztero- lub pięcioletniego, linearnego etapu. W przyszłości ten model zniknie. Zamiast jednej, wielkiej ceremonii na rok, uczelnie będą musiały organizować mniejsze, częstsze "ceremonie przyjęcia". Będą one związane z rozpoczęciem zaawansowanych kursów certyfikacyjnych, specjalistycznych programów MBA lub modułów mikropoświadczeń. Każdy nowy, kluczowy krok w edukacji będzie wymagał symbolicznego rozpoczęcia. W epoce Lifelong Learning, studenci będą wracać na uczelnię w wieku 35, 45 czy 55 lat. Ceremonie będą musiały stać się świętem kontynuacji i adaptacji, a nie tylko nowego początku.
W pełni scyfryzowanej rzeczywistości, rytuały będą musiały mieć swój cyfrowy odpowiednik. Zamiast papierowego indeksu, studenci mogą otrzymywać cyfrowe, niepowtarzalne tokeny jako dowód przyjęcia i ukończenia konkretnych mikropoświadczeń. Byłby to namacalny, choć cyfrowy, znak honorowy, a jednocześnie chroniony zapis akademicki. Część uroczystości, zwłaszcza dla studentów online, może przenieść się do wirtualnej auli w Metaverse, gdzie studenci z całego świata spotkają się, aby symbolicznie założyć swoje awatary w biretach. Fizyczna odległość traci na znaczeniu.
Inauguracja przyszłości nie będzie świętować faktu zapisania się na studia, ale podjęcia zobowiązania do ciągłego rozwoju. Będzie to moment refleksji nad nowym zestawem umiejętności przyszłości, które mają zostać zdobyte, a tożsamość studenta będzie redefiniowana jako tożsamość ciągłego uczącego się.
Tymczasem włożę togę i sam sprawdzę co w tym roku zmieniło się w akademickiej i wydziałowej celebrze. Zmiany te są powolne lecz systematyczne. Trzeba uważności i wyobraźni by je dostrzec na pojedynczej inauguracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz